Euro wizerunkową szansą dla Niemiec. „Chcą pokazać, że niemiecki porządek nie odszedł”
– Niemcy chcą pokazać, że mimo zastoju gospodarczego nadal chcą pełnić rolę lidera gospodarczego, ale także organizacyjnego Unii Europejskiej – mówi o organizacji mistrzostw Europy Adam Górczewski, korespondent Polskiego Radia w Berlinie i autor podcastu “W razie Niemca”. W rozmowie ze SportMarketing.pl dziennikarz wskazał także, jakie są najważniejsze cele strategiczne dla organizatorów i jak sobie radzą podczas trwania imprezy.
Miłosz Marek, SportMarketing.pl: Czy w Niemczech czuć, że Euro 2024 to wielkie piłkarskie święto?
Adam Górczewski (korespondent Polskiego Radia w Niemczech): Bez wątpienia. Widać i czuć szczególnie tam, gdzie odbywają się mecze. W każdym zakątku kraju, szczególnie w tych dziesięciu miastach, gdzie rozgrywane są mecze Euro 2024, czuć atmosferę. Wystarczy włączyć radio, telewizję, internet, żeby móc zobaczyć, że Niemcy żyją tym, co tutaj się dzieje, a ulicach widać, że żyją tym nie tylko Niemcy, ale też wszyscy mieszkańcy i goście, których widać.
Co sami Niemcy sądzą o tym turnieju? To jest, było bardzo wyczekiwane wydarzenie, czy tak jakby z rozpędu podeszli do turnieju, do którego nie musieli specjalnie się przygotowywać ze względu na posiadaną infrastrukturę.
– Jeżeli spojrzymy na infrastrukturę, to oczywiście nie musieli się przygotować, natomiast sama organizacja takiego turnieju i przygotowanie się na 24 ekipy oraz kibiców 23 zespołów, które tu przyjeżdżają – to jednak jest wyzwanie i tego nie da się zrobić bez długich przygotowań. Na tym skupili się gospodarze i przygotowaniu sportowym, bo na tej płaszczyźnie mieli swoje zawirowania i wcale nie byli tacy pewni swojej formy.
Rzadko zdarza się, żeby na turniej nie trzeba było przygotowywać żadnego nowego obiektu.
– Bundesliga to jedna z tych lig, która jest prowadzona w sposób najbardziej profesjonalny, jednak wśród klubów Bundesligi nie ma tylko i wyłącznie pozytywnych relacji. Są też takie mecze podwyższonego ryzyka, więc policja miała szansę, żeby się do tego przygotować.
Niespokojna sytuacja na świecie nie sprzyja organizacji takich imprez.
– Wydarzenia na świecie bardzo na to wpływają na kwestie bezpieczeństwa – wojna w Ukrainie to jest jedna rzecz, ale atak Hamasu na Izrael to druga. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które pełni główną rolę przy organizacji turnieju, zaprezentowało liczby za ubiegły rok mówiące o zagrożeniu ze strony prawicowego i lewicowego ekstremizmu. Wyraźnie wzrosły względem wcześniejszych lat. To oznacza, że sytuacja na świecie jest bardzo napięta, a w Niemczech trochę napięta. Dlatego służby miały przed czym ostrzegać i do czego się miały przygotowywać.
Polacy mieszkający w Berlinie gotowi na wariant C. Jeśli nie ma biletu, jeśli przez burzę zamkną strefę to grill pod daszkiem da radę.
W sklepach Häusler z polskimi specjałami klimat Euro od ponad tygodnia.@sport_pr24pl @PR24_pl pic.twitter.com/VOq6CueF4T— Adam Górczewski (@AdamGoorczewski) June 21, 2024
Kwestia bezpieczeństwa zdecydowanie zdominowała rozmowy przed turniejem.
