Aktualności 4 czerwca 2024

Prezes Puszczy Niepołomice: nie można się spodziewać wielkich zakupów [WYWIAD]

Puszcza Niepołomice sprawiła ogromną niespodziankę jako beniaminek w minionym sezonie Ekstraklasy. Piłkarze Tomasza Tułacza zakończyli ligową rywalizację na 12 miejscu, co oznacza, że zyskali status najlepszej drużyny z Małopolski w tych rozgrywkach. Marek Bartoszek, prezes klubu, podsumowuje sezon 2023/24 i przedstawia plany na kolejny.

Bartłomiej Najtkowski, Sportmarketing.pl: – W ostatnim czasie w mediach społecznościowych przypominano, że Puszcza może wrócić do gry w Niepołomicach w lutym przyszłego roku. To realna perspektywa?

Marek Bartoszek, prezes Puszczy Niepołomice: – Należy podkreślić, że od pierwszego dnia po uzyskaniu awansu do Ekstraklasy przeprowadziliśmy rozmowy z nadawcą sygnału i Komisją Licencyjną PZPN-u. Mamy na uwadze, że jest możliwość, by rozgrywać przez maksymalnie trzy sezony mecze u siebie na stadionie, który ma mniej niż 4,5 tysiąca miejsc i gdzie są warunki do przeprowadzenia transmisji przez Ekstraklasę Live Park. W tym okresie trzeba zapewnić tę minimalną pojemność stadionu. W wyniku rozmów i starań miasta wkrótce czeka nas przebudowa ulicy Kusocińskiego, a umowa na realizację tego przedsięwzięcia została już podpisana. Prace ruszyły, zakłada się, że do końca sierpnia lub do połowy września wóz transmisyjny Live Parku będzie mógł wjechać do Niepołomic.

Jest jeszcze jeden wymóg?

– W międzyczasie trwa procedowanie rozbudowy wież transmisyjnych na Stadionie Miejskim. Mają być wyższe niż do tej pory, by umożliwić realizację transmisji. Te działania zainicjowaliśmy już rok temu, mając świadomość, że jest to konieczne, żebyśmy mogli wrócić do Niepołomic. Zmiany dotyczące wspomnianych wież powinny zostać sfinalizowane w lutym. Wtedy realny stanie się powrót na nasz stadion, natomiast w trakcie kolejnych trzech sezonów, zgodnie z podręcznikiem licencyjnym, będziemy musieli zadbać o wzrost pojemności obiektu.

Awans do PKO BP Ekstraklasy wiąże się ze wzrostem przychodów, ale jak na bilans finansowy Puszczy po pierwszym sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym wpłynęła gra na stadionie Cracovii?

– Nie ma możliwości, by klub z małego miasta, taki jak Puszcza Niepołomice, wynajmujący stadion i ponoszący z tego tytułu duże koszty gry w Ekstraklasie, walczący o utrzymanie, zapewnił sobie poduszkę finansową po roku funkcjonowania w rodzimej elicie piłkarskiej. To nie wchodzi w grę. Niemniej utrzymanie zdecydowanie ułatwia nam podejmowanie konkretnych kroków i daje stabilizację jeśli chodzi o kolejne miesiące i, mam nadzieję, lata.

Wybiegając trochę w przyszłość, jestem ciekaw, czy Puszczę stać obecnie na transfery gotówkowe?

– To zależy od tego, jacy piłkarze opuszczą klub. Jest grupa ośmiu lub dziewięciu zawodników, którym kończą się kontrakty z dniem 30 czerwca. Zaznaczę, że długo nie mieliśmy pewności, w jakiej lidze będziemy grać w następnym sezonie, dlatego rozmowy o przedłużeniu umów rozpoczęliśmy stosunkowo niedawno, bezpośrednie po zapewnieniu sobie utrzymania. Do końca maja zapadną decyzje, czy przydatność poszczególnych zawodników jest adekwatna do ich oczekiwań finansowych. Mamy też przygotowaną listę piłkarzy, którzy mogliby Puszczę wzmocnić. Część z nich z końcem czerwca zakończy swoją dotychczasową przygodę w innych klubach, część ma zobowiązania wobec swoich klubów, więc będziemy to omawiać. Tak czy inaczej wielkich zakupów i spektakularnej zmiany kadry nie można się spodziewać.

Jak pan ocenia miniony sezon pod względem sportowym, nadspodziewanie dobrze? Mówiąc wprost, przez wielu ekspertów Puszcza była skazywana na pożarcie.

