14.05.2024 07:59

Mariusz Czerkawski dla „SportMarketing.pl” o specyfice hokeja i szansach Polaków w MŚ [WYWIAD]

Przed hokejowymi mistrzostwami świata, które właśnie wystartowały w Czechach, trudno byłoby znaleźć lepszego eksperta od Mariusza Czerkawskiego, jedynego polskiego uczestnika prestiżowego Meczu Gwiazd NHL, który podczas turnieju będzie dzielił się spostrzeżeniami z widzami Polsatu.

Mariusz Czerkawski, najlepszy polski hokeista w historii

Bartłomiej Najtkowski, SportMarketing.pl: Wydaje się, że wybór organizatora MŚ był słuszny. Czesi są znani z zamiłowania do hokeja, który w tym kraju jest może nawet sportem narodowym.

Mariusz Czerkawski (były gracz w NHL, ekspert telewizyjny): – Czesi lubią różne dyscypliny: piłkę nożną, piłkę ręczną, tenis, skoki narciarskie czy… grę w golfa, są usportowieni, natomiast hokej jest sportem albo numer jeden, albo numer dwa. To wyśmienity wybór, który został dokonany z odpowiednim wyprzedzeniem. Dla nas, kibiców z Polski, to jest idealny kraj do rozgrywania takiego turnieju, bo mamy blisko do Ostrawy. Mam nadzieję, że jak najwięcej Polaków przyjedzie na nasze mecze i będziemy mogli wspólnie kibicować.

W MŚ zobaczymy wielu zawodników z NHL…

– Większość zawodników z tej najbardziej elitarnej ligi na świecie rzeczywiście wystąpi w Czechach. Oczywiście niektórzy nie zdecydowali się na udział w rywalizacji na przykład z powodu zmęczenia po sezonie. Zabraknie chociażby Szweda Williama Nylandera, który gra w Toronto Maple Leafs. Niestety wielu zawodników rywalizuje nadal w Pucharze Stanleya. Tam w zmaganiach uczestniczy jeszcze 8 drużyn. Finowie, Szwedzi, Kanadyjczycy czy Amerykanie grają jeszcze w rozgrywkach ligowych.  Niemniej można śmiało powiedzieć, że podczas czempionatu w Czechach zobaczymy prawdziwą elitę. Connor Bedard, największe objawienie, numer jeden draftu, to zawodnik, który jest w kanadyjskiej ekipie. Matthew Tkachuk to kolejne głośne nazwisko, gracz o światowej renomie.

Zna pan znakomicie amerykański hokej. Zastanówmy się zatem nad dwiema perspektywami: europejską i właśnie amerykańską. Czy Europejczycy przywiązują większą wagę do MŚ, a w USA jest skupienie na klubowej rywalizacji? A może postrzeganie tego turnieju uległo zmianie za oceanem?

– Można powiedzieć, że Amerykanie się budzą… Jasne, gdy zaczniemy przeglądać sportowe newsy, w pierwszej kolejności nie zobaczymy tekstów o mistrzostwach świata, natomiast zainteresowanie tym turniejem jest zauważalne.  Amerykanie po raz ostatni triumfowali w mistrzostwach świata w 1933 i 1960 roku. To szmat czasu. W 2018 byli blisko końcowego sukcesu, ale przegrali w finale ze Szwedami.  Teraz mają świetny skład, w tym zawodników, którzy grali w meczach gwiazd w NHL. Śledząc medialne przekazy ze Szwecji, Kanady czy USA, można wyczuć, że Amerykanie mają ochotę na złoto. Wychodzą z założenia, że jest najwyższy czas, by tego dokonać.

Przejdźmy do wątku reprezentacji Polski. Awans na te mistrzostwa świata po 22 latach przerwy można postrzegać jako duży sukces. Co do tego doprowadziło, mamy zdolne pokolenie?

– Pracowaliśmy na ten sukces przez wiele lat. Różnie to bywa. Młodzież jest mniej lub bardziej utalentowana. Na pewno teraz mamy bardzo dobrych zawodników Szkoda, że Polacy nadal nie grają regularnie w mocnych ligach – fińskiej, szwedzkiej czy nawet szwajcarskiej lub niemieckiej.  Trzeba mieć na uwadze, że obecnie w elicie nie ma dwóch drużyn, które normalnie tam są. Mam na myśli oczywiście Rosję i Białoruś, które z wiadomych powodów pozasportowych wypadły poza tę topową szesnastkę. Dwa miejsca zatem się zwolniły, co na pewno nam nie przeszkodziło…

A patrząc na liczbę uczestników, uważa pan, że jest adekwatna?

