Wojciech Cygan: bez stadionu ani rusz. Rozmawiamy z miastem…
Podczas Konferencji Horizon CEE'24 Wojciech Cygan opowiadał o marketingu sportowym Rakowa i budowaniu sukcesu w Częstochowie. Zna od podszewki także pracę PZPN. Portal "SportMarketing.pl" był partnerem medialnym tego wydarzenia.
Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: Rozmawiamy na konferencji Horizon CEE’24, na której jest panel poświęcony marketingowi sportowemu. PZPN to chyba dobrze działająca firma?
Wojciech Cygan, wiceprezes PZPN ds. piłkarstwa profesjonalnego, Raków Częstochowa: – Wiele się w ostatnich latach zmieniło, żeby PZPN dobrze działał, ale warto pamiętać, że federacje ocenia się przez pryzmat wyniku sportowego, a nie ma prostego przełożenia pracy organicznej, codziennej na zwycięstwa na boisku. Czy PZPN jest wzorcem do naśladowania? Nie, bo jest jeszcze wiele do poprawy. Wierzę jednak, że kierunek, który został obrany, jest dobry. Można go modyfikować, ale nie należy z niego zbaczać.
Gdyby karne w Walii potoczyły się inaczej, to pewnie sponsorzy i kibice byliby w gorszych humorach?
– To jest piękno piłki, które czasem przeradza się w kłopoty. Możemy wykonać kawał dobrej roboty, a potem decyduje coś, co można nazwać łutem szczęścia, przypadkiem. Jedna obrona Wojtka Szczęsnego mniej i byśmy rozmawiali o piłce nożnej pogrążonej w kryzysie, która potrzebuje z niego wyjść. A jednak rozmawiamy o dyscyplinie, która jest w przededniu wielkiej imprezy z pewnymi nadziejami na miłe przeżycia dla kibiców.
Sam udział w mundialu czy Euro kiedyś był wydarzeniem. Kibice mogą się cieszyć, a widać większe zainteresowanie u sponsorów?
– O większym zainteresowaniu sponsorów świadczą komunikaty PZPN informujące o podpisaniu umów. Widać też optymizm w kibicach. Dostrzegam ludzi pełnych nadziei, bo chociaż grupa jest trudna, to wierzą, że możemy zdobyć tyle punktów, żeby awansować dalej. Jak się wyjdzie z grupy, to można sprawić niespodziankę.
Mecze z Holandią i Francją przykują uwagę całej Europy. Z drugiej strony chciałoby się jednak mieć łatwiejszych przeciwników.
– Wierzę, że piłkarze, trenerzy i w ogóle wszyscy ludzie związani z kadrą są ambitni, a takie osoby powinny sobie stawiać jasne i śmiałe cele. To, co nam dał los, to jest wyzwanie, żeby osiągnąć sukces. Wierzę w drużynę, sztab. Wiem, że wykonali w ostatnich miesiącach kawał dobrej roboty. Teraz trzeba trzymać kciuki, a po wyjściu z grupy wszystko jest możliwe.
Zainteresowanie kibiców widać w liczbach?
– Widać było skalę zjawiska, kiedy pojawiła się informacja o biletach. Myślę, że każda z osób, która była związana z piłką nożną, odebrała setki telefonów od ludzi chcących kupić wejściówki. Wielu ludzi nie mogło tego zrobić z uwagi na ograniczenia nałożone przez UEFA. Teraz, w ostatnich dniach przed turniejem też widać skok zainteresowania. Wiele osób się pyta, czy da się jeszcze kupić bilety na mecz w Berlinie, Dortmundzie czy Hamburgu. Twardych danych, ilu Polaków się wybiera, jeszcze nie znamy, jak je zbierzemy, to pewnie się pochwalimy, ale każdy odczuł skalę poczty pantoflowej i słuchał pytań: skoro pracujesz w piłce, to na pewno masz nieograniczony dostęp do biletów. Tak naprawdę my w PZPN mieliśmy te bilety mocno limitowane.
Dostaje pan pewnie też telefony jako przewodniczący rady nadzorczej Rakowa. W poprzednim sezonie zagraliście kilka atrakcyjnych meczów w Lidze Europy.
– Graliśmy w Sosnowcu i zainteresowanie bardzo duże. Otrzymywałem telefony od osób, których nie widziałem 20 lat, a nagle odkopywali relacje ze mną i pytali, czy jestem w stanie załatwić bilet, bo mieszkają na Śląsku czy w Zagłębiu i chcieliby mecz obejrzeć.
Gościł was Sosnowiec, a jak wygląda sprawa stadionu Rakowa w Częstochowie?
– Bez nowego stadionu nie da się zrobić kolejnego dużego kroku. Rozmawiamy z miastem, wiemy o deklaracjach, które padały w trakcie kampanii przed wyborami samorządowymi. Teraz trzeba je zrealizować, bo polityka ma to do siebie, że wiele można powiedzieć, a potem trzeba podjąć decyzje. Czekamy na kolejny ruch prezydenta, który zlecił przygotowanie dokumentów wskazujących potencjalne lokalizacje i źródła finansowania oraz zapotrzebowanie na określoną wielkość obiektu. Czekamy na ten dokument i wierzę, że w ciągu kilku tygodni on się pojawi. Wszystkie siły polityczne są zgodne, że stadion musi powstać.
Wraca Marek Papszun. Wszystko jest na swoim miejscu?
– Jeszcze do końca nie wrócił, ale pewnie gdy pojawi się w klubie i siądzie w swoim pokoju, to poczuję lekkie deja vu.
Z Markiem Papszunem będziecie grali mistrzostwo?
– Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale Raków to już nie jest ta sama rzeka. Sam jestem ciekawy, jak to będzie funkcjonowało. Teraz trzeba zebrać odpowiednich ludzi, którzy będą w stanie powalczyć o mistrzostwo Polski i nie chodzi tylko o piłkarzy, ale cały sztab. W niedzielę do klubu wracają zawodnicy, potem zaplanowany jest obóz, a potem emocje zaczną rosnąć.