Zatopiony Stadion Narodowy
Mecze z RPA i Anglią miały być świętem polskiego futbolu. Niestety wybudowany za niemal dwa miliardy złotych Stadion Narodowy nie poradził sobie z deszczem i spowodował, że śmiał się z nas cały świat.
Na piątek i wtorek zaplanowane były dwie kolejne duże i ważne imprezy na Stadionie Narodowym. Tym razem były to spotkania piłkarskiej reprezentacji Polski, które jak zawsze wzbudzają ogromne emocje w całym kraju. Okazja była szczególna, gdyż do Warszawy miał zawitać odwieczny rywal, czyli reprezentacja Anglii. Niestety zapowiadające się na wielkie święto piłkarskie wydarzenie musiało zostać przełożone z wtorku na środę, gdyż okazało się, że Stadion Narodowy nie jest w pełni funkcjonalny, jakby się mogło wydawać.
Jednak najpierw organizatorzy mieli swoją próbę generalną przed starciem z „dumnymi synami Albionu”, czyli piątkowy mecz z RPA. Jak się okazało próba wypadła dosyć nieźle. Nie zawiedli kibice, którzy niemal do ostatniego miejsca wypełnili warszawski obiekt. Pustkami świeciły jedynie najdroższe sektory. Mimo, że czuć było, że to tylko mecz towarzyski, to atmosfera była bardzo fajna. Mecz z RPA był bardzo pożyteczny dla organizatorów, którzy mogli jeszcze dokonać poprawek przed starciem z Anglią. Przede wszystkim do poprawy była murawa, na którą szczególnie narzekali najbardziej zainteresowani, czyli piłkarze.
Niestety w piątek nie padał deszcz i nie można było przetestować procesu zamykania dachu nad Stadionem Narodowym. We wtorek aura nie była już tak łaskawa i przez cały dzień w Warszawie padał deszcz, który wieczorem jeszcze się wzmógł. Kto by się mógł spodziewać, że wybudowany za niemal dwa miliardy złotych obiekt, uznawany za jeden z najnowocześniejszych w Europie i jako jeden z nielicznych posiadający dach, nie będzie w stanie poradzić sobie z deszczem.
Woda lała się strumieniami nie tylko na murawę, uniemożliwiając piłkarzom grę, ale również na głowy kibiców, którzy próbowali się dostać schodami na górne sektory. Podobnie było przy bramkach, którymi wchodziło się na poszczególne sektory trybun. Wydaje się, że to nie powinno się zdarzyć na obiekcie tej klasy. Jednak taka sytuacja miała miejsce i wzbudziła salwy śmiechu nie tylko w naszym kraju.
Przed kolejnymi meczami na wyższy poziom powinien wznieść się również poziom obsługi kibiców przez stewardów. Zdarzało się niejednokrotnie, że na teren obiektu dostawały się osoby bez biletu lub posiadające nie swoją wejściówkę. Nie każdy potrafił też wskazać poprawnie drogę do odpowiedniej bramki, którą wchodziło się na trybuny. Wydaje się, że było też zbyt mało stewardów przy tych bramkach. Najczęściej przy jednym wejściu (ośmiu bramkach) ustawiony był tylko jeden steward, który nie był w stanie poradzić sobie z dużą grupą próbujących dostać się na trybuny kibiców.
Z tego powodu bardzo często dochodziło do zastojów przy bramkach. Wielu kibiców miało problemy z prawidłowym włożeniem biletu do czytnika, czy też przychodziło ze zniszczonym lub tak jak we wtorek przemokniętym wydrukiem. To powodowało, że pojawiał się problem z prawidłowym odczytaniem kodu kreskowego na bilecie i wejściem na trybuny.
Mimo tych wszystkich problemów kibice nie zawiedli. Frekwencja była bardzo wysoka. Mimo przełożenia meczu z Anglią na kolejny dzień i dużego zdenerwowania tym faktem wśród kibiców, to w środę pojawiło się ok 47 tysięcy widzów. Nawet wiele osób, które pokonały setki kilometrów żeby zobaczyć reprezentację Polski, zdecydowało się na nocleg w Warszawie. Dzięki dobrej grze naszej kadry kibice mogli być zadowoleni z poziomu widowiska. Na trybunach panowała gorąca atmosfera, a grze reprezentantów towarzyszył ciągły doping.
Środowe spotkanie z Anglią odbywało się już przy zamkniętym dachu, choć nie padał deszcz jak dzień wcześniej. Być może chciano pokazać, że ten dach potrafi się zamykać i jest sprawny. Osławiony już dach był w środę tematem numer jeden. W mediach trwały słowne przepychanki i wzajemne oskarżenia pomiędzy władzami NCS, PZPN, przedstawicielami obu drużyn i delegatem FIFA. PZPN już zapowiedział, że będzie domagał się odszkodowania za niewywiązanie się z umowy najmu Stadionu Narodowego i narażenie na szkodę wizerunkową. NCS stanowczo twierdzi, że spełnił wszystkie warunki wynajmu obiektu. Natomiast FIFA ogłosiła, że wszystkie podjęte decyzje były poprawne i zgodne z regulaminem.
Wydaje się, że w najbliższym czasie będziemy mieli do czynienia z zażartą walką na poziomie prawnym pomiędzy PZPN i NCS. Szkoda tylko, że traci na tym wizerunek Polski, jako gospodarza takich meczów, szczególnie że dzieje się to tylko kilka miesięcy od jakże udanie zorganizowanego turnieju UEFA EURO 2012. Należy zachować nadzieję, że wszyscy zainteresowani organizacją kolejnych meczów piłkarskich wyciągną odpowiednie wnioski i będą bardziej poważnie podchodzić do prognoz pogody, co zmniejszy ryzyko powtórzenia się takiej kompromitującej sytuacji, do jakiej doszło w ostatnim tygodniu.