Narciarze krytykują trasę w Bormio. Organizatorzy igrzysk przedstawili swoje racje
Po wypadku francuskiego narciarza Cypriena Sarrazina, który trafił do szpitala z krwiakiem mózgu, wybuchła dyskusja na temat bezpieczeństwa trasy w Bormio, gdzie w 2026 roku odbędą się igrzyska olimpijskie w narciarstwie alpejskim. Zawodnicy zwracają uwagę na niebezpieczność tego odcinka, podczas gdy organizatorzy odpierają te zarzuty.
Sarrazin doznał wypadku podczas treningu zjazdu i trafił do szpitala z krwiakiem podtwardówkowym. Jeszcze tego samego dnia miał przejść operację. Inni zawodnicy także mieli pecha – Włoch Pietro Zazzi złamał nogę, a Szwajcar Josua Mettler musiał wrócić do kraju z powodu urazu kolana.
Wypadki wywołały pytania o bezpieczeństwo trasy Stelvio, która będzie wykorzystywana podczas igrzysk 2026. Zawody kobiet odbędą się w Cortinie d’Ampezzo, oddalonej od Bormio o pięć godzin jazdy.
Nils Allegre, kolega Sarrazina, skrytykował organizatorów, twierdząc, że od czterdziestu lat nie potrafią odpowiednio przygotować trasy, a ich praca prowadzi do niebezpiecznych sytuacji. Podkreślił, że w kontekście igrzysk olimpijskich trasa nie spełnia wymogów bezpieczeństwa.
Dyrektor zawodów, Omar Galli, stanowczo odpiera te zarzuty. Jak powiedział, organizatorzy już poprawili zabezpieczenia, które będą jeszcze bardziej udoskonalone na igrzyska. Zaznaczył, że trudności związane z trasą wynikają z różnych czynników, jak np. zmiany pogody czy błąd ludzki. Dodał, że Stelvio jest uznawane za jeden z najtrudniejszych stoków na świecie, a wypadki Sarrazina i Zazziego były efektem zakrawędziowania nart.
Tego samego dnia, kiedy doszło do wypadków, 25-letni szwajcarski alpejczyk Yannick Chabloz ogłosił zakończenie kariery, po dwóch latach przerwy związanej z poważną kontuzją, której doznał na Stelvio.