Chmara: sezon olimpijski jest specyficzny [WYWIAD]
Lekkoatletykę można oglądać inaczej. Imprezy takie jak Orlen Cup w łódzkiej Atlas Arenie, dają szansę zbliżenia się do sportowców. Można niemal poczuć wiatr, gdy przebiegną najlepsi sprinterzy.
Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: Dzisiaj sportowcy mają komfort, że mogą jeździć po Polsce i startować w dobrych mityngach. Byłego reprezentanta Polski to chyba cieszy?
Sebastian Chmara: W Łodzi otwieramy w tym, jakże ważnym olimpijskim sezonie, polską przygodę lekkoatletyczną. Tych imprez jest mnóstwo. Jest Orlen Cup, potem Orlen Copernicus Cup w Toruniu, latem Memoriał Ireny Szewińskiej, także Memoriał Kamili Skolimowskiej, który jest w cyklu Diamentowej Ligi. Trzeba też doliczyć najstarszy polski mityng, czyli Memoriał Janusza Kusocińskiego. Polacy nie muszą wyjeżdżać do innych krajów, mogą rywalizować z najlepszymi na miejscu. Pokazaliśmy, że możemy spokojnie organizować wydarzenia nie tylko na wysokim poziomie sportowym, ale też dopięte na ostatni guzik organizacyjnie. Robiąc takie imprezy kompaktowe jak ta, pokazaliśmy, że lekkoatletykę można oglądać inaczej niż zazwyczaj. Tutaj w Atlas Arenie każdy sportowiec jest niemalże na wyciągnięcie ręki. To nie jest stadion czy nawet hala, gdzie bieżnia jest pewną granicą. Tutaj wszystko jest blisko. Kibic, będąc na takiej imprezie, naprawdę może poczuć się jak pełnoprawny uczestnik wydarzenia sportowego.
Jak się takie wydarzenia komentuje?
Do tego wydarzenia zawsze podchodziłem zupełnie inaczej, bo jestem bardzo mocno zaangażowany w jego organizację. Myślami jestem trochę z jednej i z drugiej strony, ale też wiem o tym mityngu najwięcej, bo pracuję przy nim od kiedy kilkanaście lat temu urodził się pomysł, który wyewoluował do takiej postaci, jaką widzimy dzisiaj. Jest mnóstwo emocji, bo przede wszystkim komentujemy występy najlepszych Polaków. Mamy ich też blisko, bo nasze stanowisko jest prawie, że na bieżni. Czujemy sobą to, co się dzieje.
Czuć wiatr, jak przebiegnie Ewa Swoboda?
Kiedy ona przebiegnie, to zawsze czuć wiatr. To jest pewne. Jest Ewa, ale też i Pia Skrzyszowska. Wszyscy kibice lekkoatletyki czekają na ich występ, bo to jest początek sezonu. Rozmawiałem z Pią przed zawodami podczas obiadu i zapowiedziała, że nie weźmie udziału w ceremonii otwarcia. To znaczy, że ona jest kompletnie skoncentrowana na swoim występie i nie chce się rozpraszać. To cieszy, że nasza zawodniczka bardzo poważnie podchodzi do startu.
To jest rok olimpijski, za kilka miesięcy igrzyska w Paryżu. Na podstawie wyników z Łodzi można prognozować, w jakiej formie będą latem lekkoatleci czy jest jeszcze za wcześnie na wyciąganie wniosków?
Na pewno nie jest za wcześnie. Zawodnicy już na początku sezonu muszą pokazać „coś”. Oczywiście, nie muszą być w najwyższej formie, nie tego oczekujemy. Jednak jeśli tutaj ktoś w ogóle będzie bez formy i to nie dlatego, że tyczka pękła, blok na starcie biegu odjechał, albo słabo spał w nocy, tylko okaże się, że wynik jest słaby, to nie wydaje mi się, żeby w ciągu kilku tygodni mógł zdecydowanie poprawić formę. Już po tym mityngu sporo można będzie powiedzieć, zawsze pierwsze starty sygnalizują, co się dzieje z zawodnikami. Może być tak, że Pia Skrzyszowska uderzy w trzy, cztery płotki i wynik będzie słabszy, ale my będziemy widzieli, że jest potencjał, wystarczy jeden poprawny bieg i wynik może być dobry. Na początku sezonu Ewa Swoboda może jeszcze nie mieć idealnej reakcji na starcie, nie do końca czuć luz na dystansie, ale potencjał może być widoczny. Piotr Lisek schudł, jest trochę inny. Sezon olimpijski jest specyficzny, każdy wchodzi w niego z większą koncentracją, z innym podejściem.