– Zauważmy, że 16 drużyn gra już od dłuższego czasu w mistrzostwach świata. Hokej stara się dotrzeć do nowych miejsc, otwierać na świat. Oczywiście można byłoby zawęzić liczbę uczestników do topowej ósemki, zespołów, które są często poza zasięgiem innych. Ale nie tędy droga. Spójrzmy na piłkarskie EURO. Tam też zwiększono liczbę drużyn, bo to pozwala na większą popularyzację rozgrywek, jest więcej meczów, kibiców, korzyści marketingowych. Sport bardziej się rozprzestrzenia. Myślę, że obecna liczba uczestników MŚ jest całkiem dobra. Przyznam, że wolałbym nawet, żeby było ich 20… Polacy mieliby wtedy łatwiej. W końcu zawsze toczy się ta rywalizacja o awans, w której swój cel chcą osiągnąć Słoweńcy, Austriacy, nawet Francuzi czy Brytyjczycy. Myślę, że Węgrzy też chcieliby znaleźć się w elicie, a bywali już w niej. Zwykle te słabsze drużyny wymieniają się miejscami w topowej szesnastce. Natomiast czołowa ósemka w zasadzie jest od wielu lat ta sama.

CZYTAJ TEŻ: Prezes PZHL: na meczach Polaków będą pełna trybuny [ROZMOWA]

Jaki jest cel reprezentacji Polski w tym turnieju?

– Na pewno musimy powalczyć o to, żeby pozostać w elicie. Mamy dwie grupy po osiem drużyn. Będąc w grupie ze Szwedami, Słowakami, Amerykanami, Niemcami, Kazachami, Łotyszami i Francją, liczymy na to, że Polacy uplasują się na siódmym, a, kto wie, może nawet szóstym miejscu. Wiadomo, że gdyby nasza kadra zajęła ostatnie miejsce, to musiałaby się pożegnać z elitą i walczyć o powrót za rok. Celem jest zaprezentowanie się na takim poziomie z dobrej strony, bo na pewno nikt z zagranicznych ekspertów na nas nie liczy. Jesteśmy raczej skazywani na pożarcie. Obyśmy byli świadkami przyjemnej niespodzianki i oby nie spełnił się czarny scenariusz.

Na kogo warto zwrócić uwagę w naszej drużynie?

– Mamy Krzysztofa Maciasia, który gra w najlepszej lidze juniorów na świecie. Alan Łyszczarczyk to jeden z doświadczonych zawodników. Młody Paweł Zygmunt ma ogromny potencjał. Warto wyróżnić rutyniarzy z polskiej ligi: Grzegorza Pasiuta, Krystiana Dziubińskiego czy Marcina Kolusza. Patryk Wronka świetnie jeździ na łyżwach, ma wspaniałą technikę. Mam nadzieję, że ci zawodnicy zabłysną i pokażą swój potencjał. Kolejna kwestia to dobra gra w defensywie, co może być naszym atutem. Oczekuję udanych występów naszych bramkarzy, a przede wszystkim Johna Murraya.

Zastanawiam się, jak awans do MŚ wpłynął na zainteresowanie hokejem w Polsce. Wydaje się, że ta dyscyplina rzadko pojawia się w mediach. W piłce nożnej, siatkówce, tenisie czy lekkoatletyce są sportowcy, których kojarzy przeciętny kibic, a jak jest w hokeju? Może tak jak w żużlu, który jest popularny w kilku regionach. Zwykle tam, gdzie nie ma dobrej drużyny piłkarskiej…

– Pełna zgoda. Rzecz w tym, że w żużlu są ogromne pieniądze i zawodnicy światowej klasy, w tym Polacy, którzy odnoszą sukcesy na arenie międzynarodowej. Kluczowe są pieniądze. Dzięki nim powstają obiekty, przychodzi dużo ludzi na trybuny. W hokeju niestety takich sukcesów nie ma. Nie jesteśmy w stanie pokonać Amerykanów, Kanadyjczyków czy Szwedów w MŚ. W Polsce są błędne założenia, inwestujemy w daną dyscyplinę, gdy mamy sukces.

