Małgorzata Hołub-Kowalik: córeczka wywróciła wszystko do góry nogami [WYWIAD]
Małgorzata Hołub-Kowalik niedawno ogłosiła, że sezon 2024 będzie ostatnim w karierze. Polska mistrzyni myśli i marzy o starcie w kolejnych igrzyskach olimpijskich. – Cały czas Paryż jest w głowie. Gdyby takiej myśli nie było, to do sportu na pewno bym nie wróciła – powiedziała w rozmowie ze "SportMarketing.pl".
Jakub Kłyszejko, redaktor naczelny portalu SportMarketing.pl: – Rozmawiamy dziś w nieco innych okolicznościach. Jak się podobały gokarty?
Małgorzata Hołub-Kowalik, mistrzyni i wicemistrzyni olimpijska, lekkoatletka ORLEN Teamu: – Bardzo mi się podobało! Muszę przyznać, że w drugim podejściu poszło całkiem nieźle. Za pierwszym razem co chwilę mnie ktoś wyprzedzał, ale umówimy się, jeździłam na torze z Robertem Kubicą i Bartkiem Zmarzlikiem. Nie miałam żadnych szans. Muszę przyznać, że nie jeżdżę szybko i brakowało mi doświadczenia. Za drugim razem puściłam wodze fantazji i udało mi się nawet wyprzedzić trzy osoby.
Szybkość z bieżni lekkoatletycznej w jakiś sposób można przenieść na tor kartingowy?
– Myślę, że ciężko. Tutaj trzeba być uważnym w każdym momencie. To zupełnie coś innego. Muszę przyznać, że teraz doceniam, co to znaczą sporty motorowe. Wydawało mi się, że jest to troszeczkę prostsze. Wysiadłam, bolą mnie ręce i nogi. Wydolność i wytrzymałość też są bardzo potrzebne.
W lekkoatletyce jest się zależnym tylko od siebie, tutaj w grę wchodzą inne czynniki.
– Tutaj przede wszystkim sprzęt. Za drugim razem miałam chyba trochę lepszy. Chwilę przed wejściem do gokartów powiedzieli, że 60-tka jest bardzo szybka. Dostałam ją i czułam, że… jest szybsza! Umiejętności to jednak podstawa i w moim przypadku nad tym trzeba byłoby popracować.
Kończymy 2023 rok. Dla pani rodziny był to wyjątkowy czas…
– Zdecydowanie. Nasza rodzina się powiększyła. Urodziłam córeczkę. Sportowo nie mogę określić tego roku jakkolwiek, bo w sporcie mnie nie było. Natomiast wracam do niego. Ten rok był dla mnie bardzo ważny. Odpoczęłam, zregenerowałam się i z czystą głową jestem spełniona jako mama. Teraz wracam na bieżnię, a co to przyniesie w kolejnym roku, zobaczymy.
Kiedy jest się w pewnym etapie kariery, gdzie jeszcze sporo biegania zostało, o ten powrót na bieżnię łatwo chyba nie było?
– Najtrudniejsze dla mnie jest to, że w sporcie jest się trochę samolubem. Cały czas myśli się o sobie, o tym, co trzeba zrobić, o swojej regeneracji, jedzeniu. Tak naprawdę cała rodzina dostosowuje się do mojego stylu życia. Ludzie planowali śluby czy chrzciny wtedy, kiedy ja byłam w domu. Pojawiła się córeczka i ona wywróciła wszystko do góry nogami. Teraz ja muszę się dostosować do tego, na co ona ma w danym momencie ochotę. To dla mnie ciekawe zderzenie.
Pojawił się już głód biegania?
– Zdecydowanie tak. Już pół roku po tym, jak zaszłam w ciążę, chciałam wrócić na bieżnię. Cały czas byłam aktywna, bo brakowało mi sportu. Dlatego też wróciłam. Kiedyś mówiłam sobie, że po porodzie nigdy nie wrócę do sportu. Jednak jestem, jeżdżę na obozy. Brakowało mi adrenaliny.
Teraz motywacja jest jeszcze większa?
– Chciałabym, żeby córeczka była ze mnie dumna. Myślę, że na pewno będzie. Teraz sport jest u mnie na drugim miejscu. Najważniejsza jest córka.
Paryż 2024 gdzieś świta w pani głowie?
– Cały czas Paryż jest w głowie. Gdyby takiej myśli nie było, to do sportu na pewno bym nie wróciła.