17.11.2022 11:27

Michał Banasiak: „Katar doskonale wie, że Zachód to nie cały świat”

Czy Katar rzeczywiście wydał przeszło 200 miliardów dolarów na organizację mistrzostw świata? Jakie czynniki odegrały kluczową rolę w procesie wyboru gospodarza najbliższego mundialu? Czy możemy mówić wprost o korupcji? Dlaczego prawa do organizacji światowego czempionatu były dla Kataru aż tak ważne. O tych oraz wielu innych kwestiach związanych z krajem gospodarza najbliższych mistrzostw świata porozmawialiśmy z dziennikarzem Tygodnika Wprost i "Forbesa", a także współautorem publikacji "Katar. Geopolityka i mistrzostwa świata", Michałem Banasiakiem. 

Udostępnij
Michał Banasiak: „Katar doskonale wie, że Zachód to nie cały świat”

Katar to kraj wciąż bardzo młody. Czy istnieje jednak taki symboliczny, przełomowy moment, w którym narodziła się i zaczęła być realizowana ta wizja Kataru, którą widzimy obecnie?

Trudno będzie wskazać jeden taki moment. Myślę, że należy wyróżnić przynajmniej trzy dość istotne procesy, które toczyły się na przestrzeni 50 lat katarskiej niepodległości i do dziś mają wpływ na to, jak to państwo wygląda. Przełomową chwilą było na pewno odkrycie złóż ropy naftowej i gazu. Pierwsze złoża odnaleziono co prawda jeszcze w czasach, kiedy krajem rządzili Brytyjczycy, ale później okazało się, że tych złóż jest znacznie więcej niż się spodziewano. Już po uzyskaniu niepodległości przez Katar rozpoczęto wydobycie gazu ziemnego. Pierwszy proces zapoczątkowała więc świadomość, że te złoża istnieją – i odkrywanie kolejnych.

Bezpośrednim skutkiem pierwszego z procesów jest proces drugi, czyli sprzedaż ropy i gazu na cały świat. Bardzo szybko odkryto bowiem także potencjał drzemiący w transporcie gazu skroplonego. Grono partnerów handlowych znacznie się wówczas powiększyło, bo okazało się, że nie trzeba już korzystać z infrastruktury, którą w dużej mierze ogranicza geografia.

Trzeci proces ma swój początek w połowie lat 90., kiedy otwarta została telewizja Al Jazeera. Z pozoru wydarzenie to może wydawać się niezbyt znaczące dla siły państwa, ale stacja ta bardzo szybko stała się głosem Kataru, nie tylko w regionie, ale i na całym świecie. Był to również głos, który kontrował Arabię Saudyjską, czyli kraj, który do lat 90. był absolutnym hegemonem na Bliskim Wschodzie. Okazało się, że Katar potrafi walczyć o swoje, nie da się zakrzyczeć i nie pozwoli, by więksi od niego sąsiedzi ten kraj zdusili.

Najnowszym, czwartym procesem jest natomiast mundial. Wiele osób jest zdania, że najbliższe mistrzostwa świata będą swoistym mitem założycielskim państwa Kataru. Do tej pory Katarczykom nie udało się bowiem utworzyć pewnego poczucia wspólnoty i nieustannie trwają poszukiwania tego jedynego, symbolicznego wydarzenia, które pokazałoby, że mieszkańcy tego kraju taką wspólnotę tworzą. Z całą pewnością mundial może być właśnie takim wydarzeniem.

Co oznacza pojęcie softpower i dlaczego jest ono tak istotne w przypadku Kataru? 

Softpower to umiejętność politycznego i gospodarczego wykorzystania często nieoczywistych obszarów, aby wzmocnić siłę i znaczenie danego państwa.

