TSUE o Superlidze: To jeszcze nie jest zwycięstwo [WYWIAD]
Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że FIFA i UEFA naruszają przepisy prawa i konkurencji w sprawie Superligi. Pomysłodawcy ogłosili sukces, ale tak naprawdę to dopiero pierwszy krok i wiele jeszcze się może zmienić. O co w takim razie chodzi? Na pewno o pieniądze i o władzę w światowym futbolu. Zawiłości prawne w tej sprawie wyjaśnia mec. Bartłomiej Laburda, Specjalista z zakresu prawa sportowego, prawa spółek handlowych oraz sporów sądowych i arbitrażowych.
Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: O wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie piłkarskiej Superligi zrobiło się głośno. Może warto wyjaśnić czytelnikom, dlaczego sprawa tam trafiła?
Bartłomiej Laburda, Specjalista z zakresu prawa sportowego, prawa spółek handlowych oraz sporów sądowych i arbitrażowych: Trzeba zacząć od tego, że pomysłodawcy Superligi złożyli pozew do madryckiego sądu Juzgado de Mercantil. Chcieli ustalenia, że przepisy FIFA i UEFA zakazujące tworzenia nowych, niezależnych rozgrywek, naruszają przepisy prawa konkurencji i stanowią nadużycie pozycji dominującej. Jednocześnie wnieśli zabezpieczenie roszczeń, czyli wydanie postanowienia przez sąd, że dopóki sprawa nie jest rozstrzygnięta, to FIFA i UEFA nie mogą nikogo za takie dążenia karać. W trakcie badania sprawy powziął wątpliwości i wystąpił z tzw. pytaniem prejudycjalnym do TSUE. Trybunał miał sprawdzić, czy regulacje FIFA i UEFA są zgodne z prawem UE.
Na jakiej podstawie TSUE wydał swoje orzeczenie?
Sędziowie oparli się głównie na art. 101 i 102 Traktatu o Funkcjonowaniu UE, które dotyczą zasad konkurencji wśród przedsiębiorców. Pierwszy z nich wskazuje zachowania niezgodne z rynkiem wewnętrznym, a następny mówi o nadużywaniu pozycji dominującej. Oczywiście, „podmioty dominujące” występują w obrocie gospodarczym, ale po prostu pewnych rzeczy nie mogą robić. Przy okazji warto wspomnieć, że tego samego dnia TSUE wydał w sumie trzy „sportowe” orzeczenia. Oprócz tego, o którym rozmawiamy, rozstrzygnął, że nakaz wystawiania do gry obowiązkowej liczby piłkarzy wychowanych w danym kraju (tzw. home grown players) jest niezgodny z Traktatami. Tutaj punktem wyjścia były regulacje federacji belgijskiej. W tych przepisach nie było mowy o obywatelstwie piłkarzy, a mimo to TSUE uznał je za niezgodne z Prawem UE. Zapadło też orzeczenie dotyczące przepisów Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej, która nakłada kary na panczenistów startujących w komercyjnych zawodach. Co ciekawe orzeczenie TSUE było całkowicie odmienne od poprzedzającej go opinii Rzecznika Generalnego Rantosa, który w grudniu 2022 roku uznał, że kwestionowane przepisy FIFA i UEFA nie naruszają prawa UE.
Do tej pory mogło się wydawać, że FIFA i UEFA są właścicielami piłki nożnej i mogą robić, co chcą?
Obie organizacje dążyły właśnie do czegoś takiego, jednak orzeczenia wskazują, że nie można tego zrobić. Trybunał zajmuje się w tym momencie przepisami dotyczącymi agentów piłkarskich, a do czasu wydania orzeczenia FIFA zawiesiła obowiązywanie tych regulacji. To wszystko pokazuje, że monopol FIFA i UEFA na ustalanie reguł w świecie futbolu został w pewien sposób przełamany.
Jakie znaczenie ma to orzeczenie TSUE?
