Apel Kyliana Mbappe ws. wyborów i imigrancki charakter reprezentacji Francji [WYWIAD]
Kylian Mbappe przed pierwszym meczem Francji w finałach mistrzostw Europy w Niemczech stwierdził, że wybory parlamentarne, które zaplanowano na 30 czerwca, są ważniejsze od tej rywalizacji na boisku. O proobywatelskiej postawie piłkarza z absolutnego topu i roli imigrantów we francuskim futbolu rozmawiamy z Ludwiką Włodek, autorką reportażu „Gorsze dzieci Republiki” wydanego przez Czarne kilka lat […]
Kylian Mbappe przed pierwszym meczem Francji w finałach mistrzostw Europy w Niemczech stwierdził, że wybory parlamentarne, które zaplanowano na 30 czerwca, są ważniejsze od tej rywalizacji na boisku. O proobywatelskiej postawie piłkarza z absolutnego topu i roli imigrantów we francuskim futbolu rozmawiamy z Ludwiką Włodek, autorką reportażu „Gorsze dzieci Republiki” wydanego przez Czarne kilka lat temu.
Bartłomiej Najtkowski, SportMarketing.pl: Czy Kylian Mbappe włączył się do kampanii wyborczej z uwagi na silną relację z prezydentem Macronem i w związku z tym zachęca do udziału w wyborach, de facto sugerując społeczeństwu, że należy poprzeć urzędującą głowę państwa? Wiemy, że Macron swego czasu przekonał Mbappe do pozostania w PSG. Zabiegał też o to, by Kylian zagrał w IO w Paryżu (bez powodzenia).
Ludwika Włodek (dziennikarka, reportażystka, socjolożka): – Nie do końca zgadzam się z taką interpretacją. Choć oczywiście summa summarum słowa Mbappe są zachętą do głosowania na Renaissance, czyli ugrupowanie prezydenta Macrona. Wynika to z tego, że np. Republikanie skłaniali się już ku sojuszowi ze Zjednoczeniem Narodowym, czyli skrajną prawicą. Socjaliści zaś mają alians z partiami uznawanymi za ekstremalnie lewicowe. Rzeczywiście, kilka dni przed wypowiedzią Mbappe Macron zabrał głos w podobnym tonie i zaznaczył, że zagrożeniem są dwa ekstrema: z prawej i lewej strony. W praktyce można stwierdzić, że jeśli wykluczymy owe siły polityczne, to niewiele co poza ugrupowaniem Macrona zostaje…
https://twitter.com/AllMcBill/status/1802419480141652305?t=9rypn4WfQYtlvHo3gokX7A&s=19
Niemniej nie postrzegam wystąpienia Mbappe jako agitacji na rzecz obecnego prezydenta. Postawa kapitana reprezentacji Francji wynika moim zdaniem z rzeczywistej troski o to, by przestrzec przed głosowaniem na skrajne partie. Jest to w duchu reprezentacji Francji i innych wybitnych piłkarzy. Przypomnę, że zanim Mbappe zabrał głos w tej sprawie, wypowiedział się Marcus Thuram, syn Liliana, który grał w ekipie Les Bleus z 1998 roku i był najbardziej aktywny politycznie spośród piłkarzy w swoim kraju.
Nawiążę od razu do pani książki „Gorsze dzieci Republiki”, w której można przeczytać, że gdy przed laty imigranci wywołali zamieszki podczas meczu Francja-Algieria, Lilian Thuram miał do nich żal. Uważał, że psują reputację innym Francuzom z rodzin imigranckich, dają pożywkę tym, którzy lubują się w stereotypach i uprzedzeniach. Wymowne, że Thuram był jednak jednym z nielicznych piłkarzy, którzy do tamtej napiętej sytuacji ustosunkowali się w mocnych słowach.
– Tak, wtedy imigranci przerwali mecz. Weszli na boisko. Zwykle piłkarze pochodzenia afrykańskiego, jeśli w ogóle jacyś, mają potrzebę, by się wypowiedzieć. Oczywiście czasami słyszymy, że futboliści nie powinni angażować się w dużym stopniu w politykę, niemniej jednocześnie powinni propagować proobywatelskie postawy. W swojej książce piszę też o tym, że w 2002 roku, gdy ojciec Marine Le Pen, Jean-Marie, wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, to Zinedine Zidane zabrał głos. Wzywał ludzi do głosowania przeciwko Le Penowi. On nawet nie wymienił jego imienia czy nazwiska, powiedział tylko „ten drugi”. Le Pen rywalizował o prezydenturę z Jacquesem Chirackiem, ostatecznym zwycięzcą.
