Włosi pokazali się na Cracovii
Patrząc na aurę, jaka zapanowała od wtorkowego poranka nad Krakowem, można było wyjść z treningu na stadionie Cracovii z fryzurą a la mokra Włoszka...
Wtorek – dzień jak co dzień. Poranna kawa, droga do pracy, kilka zakupów na pobliskim rynku, ale najważniejsze wydarzenie zaplanowane było na 19.
Już od godziny 16 przejechać przez Kraków najważniejszymi arteriami było naprawdę ciężko. Przetestowałem wszystkie możliwe objazdy, ale wszędzie było tłoczno. Pod stadionami co kilka przecznic znaleźć można było patrole policyjne, które skutecznie zatrzymywały bardziej niecierpliwych kierowców.
Dwie godziny później, kiedy zjawiłem się na stadionie, trybuny były puste. Kiedy Włosi wychodzili z tunelu na murawę, był już jednak komplet publiczności i gromkimi brawami przywitano hejnał, a następnie zawodników.
Przyznać trzeba, że UEFA zadbała, aby logo Euro było doskonale widoczne. Trybuny obrandowano dookoła bandami reklamowymi, a na telebimach obejrzeć można było najciekawsze momenty poprzednich rozgrywek o europejski prymat.
Standardowa rozgrzewka i gierka na jeden oraz dwa kontakty pokazały klasę Włochów. Brylował zwłaszcza Andrea Pirlo z charakterystycznym plasowanym podaniem lewą nogą i Mario Balotelli, który "od niechcenia" strzelił kilka bramek, niemal kopiując swój wyczyn z meczu z Polską. Martwi zaś nieskuteczność Antonio Di Natale, który wysiadł z samolotu nieco ospały.
Sądząc po reakcji publiczności, duch Euro 2012 w narodzie właśnie się narodził. Czekamy na Holendrów…