„Biologiczny paszport” nadzieją?
Afera, którą wywołał Lance Armstrong może mieć swoje doniosłe konsekwencje. Władze sportu zastanawiają się nad wprowadzeniem „biologicznego paszportu” sportowców.
Jak skutecznie promować sport, który oparty jest na kłamstwie i nikt nie może być pewien czy zwycięzcę ma podziwiać czy prędzej potępiać za stosowanie niedozwolonych środków dopingujących?
Dlatego też władze takich dyscyplin, jak kolarstwo czy tenis zaczynają kłaść coraz większy nacisk na walkę z nielegalnym dopingiem. Najnowszą bronią mają być obligatoryjne „paszporty biologiczne”.
Każdemu sportowcowi pobrane zostałyby kilkukrotnie próbki DNA, które dokładnie zachowane mają być przetrzymywane przez lata. Po co? Żeby porównywać późniejsze próbki z tym pobranymi wcześniej. Zmiany mają oznaczać stosowanie nielegalnego dopingu.
Podobno system jest niebywale skuteczny. Władze tenisa zastanawiają się nad jego wprowadzeniem od przyszłego roku. Pytanie pozostaje jedno: zwycięży na tym sport, uczciwi sportowcy czy firmy, które zajmą się obsługą tego rozwiązania, które z pewnością kosztować będzie miliony dolarów?