Futbolowa inwazja
Kto z nas nie chciałby się obudzić pewnego dnia mając przy sobie miliony dolarów? Zgaduję, że każdy. Pamiętajmy jednak, że pieniądze to nie wszystko...
Gdy swego czasu Chelsea Londyn przejmował Roman Abramowicz, wydawać by się mogło, że to koniec klubowej piłki nożnej w Anglii, którą na dziesięciolecia zdominuje zespół "The Blues". Drużyna, w którą wpompowano miliony pieniędzy w najróżniejszych walutach miała nie tylko wygrywać, ale wręcz miażdzyć/tłamsić/rozrywać (niepotrzebne skreślić) kolejnych rywali z całego świata. I owszem – tak było – ale tylko na początku i tylko na krajowym podwórku. Klub ze stolicy Anglii nie wygrał do tej pory żadnego europejskiego trofeum, więc właściciel odciął kurek z pieniędzmi i wzmacnia drużynę bardziej logicznie.
Ostatnie lata to desant arabskich dolarów na europejski futbol. Właścicieli z tego rejonu świata ma już Paris Saint-Germain, czy Malaga, a najbardziej znanym przedstawicielem "azjatyckiej myśli ekonomicznej" jest Manchester City – podsumowywując, ma być drogo i … drogo. Wszystkie te ekipy mają tak pokaźne budżety, że bez problemów można obdarzyć nimi całe rozgrywki ligowe. Czas pokaże, jak takie zasoby wpływają na grę drużyny, bowiem kadry tych zespołów budowane są z taką pompą od niedawna.
Najnowszym "nowobogackim" klubem jest Anżi Machaczkała, które nie liczy się z żadnymi kanonami zachowań – właściciel Sulejman Kerimow chce mieć wszystko i wszystkich, bez względu na cenę. W kadrze Anżi są tacy zawodnicy jak Roberto Carlos, Jurij Żirkow, czy Balazs Dzsudzsak, a zwłaszcza Samuel Eto`o, który jest najlepiej opłacanym piłkarzem na ziemi. Następni w kolejce są Frank Lampard i Steven Gerrard z oferowanymi zarobkami w wysokości 15 milionów funtów rocznie.
Futbol swojego charakteru nie zatraci. Choć przewijają się przez niego ogromne pieniądze, siłą tego sportu jest jego prostota, której nie można kupić za żadne pieniądze. Potęgami w tej dziedzinie są "biedacy" – zadłużona po uszy FC Barcelona, czy Manchester United.
Pogoń za pieniądzem jest wszechobecna, więc niech ominie chociaż sport…