Największy jest jego wydźwięk medialny. Od razu pojawiły się kolejne oświadczenia: Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (ECA), FIFA, UEFA, prezesa Realu Madryt Florentino Pereza, wypowiadali się prawnicy. Można powiedzieć, że medialność tego orzeczenia jest większa niż jego prawny efekt, a obie strony twierdzą w tym przypadku, że odniosły zwycięstwo. UEFA i FIFA twierdzą, że nic się nie zmieniło. Z kolei druga strona ogłosiła, że już mamy wolną drogę do stworzenia Superligi. Nie można powiedzieć, że nic się nie stało, ani też, że jest to wielkie zwycięstwo najbogatszych klubów, jednak wiedząc jaki kapitał za nimi stoi, można być przekonanym, że na pewno będą chcieli to wykorzystać.
Dlaczego nie można jednoznacznie stwierdzić, że jest to sukces pomysłodawców Superligi, choć TSUE stwierdził, że FIFA i UEFA działały niezgodnie z prawem?
Trybunał nie stwierdził, że jest otwarta droga do zarejestrowania nowych rozgrywek. Ciężar wydania orzeczenia w dalszym ciągu spada na sąd w Madrycie, a orzeczenie TSUE jest czymś w rodzaju rekomendacji. Sam madrycki sąd też nie jest tym, co ogłosił TSUE, związany. Poza tym Trybunał nie zabronił FIFA i UEFA podejmowania prób kontrolowania takich inicjatyw, ale wskazał, że obie organizacje nie mogą niczego odrzucać „a priori”, nie znając szczegółów przedsięwzięcia. Organizacje rządzące światową piłką mogą wyznaczać standardy, ramy działania, jednak nie mogą nie dać szansy drugiej stronie, która chce założyć nowe rozgrywki. Przepisy mogą ograniczać powstawanie nowych projektów, ale musi to być przejrzyste, proporcjonalne, niedyskryminujące i obiektywne. W treści uzasadnienia można znaleźć ukrytą wskazówkę dla FIFA i UEFA, gdzie TSUE mówi: stwórzcie obiektywne, jasne i rzetelne przepisy, ścieżkę, jaką mają podążać chętni do pójścia swoją drogą.
O co chodzi w tym licytowaniu się, kto wygrał?
Na pewno chodzi o pieniądze, a także o władzę. Można się zastanawiać czy rzeczywiście grupa Superligi, skupiona wokół Realu Madryt i FC Barcelony będzie chciała stworzyć nowe rozgrywki i dzięki temu decydować o wszystkich prawach medialnych oraz marketingowych, czy jednak jest to szantaż, żeby FIFA i UEFA odkroiły więcej ze wspólnego tortu oraz układały kalendarz zgodnie z interesami wielkich klubów? Jedno jest pewne. To nie jest koniec tej batalii, teraz czekamy na orzeczenie sądu w Madrycie i ewentualnie kolejnych sądów. Nawet jeśli w pierwszej sprawie wyrok będzie korzystny dla wielkich klubów, to niekoniecznie sądy w Anglii, Francji czy we Włoszech będą orzekały tak samo. Wyrok został zbyt jednoznacznie odczytany i nie jest do końca tak, jak się to przedstawia w mediach. To orzeczenie nie zatwierdza powstania Superligi.
Jeśli najwięksi by się odłączyli, to może wzrośnie rola takich krajów jak Polska?
Jeśli największe marki odejdą do Superligi, to utrzymanie dotychczasowego poziomu i zainteresowania Ligą Mistrzów stałoby się wielkim problemem, więc UEFA nie może sobie na to pozwolić. Jeśli to się uda pomysłodawcom, to FIFA i UEFA muszą zrobić wszystko, żeby zmieścić oba formaty w kalendarzu. Liga Mistrzów bez największych klubów nie będzie budziła globalnego zainteresowania. Można przypuszczać, że telewizje lokowałyby budżety marketingowe w Superligę, mającą większy potencjał przyciągania.
Gra toczy się o wielkie pieniądze.
Poza Realem i Barceloną, które są nastawione na Superligę, wiele innych klubów wydało oświadczenia, że nie przystępują do nowych rozgrywek i są za integralnością. To może być gra pod publiczkę i wszystko zależy od tego, jakie pieniądze są na stole. Fortuna może przeważyć nad sentymentami i tym, co myślą kibice. Czytałem, że budżet na start Superligi wynosi 4 mld euro, a to jest tylko część, bo trzeba doliczyć do tego prawa marketingowe i medialne.
Foto TSUE: Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej