Jakub Piekut: kluczowe jest to, z kim współpracuję i jaka jest atmosfera [WYWIAD]
– Kluczowe jest dla mnie też to, z kim współpracuję i jaka jest atmosfera wewnątrz ekipy. Nerwowych momentów nie brakuje, więc jeżeli team jest zgrany i tworzą go fajni ludzie, jest zdecydowanie łatwiej. Mam to szczęście, że zarówno w Chojniczance jak i w Rakowie spotkałem odpowiednie osoby – powiedział Jakub Piekut, rzecznik prasowy Rakowa Częstochowa w rozmowie ze Sportmarketing.pl.
![Jakub Piekut: kluczowe jest to, z kim współpracuję i jaka jest atmosfera [WYWIAD]](https://www.sportmarketing.pl/content/uploads/2025/02/20250207_J_Z_3254.jpg)
Adrian Janiuk, Sportmarketing.pl: – Skąd w twojej głowie wziął się pomysł na taką ścieżkę kariery? Był to dla ciebie wymarzony zawód, czy jak to w życiu często bywa, zadecydował przypadek o tym, że pracujesz jako rzecznik prasowy?
Jakub Piekut, rzecznik prasowy Rakowa Częstochowa: – Na pewno marzeniem było funkcjonowanie w piłkarskim świecie. Najpierw za dzieciaka oczywiście chciałem zostać piłkarzem. Zapisałem się do klubu, trenowałem w Chojniczance, ale szybko zdałem sobie sprawę, że piłkarza ze mnie nie będzie. Operowałem na pograniczu łapania się do kadry meczowej, także szybko i łatwo było to wychwycić (śmiech). Późniejsze kroki edukacyjne nie były kierowane na sport, a sam zacząłem pracę w lokalnej stacji radiowej. Od tego jednak zaczęła się kolejna lawina zdarzeń. Przeprowadzałem wywiady z piłkarzami, pojawiałem się na meczach w roli dziennikarza. Potem przez ponad trzy lata pisałem dla kibicowskiej strony internetowej klubu. Bezpłatnie, hobbystycznie starałem się przygotowywać ciekawe treści, do tego aktywnie pisząc na Twitterze. Miałem również epizod jako korespondent „Przeglądu Sportowego”. Skontaktował się ze mną aktualny Prezes Chojniczanki Jarosław Klauzo, że w związku z odejściem rzecznika (Szymek, pozdrawiam!), czy nie byłbym zainteresowany pracą w klubie właśnie w roli rzecznika prasowego i tak zaczęła się moja przygoda jako rzecznik prasowy. W Chojniczance pracowałem przez 9 lat, ale dużo się pozmieniało w moim życiu prywatnym i musiałem podjąć trudną decyzję o odejściu. Trafiając w nowe miejsce, liczyłem się z tym, że nie będę pracował w piłce. Szybko się jednak okazało, że pojawiły się ciekawe zapytania i nawet długo nie czekałem, jak z zaskoczenia przytrafiła się propozycja z cyklu z tych nie do odrzucenia, czyli telefon z Rakowa Częstochowa. Szybko doszliśmy do porozumienia i tak trafiłem do Częstochowy. Lada moment będzie już dziesięć lat jak pracuję w tym zawodzie. Kawał czasu, który w sumie nie wiem kiedy minął. Zawsze też ciągnęło mnie do radia. Byłem DJ-em w Twoim Radiu Chojnice+. 7 lat współpracowałem z radiem Weekend FM. Kapitalne wspomnienia. Chętnie jeszcze kiedyś wrócę przed konsoletę.
– Od zawsze nadawałeś się do tej roli?
– Początki były trudne. Pamiętam jeszcze rozmowę z Prezesem po pierwszych dwóch tygodniach, że może sprawdziłbym się bardziej w innej roli. Szybko jednak przyszło kilka większych wyzwań, gdzie mogłem się wykazać i chyba ogarnąłem, skoro po dziesięciu latach od tego momentu, mam przyjemność odpowiadać na pytania dotyczące pracy w tym zawodzie i to będąc rzecznikiem prasowym Rakowa Częstochowa. Pytanie jest jednak podchwytliwe, bo względem siebie jestem bardzo krytyczny i trudno mi mówić czy się nadaję. Są takie obszary zadań, które uwielbiam, ale są też takie z którymi lepiej mierzyć się jak najrzadziej lub wcale.
– W twojej ocenie jest to trudna praca?
