11.11.2022 12:47

Justyna Gawlińska: Praca w klubie sportowym jest pełna wyzwań i emocji

Jak wygląda praca w marketingu klubu sportowego? Czym dokładnie zajmuje się Kierownik Działu Marketingu i Promocji? Czy współpraca na polu medialnym z zawodnikami i trenerem pierwszej drużyny należy do trudnych? Odpowiedzi na te pytania, ale także wiele innych, znajdziecie w naszej rozmowie z Justyną Gawlińską, Kierownikiem Działu Marketingu i Promocji w ORLEN Wiśle Płock. Zapraszamy!

Justyna Gawlińska: Praca w klubie sportowym jest pełna wyzwań i emocji

***

Bartłomiej Płonka (SportMarketing.pl): Jak wygląda praca na stanowisku Kierownika Działu Marketingu i Promocji? Podobnie, jak w przypadku funkcji rzecznika prasowego, możemy mówić o pracy 24 godziny na dobę? 

Justyna Gawlińska (ORLEN Wisła Płock): Zgadza się. Oficjalnie nie pełnię funkcji rzecznika prasowego, tylko jestem Kierownikiem Działu Marketingu i Promocji, dlatego odnoszę wrażenie, że tej pracy jest jeszcze więcej. Jak wspomniałeś, to praca 24 godziny na dobę i czasami trudno to wszystko pogodzić. Od poniedziałku do niedzieli trzeba mieć telefon cały czas przy sobie, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Zwłaszcza w sporcie, kiedy mecze odbywają się w weekend, więc jest co robić przez siedem dni w tygodniu. Zajmuję się marketingiem i komunikacją, dlatego zależy mi też na tym, aby klub był jak najbardziej i jak najlepiej promowany. Kiedy trafiłam do klubu, komunikacja z dziennikarzami, a zwłaszcza z dziennikarzami lokalnymi, była bardzo trudna. Pracujemy nad tym, staramy się nawiązywać z nimi dobre relacje, zapraszać ich na mecze i ogólnie do świata sportowego. Chcielibyśmy zmniejszyć pewien dystans, a zauważmy, że jest z tym spory kłopot.

Co najwięcej czasu pochłania w tej pracy?

Myślę, że najwięcej czasu zbiera wspomniane budowanie trwałej relacji z dziennikarzami lokalnymi. Nie chodzi nam o to, by oni tylko przychodzili na mecz, napisali z niego tzw. “pomeczówkę” i to wszystko. Chcielibyśmy aby interesowali się klubem pod wieloma względami, na przykład marketingowym. Moim celem jest zbudowanie trwałej i swobodnej relacji z dziennikarzem w taki sposób, aby nikt nie bał się do mnie zadzwonić i wiedział, że służę pomocą. Mam na myśli chociażby umawianie wywiadów. Dzięki Superlidze mamy także dostęp do Biura Prasowego. Zależy mi na tym, aby było ono dosyć popularne, dlatego zawsze na początku sezonu wysyłamy do dziennikarzy informację o tym jak z niego korzystać. Tam gromadzone są wszystkie najważniejsze wiadomości, relacje z poszczególnych spotkań czy zapowiedzi meczowe.

Szczególny nacisk kładziemy oczywiście na promocję meczów i klubu jako profesjonalnej marki, aby jak najlepiej przełożyła się ona na frekwencję na meczach. Promocja outdoorowa, w mediach społecznościowych, kontent digitalowy, uatrakcyjnianie dnia meczowego to podstawy. Dużą uwagę wspólnie z moim działem skupiamy na działaniach w mediach społecznościowych i ulepszeniu komunikacji klubowej . Z pewnością ułatwia nam fakt, że sport wzbudza szereg pozytywnych emocji, więc robimy wszystko aby wykorzystać to w umiejętny sposób.

Na czym dokładnie polega wspomniany kłopot z dziennikarzami lokalnymi i to, że trudno ich zachęcić do szerszego zainteresowania klubem?