– Można było odnieść wrażenie, że przed rozpoczęciem sezonu znaczna część ekspertów twierdziła, że już wiadomo, kto na mecie Ekstraklasy zajmie 18 miejsce. Stało się inaczej. Wyniki osiągane w ostatnich kolejkach przez drużyny, które były blisko nas w tabeli, sprawiły, że zajęliśmy 12 miejsce. To rezultat zdecydowanie lepszy niż zakładaliśmy. Podchodziliśmy bowiem do tego pierwszego, a więc historycznego dla nas sezonu w Ekstraklasie z dużą pokorą. Celem nadrzędnym było utrzymanie, ale ponieważ finiszowaliśmy na 12 pozycji, satysfakcja jest jeszcze większa.

Zakładam, że tym, do czego chcecie dążyć, jest ustabilizowanie pozycji w Ekstraklasie?

Chcemy z roku na rok poprawiać wyniki i aspekty organizacyjne. Teraz czeka nas duże wyzwanie, bo uplasowanie się na wyższej pozycji w kolejnym sezonie nie będzie łatwe. Tym bardziej jeśli spojrzymy, jakie zespoły dołączą do Ekstraklasy i zważywszy, że stracimy pewnie efekt świeżości oraz element zaskoczenia. Ale my lubimy wyzwania. Dwa lata temu niemalże wszyscy nas skreślili, wieszczyli spadek z I ligi, a… wywalczyliśmy awans. Unikamy szumnych deklaracji, chcemy pokazać na boisku, że miejsce w piłkarskiej elicie się nam należy.

Jak Puszcza była odbierana przez postronnych obserwatorów Ekstraklasy i kibiców innych drużyn? Wydaje się, że są dwa podejścia. Jedno – docenienie, że klub z niewielkiej miejscowości dotarł tak wysoko, drugie – wypominanie małej liczby kibiców. Która z tych postaw przeważała?

– Mówiąc szczerze, nie spotykałem się z negatywnymi opiniami. Odzew z innych klubów był bardzo pozytywny. Przypomnę, że Górnik Zabrze i Ruch Chorzów w ostatnich kolejkach, gdy mieli problemy z sektorem gości (szczególnie na Stadionie Śląskim było to widoczne po derbach, a przy Roosevelta są prowadzone prace na obiekcie), wpuszczali nasze zorganizowane grupy kibiców na sektory neutralne. A to było 150, 200 czy 300 osób. Odczuwamy sympatię ze strony innych klubów. Nie przypominam sobie ani jednego meczu z całego sezonu, po którym nasza społeczność kibicowska byłaby źle odbierana. Co więcej, na początku sezonu dużo mówiło się o zachowaniu naszych kibiców, później to stało się normą. Fani Puszczy sprzątali po sobie sektor, starali się pozostawić dobre wrażenie, co bardzo pozytywnie wpływało na wizerunek klubu. Po ostatnich meczach, na których było 3 lub 3,5 tysiąca kibiców, byliśmy bardzo zadowoleni z frekwencji.

Wydaje się, że należy mieć na względzie, iż Niepołomice pod względem ludności to nie Warszawa, Wrocław czy Poznań.

Biorąc pod uwagę, że jesteśmy z miasta, które ma 16 tysięcy mieszkańców, a mecze domowe rozgrywaliśmy na stadionie zastępczym w Krakowie, rzeczywiście uważam, że pod tym względem mamy za sobą znakomity sezon. Potwierdzają to wyniki osiągane na stadionie Cracovii, gdzie naprawdę solidnie punktowaliśmy, dzięki czemu w tej lidze się utrzymaliśmy.

Z jakiego meczu w minionym sezonie jest pan najbardziej zadowolony? Głośno było na przykład o konfrontacji z Lechem Poznań.

– Było kilka takich meczów. Dla nas każe spotkanie ligowe było ogromnym wyzwaniem. Wiadomo, że pierwsze zwycięstwo ze Stalą Mielec było czymś wspaniałym. Odnieśliśmy je w trzeciej kolejce, a byliśmy jedyną drużyną, która miała zero punktów po dwóch seriach gier. Przed tym meczem mogliśmy mieć obawy, że te przedsezonowe prognozy ekspertów jednak się sprawdzą. Na szczęście daliśmy radę.

Nie mieliście nadmiernego respektu wobec nikogo?

– Muszę przyznać, że mam satysfakcję z jeszcze jednego powodu. Rzecz w tym, że spośród 17 drużyn, z którymi rywalizowaliśmy w tym sezonie Ekstraklasy, z szesnastoma potrafiliśmy zdobyć punkty. Tylko Pogoń Szczecin pokonała nas dwa razy. Przeciwko pozostałym zespołom zdobywaliśmy przynajmniej punkt albo dopisywaliśmy trzy oczka. Byliśmy gotowi stawić czoła nawet ekipom, które walczyły o miejsce na podium. Co istotne, w rundzie wiosennej przegraliśmy tylko cztery razy, ale zawsze minimalnie, różnicą jednego gola. To pokazało, że okrzepliśmy w tej lidze i potrafiliśmy grać tak, by solidnie w kolejnych meczach punktować.

fot. Press Focus