– Trzeba kochać piłkę i potrafić zaakceptować jej specyfikę. Trudno znaleźć rozmowę z kimś z naszej branży o swojej pracy, gdzie ani słowem nie wspomni o byciu cały czas pod prądem, że czas wolny to pojęcie bardzo względne, a hasła weekend czy urlop istnieją tylko teoretycznie. Myślę, że – mówiąc o wieloletnich pracownikach na tym stanowisku w swoich klubach – uwielbiamy to co robimy i meczowa adrenalina czy stawianie czoła wyzwaniom z którymi się mierzymy przysłaniają te trudniejsze momenty oraz kryzysy. Spotkałem wiele osób, które chciały się zaczepić do pracy w klubie, ale potrafiły się poddać po 2-3 dniach widząc jak wygląda funkcjonowanie w klubie na co dzień. Nie nazwałbym jej trudną pracą. Są dużo trudniejsze i bardziej odpowiedzialne funkcje oraz zawody. Poszedłbym bardziej w określenie specyficzna praca i nie dla każdego. Jak wszędzie, są plusy i minusy. Bardzo ważna jest umiejętność radzenia sobie z presją. Dobrze też, gdy najbliżsi rozumieją z czym się mierzymy. Moja partnerka czy rodzina nie ma do mnie pretensji jak podczas jakiś uroczystości lub przy wspólnym wyjeździe nagle muszę wyjść z kimś porozmawiać przez telefon, coś wyjaśnić, ustalić lub chwycić za laptopa. To zrozumienie z ich strony jest bezcenne. Kluczowe dla mnie jest też to, z kim współpracuję i jaka jest atmosfera wewnątrz ekipy. Nerwowych momentów nie brakuje, więc jeżeli team jest zgrany i tworzą go fajni ludzie, jest zdecydowanie łatwiej. Mam to szczęście, że zarówno w Chojniczance jak i w Rakowie spotkałem odpowiednie osoby. W Chojnicach byliśmy jak prawdziwa rodzina i kontakt z moimi przyjaciółmi z klubu mam cały czas. W Częstochowie mieszkam dopiero kilka miesięcy więc te więzi się dopiero się kształtują, ale to prawdziwa przyjemność móc współtworzyć coś wielkiego właśnie z tą ekipą.
– Da się opierać na pewnych automatyzmach w tej pracy?
– Jeżeli użyjemy słowa pewnych, to można, starając się jednak nie uśpić swojej czujności. Łatwo popełnić błąd, a na to nie można sobie pozwolić. Dobrze mieć wypracowane mechanizmy działania w różnych przypadkach. Zwłaszcza tych kryzysowych, by możliwie jak najszybciej zareagować. Piłka jednak zdecydowanie nie pozwala na schematyczność, gdyż nigdy nie wiesz co przyniesie nowy dzień. Wychodząc z Klubu wydaje się, że już na dzisiaj wszystko udało się załatwić, a tu jeszcze w drodze do domu zadzwoni telefon lub wskoczy wiadomość, że coś się wydarzyło i trzeba zadziałać. Są jednak takie punkty, które są stałe. Wiesz, że musisz zamknąć proces akredytacyjny i przygotować wszystkie akredytacje do meczu, a jak jest mecz wyjazdowy, to zająć się logistyką wyjazdu media teamu. Aktywności medialne z Canal+ w dniu meczowym, przygotowanie konferencji. Coś tam się uzbiera z takich stałych elementów, o których nie trzeba sobie przypominać tylko po prostu wie się co, kiedy i jak. Podstawa to również plan komunikacji, ale i tutaj trzeba być bardzo elastycznym i liczyć się z tym, że wszystko będzie trzeba wywrócić do góry nogami. Plany, planami, ale w komunikacji nie może też zabraknąć spontaniczności.
– Po pewnym czasie wdziera się rutyna?
– Trzeba na to uważać, bo pomimo tego, że każdy dzień pisze inny scenariusz w których nie brakuje nagłych zwrotów akcji, to jednak ten kalendarz piłkarski rok do roku jest bardzo podobny. Na pewno trudniej się odkopać, po jakiś dużych sportowych porażkach. Przeżyłem dwa spadki. Pamiętam taką sytuację po spadku Chojniczanki do II Ligi. Celem był natychmiastowy powrót na zaplecze Ekstraklasy. Sezon tak się ułożył, że do samego końca trwała walka o awans, ale najważniejsze mecze w końcówce przyniosły straty punktów i skończyło się barażami. Do Chojnic przyjechała Skra Częstochowa, która oddała 1 celny strzał, przy bodajże 27 próbach Chojniczanki. Łatwo zgadnąć jak to się skończyło…porażką 0:1, która bolała strasznie i marzenia o awansie trzeba było odłożyć na kolejny rok. To był dla mnie taki krytyczny czas. Jesteś blisko celu i nagle musisz czekać kolejne 12 miesięcy, by móc znowu stanąć przed taką szansą. Szybko jednak zmobilizowaliśmy się do ponownego działania, by udowodnić, że nasze miejsce jest wyżej. Zmierzając do puenty, myślę, że ambicje ostatecznie nie pozwalają popaść w rutynę. Chcesz się rozwijać, zespół z którym współpracujesz ma bardzo ambitne cele i wszyscy wzajemnie się mobilizują. To nie pozwala wpaść w marazm.
