Marketingowa rewolucja Mercedesa
Wszystko wskazuje na to, że transfer Lewisa Hamiltona do stajni Mercedesa będzie miał ogromne konsekwencje komercyjne dla niemieckiego producenta aut.
Do tej pory pierwsze skrzypce w działaniach marketingowych marki Mercedes odgrywał Michael Schumacher. Nic w tym dziwnego. Któż może promować producenta aut lepiej niż siedmiokrotny mistrz F1, który na dodatek ściga się w bolidzie firmy, którą reklamuje?
Co więcej Schumacher pasował do klienteli Mercedesa. Część mężczyzn, którzy 20 lat temu jako nastolatkowie podziwiali jego wyczyny na torach całego świata teraz podejmuje decyzje o zakupie auta. Widzą swojego starego idola jeżdżącego Mercedesem i chcą iść w jego ślady.
Lewis Hamilton to z kolei zupełnie inna postać. Młody Brytyjczyk z pewnością radzi sobie obecnie za kierownicą lepiej niż jego bardziej utytułowany kolega, którego zastąpi w teamie Mercedesa. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że równie dobrze poradzi sobie na polu marketingu.
Hamilton to młody mężczyzna o duszy celebryty, spotykający się z gwiazdą muzyki pop – średnio odpowiada więc profilowi przeciętnego klienta marki Mercedes. Być może to dobrze, bo dzięki temu uda się obniżyć średnią wieku posiadaczy samochodów tej marki.
Czas pokaże jak na zamianie Schumachera na Hamiltona wyjdzie Mercedes. Już dziś wiadomo jednak, że był to dobry ruch dla samego kierowcy. Po pierwsze będzie zarabiał astronomiczne kwoty (mówi się nawet o 100 milionach dolarów). Po drugie będzie miał większa wolność marketingową. McLaren stosuje bardzo restrykcyjne przepisy wobec swoich kierowców, którzy nie mają dużego pola do zawierania indywidualnych kontraktów sponsorskich. W Mercedesie na Hamiltona czeka więcej wolności, na której będzie mógł zarobić.