Sądzę, że wcześniej kluby sportowe w takich dyscyplinach jak piłka ręczna, koszykówka czy siatkówka, nie zauważyły tego problemu myśląc, że marketing opiera się tylko na brandingu w postaci rozgrywania meczów i transmitowania ich w telewizji. W związku z tym, być może to swego rodzaju przyzwyczajanie ze strony dziennikarzy, że oni muszą pracować sami i że jeśli sami czegoś nie załatwiają, to niczego nie dostaną, bo nikt wcześniej nie dbał o relacje z nimi. Zdaję sobie sprawę jak wzajemna pomoc na linii klub- dziennikarz jest ważna, dlatego też staram się robić wszystko, by występowała ona u nas na odpowiednim poziomie.

Jak wygląda twoja współpraca z pierwszą drużyną ORLEN Wisły Płock? 

Bez wątpienia jest to ciekawy temat. Ze swojej strony musiałam znaleźć złoty środek pomiędzy posiadaniem dobrego kontaktu z zawodnikami, a zarazem nie za dobrego. Kiedy byłby on zbyt dobry i zbyt koleżeński, to w przypadku zapraszania zawodnika na wywiad, jemu łatwiej byłoby powiedzieć, że nie chce lub nie ma na to czasu. Relacje, które udało mi się wypracować na pewnym poziomie pozwalają mi na odpowiednią komunikację z zespołem. Nie mam problemu z tym, aby wejść do szatni nawet po przegranym meczu i zaprosić kogoś na rozmowę czy konferencję prasową.

A co jeżeli ktoś z zawodników pierwszej drużyny nie do końca chce stawać do rozmowy z dziennikarzami? Mowa tutaj to sporej grupie ludzi, spośród której każdy ma na pewno inny charakter i podejście do pracy z mediami.

Takie sytuacje się zdarzały. Na początku swojej pracy przeprowadziłam rozmowę z całym zespołem, aby uświadomić im, że kontakt z mediami to tylko plus dla nich. Jeżeli słyszę od któregoś z nich, że nie chce stanąć do wywiadu, to przypominam im, że po pierwsze jest to ich obowiązek, co wynika także z kontraktów, a po drugie to promocja także ich wizerunku. Odnoszę wrażenie, że w pewnych dyscyplinach sportu, niektórzy nie czują takiej medialności i swego czasu wielu z zawodników nie chciało nawet zakładać profili w mediach społecznościowych. Moim zdaniem trzeba ich uświadamiać jak jest to ważne w dzisiejszych czasach, bo nie każdy z nich zdaje sobie sprawę, że działa to tylko na ich korzyść.

Jak wygląda współpraca z trenerem Xavim Sabate? Każdy śledzący polską piłkę ręczną wie, że jest to dość barwna postać. 

Na pewno współpraca z trenerem jest bardzo wymagająca. Trener Sabate zawsze na pierwszym planie stawia sprawy sportowe, więc terminy naszych działań marketingowych są ustalane i konsultowane z działem sportowym. Komunikacja i współpraca między działem marketingu a sztabem szkoleniowym jest więc bardzo istotna. Planując pewne rzeczy nie mam pełnego pola manewru, bo muszę oglądać się na to, co wcześniej przewidział trener – jest to oczywiście zrozumiałe. Oprócz tego mogę powiedzieć, że trener Sabate ma kilka swoich zasad i przyzwyczajeń. Na przykład po zakończeniu meczu zawodnicy mają być w szatni już siedem minut później. Ze swojej strony muszę mieć to z tyłu głowy odpowiednio ustalając pomeczowe rozmowy z mediami.

Przejdźmy do relacji na linii Płock – Kielce. Poza boiskiem można powiedzieć, że również są one bardzo napięte? 

Na pewno atmosfera z parkietu niekiedy przenosi się na komunikację pomiędzy klubami – mam na myśli komunikację zewnętrzną. Pomimo tych wszystkich zgrzytów, które są między nami, personalnie darzymy się dużym szacunkiem. Jeżeli wewnątrz musimy przedyskutować pewne sprawy pomiędzy klubami, nie ma z tym żadnego problemu. Z zewnątrz na pewno da się zaobserwować pewne docinki, ale staramy się tego nie podsycać i nie przekroczyć pewnej bariery dobrego smaku.

Wszyscy doskonale pamiętamy niedawny konflikt pomiędzy wami, a Łomżą Kielce, który dotyczył meczu ostatniej serii meczów Superligi w poprzednim sezonie.