Jednym z softpower Kataru miał być handel międzynarodowy, o którym była mowa wcześniej. Drugim były natomiast media, za pomocą których można przedstawić swój punkt widzenia na politykę regionalną i światową, można było oczerniać swoich sąsiadów i jednocześnie wybielać siebie. W późniejszym okresie takim softpower stał się także sport. Katarczycy rozpoczęli poważne działania w tym obszarze już na początku XXI wieku, kiedy zaczęli na masową skalę organizować duże imprezy sportowe. Kiedy przyznano im prawa do organizacji mundialu, tych imprez pojawiło się jeszcze więcej. Do tego dochodzi także sponsoring sportu. Narodowy przewoźnik, czyli Qatar Airways pojawił się przecież na koszulkach choćby Boca Juniors, AS Romy czy Bayernu Monachium. Nie można również nie wspomnieć, że kilka miliardów euro wpompowano w PSG. Przy pomocy tych petrodolarów Katarowi udało się wydeptać ścieżki, które pozwalają im zwiększać swoje wpływy. Przecież sport budzi pozytywne emocje, otwiera wiele drzwi i stwarza pole do omawiania interesów.

Czy patrząc w szerszym kontekście, sport jest popularną drogą do zwiększenia softpower? Na myśl od razu przychodzą tutaj przykłady Arabii Saudyjskiej i Rosji. 

Arabia Saudyjska i Rosja pokazały nam w ostatnich latach, jak za pomocą sportu można poprawiać swoją nie najlepszą reputację oraz jak, dzięki temu, można chować pod dywan wszystkie swoje problemy i pokazywać się jako państwo gościnne i otwarte. Arabia Saudyjska jest drugim, obok Kataru, krajem Bliskiego Wschodu, który tak chętnie wykorzystuje sport. Za przykład podać możemy chociażby GP Arabii Saudyjskiej w Formule 1 czy przejęcie Newcastle. Saudyjczycy chętnie inwestują też w e-sport, organizują turnieje jeździeckie czy wielkie gale bokserskie. Wszystko to ma przyciągnąć uwagę inwestorów i polityków, oraz w mniejszym stopniu sponsorów.

Do czasu inwazji na Ukrainę podobne procesy obserwowaliśmy również w przypadku Rosji. Przez wiele lat widać było, że to państwo starannie budowało swoje wpływy w sporcie. Za sprawą Gazpromu Rosjanie bardzo mocno zakorzenili się w piłce nożnej. Do tej pory zresztą w komitecie wykonawczym UEFA zasiada szef Gazpromneftu, którzy przy okazji pełni funkcję prezesa Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej. Nie jest więc też tak, że ta wojna zmieniła wszystko. Wspomnieć należy także o tym niesławnym laboratorium, w którym przed igrzyskami w Soczi rosyjscy sportowcy byli szprycowani, by ostatecznie wygrać klasyfikację medalową. Rosjanie robili to zarówno na potrzeby polityki wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Chodziło o to, by pokazać się jako mocarstwo i potęga, z którą trzeba się liczyć.

Areny sportowe często stają się więc jednocześnie arenami rywalizacji politycznej? 

Tak, sport często określa się mianem zastępczego pola walki między państwami. Wszyscy obserwatorzy ostrzą już sobie zęby na nadchodzący mecz Stany Zjednoczone – Iran. Kiedy w 1998 roku doszło do pojedynku między tymi reprezentacjami i Iran wygrał, to w Teheranie świętowano to jak zwycięstwo militarne. Na ulicach palone były amerykańskie flagi, słychać było okrzyki o wygranej wojnie. Pokazuje to więc, że sport z pewnością budzi ogromne emocje i dlatego może być skutecznie wykorzystywany jako softpower.

Katar to przede wszystkim potęga energetyczna. Czy rosyjska inwazja na Ukrainę i późniejsze sankcje mogą być na rękę Katarczykom? 

