24.06.2024 02:54

Artur Popko: musimy stworzyć siatkarską religię [WYWIAD]

Polacy kochają siatkówkę. Z punktu widzenia marketingowego trzeba ich jeszcze nauczyć pewnych zachowań, które pomogą klubom lepiej zarabiać. Pierwsze oznaki, że się to dzieje było widać już podczas turnieju finałowego o Puchar Polski.

26.03.2024 Warszawa
Sport Biznes Polska
n/z Artur Popko
Foto Adam Starszynski / PressFocus

Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: Polska Liga Siatkówki to jest biznesowo-marketingowy samograj? Kibice przychodzą, są sukcesy. Co można dodać?

Artur Popko, prezes Polskiej Ligi Siatkówki: – Można poprawić jeszcze dużo, ale jeśli chodzi o to, co nam się udało, to warto podkreślić, że w polskiej siatkówce udało nam się stworzyć dużą platformę marketingową. Wszystkie mecze PlusLigi są pokazywane na antenach Telewizji Polsat, rozbudowujemy też ofertę siatkówki kobiet. Od nowego sezonu będzie pięć transmisji w każdej kolejce, a od następnego roku będą pokazywane wszystkie mecze Tauron Ligi. To przynosi efekty, bo kluby są w nie najgorszej sytuacji finansowej. Wprowadzamy nowe technologie, nowe rozwiązania. Musi też powstać swoista siatkarska „religia”, czyli chcemy spowodować większe przywiązanie oraz zaangażowanie fanów w kluby czy rozgrywki.

Co to znaczy?

– Kibice w Polsce bardzo często interesują się sportem, gdy są sukcesy. Chodzi o to, żeby byli wierni nawet w trudniejszych momentach i, żeby było ich tak dużo, żebyśmy mogli realizować wszystkie nasze pomysły.

Siatkówki jest w mediach dużo, każdy znajdzie coś dla siebie? Nie obawiacie się przesytu?

– Mamy za sobą bardzo intensywny sezon. Były pokazywane mecze ligowe, ale też europejskie puchary, jednak gdy patrzymy na oglądalności, to one nie spadają, a rosną. Jeśli chodzi o frekwencję na trybunach, to w minionym sezonie zanotowaliśmy drugi wynik w historii PlusLigi na 24 lata istnienia rozgrywek pod względem łącznej liczby kibiców w halach. Obserwujemy wzrost zainteresowania i nie ma mowy o przesycie. Poza tym, jeśli mówimy o sporcie zawodowym, to on musi być pokazywany w telewizji, być nieustannie obecny w mediach. Nowe technologie dają więcej możliwości. Trzeba skutecznie konkurować o uwagę widza z innymi propozycjami rozrywkowymi i zachęcać do tego, żeby wybierał właśnie nas.

Kluby są w dobrej sytuacji właśnie dlatego, że je ciągle widać w mediach?

– Widać przede wszystkim nasze sukcesy sportowe, to na pewno bardzo pomaga. Siatkówka opiera się na pieniądzach sponsorów i samorządów. Powoli zaczyna się czuć wpływy z biletów, a to jest możliwe dzięki większym, nowoczesnym halom, które powstały w ostatnich latach. Dzięki współpracy z samorządami te obiekty są dostępne po dobrych cenach, bo gdyby kluby je miały wynajmować po stawkach rynkowych, to mogłoby się to nie opłacać. Pieniądze można pozyskiwać jeszcze z innych źródeł, ale na razie w Polsce to są śladowe wpływy. To bardzo ładnie wygląda w największych klubach piłkarskich, takich jak Barcelona, Real, Borussia, gdzie są przychody jeszcze z: płatnych platform, telewizji wewnętrznej, sprzedaży gadżetów. W Polsce to jest jeszcze mały rynek i nieodczuwalny dla budżetów klubów.

Co robić, żeby go rozbudować?

– Trzeba tworzyć kibicowską „religię”, o której mówiłem. Chcemy, by kluby przyciągały dużo wiernych fanów, którzy podążają za nimi, rozumieją, dlaczego i po co kupuje się koszulkę czy gadżety, po co przychodzi się na mecze. Trzeba pracować nad tym, żeby w kibicach wyrobić takie nawyki, na szczęście pierwsze symptomy już widać. Podczas turnieju finałowego o TAURON Puchar Polski na trybunach zasiadł komplet widzów, którzy wykupili wszystkie sprzedawane na miejscu koszulki. To jest nowe zjawisko w polskiej siatkówce.