To prawda, w końcówce poprzedniego sezonu wyszło olbrzymie zamieszanie. Uważam, że zupełnie niepotrzebnie, lepiej byłoby załatwić to wszystko po cichu i dojść do porozumienia. Jeśli chodzi o moją osobę, to w klubie wszelkie komunikaty związane z przekładaniem tego spotkania spadły na mnie. Pośredniczyłam też w całym konflikcie komunikując się z Superligą. Można więc powiedzieć, że miałam w tym wszystkim pewien swój udział. Niestety sytuacja była dla nas bardzo krzywdząca i nadal tak uważamy. Teraz mamy podobną sytuację, bo spotkanie z Łomżą Industria Kielce zaplanowane jest na 11 grudnia, a my trzy dni wcześniej zagramy mecz Ligi Mistrzów przeciwko Veszprem. Superliga wyciągnęła do nas pomocną dłoń, ale mecz nie zostanie przełożony, ponieważ oficjalny partner telewizyjny rozgrywek, czyli TVP Sport nie jest w stanie znaleźć alternatywy w postaci innego terminu do przeprowadzenia transmisji.

Patrząc szerzej na piłkę ręczną w Polsce, gdzie dzisiaj jest ta dyscyplina pod względem marketingowym oraz opakowania samego produktu? 

Uważam, że przez ostatnie lata zmieniło się naprawdę dużo, zwłaszcza od kiedy pojawiła się Superliga jako odrębna jednostka. Nie zmienia to faktu, że pozostaje jeszcze sporo do zrobienia zarówno pod względem marketingowym jak i komunikacyjnym. Kluby, które grają w europejskich pucharach trochę inaczej podchodzą do pewnych spraw i musiały nauczyć się niektórych rzeczy szybciej. Tutaj jednak mowa o czterech przedstawicielach Polski na arenie europejskiej. Pozostali mają jeszcze sporo do nadrobienia, a to wiąże się z tym, że ta dyscyplina nie jest tak bardzo popularna jak piłka nożna czy siatkówka w naszym kraju. W wielu klubach piłki ręcznej w Polsce nie ma tylu pieniędzy, a bierze się to też z tego, że marketing stoi w miejscu.

Patrząc nawet z perspektywy płockiej, muszę przyznać, że brakuje chętnych ludzi do przychodzenia na tzw. “zwykłe ligowe mecze”. Dla kibica ta liga jest cały czas taka sama – na szczycie są Kielce i Płock, a to co dzieje się poniżej dwóch pierwszych miejsc jest mniej ekscytujące. Kiedy przyjeżdżają do nas rywale ze środka czy dołu tabeli, to frekwencja niestety jest znikoma. Staramy się dobrze opakować każdy mecz, ale dla wielu samo stricte wydarzenie sportowe po prostu nie jest atrakcyjne. Jako dyscyplinie jeszcze trochę nam brakuje, byśmy mogli powiedzieć, że stoimy obok siatkówki czy piłki nożnej. W tych dyscyplinach marketing obecnie jest na wyższym poziomie. Przykładem jest chociażby piłkarska Wisła Płock, której marketing jest fenomenalny i rzeczywiście napędza klubowi frekwencje na stadionie. Mam jednak nadzieję, że małymi kroczkami dojdziemy do etapu i miejsca, z którego jako piłka ręczna będziemy zadowoleni.

Podsumowując naszą rozmowę – praca w klubie sportowym na takim stanowisku jak Kierownik Działu Marketingu i Promocji to praca wyczerpująca ale nudna, czy jednak pełna wyzwań i emocji? 

Zdecydowanie pełna wyzwań i emocji. Od zawsze chciałam pracować w sporcie i nie do końca wyobrażam sobie zwykłego życia za biurkiem. Tutaj cały czas coś się dzieje i nie ma nudy. Można czerpać z tego ogromną radość, a jednocześnie wiele się nauczyć. To fenomenalna praca i polecam ją każdemu.

CZYTAJ TAKŻE: Wywiad z Piotrem Należytym, prezesem PGNiG Superligi

 

fot.  Paweł Jakubowski i Anna Józefczyk

Udostępnij
Bartłomiej Płonka

Bartłomiej Płonka