Z pewnością. Kiedy w lutym i marcu tego roku okazało się, że sankcje nakładane na Rosję dotyczyć będą również energetyki i pozyskiwania surowców energetycznych, a ponadto narastały obawy, że Rosjanie sami mogą zablokować swoje dostawy, to natychmiast ustawiły się kolejki chętnych, by kupować gaz z innych miejsc. Między innymi z Algierii, ale również z Kataru. Niemiecki minister gospodarki bardzo szybko poleciał do Doha negocjować kontrakt gazowy i to się udało, choć Katarczycy do całej sprawy podeszli bardzo rozsądnie. Zaznaczono bowiem, że Katar nie jest w stanie dostarczyć gazu wszystkim, a ponadto, że chciałby coś w zamian. Nie jest więc tak, że ten kraj stał się nagle dobrym wujkiem, który pomoże nam wyjść z tego kryzysu. Katarczycy grają w swoją grę. Dowodem na to może być chociażby ostatnie spotkanie katarskiego emira z prezydentem Władimirem Putinem. Panowie nie omieszkali wymienić kilku uprzejmości, choć jednocześnie inni wysoko postawienie oficjele katarscy zapewniali o wsparciu ich kraju dla Ukrainy. Widzimy więc wyraźnie, że Katar grał, gra i zamierza grać na wiele frontów, bo dzięki temu jest obecnie gospodarczo w tak dobrej sytuacji.

Czy warunki klimatyczne są dla Kataru pewnym ograniczeniem? 

Na pewno są sporym ograniczeniem, jednak Katarczycy robią wszystko, żeby jak najbardziej zminimalizować negatywny wpływ warunków klimatycznych na swoją sytuację na arenie międzynarodowej. Widzimy to na przykładzie mistrzostw świata, które jak zwykle organizowane miały być latem i początkowo nikt nie myślał o przenoszeniu ich na listopad. Decyzja w tej kwestii zapadła dopiero później, kiedy zaczęły narastać obawy o zdrowie zawodników i obawy o to, że upały nie pozwolą na rozegranie mistrzostw. Katarczycy i FIFA zapowiedzieli więc przeniesienie imprezy na inny termin, by ograniczyć negatywny wypływ klimatu.

Katar to także państwo, zamieszkiwane przez niespełna 3 miliony osób. Czy czynniki demograficzne również nie są tutaj trochę szklanym sufitem? W jaki sposób Katarczycy sobie z tym radzą? 

Katarczycy mają bardzo przemyślany system dawania swoich paszportów. Można tam mieszkać, posiadać nieruchomości, ale otrzymać katarskie obywatelstwo jest niezmiernie trudno. Takich rdzennych mieszkańców mamy w Katarze około 300 tysięcy i czerpią oni z tego tytułu liczne profity, jak chociażby dostęp do bezpłatnej służby zdrowia, bezpłatnej edukacji wyższej czy nieopodatkowanie dochodów. Gdyby te przywileje zdecydowano się przydzielić wszystkim mieszkańcom, okazałoby się, że nawet budżet tak bogatego kraju, nie byłby w stanie tego udźwignąć. Co więcej, gdyby okazało się, że wszyscy w Katarze dysponują takimi samymi prawami i przywilejami, to sami Katarczycy mogliby formalnie stać się mniejszością narodową w swoim państwie. Oczywiście nie da się ukryć, że taką mniejszością de facto są. Dopóki jednak kontrolują całą tę sytuację prawnie, są w stanie obronić się przed wszelkimi próbami wywierania wpływów. Fakt, że w Katarze mieszka tak wielu obcokrajowców jest zresztą efektem próby zniwelowania tej luki demograficznej. Bez pracowników z zagranicy wznoszenie stadionów czy wieżowców byłoby po prostu niemożliwe i Katar nie byłby w stanie rozwijać się w takim tempie, w jakim rozwijał się w ostatnich latach.

Jak wyglądają relacje Kataru z Francją? 

Relacje Kataru z Francją są bardzo dobre. Z katarskimi delegacjami spotykał się zarówno prezydent Sarkozy, jak i, wielokrotnie już, prezydent Macron. W tle tego wszystkiego cały czas przewijają się bardzo duże kontrakty, głównie militarne. Francuskie uzbrojenie, samoloty są dość regularnie sprzedawane Katarowi.

