Przemysław Zamojski o byciu chorążym: to docenienie naszych sukcesów [WYWIAD]
Koszykówka 3x3 w ostatnich latach dynamicznie się w Polsce rozwija. Męska reprezentacja po raz drugi z rzędu zagra w turnieju olimpijskim. Jednym z najważniejszych graczy jest Przemysław Zamojski, który wcześniej był ważnym zawodnikiem reprezentacji w odmianie pięcioosobowej.
Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: Co trzeba zrobić, żeby zostać chorążym reprezentacji Polski na Igrzyskach Olimpijskich?
Przemysław Zamojski: – Może rzucić punkty na zwycięstwo w dogrywce, kiedy ważą się losy ostatniego biletu do Paryża? Koszykówka 3×3 to jest bardzo młoda dyscyplina, osiągająca jednak w Polsce spore sukcesy. W ciągu ostatnich pięciu lat mieliśmy już brązowy medal mistrzostw świata, wywalczyliśmy historyczny awans do turnieju olimpijskiego w Tokio, gdzie byliśmy wśród ośmiu najlepszych zespołów. Teraz jedziemy do Paryża. Jesteśmy na każdej, wielkiej imprezie i chyba ta nasza stuprocentowa frekwencja powoduje, że dostaliśmy ten zaszczyt.
Informację przekazał prezes PKOl i jednocześnie PZKosz Radosław Piesiewicz?
– Otrzymałem taką informację tuż przed konferencją. Musiałem się do tej myśli szybko przygotować. To jest największy zaszczyt, jaki mógł mnie spotkać, uhonorowanie wielu lat koszykarskiej kariery, treningów, przyjazdów na zgrupowania kadry. Cieszę się, że ktoś docenił moją pasję i to, że oddaję całe serce koszykówce 3×3. To jest coś wspaniałego.
Łączy pan dwie odmiany koszykówki, bo przez wiele lat reprezentował pan Polskę w odmianie 5×5.
– Kiedyś łączyłem grę w obu odmianach koszykówki, jednak przed Tokio zakończyłem występy w hali, żeby się skupić na treningach i promocji basketu 3×3. Cieszę się, że to idzie w Polsce w dobrym kierunku. Nie tylko seniorzy i seniorki odnoszą sukcesy, ale też drużyny U23. Jesteśmy w gronie najlepszych na świecie. To buduje nasze środowisko i nas cieszy.
Widać, że promocja przynosi efekty? Coraz więcej osób gra w taką odmianę koszykówki?
– Zauważyłem, że nawet na orlikach, na zwykłych osiedlowych boiskach dominuje żółtoniebieska piłka, co oznacza, że ludzie grają w koszykówkę 3×3. Jeszcze kilka lat temu nie było takich sytuacji. Amatorzy sięgają po piłkę, ale też zawodowi gracze chcą spróbować. My możemy o promocję walczyć i dobrze, że widać rozwój dyscypliny.
Przemysław Zamojski chorążym w Paryżu. Pierwszy koszykarz w takiej roli w historii polskiego olimpizmu #koszkadra #plkpl #Paris2024 https://t.co/ofew9q7td5
— Mateusz Leleń (@LelenMat) July 15, 2024
O sile reprezentacji decyduje pan, ale też np. Adrian Bogucki, czy Michał Sokołowski – wszyscy wyrośliście z odmiany halowej. Będą koszykarze wychowani do koszykówki 3×3?
– Najlepiej, jeśli ktoś w wieku juniorskim pójdzie oddzielną ścieżką. Do pewnego momentu można łączyć grę na hali i w odmianie 3×3, ale już później trzeba się poświęcić którejś odmianie. Szkolenie będzie się rozwijać. Nasi najbardziej utytułowani zawodnicy jak: Piotr Pawłowski, Piotr Renkiel, czy Szymon Rduch budują bazę pod kolejne generacje zawodników. Młodzi zawodnicy chcą uprawiać dyscyplinę. Powstają akademie koszykówki 3×3, które można łączyć z trenowaniem w tradycyjnym klubie. Takich miejsc będzie coraz więcej. Tutaj mamy pewną przewagę nad odmianą halową. Wiek młodzieżowy w koszykówce 3×3 trwa trzy lata dłużej i kończy się, gdy zawodnik ma 23 lata. Jak ktoś zobaczy, że 5×5 się nie załapał do reprezentacji, to będzie miał czas do namysłu, czy „nie zmienić branży”.
A jeśli ktoś zupełnie postawi na koszykówkę 3×3, to ma szansę zarabianie pieniędzy?
– Jeśli ktoś się poświęci tej dyscyplinie, to może zarobić spore pieniądze. Dyscyplina tak urosła, że można spokojnie być zawodowcem. Jeśli się wygrywa, to się zarabia godnie. Praktycznie co tydzień, a czasem dwa razy w tygodniu są turnieje, gdzie pula nagród jest coraz większa. To zachęca do spróbowania swoich sił nie tylko amatorów, ale też zawodników ligowych, którzy zbierają się z kolegami. Jest coraz więcej drużyn i o większym potencjale.
Jednym z motorów rozwoju jest liga Lotto 3×3?
– Ta liga bardzo dobrze wygląda. Zwycięzcy Lotto 3×3 ligi z zeszłego sezonu nie tylko zarobili całkiem sporo pieniędzy, ale otrzymali bilet na Challengera który jest częścią FIBA 3×3 PRO CIRCUIT. Tam sprawdzili się na tle najlepszych drużyn, bo to jest druga na świecie liga.
Wasze turnieje odbywają się czasami w nietypowych miejscach.
– To jest największy atut naszej dyscypliny. Boisko jest mobilne, można je wybudować w każdym miejscu, wystarczy trochę płaskiej powierzchni, resztę atmosfery dopełnią ludzie. Graliśmy w niesamowitych miejscach. Było boisko pod Wieżą Eiffle’a. Ostatnio z kolegami wybudowaliśmy boisko na plaży w Brzeźnie, przy Molotece.
Jakie cele stawiacie sobie na igrzyskach w Paryżu?
– Przede wszystkim chcemy grać do ostatniego dnia turnieju, znaleźć się w strefie medalowej i powalczyć o historyczny wynik dla całej polskiej koszykówki. Jeśli mnie pamięć nie myli, to chyba nigdy Polska nie stała na podium turnieju olimpijskiego, w żadnej odmianie. Najwyżej byliśmy na czwartym miejscu. Do Debreczyna polecieliśmy po bilet do Paryża, to teraz chcielibyśmy wrócić z medalem.