– Tak, to był ten wątek, który pewnie zdominował uwagę przed turniejem. Doszło do kilku zamachów, nawet w ostatnich dniach przed samym turniejem. Nawet pierwszego dnia, w czasie oglądania, był atak nożownika. Oczywiście, że łatwiej się wchodzi w turniej, kiedy mamy stadiony zbudowane i trzeba tylko przygotować się na “tylko” na mecze, ale oprócz infrastruktury całą resztę jednak trzeba było zorganizować.
Początek tego EURO pokazał, że jest rzeczywiście czego się obawiać i są rzeczywiście przypadki, przed którymi nie da się ustrzec całkowicie. Nawet Nancy Faeser, czyli ministra spraw wewnętrznych, mówiła wprost, że nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że będzie bezpiecznie, ale zrobiliśmy wszystko, żeby bezpiecznie było. No i właśnie brak tej stuprocentowej pewności, to jest właśnie to, co już się stało. Afgańczyk, który w okolicach Magdeburga zaatakował nożem najpierw swojego rodaka i go zabił. Potem wpadł do ogrodu, gdzie znajomi oglądali razem turniej i tam ciężko ranił trzy osoby. Po tym został zastrzelony przez policję, która, jak widać, zadziałała szybko, skutecznie, na tyle, na ile było to możliwe.
Niespokojnie było też przed meczem Polaków w Hamburgu.
– Pojawił się człowiek, który wyszedł na ulicę i na początku mówiło się, że trzymał kilof. To też wątek, który pokazuje, jak działa niemiecka policja – jak skrupulatnie stara się pokazywać, że panuje nad sytuacją. W pierwszej chwili mówiono o kilofie i koktajlu Mołotowa, a potem zostały pokazane zdjęcia i zostały uściślone, że to jest tak zwany młotek łupkowy, czyli jeden z takich młotków dekarskich, używany do konkretnego pokrycia dachu, nazywanego łupkiem. To działo się na Reeperbahn, gdzie chwilę wcześniej przeszedł 40-tysięczny tłum Holendrów, Polacy też byli w tej okolicy widoczni. Nie wiadomo z jakiego powodu, nagle zaczął wymachiwać w stronę policji tym młotkiem i grozić tym koktajlem. Krzyczał “strzelajcie, jak jesteście tacy mądrzy”, więc policjanci spełnili jego prośbę, strzelili w nogę i spacyfikowali.
Policja spełniła jego prośbę, strzeliła w nogę, spacyfikowała sytuację. I… No po dobie potem przyszła informacja, że na razie to oddano go pod opiekę psychiatryczną, dlatego że nie wiadomo…
Mówię o tych przykładach, żeby pokazać, że policja działa: po pierwsze szybko, po drugie szybko przekazuje też informacje, żeby jak najbardziej uspokoić, pokazać, że panuje nad tym, co się dzieje. Co więcej, nawet po chyba najbardziej wyczekiwanym takim meczu, gdzie spodziewano się największego zagrożenia ze strony kibiców, czyli Anglia – Serbia. Po tym meczu policja wydała komunikat, że było bezpiecznie i dziękuje kibicom, że zachowali się tak, jak trzeba. To wysyłanie sygnału, które pokazuje, że policja panuje nad sytuacją, a z drugiej, że te zdarzenia, do których dochodzi, są typowe. Szczególnie kiedy w 80-milionowym państwie pojawia się dodatkowych kilka milionów osób. Łącznie na pewno milionów przewinie się przez Niemcy.
Wspomniał Pan o zagrożeniach w kwestiach ideologicznych, ale spory nacisk kładzie się też na wydarzenia za naszą wschodnią granicą.
– Od początku mówiło się, że reprezentacja Ukrainy i jej kibice są objęci szczególną. W związku z tym, że w Ukrainie jest wojna, a Rosja prowadzi działania sabotażowe – także na terenie Niemiec. Nie brakuje ich w ostatnich miesiącach. Spodziewano się cyfrowych ataków, ale policjanci najbardziej obawiali się osób przysłanych lub zmobilizowanych przez Rosjan.