A hokej ma przecież swoją specyfikę.

– Bez wątpienia jest trudnym sportem. Łatwiej być popularnym, grając w koszykówkę, piłkę ręczną, biegając, skacząc w dal. Futbol to oczywistość, ten sport jest poza zasięgiem innych. Zainwestowanie w sport, który nie jest jeszcze na topie, to niesamowita sprawa. Hokej jest jedną z zimowych dyscyplin, która mogłaby być ogólnodostępna. Chciałbym, żeby dzieciaki jeździły na łyżwach, żeby mogły pójść na lodowisko, żeby te lodowiska były blisko osiedli, domów. Tak jest w Czechach czy na Słowacji. Nie musimy szukać daleko. Tam są setki lodowisk.

Imponuje panu też fińskie podejście do hokeja?

– Finlandia kojarzy nam się z zimą, ale co ciekawe Finowie mają też 150 pól golfowych. Tymczasem u nas jest tylko „naście” lodowisk. Przecież w obecnych czasach zimą coraz częściej nie ma śniegu. Dużo mówi się o zmianach klimatu i – co za tym idzie- braku śniegu. Zbudujmy trochę tych lodowisk. Naprawdę stać nas na to. Na poziomie samorządów, władz mniejszych miejscowości powinien pojawić się plan, by zapewnić to dzieciakom.

Dla młodych osób mogłaby to być spora atrakcja.

– Byłaby to świetna odskocznia od telefonów i komputerów, całego świata wirtualnego. Brak sportu między listopadem a kwietniem czy majem powoduje, że czasami aż chce się płakać. Przyglądam się temu od trzydziestu lat i ubolewam nad tym, że w tej materii próżno szukać zmian. Oczywiście są pasjonaci, którzy starają się, by zostały wprowadzone pozytywne zmiany. Jednak nie ma systemowego rozwiązania.

No właśnie, jeśli na poziomie samorządów są inwestycje w sport, to zwykle w ten zawodowy. Młodzieżowy traktuje się po omacku, często wręcz ignoruje. To błąd w myśleniu…

– To jest absurd, że Warszawa nie ma lodowiska. Takich lodowisk powinno być 4-5, prawdziwych, prawie całorocznych. Nie rozmawiajmy o lodowiskach sezonowych, jak to na Ursynowie, które działa przez 2-3 miesiące. Lodowisko Torwar to jest Centralny Ośrodek Sportu. Żeby trenować, trzeba płacić po kilkaset złotych na godzinę. Dzięki temu klub może istnieć i funkcjonować.

Nie napawa to optymizmem.

– Powtórzę. Realia się takie, że w Polsce firmy inwestują olbrzymie pieniądze, gdy już jest sukces. Nie przeznacza się za to pieniędzy na coś, co może dać efekty albo i nie, ale za to przyniesie korzyści zdrowotne, ogólnospołeczne. Zdaję sobie sprawę z tego, że trudniej wychować 20 hokeistów niż jednego czy dwóch skoczków albo jednego czy dwóch tenisistów. W tym przypadku ta dwudziestka musi być na topie, by rywalizować z Kanadyjczykami, Szwedami, Niemcami czy Szwajcarami i Finami. To jest temat rzeka. Mam nadzieję, że występy Polaków w MŚ po ponad dwóch dekadach zachęca rodziców do tego, żeby wysłać dzieciaki na lodowisko i pokazać im piękno tej gry. Oczywiście jeśli takie lodowisko w okolicy znajdą…

Na koniec zapytam o przewidywania. Faworyci i czarny koń turnieju?

– Marzy mi się, by takim czarnym koniec była Polska. To tak z przymrużeniem oka, ale kto wie… Na pewno mamy Norwegów, Duńczyków, Łotyszy. Czasami zdarzają się niespodzianki. Niemcy kiedyś grali w finale igrzysk olimpijskich. Nasi zachodni sąsiedzi czy Łotysze także zdobywali medale. Faworyci zazwyczaj są ci sami: Kanada, USA, Szwecja i Finlandia. Czesi grają u siebie. Marzy im się wielki sukces i zdobycie po raz kolejny mistrzostwa. Zobaczymy, czy tak będzie.

fot. Press Focus

Udostępnij
Bartłomiej Najtkowski

Bartłomiej Najtkowski