12.10.2011 12:32

Jaka przyszłość czeka NBA?

Lokaut w NBA trwa w najlepsze i ani myśli o swoim rychłym końcu. Jaka przyszłość czeka najlepszą ligę koszykarską świata? Tak naprawdę, ciężko powiedzieć...

Jedna z wielu restauracji w centrum Cleveland. W „Harry Buffalo” zatrzymywał się każdy, kto zmierzał lub wracał z hali Cavaliers w związku z meczami NBA. Jak twierdzi właściciel restauracji „zagłodzony tłum ciężko było czasem powstrzymać”. Nie da się więc ukryć, że dzień meczowy był dla amerykańskiego przedsiębiorcy prawdziwą żyłą złota. – Miejmy nadzieję, że liga szybko wystartuje – dodaje.

Większość barów w miastach, gdzie swoje hale mają najlepsze zespoły amerykańskiej koszykówki zatrudnia pracowników sezonowo, na okres sześciu miesięcy. Dokładnie przez te sześć miesięcy trwał zawsze sezon NBA, który w czasach obecnego lokautu może narobić znacznych szkód gospodarczych w kraju. – Utrata gry oznacza utratę pracy dla wielu kelnerek, barmanów, czy pracowników hoteli – mówi Mike Katsanevas, właściciel restauracji na tej samej przecznicy, co stadion Utah Jazz.

Zarówno odwołanie jednego spotkania, jak dziesięciu kolejnych, a może i wszystkich 82, będzie miało destrukcyjny wpływ na gospodarkę kraju i pośle na bruk wielu etatowych pracowników, zwiększając i tak ogromne bezrobocie w USA. Kilka zespołów już dotknęły cięcia zatrudnienia, kolejne poważnie o tym myślą.  W następnej kolejności są właśnie pracownicy biznesów powiązanych ze sportem.

Na chwilę obecną nie wiadomo, ile potrwa jeszcze lokaut, ale zastępca komisarza ligi – Adam Silver – oznajmił, że każdy dzień to straty liczone w milionach dolarów.

Jeżeli sprawa nie rozstrzygnie się odpowiednio szybko, możliwe, że będziemy świadkiem narodzin… nowej ligi NBA. Jak twierdzi jeden z koszykarzy New York Knicks – Amar Stoudemire – możliwość utworzenia alternatywnych rozgrywek omówiona już została w gronie koszykarzy. – Oczywiście, że staramy się, by lokaut się zakończył. Chcemy grać w koszykówkę pod szyldem NBA, ale jeśli będzie to niemożliwe, to co zrobimy? Nie możemy siedzieć i czekać, mamy swoje rodziny, które trzeba nakarmić. Musimy zastanowić się, jak grać na najwyższym poziomie i nadal mieć z tego świetną zabawę. Tak – nowa liga to ostateczność – stwierdził Stoudemire podczas prezentacji nowego obuwia Nike.

Na temat lokautu SportMarketing.pl postanowił porozmawiać z Aleksandrem Grzegorzkiem – redaktorem serwisu NBA24 – jedynego polskiego portalu w całości poświęconego lidze NBA.

– Jak poważna jest zaistniała sytuacja? Co oznaczają te symboliczne dwa tygodnie dla prestiżu ligi?

Trudno powiedzieć, co właściwie dzieje się w NBA. Od ogłoszenia 1 lipca lokautu, byliśmy świadkami nieustannej gry na zwłokę, w której obie strony liczyły, że jedna z nich ustąpi. Sytuacja stała się poważna dopiero w miniony poniedziałek, gdy David Stern odwołał pierwsze 100 meczów sezonu. W najbliższym czasie będziemy świadkami prawdziwych negocjacji, gdyż obie strony zdają sobie sprawę, że przedłużając ten konflikt tylko tracą. Na razie nikt nie panikuje, ale wkradła się pewna nerwowość, bowiem jedno jest pewne – jeżeli liga nie ruszy w najbliższych tygodniach, czeka nas dłuższa przerwa.

Niestety negocjowanie kontraktu zbiorowego trafiło się w dość specyficznym momencie, gdy świat, w tym większa część społeczeństwa amerykańskiego zmaga się z kryzysem. Jednocześnie jesteśmy świadkami przepychanek o wielomilionowe kontrakty. Choć problem jest dużo bardziej skomplikowany, to właśnie pieniądze będą głównym tematem mediów. Jeżeli obie strony nie załagodzą konfliktu dostatecznie szybko, możemy spodziewać się tzw. „czarnej prasy”, oskarżającej zawodników, kluby i Ligę o chciwość. W ten sposób duża część widzów może zrezygnować z oglądania rozgrywek, a samo NBA zacznie być postrzegana jako skompromitowane rozgrywki, w których główną rolę przestał odgrywać sport, a liczą się tylko pieniądze. Jeżeli do tego dojdzie, będzie to potężnym ciosem dla wizerunku Ligi, szczególnie w czasach, gdy cnotą staje się oszczędzanie.