Pociąg do Dortmundu, z polskimi kibicami na pokładzie dotarł z opóźnieniem, bo jeden z Polaków postanowił odpalić racę podczas kontroli granicznej. Policja #Niemcy tym dokładniej sprawdziła wszystkich pasażerów. Kibice już dołączyli do obecnych wcześniej.@PR24_pl @sport_pr24pl pic.twitter.com/j9Ig47rrZ0
— Adam Górczewski (@AdamGoorczewski) June 25, 2024
Przed wielkimi turniejami snuje się wiele dywagacji i rozważań o tym, jak wielki turniej jest wielką szansą dla kraju. Pamiętamy to dobrze po Euro organizowanym w naszym kraju i o tym, jak miało wpłynąć na rozwój Polski i Ukrainy. Czy takie rozmowy w ogóle były przed niemieckim turniejem?
– Gospodarczego skoku trudno się spodziewać. Niemiecka gospodarka ma najmniejszy przyrost PKB w Unii Europejskiej. Momentami był ujemny i mówiono o recesji. Ostatnio pojawiły się już pierwsze wyliczenia, które mówią o tym, że mistrzostwa nie wpłynęły na niemiecką gospodarkę. Chociaż na pewno będzie dużo firm, które zarobią na tej imprezie.
Jednym z wątków są ceny piwa. Szczególnie w strefach kibica i wszystkiego, co można tam kupić. Do tego, nie można płacić kartą w niektórych, przynajmniej w strefach kibica, co jest szokiem dla wielu innych narodów. Niemcy się bronią przed kartami płatniczymi. Także w codziennym życiu, nie tylko w strefach kibica. Można być zaskoczonym, że idzie się do knajpy i okazuje się nagle, że napisane jest, że tylko płatność gotówką.
Sam turniej to nie będzie jakiś skok ekonomiczny czy gamechanger, który sprawi, że Niemcy wyskoczą z kryzysu. Natomiast też to nie jest impreza, do której dołożą. To impreza, która według niemieckich wyliczeń, powinna być taką, która się sama spłaci. Natomiast nie przyniesie zbyt dużych zysków. Nie przy tym poziomie rozwoju gospodarki. Przy okazji takich turniejów wzrost widać szczególnie przy budowie infrastruktury, która tutaj była już gotowa.
Czy można powiedzieć, że Niemcy mogą coś wygrać na tym turnieju? Oczywiście poza sportem. Czy widać potencjalny duży zysk dla kraju?
– Niemcy zyskają na pewno wizerunkowo. Pokazali już w pierwszych dniach, że byli w stanie przeprowadzić imprezę bez większych wydarzeń w tym czasie niepokoju w Europie. Nawet jak się coś dzieje, to nad nimi panują, o czym rozmawialiśmy na początku.
Niemcy chcą pokazać, że mimo zastoju gospodarczego nadal chcą pełnić rolę lidera gospodarczego, ale także organizacyjnego Unii Europejskiej z jednej strony i Europy jako jeszcze większego mechanizmu. Właśnie to, że potrafią sprawnie przeprowadzić tę imprezę pokazuje, że są w stanie podejmować się różnych wyzwań. W tym samym czasie, tuż przed startem Euro, odbyła się konferencja dotycząca odbudowy Ukrainy. Zjechali włodarze, znaczące osoby z wielu krajów. Może nie było tam głów państw, ale nadal ważne osoby.
Pokazują, że są w stanie przeprowadzać duże imprezy. Nawet równocześnie, z różnych obszarów. Są w stanie zadbać o bezpieczeństwo uczestników. Jeżeli mistrzostwa Europy zostaną przeprowadzone od początku do końca w sposób poukładany, pokazujący, że niemiecki porządek nie odchodzi do historii, to będzie sukces.
