Michał Kołodziejczyk: Multiliga każdego weekendu
Michał Kołodziejczyk w rozmowie z portalem SportMarketing.pl wskazał największe wyzwania dla redakcji Canal+ Sport, którą od niedawna kieruje. Mówi o zmianach profilu użytkownika, przyszłości kanałów sportowych. – Można robić sobie swoją multiligę w każdy weekend. To jest odpowiedni kierunek – twierdzi. * Miłosz Marek: Jednym z podpunktów dyskusji podczas Forum Sportu i Biznesu była zmiana profilu […]
Michał Kołodziejczyk w rozmowie z portalem SportMarketing.pl wskazał największe wyzwania dla redakcji Canal+ Sport, którą od niedawna kieruje. Mówi o zmianach profilu użytkownika, przyszłości kanałów sportowych. – Można robić sobie swoją multiligę w każdy weekend. To jest odpowiedni kierunek – twierdzi.
*
Miłosz Marek: Jednym z podpunktów dyskusji podczas Forum Sportu i Biznesu była zmiana profilu kibica sportowego w Polsce. Pan, niczego nie ujmując, ma najkrótszy staż spośród prelegentów, bo byli również Marian Kmita oraz Marek Szkolnikowski. Ale takie świeże spojrzenie może być Pana atutem.
Michał Kołodziejczyk, dyrektor Canal+: Nie sądzę, żeby pan Kmita, bądź pan Szkolnikowski takiej wiedzy nie mieli. Marek jest chyba nawet młodszy ode mnie. Tak mi się wydaje. Trzeba mieć po prostu oczy otwarte i zdawać sobie sprawę, że przyszłość już nadeszła. To nie jest kwestia jutra, przyszłego roku, kiedy kwestia sposobu dostarczania treści będzie drugorzędna. Najważniejsza będzie treść. Czy będziemy ją konsumować przez Internet, telewizję, Internet na rzutniku, telewizorze, komórce czy tablecie to nie będzie miało dla widzów żadnego znaczenia. Ograniczenie jest jedno -technologiczne. Rozumiem pod tym hasłem zarówno sprzęt, jak i ograniczenia w głowie. Rozumiem, że starszym osobom będzie na pewno trudniej przestawić się na mobilną konsumpcję treści.
Obejrzyj całą rozmowę na YouTube na naszym nowym kanale
https://www.youtube.com/watch?v=Nl5mD01f9QM
Zdiagnozował pan problem, jakim jest piractwo i brak odpowiedzialnej konsumpcji treści. Wchodząc do Canal+ to jedno z największych wyzwań stojących przed panem?
To wyzwanie dla prawodawcy. Jeśli coś jest moim zadaniem, to uświadomienie widzowi, użytkownikowi Internetu, że wszystkie treści, nawet premium, wcale nie są bezpłatne. To ciężka praca ludzi, którzy ten produkt dostarczają, produkują, komentują. Za to należy się im wynagrodzenie, tak jak każdemu użytkownikowi Internetu za jego codzienną pracę.
Mówił pan o ograniczeniach technologicznych. W Canal+ są one coraz mniejsze, bo ruszyliście z bardzo ambitnym projektem aplikacji, strony internetowej. Nazywam to takim „sportowym Netflixem”, bo kupując pakiet można oglądać wszystko, co macie w ofercie.
To właśnie potwierdza, w którą stronę idzie cały rynek telewizyjny. W którym pójdzie. Fajnie, że jesteśmy prekursorem. Wprowadziliśmy możliwość dzielenia ekranu i oglądania czterech meczów na raz. Dla mnie przed czterdziestką jest to niepojęte, ale moje dzieci absolutnie wyobrażają sobie multiscreening. Każdy może robić sobie swoją multiligę w każdy weekend. To jest odpowiedni kierunek.
Kierunek w którym postawiliście krok, a kiedy następne? Mówił pan w jednym z wywiadów o treściach przeznaczonych tylko do Internetu. Czy już coś w tym kierunku działacie?
Działamy. Będziemy produkować treści tylko do ATT. Natomiast kiedy finalnie ujrzy to światło dzienne, kiedy projekty wyjdą z fazy „bycia zaakceptowanymi”, to wolałbym przekazać taką informację osobiście, a nie podgrzewać emocje i oczekiwania.
Czy Michał Kołodziejczyk będzie miał program w takiej formule? Czy ciągnie pana do dziennikarstwa telewizyjnego?
Jestem dziennikarzem od 20 lat. Na pewno jestem nim nadal.
Czyli nie wyklucza pan?
Oczywiście, że będę uczestniczył w pracy przed kamerą, a nie tylko z pozycji czwartego piętra budynku, w którym mieści się stacja.
Niedługo premiera książki pana oraz Anity Werner. Jak to się stało, że to dopiero pierwsza pana książka?
Nie miałem czasu. Zawsze byłem bardzo zapracowany. Teraz byłem na 9-miesięcznym okresie wypowiedzenia, zakazu konkurencji. Musiałem siedzieć w domu i te prace nad książką bardzo przyspieszyły. Jeśli chodzi o takie rzeczy, które nie są związane z marką, dla której pracuję, albo pracowałem wcześniej, to jest przedsięwzięcie mojego życia. Zawsze o takiej książce marzyłem. Dużo czytam. Wydaje mi się, że zasadę Ryszarda Kapuścińskiego o tym, że aby napisać 1 stronę należy przeczytać 100, mógłbym tam dopisać kilka zer. Bardzo czekam na odbiór rynku. Razem z Anitą bardzo czekamy, czy książka się spodoba państwu, czytelnikom. Jeżeli się spodoba, to nie będzie ostatnia, bo frajda przy jej tworzeniu była olbrzymia.
Czytaj także: Szkolnikowski, Kmita i Kołodziejczyk o przyszłości nadawców sportowych w Polsce