Z niedawnego wywiadu udzielonego przez Seppa Blattera wynika bowiem, że prezydent Sarkozy i Michel Platini odegrali ważną rolę w przyznaniu Katarowi praw do organizacji mundialu.

Jeśli chodzi o całą tę sytuację z prezydentem Sarkozym, Michelem Platinim, również z inwestycją Katarczyków w PSG, to rzeczywiście wpłynęło to na decyzję o przyznaniu mundialu Katarowi. Platini miał wówczas formalnie jeden głos w komitecie wykonawczym, jednak wiemy, że nieformalnie tych głosów było więcej, bo zdeterminowanych, by zagłosować tak jak on, było wielu innych przedstawicieli z krajów Europy.

Katarczycy obiecali oczywiście, że odwdzięczą się Francuzom, a na ich wdzięczności bardzo zależało Nicolasowi Sarkozy’emu. Jego dobry przyjaciel Sebastien Bazin był wówczas właścicielem funduszu, który kontrolował PSG. Katarczycy mieli obiecać, że ten klub odkupią. Ponadto, Katar chciał wówczas wejść na francuski rynek telewizyjny, co również było na rękę Sarkozy’emu. Ówczesnemu prezydentowi nie było bowiem po drodze z francuskim Canal+. Jeszcze jednym ważnym czynnikiem dla Nicolasa Sarkozy’ego była umowa na zakup francuskich samolotów i śmigłowców. Dziś wiemy, że Platini zagłosował za kandydaturą Kataru, a wszystkie katarskie obietnice wobec Francji rzeczywiście zostały spełnione.

Z katarskim mundialem nieodłącznie związane jest jedno słowo – korupcja. Czy faktycznie mogła ona odegrać tutaj kluczową rolę czy raczej był to efekt umiejętnego wykorzystania swojego wpływu i pociągania za odpowiednie sznurki?

To co działo się przy okazji przyznania Katarowi mistrzostw świata ja nazywam zachowaniami parakorupcyjnymi. Mówimy tu co prawda o lobbingu, ale bardzo bezpośrednim, wręcz bezczelnym, jak chociażby w przypadku prezydenta Sarkozy’ego. Co więcej, wiemy, że w komitecie wykonawczym FIFA zasiadał przedstawiciel Tajlandii. Dziwnym trafem akurat w tym okresie Katarczycy podpisali umowę handlową właśnie z Tajlandią. Ujawniono także, że trzech działaczy z konfederacji afrykańskiej powiedziało wprost, że za swój głos na Katar chcieliby otrzymać po półtora miliona dolarów. Żeby uniknąć oskarżeń o korupcję zastosowano jednak starą sztuczkę. Pieniądze miały zostać przelane na konta federacji, którymi zarządzali i oficjalnie miały zostać przeznaczone na rozwój tamtejszego futbolu. Takich przypadków było zresztą zdecydowanie więcej. Przy okazji całej tej sprawy i oskarżeń o korupcję pojawia się kilka bardzo niesławnych nazwisk, jak chociażby Jack Warner z Trynidadu i Tobago, który także głosował na Katar z pobudek finansowych.

Wszystko to zostało udowodnione w śledztwach dziennikarskich i prokuratorskich. Dzięki temu znamy konkretne nazwiska, części z tych panów zostały już postawione zarzuty i bardzo wielu przyznało się do winy. Bardzo trudno było jednak wyśledzić poszczególne przelewy. Jeśli przez taką „twardą” korupcję rozumiemy przekazanie koperty czy przelew na konto osobiste, to tutaj wszyscy ubezpieczali się, żeby to nie wyglądało w ten sposób. Jeśli jednak Katarczycy nagle zaczynają przelewać ogromne środki na konta federacji, z których pochodzą działacze posiadający głos przy wyborze organizatora mundialu i jeżeli są w stanie, za pośrednictwem Al Jazeera, przepłacać za prawa telewizyjne i obiecują, że zapłacą więcej, jeśli dostaną mundial, to nie da się mówić tutaj o przypadku.

