O zarobkach Hampela słów kilka
W tym roku, wicemistrz świata Jarosław Hampel zarobi na kontraktach reklamowych 1,6 miliona złotych. Jest to szósta pozycja w rankingu bogaczy żużlowego Grand Prix.
Jarosław Hampel po wywalczeniu tytułu wicemistrza świata został jednym z najbardziej pożądanych „kąsków” reklamowych. Miejsce na kevlarze i motocyklu zawodnika Unii Leszno średnio podrożało o 25 procent. Firma Red Bull, która w zeszłym sezonie płaciła za logo na czapeczce, kasku i bidonie 400 tysięcy złotych, teraz wykłada 500 tysięcy złotych. Kwota ta jednak może wzrosnąć o kolejne 100 tysięcy złotych, pod warunkiem, że Hampel zdobędzie medal w Grand Prix. Tak samo właściwie przedstawia się sytuacja z firmą Exide, która po rocznej współpracy podwyższyła gażę zawodnika z 400 do 500 tysięcy złotych i także oferuje dodatki za medale.
– Na własnej skórze przekonałem się, ile znaczy sukces w Grand Prix. Samo uczestnictwo nikogo nie interesuje, ale miejsca na podium jak najbardziej – mówi Jarosław Hampel.
Poprzez zajęcie drugiego miejsca w 2010 roku Hampel dołączył do grona milionerów. Warunki jego umów z Red Bullem i Exide poprawiły się, a jego sukces przyciągnął także koncern energetyczny Enea, który na „tacy” wyłożył zawodnikowi 250 tysięcy złotych. Trzech głównych sponsorów dostarcza więc dochód na poziomie 1,25 miliona złotych (bez uwzględnienia ekstragratyfikacji za wynik). Jeśli dodamy do tego kwoty od mniejszych reklamodawców, to budżet sponsorski Hampela wyniesie blisko 1,6 miliona złotych, czyli o blisko 700 tysięcy złotych więcej niż w roku ubiegłym. Mówiąc krótko, medal robi różnicę. Było to widać, kiedy zawodnik przedłużał z Unią kontrakt o 2 lata. Za podpis otrzymał milion złotych. Na tę kwotę złożyły się klub i firmy: Duda, Agromix i Polcopper. Gdy Hampel rozpoczynał karierę, podpisywał umowy na kilkanaście tysięcy złotych. Granica 50 tysięcy była dla niego nieosiągalna. Przekroczył ją w Atlasie Wrocław. Tam właśnie jego sponsorami zostały Rico, Veka i Konica Minolta. Każda z tych firm wzbogacała konto żużlowca po 100 tysięcy złotych. Pierwszą dużą umowę zawarł z Red Bullem, który wkroczył do gry, wykładając na wstępie 300 tysięcy złotych. Taką samą kwotę otrzymuje teraz Emil Sajfutdinow, związany z rosyjską filią producenta napojów energetycznych. Jeśli jednak Hampel zdobyłby medal, to będzie mógł wyciągnąć od Red Bulla dwa razy więcej niż Rosjanin.
Możliwe, że już za rok Hampel może mieć ten sam poziom wpływów z reklam co światowe tuzy: Crump, Pedersen, Jonsson i Hancock. Każdy z nich otrzymuje około 2 milionów złotych. W przypadku Crumpa wysoką gażę gwarantuje płacący 900 tysięcy złotych Red Bull. Pedersen największy dochód kasuje dzięki umowie z Axelent. W Lejonen Gislaved do dziś Duńczykowi mają za złe, że przed sezonem odszedł z klubu i zabrał ze sobą strategicznego sponsora drużyny. Hancock, choć już nie jest liderem w stajni Monstera, ciągle ma sprawdzonych partnerów ze Stanów Zjednoczonych i Szwecji. Jonsson od lat należy do czołówki żużlowców mogących liczyć na szczególne względy sponsorów. Ma to podobno związek z kontaktami politycznymi jego ojca. Dużym wyzwaniem dla Hampela będzie wobec tego przebicie się do czołówki żużlowców z największymi budżetami nie tylko z kontraktów reklamowych.
Na razie reprezentant Polski może pochwalić się środkami na poziomie 4,3 milionów złotych. 1,6 miliona złotych z reklam, 1,9 z ligi polskiej, oraz 0,8 z Eliteserien. Crump ma w budżecie 5,5 miliona złotych, a Pedersen, Jonsson i Hancock o pół miliona mniej. Liderem jest oczywiście Tomasz Gollob, który pochwalić się może budżetem w wysokości 6 milionów złotych. Jednakże Gollob ma najbardziej rozpoznawalną twarz z całego żużlowego światka. Hampel pracuje jednak nad tym by poprawić swoje notowania. Pomóc w tym miał udział w reklamie narzędzi Proline, którą można było zobaczyć na antenie TVP i TVN. Nie da się ukryć jednak, iż drugi medal mistrzostw świata byłby z pewnością jeszcze mocniejszą kartą przetargową.