Historia Zidane’a jest o tyle ciekawa, że Francuzi zarzucali mu, iż jest za mało francuski, a Algierczycy zżymali się, że zapomina o swoich korzeniach.
– To prawda, Francuzi i Algierczycy byli sceptycznie do niego nastawieni jeśli chodzi o kwestie tożsamościowe, co wynikało z tego, że Zizou miał dystans do tych spraw. Nie chciał się mieszać w politykę. Jednak gdy pojawiło się zagrożenie, że skrajna prawica dojdzie do władzy, był stanowczy. Wracając do tego, co obserwujemy teraz, uważam, że zachowanie obecnych reprezentantów było motywowane podobnymi względami. Piłkarzy notabene wsparł selekcjoner Didier Deschamps, który podkreślił, że oni także są obywatelami.
Trener reprezentacji #Deschamps 🇫🇷opowiedział się za swoimi zawodnikami: "To są mężczyźni, obywatele francuscy, z własną wrażliwością. Kiedy są na boisku, podczas treningu lub meczu, są skupieni na celu sportowym, a nie oderwani od wszystkiego, co może się wokół nich wydarzyć". https://t.co/gEXdSnMzvs
— Aleksander Olech (@AleksanderOlech) June 17, 2024
Tutaj nie chodzi o poddanie się prezydentowi Francji, tylko obawy o to, ze skrajne partie mogą uzyskać władzę. Oczywiście znaczenie ma imigranckie pochodzenie piłkarzy.
Jaka jest specyfika francuskiej skrajnej prawicy?
– Zjednoczenie Narodowe i sama Marine Le Pen są bardzo sceptyczni wobec osób obcego pochodzenia. Mimo że liderka skrajnej prawicy starała się tę formację uczłowieczyć, zerwać z łatką rasistów, antysemitów, to jednak uprzedzenia antyimigranckie, zwłaszcza antymuzułmańskie, zostały. Co jakiś czas dają o sobie znać.
Mbappe jednak nie wymienił nazwy żadnej partii?
– Mbappe powiedział o dwóch ekstremach najprawdopodobniej z myślą o tym, by jego głos nie został uznany za jednostronny. Moim zdaniem to nie jest kwestia bliskości czy wielkiej sympatii do Macrona, tylko autentyczny lęk przed tym, że Zjednoczenie Narodowe, czyli były Front Narodowy, które wyznaje wartości będące zaprzeczeniem tego, dzięki czemu ci piłkarze są we Francji, ma szanse, by wkrótce rządzić w kraju. Mbappe powiedział też o mixité, czyli różnorodności, mieszance, tyglu kultur, którym jest de facto Francja. A Zjednoczenie Narodowe się temu sprzeciwia.
Jak duże znaczenie na wynik wyborów może mieć apel gwiazdy futbolu?
– Uważam, że zwolennicy Zjednoczenia Narodowego, co oczywiste, z powodu wypowiedzi Mbappe nie zmienią zdania. Tego typu narracja ma mobilizować obojętnych, tych, którzy do tej pory w ogóle nie chcieli angażować się w politykę. Ma to być swego rodzaju ostrzeżenie. Oczywiście aktywność słynnego piłkarza może mieć znaczenie, choć pewnie nie będzie decydującym czynnikiem. Niemniej może mieć odzwierciedlenie we frekwencji. Warto zaznaczyć, że zwykle frekwencja we Francji jest dużo wyższa niż w Polsce. Jednak stałym elementem wyborów jest to, że osoby o pochodzeniu imigranckim są o wiele mniej aktywne politycznie niż inni. Zawsze mówi się, że to jest bolączka i powód, dla którego partie mogące być stronnikami imigrantów, mają niskie poparcie. Dlatego każdy głos, który wpływa na to, że ci ludzie mogą pójść do wyborów, jest istotny.
Jak rozkłada się poparcie imigrantów dla poszczególnych partii?
– Jeżeli osoby z tych środowisk uczestniczą w wyborach, to najczęściej głosują na Partię Socjalistyczną. W tym przypadku to utrudnia sprawę, ponieważ to jest popularny front, do którego należy La France Insoumise (Francja Nieujarzmiona) Jeana-Luca Mélenchona. Ona też podchodzi pod definicję skrajności, podobnie jak mniejsze partie lewicowe. Jednak mam wrażenie, że Mbappe chodziło głównie o ekstremę z prawej strony.