 

– Liga niewątpliwie ucierpi na tej sytuacji. Jak prognozujesz zachowanie sponsorów?

Odwołanie pierwszych dwóch tygodni rozgrywek oznacza, że nie odbędzie się aż sto spotkań. Wobec tego kluby na pewno stracą ogromne sumy, tak na kontraktach sponsorskich, jak i prawach telewizyjnych. Sami sponsorzy, choć prawdopodobnie będą inwestować znacznie ostrożniej, to nie powinni odwrócić się od Ligi. Zbyt cenny jest dla nich wizerunek koszykarzy, którzy przecież przez całe wakacje grali pokazowe mecze w różnych częściach świata.

Przegranymi w tej sytuacji są więc z pewnością kluby, ale też właściciele hali, bowiem bez stałego przychodu z biletów mogą zanotować wielomilionowe straty. Jednak Ligę bardziej niż finanse powinien martwić wizerunek. Dopiero niedawno udało się odbudować popularność ligi, a wydaje się, że wraca ona do punktu sprzed lat, gdy amerykanie chętniej oglądali choćby NFL, czy baseball i hokej.

– Zarobki zawodników pewnie też ucierpią.

Zarobki zawodników wzrosły o prawie 100 milionów, a obecnie średnia pensja w NBA plasuje się na poziomie 5,15 mln. Przy tak ogromnych kwotach finanse zawodników, przynajmniej na początku wydają się być bezpieczne. Tym bardziej, że mając dodatkowy „czas wolny” mogą realizować spokojnie kontrakty sponsorskie, czy dorabiać w innych klubach. Pamiętajmy jednak, że bez NBA sponsorzy zaczną przenosić się na inne dyscypliny, ale sami zawodnicy stracą dużo więcej od strony sportowej. Bez rywalizacji z najlepszymi na świecie z pewnością ucierpią na formie, a ich popularność i prestiż znacząco spadnie.

– Możliwy jest ich stały „odpływ” do pozostałych lig?

Jest to mało prawdopodobne, choć słyszymy wiele plotek, a kilka transferów już dokonano (choćby Fernandez przeniósł się do Realu Madryt), to zawodnicy zastrzegają sobie klauzulę dającą im możliwość natychmiastowego powrotu do klubu, w razie zakończenia lokautu.

Sami zawodnicy decydują się najczęściej na taki krok, by utrzymać zarobki lub płynność meczową, jednak na dłuższą metę – mimo podobnych zarobków – Europa i Chiny nie są atrakcyjnym rynkiem dla koszykarzy. U nas koszykówka jest tylko jednym ze sportów, w Stanach to dosłownie element kultury, generujący wielomiliardowe zyski, oznaczający nie tylko pieniądze, ale też prestiż i sławę. Tego co zapewnia NBA, nie może zaoferować żadna inna liga.

– Jak wielkie są rozbieżności w negocjacjach? Ile brakuje do osiągnięcia porozumienia?

Warto wspomnieć, że ostatni lokaut w sezonie 1998/99 trwał ponad pół roku, wówczas rozgrywki rozpoczęły się dopiero 7 lutego. Jak widać obie strony potrafią być bardzo uparte, a skoro od samego Sterna słyszymy, że „Dzieli nas przepaść”, możemy spodziewać się dłuższej przerwy. Warto zauważyć, że obecna debata nie toczy się tylko wokół pieniędzy, w szerszym kontekście chodzi przecież o wyrównanie dysproporcji pomiędzy najsłabszymi, a najsilniejszymi klubami oraz zmianę szkodliwego, dla tych drugich systemu. Zawodnicy, prawdopodobnie słusznie nie chcą, by odbywało się to ich kosztem. Słusznie zauważają zresztą, że zmniejszenie ich zarobków jest rozwiązaniem najprostszym, nie dającym żadnej gwarancji, że kluby przestaną przynosić straty.

Miejmy nadzieję, że nie spełni się czarny scenariusz przywołany przez Howarda Becka z New York Times, który w lokaucie widzi proces dążący do modernizacji ligi na wzór Narodowej Ligi Futbolowej. O ile kierunek zmian wydaje się pozytywny, to należy pamiętać, że NFL okupiła go odwołaniem całego sezonu…

Udostępnij
Redakcja Sport Marketing

Redakcja Sport Marketing