Jakie są długofalowe cele Kataru związane z mundialem? Koszt przygotowań do mistrzostw przekroczył 200 miliardów dolarów, a prognozowane wpływy z organizacji imprezy to około 17 miliardów. Dlaczego dla Kataru jest to gra warta świeczki? 

Te ponad 200 miliardów to bardzo medialna kwota, która często przewijała się w różnych przekazach, ale należy doprecyzować, że jest to suma, która obejmuje również szereg innych inwestycji niezwiązanych bezpośrednio z mundialem. Rozbudowa lotniska, infrastruktury portowej, budowa metra w stolicy, budowa sztucznej wyspy The Pearl czy wzniesienie miasta Lusail od zera – to wszystko są inwestycje, które Katar i tak miał w planach. Jest to związane z programem transformacji gospodarczej, który został wcielony w życie jeszcze przed 2010 rokiem i zakładał, że do roku 2030 Katarczycy przeobrażą się pod względem infrastruktury i gospodarki w bardzo dużym stopniu. W międzyczasie pojawił się mundial i on te wszystkie procesy przyspieszył. Nowym terminem realizacji tych inwestycji stał się rok 2022. Nie uważam jednak, że można wszystkie te koszty wrzucić do jednego worka.

Ile wyniosły więc realne wydatki Kataru na przygotowania do mundialu? 

Sama infrastruktura kosztowała według Katarczyków około 6,5 miliarda dolarów. Ci, którzy zajmują się tym tematem wyceniają jednak, że koszty te sięgnęły 25 miliardów. Wciąż mówimy tu więc o rekordowo dużych sumach, które przekraczają szacowane zyski z imprezy. Zwłaszcza, że na mundialu zarabia przede wszystkim Międzynarodowa Federacja Piłkarska. To FIFA sprzedaje bilety, inkasuje pieniądze od sponsorów i stacji telewizyjnych.

Katar z pewnością liczy nie tyle na zyski finansowe, choć oczywiście kibice prawdopodobnie zostawią tam całkiem sporą kwotę. Katarczycy liczą przede wszystkim na zysk wizerunkowy, polityczny i gospodarczy. Wśród osób, które już niebawem zjadą się na Bliski Wschód będzie także wąska grupa biznesmenów i polityków, którzy mogą być w stanie zawrzeć z Katarem bardzo lukratywne umowy, chociażby energetyczne, wojskowe czy handlowe. Z pewnością dla Katarczyków jest to ogromna szansa i to właśnie za nią byli gotowi aż tyle zapłacić. Chodzi więc przede wszystkim o możliwość dotarcia do oficjeli i możliwość ugoszczenia ich u siebie.

Proszę zwrócić uwagę, że w przypadku mundialu w Katarze nigdy nie wchodził w grę bojkot polityczny. Pomimo tego, że takie deklaracje bojkotu imprezy przez polityków mogłyby być w świecie zachodnim dobrze odbierane, nikt nie zdecydował się na podjęcie takich kroków. Przyczyną tego jest świadomość polityków, że z Katarem trzeba żyć dobrze. Z jednej strony Katarczycy potrzebują zachodnich polityków, a z drugiej ci politycy potrzebują Kataru.

Jak duża jest wiara Katarczyków w to, że ludzie uwierzą w ten przekaz, który ma iść w świat? W Polsce najczęściej odbierane jest to jako tępa propaganda sukcesu i próba wybielenia się.

Jest to odbierane w ten sposób nie tylko w Polsce, ale w zasadzie w całym świecie zachodnim. Z drugiej jednak strony, jeśli spojrzymy na katarskie media, to tam, zdystansowanie świata zachodu wobec Kataru ukazywane jest jako atak na Katar, jako kampania nienawiści czy nawet przejaw rasizmu. Katarczycy jednak doskonale wiedzą, że Zachód to nie jest cały świat i jeśli zajrzymy poza naszą infosferę, to okazuje się, że Katar tak źle postrzegany nie jest. Jest to o tyle ważne, że gra toczy się przecież o uwagę całego świata, a nie tylko Europy i Stanów Zjednoczonych. W związku z tym Katar robi swoje i realizuje cele, o których my oficjalnie nic nie wiemy.

