Aktualności 4 września 2024

Prezes Drift Masters: organizujemy największe zawody na świecie [WYWIAD]

W dniach 13-14 września na PGE Narodowym zostanie rozegrana finałowa runda sezonu 2024 ligi Drift Masters. Na tym wydarzeniu zostanie wyłoniony Driftingowy mistrz Europy 2024 Drift Masters. O tym wydarzeniu porozmawialiśmy z Adamem Krawczakiem, prezesem Drift Masters.

Pierwszy raz w historii tak wielu utalentowanych i doświadczonych międzynarodowych kierowców driftingu przystąpi do rywalizacji na tak dużym obiekcie. Finałowy etap tegorocznego cyklu Drift Masters to driftingowe wydarzenie, na które fani motosportu czekali od zawsze! Finał tegorocznego sezonu na PGE Narodowym to coś, czego fani driftingu z całego świata jeszcze nie widzieli. Drift Masters łączy w sobie finezję i wyjątkowe techniczne umiejętności najlepszych kierowców oraz potworną moc unikalnych samochodów, dostarczając w efekcie ogrom ekscytujących driftingowych akcji w jednym spektakularnym motoryzacyjnym wydarzeniu. To wybuchowa mieszanka doznań dla całej rodziny!

Bilety na Drift Masters w Warszawie można kupić tutaj [KLIKNIJ]

Trudny technicznie tor będzie otoczony twardymi betonowymi bandami, do których kierowcy będą musieli jak najbardziej się zbliżyć, aby zdobyć maksymalną liczbę punktów. Nawet najmniejszy błąd może skończyć się dotkliwą porażką. Jeśli ten wyjątkowy układ nie będzie wystarczającym czynnikiem stresującym, aby zdobyć tytuł mistrza Drift Masters, każdy kierowca będzie musiał również pokonać najlepszych na świecie zawodników w bezpośredniej rywalizacji.

Bartłomiej Najtkowski, SportMarketing.pl: Choć zdecydowanie zbyt rzadko mówi się o tym w mediach, musimy przyznać, że Drift Masters przyciąga tłumy?

Adam Krawczak, prezes Drift Masters: – Trzeba mieć świadomość, że organizujemy największe zawody driftingowe na świecie. Rok temu pobiliśmy rekord świata dwukrotnie, mając blisko 53 tysiące osób na PGE Narodowym. Poprzedni rekord wynosił 25 tysięcy na zawodach w Irwindale, w Kalifornii i został ustanowiony przez amerykańską ligę (Formuła Drift). W tym roku spodziewamy się około 50 tysięcy osób.

Jak Polska prezentuje się na tle Europy i świata?

– Jeśli chodzi o nasz kontynent, to nie ma takiej porównywalnej ligi.  Jedynie Formuła Drift w USA może stanowić dla nas konkurencję, natomiast oni trzymają się jednego kraju. My z kolei jeździmy po całej Europie i planujemy wyjść także poza nią.

Z czego wynika tak duże zainteresowanie tą dyscypliną w Polsce? Jak ją promujecie?

– Drifting jest najszybciej rozwijającym się motosportem w tym momencie, szczególnie w tej części świata.  W zeszłym roku pomogło nam promowanie się za pomocą influencerów, w szczególności Kamila Buddy. Tym razem skupiamy się na propagowaniu wydarzenia w mediach cyfrowych, ale nie tylko, bo pojawiamy się też w telewizji. Niedawno gościliśmy w „Pytaniu na śniadanie” w TVP 2.

Na czym polega fenomen driftingu?

– Tym, co stymuluje rozwój driftingu, jest niezwykła atrakcyjność i widowiskowość. Wartka akcja, nie ma nudy, cały czas są jakieś zmiany, coś się dzieje. Całość akcji można obejrzeć z jednego miejsca na stadionie, a przecież normalnie, gdy się ogląda F1 czy WRC, widzimy, że przejeżdża auto, a później czekamy na kolejne.

Czy tradycyjne media zainteresowały się tymi zawodami? Gdzie będzie można obejrzeć relację?

– Całą relację telewizyjną robi dla nas Red Bull TV, który transmituje to globalnie ze swojej platformy. W Polsce też jest spora oglądalność, a Red Bull TV udostępnia sygnał różnym stacjom telewizyjnym. Rok temu TVN Turbo transmitował na żywo nasze zawody, w tym roku chyba nie będzie transmisji live, natomiast już po zakończeniu rywalizacji mają być powtórki. Jeśli chodzi o klasyczne media, Onet jest bardzo zainteresowany driftingiem i relacjonuje na bieżąco tę rywalizację, artykuły na ten temat ukazują się również w Przeglądzie Sportowym. Klasyczne media więc są zainteresowane driftingiem, natomiast przede wszystkim media cyfrowe odgrywają większą rolę – Red Bull transmisja na żywo, my pokazujemy live kwalifikacje na własnym YouTubie i na żywo ogląda to około 40 tysięcy osób. A jeśli zliczymy widzów po tygodniu od zawodów, to notujemy mniej więcej 300 tysięcy wyświetleń.

22 kraje biorą udział w Drift Masters. Jestem ciekaw, kto jest mocny, z kim trzeba się liczyć. Sądząc po pana wypowiedziach, domyślam się, że Amerykanie mają mocną pozycję.

– Drifting cieszy się największą popularnością w Finlandii (analizuję procentowy udział oglądalności naszych zawodów) i na pewno jeśli chodzi o europejskie nacje, to właśnie Finowie są najbardziej zafascynowani driftingiem. Mają zresztą bardzo dobrych kierowców, na drugim miejscu jest Irlandia, a na trzecim – Polska. W krajach bałtyckich drifting też wzbudza duża zainteresowanie. A z takich destynacji spoza Europy, to rzeczywiście trzeba wymienić USA.  Jeśli chodzi o nacje, które startują u nas w zawodach, na tzw. standardowym greedzie, czyli liście zawodników, którzy są zapisani (40 zawodników), znajdziemy 22 nacje: jeden Amerykanin, Kanadyjczyk, Japończyk, przedstawiciel Salwadoru, zawodnicy z Bliskiego Wschodu. Natomiast tak jak powiedziałem, dominuje Europa: Finlandia, Irlandia, Polska, Bałtowie. Jednak mamy też Włocha, Hiszpana, Portugalczyka, więc w sumie jest to cała Europa plus kilka nacji z innych kontynentów. Natomiast po uwzględnieniu dzikich kart, dzięki którym do każdych zawodów dokooptujemy 8-10 kierowców, to łącznie mieliśmy w tym sezonie ponad 30 nacji startujących. Nawet Taj ostatnio pojawił się na zawodach.

Proszę wskazać moment przełomowy, który sprawił, że drifting zanotował tak ogromny pregres.

– Myślę, że to zeszłoroczny finał na PGE Narodowym usadowił drifting na poziomie motosportu o światowym potencjale.

Bilety na Drift Masters w Warszawie można kupić tutaj [KLIKNIJ] 

fot. Drift Masters