Jeżeli ta impreza przebiegnie i nie będzie żadnych zawirowań, to będzie sukces, bo Niemcy z ostatniej imprezy – mistrzostw świata w 2006 roku, muszą tłumaczyć się do dzisiaj. W sądach toczą dotyczące działaczy związkowych z tamtego czasu. Wspomina się, że przyznanie organizacji odbyło się w atmosferze nie do końca czystej. Padają podejrzenia korupcji i oskarżenia, że związek nie działał tak, jak trzeba.
Przeprowadzenie skuteczne turnieju może dać zyski polityczne i organizacyjne. Niemcy mogą mieć kryzys takiego przywództwa za sobą.
Dołóżmy do tego wątek typowo marketingowy. Czy czuć cały proces działającej reklamy wokół turnieju? Czy promocje dotyczące wydarzenia pokazują się Niemcom na każdym kroku, także w sferze marketingowej?
– Czy na każdym kroku, to nie wiem. Natomiast zdecydowanie, kiedy włączy się telewizję, widać wątek mistrzowski. Kiedy idzie się ulicą, kiedy jedzie się komunikacją publiczną – tak. Billboardy są oblepione nie tylko informacją o tym, że Niemcy są gospodarzem, ale właśnie dotyczące różnego rodzaju promocji.
Byłem na Euro w Austrii, Polsce i w przypadku także mundialu w Niemczech kampania marketingowa była bardziej masywna. Myślę, że to nie jest zarzut do organizatorów. Niemcy są w tej chwili jeszcze w trudnej sytuacji politycznej. Toczą się rozmowy wewnątrz koalicji, która za rok ma wybory. Koalicja rządząca przegrała ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego.
W budżecie są duże dziury związane z innymi ważnymi rzeczami, które się dzieją. Między innymi z zagospodarowaniem uchodźców, którzy przybywają do Niemiec czy pomocą dla Ukrainy, którą Niemcy są liderem. To wszystko sprawia, że w sposób dość racjonalny zostało to potraktowane. Promocji i marketingu może być mniej. Nie są nachalne i wszechobecne. Tym, którzy w tym zamieszaniu marketingowym uczestniczą, może to wyjść nawet na plus. Dlatego, że tych podmiotów nie jest 150, tylko to znacznie krótsza lista. Łatwiej przebić ze swoim komunikatem, jeżeli jest on związany z imprezą.
Ważną sprawą jest to, że komunikaty są kierowane nie tylko do Niemców, tam, gdzie się da, ale także do Ukraińców. Istnieje świadomość tego, że bardzo duża społeczność ukraińska w tej chwili mieszka w Niemczech. Wątek międzynarodowy, proeuropejski jest tutaj bardzo widoczny. Te mistrzostwa Europy jako święto Europy są tu bardzo podkreślane. Nie tylko przez to, że przyjechali policjanci z każdego kraju, żeby pomagać policji niemieckiej, ale także, że są kibice i oni też mają poczuć, że są częścią tego święta.
Choć, powiem szczerze, moi koledzy tutaj mieszkający dłużej w Niemczech niż ja, mówią, że odnoszą wrażenie, że momentami Niemcy zapominali o tym, że to oni powinni być zadowoleni z tego Euro. Z mojego punktu widzenia tak nie jest. Wątek polityczny jest w tym wszystkim ważny. Oprócz Philippa Lahma w komitecie organizacyjnym jest Nancy Faeser, ministra spraw wewnętrznych. To zawsze jest zadanie dla rządu danego kraju, żeby przeprowadzić to wszystko od początku do końca, bo ktoś to musi koordynować.
Wracając do głównej części pytania, promocja nie jest tak intensywna, jak na innych imprezach piłkarskich, w których uczestniczyłem, które obserwowałem, które relacjonowałem. Natomiast to żyje, to jest widoczne i myślę, że przyniesie efekty tym, którzy się zaangażowali – firmom, politykom, organizatorom, związkowi piłkarskiemu. Nienachalna komunikacja pozwala poczuć atmosferę święta i przynieść także wymierne korzyści określonym podmiotom, które się w tę organizację zaangażowały.