W „Gorszych dzieciach Republiki” podkreśla pani, że triumf Francji w finałach mistrzostw świata w 1998 roku był symbolem integracji piłkarzy z rodzin imigranckich. A jak jest teraz, gdy w całej Europie wzmaga się polaryzacja, rosną w siłę skrajności? Niedawno w Niemczech 20 procent ankietowanych stwierdziło, że chętnie widziałoby w reprezentacji więcej białych piłkarzy. Czy we Francji politycy krytykują tak dużą obecność w kadrze czarnoskórych graczy? W swojej książce zaznaczyła pani, że po triumfie na mundialu w Rosji nawet Marine Le Pen świętowała… Nikt nie pomstuje?
– Zaznaczmy, że piłkarze we Francji są absolutnymi gwiazdami. Od tamtego mundialu w 1998r,, mimo że, co oczywiste, drużyna zmieniła się personalnie całkowicie, jest nowe pokolenie piłkarzy, oni wciąż mają wyjątkowy status. A zatem żaden polityk przy zdrowych zmysłach nie będzie ich krytykował.
Oczywiście, właśnie dlatego, jak ja biegałem za piłką jako dziecko, to wszyscy się zachywali kadrą Francji z 1998 roku i nikomu nie przychodziło na myśl, że Henry, Desailly, Vieira czy Zidane "nie są Francuzami". To byli jedyni Francuzi jakich znaliśmy! https://t.co/RgKWrQ0Ke6
— Marcin Giełzak (@marcingielzak) June 19, 2024
W 2018 roku, podczas rosyjskiego czempionatu, Marine Le Pen również kibicowała, jak sama mówiła, „naszym chłopcom”. Jednak, co znamienne, tak po cichu we Francji, abstrahując od gwiazd i drużyny narodowej, artykułowano krytykę dotyczącą tego, że mixité w futbolu jest za dużo, że to wynika z błędów selekcyjnych.
Pojawiły się kontrowersje?
– Była straszna afera we Francji (dotyczyło to chyba PSG), gdy w kuluarach pojawiła się myśl, by wprowadzić kryteria dotyczące typu budowy piłkarzy czy pochodzenia. Argument był taki, że tego typu koncepcja miała zapewnić lepszą jakość gry, bo piłkarze byliby według tych założeń bardzo różnorodni, ale po wycieku do mediów zostało to stłumione w zarodku jako pomysł rasistowski, absurdalny, godny potępiania. Wydaje się, że teraz nikt racjonalnie myślący nie powiedziałby tego, co odbiło się szerokim echem w przestrzeni publicznej w Niemczech. Mam na myśli oczywiście osoby na publicznych stanowiskach, bo to, co ludzie mówią prywatnie, to inna sprawa. We Francji przecież też są rasiści. Więcej kontrowersji niż kolor skóry budzą kwestie religijne.
Odnosi się to do islamu?
– Tak, we Francji jest wielu piłkarzy-muzułmanów. Problemy zaczynają się, gdy mecze są rozgrywane w trakcie ramadanu. Zawodnicy wtedy nie mogą pić i jeść przez cały dzień, a trudno jest rozegrać 90 minut, nie pijąc wody. Często ci piłkarze chcą być zwalniani z treningów, co budzi oburzenie. Występuje tu napięcie rasowo-kulturowe. Bywa, że takim graczom zarzuca się, że skoro są we Francji, to powinni dostosować się do norm francuskiego społeczeństwa, natomiast nigdy nie podchwycili tego tematu politycy.
Wracając do Mbappe, zastanawia mnie, czy w dużej mierze imigranckie Bondy, gdzie wychowywał się Kylian, jest miejscem, w którym kapitan reprezentacji Francji jest wzorem, inspiruje lokalnych mieszkańców?