Myślę jednak, że tę atmosferę wokół katarskiego mundialu uda się trochę zmienić w trakcie samego turnieju. W czasie tego miesiąca Katarczycy na pewno będą „puszczać oko” do Zachodu. Obcokrajowcy z pewnością będą mieli taryfę ulgową. Te wszystkie prawa dotyczące mniejszości seksualnych czy spożycia alkoholu na pewno nie będą egzekwowane restrykcyjnie wobec wszystkich gości. Spodziewam się, że Katar będzie przymykał oko na różne zachowania kibiców, które będą na pograniczu miejscowego prawa, jak i na różnego rodzaju manifestacje z tęczowymi flagami czy wszelkie prowokacje, których z pewnością nie zabraknie. Pozwoli to budować wizerunek otwartego państwa. Katarczycy będą chcieli pokazać, że Zachód nie miał racji, że pomimo tylu kontrowersji i zastrzeżeń, kibicom, którzy przyjadą do Kataru, nic złego się nie stanie.

Ta słynna już parada kibiców – przebierańców również się w to wszystko wpisuje? 

My często do końca nie rozumiemy tego, co się dzieje w Katarze, bo to jest przecież zupełnie inna kultura. Mogliśmy oczywiście ponabijać się z miejscowych pracowników, którzy poprzebierani w stroje różnych reprezentacji cieszą się, dobrze się bawią, robią sobie zdjęcia i grają na różnych instrumentach. My postrzegamy to jako sytuację, w której Katarczycy po raz kolejny strzelają sobie w kolano. Oni jednak nie robią tego wszystkiego po to, żeby nas oszukać. Wszyscy są świadomi, że nikt nie uwierzy, iż na ulicach Doha bawią się prawdziwi kibice. Po co więc to robią? Po to żeby udowodnić, że potrafią się bawić, żeby pokazać, że czeka nas wielkie piłkarskie święto. Na ocenę tych działań przyjdzie czas już po mistrzostwach. Katarczycy również będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy te cele, które sobie postawili, zostały zrealizowane.

Czyli w gruncie rzeczy mamy do czynienia z taką grą pozorów. Ten najbliższy miesiąc ma być nieskazitelną wizytówką tego kraju…

Dokładnie. Katar nie zmienia się nagle o 180 stopni. Wręcz nie może tego zrobić, z racji, że jest bacznie obserwowany nie tylko przez Zachód, ale przez cały świat. w tym swoją sferę kulturową – arabską. Katarczycy w wielu kwestiach nie ustępowali na 100% i na przykład ostatecznie nie dopuścili do tego, by piwo było sprzedawane na stadionach i żeby można było kupić je w każdym sklepie, choć przecież mogliby tak zrobić. Katar się na to nie zdecydował, a zaledwie uchylił pewne furtki. W świecie arabskim Katarczycy są bowiem traktowani trochę jako tacy strażnicy tamtejszej moralności, prawa i zwyczajów. Mają być tymi, którzy nie pozwalają sobie narzucić agendy Zachodu. Z jednej strony muszą być więc ostrożni i nadal grać na swoich zasadach, a z drugiej, pokazywać nam swoją otwartość. To nie jest łatwe. Katar będzie więc stwarzał pewne pozory, bo zależy mu na tym, żeby kibice, którzy przyjadą na mistrzostwa świata mówili o tym kraju dobrze i przekazywali dalej pozytywny wizerunek Kataru, kiedy już rozjadą się po świecie.

Rozmawiał: Mateusz Mazur

 

Udostępnij
Mateusz Mazur

Mateusz Mazur