– Jako rzecznik odpowiadasz za całą komunikację klubu związaną ze wszystkim, co wychodzi na zewnątrz. Co jeszcze należy do twoich obowiązków?
– W Chojniczance miałem wiele obowiązków również w innych działach funkcjonowania klubu piłkarskiego, co pozwoliło mi zdobyć naprawdę sporo doświadczenia oraz wiele się nauczyć. Odpowiadałem m.in. też za sprzedaż, sklep, bilety, zdarzyło się być kierownikiem drużyny. W Rakowie odpowiadam stricte za działania związane z komunikacją i typowo rzecznikowymi wyzwaniami, choć nasz dział bardzo fajnie funkcjonuje jeżeli chodzi o ten „team spirit”. Dużo rozmawiamy, wspólnie omawiamy strategię i pomysły. Wszyscy sobie pomagamy, wymieniamy poglądy i jest pole do tego, by móc dołożyć swoją cegiełkę również do działań marketingowych.
– Jesteś zadowolony z ekspozycji Rakowa w social mediach? Wypadacie w mediach bardzo przejrzyście i czytelnie, czyli tak jak być powinno.
– W imieniu naszego media teamu – dziękuję. Miło to słyszeć. To zasługa całej ekipy. Każdy z nas wkłada „serducho” w swoją pracę. Mam przyjemność pracować w bardzo profesjonalnym środowisku i z ambitnymi osobowościami. Efekty można zauważyć na naszych kanałach. Jesienią poukładaliśmy trochę inaczej klocki jeżeli chodzi o treści wideo. Tutaj fantastyczna robota Konrada Lewandowskiego. Sporo się dzieje na naszym Instagramie i TikToku, co jest głównie zasługą Klaudii Berdy. Nasi specjaliści od mediów społecznościowych, czyli Szymon Sobol i Krzysztof Rosłoński wymiatają w ogarnianiu treści i wykorzystywaniu przygotowanych materiałów. Trudno byłoby prowadzić komunikację bez zdjęć Jakuba Ziemianina, który jest marką samą w sobie. Nad wszystkim pieczę sprawuje dyrektor Michał Hardek, sypiący dobrymi pomysłami jak z rękawa i nie bojącym się żadnych wyzwań. Jest także pełne wsparcie naszych marketingowców czyli Macieja Nowaka i Adama Ptaka. W takim składzie można robić fajne rzeczy.
– Nadszedł pracowity czas – niedawno zakończyły się przygotowania do rundy rewanżowej. Jak radzisz sobie w tym okresie? Pracy z pewnością jest wiele.
– Teraz to był bardzo intensywny czas. Kilka dni temu mieliśmy przyjemność ogłosić informację o pozyskaniu nowego sponsora głównego, którym została globalna marka jaką jest Hisense. Wcześniej dwutygodniowe zgrupowanie w hiszpańskiej Marbelli. Obóz jak to obóz, rządzi się swoimi prawami i to okres bardzo wytężonej pracy na pełnych obrotach, będąc poza domem przez niekrótki czas. Przed powrotem rozgrywek ligowych zorganizowaliśmy spotkanie z kibicami. Zdecydowanie można powiedzieć, że dzieje się sporo, bo nie zamierzamy się zatrzymywać i działamy dalej z pomysłami. Nie mam jednak powodów do narzekania. Za to m.in. lubię swoją pracę – dużo się dzieje. Uwielbiam to uczucie po powrocie do domu, że danego dnia zrobiłem wszystko co możliwe, by odpowiednio wykonywać swoje obowiązki.

Adrian Janiuk
Więcej Rzecznicy Prasowi
Ola Sępek: postanowiłam zmienić swoje życie i zaryzykować [WYWIAD]
Sport w moim życiu był od dziecka i kiedy ktoś pytał mnie „co chcesz robić w przyszłości” zawsze odpowiadałam „pracować w sporcie”. Jednak zanim to się stało, pracowałam na etacie 8/12 godzin dziennie. Któregoś dnia postanowiłam zmienić swoje życie i zaryzykować. Tak trafiłam do Stali Mielec, gdzie początkowo zajmowałam się…
![Tomasz Płaza: nawet w małych klubach można robić ciekawy marketing [WYWIAD]](https://www.sportmarketing.pl/content/uploads/2025/01/IMG_3579-min-768x511.jpeg)