– Rzeczywiście on jest bardzo popularny w Bondy, z którego pochodzi. Jest też totalnym przykładem różnorodności. Ojciec Kameruńczyk, matka Algierka, gra na najwyższym poziomie. Dla młodych ludzi imigranckiego pochodzenia piłkarze są bohaterami. Przywołam tu fabularny film „Nędznicy” (francuski reżyser, scenarzysta i producent filmowy malijskiego pochodzenia Ladj Ly nakręcił go w 2019r.) o przedmieściach Paryża, który zaczyna się od tego, że nastoletni chłopcy jadą z flagami kibicować drużynie narodowej. A później cały film pokazuje, że przedmieścia nie są idealnie zintegrowane. Często młodzież czuje się wyobcowana, ma problemy z adaptacją we Francji. A z piłkarzami można się utożsamiać. Gwiazdy futbolu pomagają tym młodym ludziom odnaleźć się we francuskości, przynajmniej w jakiejś mierze.
Nad czym można ubolewać w kwestii imigrantów we Francji?
– W swojej książce zaznaczam, że nadreprezentacja imigrantów w piłkarskiej reprezentacji wynika z tego, że społeczeństwo zaakceptowało ich w sporcie, ale w innych sferach tej akceptacji nie widać. To nie jest tak, że Algierczycy czy Kameruńczycy z zasady są predestynowani z uwagi na cechy fizyczne do bycia gwiazdami futbolu. Kariera w zawodowym sporcie jest specyficzna. Trzeba bardzo dużo postawić na jedną kartę. Wykształcenie rodziców nie ma dużego znaczenia, te dzieciaki są szybko odbierane z domu, wychowywane w klubach, daleko od rodziny. Rdzenni Francuzi rzadziej stawiają na sportowe kariery swoich dzieci, bo wiedzą, że mają więcej opcji. To nie jest tak, że taki chłopak albo zostanie zawodowym piłkarzem, albo skończy na kasie w supermarkecie. On ma cały wachlarz możliwości. Dla imigrantów natomiast niektóre ścieżki kariery może nie są zamknięte, ale znacznie trudniej dostępne chociażby z tego powodu, że szkoły na przedmieściach mają niższy poziom.
Rejonizacja spowodowała, że rdzenni Francuzi często wyprowadzali się z kolorowych dzielnic, a – co za tym idzie – w klasie było coraz więcej dzieci z rodzin niefrancuskich. Wiadomo, że pewien kapitał kulturowy wpływa na to, jak dziecko funkcjonuje w szkole. Jeśli szkoła mu nie pomoże, to pojawią się problemy, bo bywa, że rodzice nie są mu w stanie pomóc w lekcjach. Łatwo się o tym mówi, że mamy fantastyczną, kolorową drużynę narodową, ale jeśli spojrzymy na jakieś inne gremium zawodowe, to ono już takie kolorowe nie jest…
Nie ma rozwiązań systemowych?
– Państwo funkcjonuje w ten sposób, że akurat w sporcie ta kariera jest otwarta dla imigrantów i jest jednym ze sposobów na uzyskanie awansu socjalnego. W innych dziedzinach nie ma takiej otwartości.
Jeszcze a propos wspominanej już francuskości, chyba najgłośniejszym przypadkiem jest podejście Francuzów do Karima Benzemy, który nie śpiewał Marsylianki, utożsamiał się z Algierią. Nie było chyba innych tak dobitnych przypadków. Do tego dochodziła jeszcze afera obyczajowa…
– Wydaje mi się, że właśnie ta afera obyczajowa miała duże znaczenie. Benzema też podkreślał, że wokół niego skupia się niechęć rasowa i etniczna. Był długo nieobecny w reprezentacji, później został do niej z powrotem zaangażowany.
Teraz gra w Arabii Saudyjskiej.
– Trudno powiedzieć, na ile niechęć do niego była spowodowana algierskim pochodzeniem, a w jakim stopniu na wizerunek byłego napastnika Realu Madryt wpłynęły inne rzeczy, które miał na sumieniu. Być może to, że Zidane nigdy nie opowiadał się publicznie za algierskością i podkreślał swoją francuskość, sprawiło, że był akceptowany. Z drugiej strony on nie organizował prywatnych party z nieletnimi prostytutkami… Sprawa jest złożona.
Ważna może tu być też kwestia osobowości. Zidane czy Benzema są raczej skryci i wyciszeni, a powszechnie uwielbiany Mbappe to ekstrawertyk.
– Na pewno też tak jest. Zidane jest milczkiem, a Mbappe to, tak jak pan powiedział, osoba ekstrawertyczna. Z kolei Benzema wydaje się obcesowy. Tak to jest, że media wytykają różne rzeczy tym piłkarzom, którzy nie są mili.
fot. Sławomir Kamiński