Jeśli siatkarze spędzają w klubie po kilka lat, to łatwiej budować więź z kibicami i sprzedawać koszulki z ich nazwiskami?

– Kreowanie gwiazd i synergia między ligą a reprezentacją są kluczowe. Nie ma mocnej kadry bez ligi i na odwrót. To przynosi efekty, a nasza praca w ostatnich latach jest wręcz modelowa. Mamy polskich bohaterów, których ludzie rozpoznają na ulicy, naśladują, ale też wielkie gwiazdy z zagranicy. To jest pierwszy krok do tworzenia zjawiska masowości, które widać w niektórych klubach piłkarskich. Tam nieraz trzeba się zapisywać na bilety, bo jest tylu chętnych. Myślę, że przy dobrej pracy do tego jeszcze dojdziemy.

Przyjście Wilfredo Leona do PlusLigi jest na pewno dużym wydarzeniem sportowym, a czy tak samo jest na polu marketingowym?

– To na pewno będzie duże wydarzenie, o którym mówi się od dawna, choć nowy klub Wilfredo jeszcze oficjalnie nie potwierdził transferu. Przyjście takiego siatkarza do PlusLigi i nowego zespołu spowoduje wzrost zainteresowania sponsorów, wzrośnie też sprzedaż karnetów i kibice będą zwracali uwagę, na jaki sektor kupują wejściówkę, chcąc być blisko parkietu. Jeśli ludzie pytają, gdzie jest dane krzesełko i wybierają droższe, to jest dobry znak. Myślę, że na meczach z udziałem Wilfredo będą komplety publiczności. Do tego może dojść jeszcze wartość sportowa, czyli granie o najwyższe cele. Nowy klub Leona rozwija się bardzo spokojnie, ale co roku idzie do przodu. Przyjście takiej gwiazdy pokazuje jeszcze to, że nasza liga ciągle idzie do przodu. Najpierw przyjeżdżali dość przypadkowi siatkarze zagraniczni. Potem namawialiśmy prezesów: weźcie jednego, ale dobrego z reprezentacji i dzięki temu mamy ponad 40 zagranicznych kadrowiczów w PlusLidze, zapewne kilkudziesięciu graczy od nas zagra na igrzyskach w Paryżu. Teraz przychodzą najlepsi, chociaż nie najdrożsi siatkarze. Cieszymy się z tego transferu, tym bardziej że taki hit przeprowadza klub spoza podium.

To pokazuje, że PlusLiga jest najlepsza w Europie?

– Jedni mówią, że tak, inni że włoska Serie A. Na pewno mamy najrówniejszą ligę, bo ostatni zespół może wygrać z pierwszym, w wielu drużynach ze środka stawki mamy świetnych siatkarzy z czołowych reprezentacji z całego świata. To pokazały nawet puchary, z których dwa wygraliśmy, a w finale trzeciego mieliśmy swoją drużynę. Puchary europejskie wygrywały zespoły, które nie zagrały w finale PlusLigi. To świadczy o wyrównanym poziomie ligi.

Lublin to jest ciekawe miasto pod względem sportowym. Motor awansował do piłkarskiej ekstraklasy, a jest jeszcze klub koszykarski. Z kim rywalizujecie o uwagę kibiców?

– Polacy lubią wielkie wydarzenia i zwycięstwa. Kiedy wygrywał Adam Małysz, to oglądali jego skoki. Teraz oglądają mecze Igi Świątek. Jeśli piłkarze wygrywają, to przed telewizorami usiądzie cała Polska, a kiedy przegrywają, to zostają tylko znawcy. Siatkówka ma to do siebie, że wiele osób ją lubi, a wśród kibiców jest dużo kobiet, około 50 procent fanów to panie. To jest ewenement w porównaniu do innych dyscyplin. Z tego też się bierze siła naszej dyscypliny, do tego dochodzi jeszcze bezpieczeństwo i najwyższa jakość sportowa. Siatkówka gwarantuje familijny charakter i dobre, atrakcyjne widowiska.

Udostępnij
Łukasz Majchrzyk

Łukasz Majchrzyk