08.04.2024 11:04

Damian Wleklak: każdy sponsor zawsze oczekuje emocji [WYWIAD]

Damian Wleklak był członkiem historycznej drużyny trenera Bogdana Wenty. Później pracował jako trener, a obecnie jest menedżerem w Wybrzeżu Handball Gdańsk. – Na dzisiaj widzimy tendencję ujemną, ale przy reformie pewnych struktur i rozgrywek możemy wrócić – powiedział o sytuacji polskiego szczypiorniaka w rozmowie dla portalu "SportMarketing.pl".

Udostępnij
Damian Wleklak, menedżer Wybrzeże Handball Gdańsk

Jakub Kłyszejko, redaktor naczelny SportMarketing.pl: – Rozmawiamy podczas Kongresu Sport Biznes Polska. Co środowisko piłki ręcznej może „wyciągnąć dla siebie” z takiego wydarzenia?

Damian Wleklak, były reprezentant Polski w piłce ręcznej, menedżer Wybrzeże Gdańsk Handball: – W naszym klubie mamy ponad 70 sponsorów. Jest to dla mnie bardzo ważne, aby zdobywać doświadczenie w budowaniu relacji biznesowych, bo jak wiemy, sport jest areną, gdzie rozgrywamy mecze na dole, ale niezwykle ważne są też pojedynki u góry. Zarówno z sektora państwowego, jak i prywatnego oraz samorządów pozyskujemy środki. Dbanie o relacje jest niezwykle ważne przy rozwoju projektów, jakie mamy w Gdańsku. Chciałem zobaczyć, czego oczekują poważniejsi sponsorzy przy organizacji imprez. To kolejny krok dla mojego rozwoju, jak i naszego klubu.

W dzisiejszych czasach klubowi piłki ręcznej łatwo jest znaleźć sponsora?

– Wydaje mi się, że nie można wyodrębniać piłki ręcznej, bo przy każdej dyscyplinie jest to tak samo ważne. Trzeba budować relacje w środowisku sponsorskim. W naszym klubie to się udaje, ale zawsze, jak w sporcie, chcemy, żeby było jeszcze lepiej. Zależy nam, aby klub dawał jak najwięcej satysfakcji partnerom. Niezwykle trudno jest pozyskać partnera, ale też trudno jest go zatrzymać przy sobie, żeby był zainteresowany zarówno sportowym, jak i biznesowym aspektem.

Czego oczekuje, wymaga partner klubu?

– To zależy od poziomu wsparcia. Największe korzyści ma zawsze partner strategiczny, jeśli chodzi o zwrot ekwiwalentu. Mniejsi sponsorzy wymagają kontaktów biznesowych, możliwości nawiązania relacji z innymi partnerami i jak zawsze w sporcie emocji i przeżywania czegoś nadzwyczajnego. Obojętnie o jakim poziomie mówimy. Zawsze oczekujemy emocji, odpowiedniej organizacji danego eventu, bo sport to nie tylko rywalizacja na boisku, ale też otoczka wokół wydarzenia.

Dużo mówi się o popularyzacji sportu wśród najmłodszych. Dzieciaki chętnie garną się do szczypiorniaka?

– Wydaje się, że przechodzimy następny etap, gdzie kiedyś bazowało to na wielu nauczycielach, którzy byli pasjonatami naszej dyscypliny. Teraz wymagania wzrastają. Tempo życia wzrasta. Oczekiwania też się zmieniły. Jako sport jesteśmy atrakcyjni dla dzieci, ale musimy podjąć reformę dla najmłodszych. Trzeba budować sposób rywalizacji, miejsce rywalizacji i wśród tego też są wymagania. Musimy zachęcić do wspólnego przeżywania zarówno dzieci, jak i rodziców. Na dzisiaj widzimy tendencję ujemną, ale przy reformie pewnych struktur i rozgrywek możemy wrócić. To niezwykle ważne, aby dobrze budować naszą piramidę i zająć się rozpowszechnianiem dyscypliny.

Z optymizmem patrzy pan na to, co dzieje się z polską piłką ręczną?

– Pewien czas minął i tutaj dużo słów już powiedziano. Mój przyjaciel z boiska Sławek Szmal chce kandydować na prezesa, ma wiele świetnych pomysłów, chce zmieniać naszą piłkę ręczną. Chciałbym mu w tym pomóc i myślę, że to jest taka droga, która może odbudować naszą dyscyplinę w ciągu czterech, ośmiu lat. Nauczeni przykładem siatkówki wiemy, że jest to do zrobienia, ale wymaga mnóstwa pracy, szczególnie w terenie i na tym najniższym poziomie piramidy. To sól do tego, żeby cokolwiek zbudować. Z tych pomysłów Sławka wynika, że jest to możliwe. Kosztuje bardzo dużo pracy, ale piłkarz ręczny się jej nie boi i jest gotowy, aby poświęcić się dla swojej ukochanej dyscypliny.

 

ZOBACZ TEŻ:

Udostępnij
Jakub Kłyszejko

Jakub Kłyszejko