11.03.2021 11:22

Wielki biznes w niższych ligach. Piłkarskie transmisje PPV w Polsce od kuchni

Ekstraklasa w Canal+, I liga w Polsacie Sport, wybrane mecze II ligi w TVP Sport. Co z resztą spotkań w Polsce? Reszta jest do zagospodarowania własnego. Transmisje PPV z meczów niższych lig to coraz popularniejszy format. Czy można na tym zarobić? Sprawdzaliśmy na przykładach klubowych oraz prywatnych podmiotów.

Udostępnij
Wielki biznes w niższych ligach. Piłkarskie transmisje PPV w Polsce od kuchni

Dzisiaj coraz trudniej znaleźć kluby w niższych ligach, których meczów nie da się obejrzeć za sprawą Internetu. Obecnie to jedyne rozwiązanie, ale nawet przed erą pandemii koronawirusa, cały przemysł i biznes transmisji był rozwinięty na wysokim poziomie. Jedni na płatnych platformach, inni na Youtube. To złote czasy dla wygodnego kibica, a także dla osób zajmujących się wyszukiwaniem piłkarzy. Nie trzeba jechać kilkadziesiąt, kilkaset kilometrów, tylko zapłacić równowartość paczki papierosów, by oglądać wybrany mecz w domu.

Skąd takie zainteresowanie?

Do marca 2020 telewizja była jednym z wyjść dla kibiców, a teraz jest jedynym. Brak możliwości wejścia na trybuny oznacza, że kluby, chcąc nie chcąc, musiały przenieść swoją działalność do sieci. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że najwięcej zyskali na tym fani klubów… I ligi. Wszystkie mecze Ekstraklasy możemy obejrzeć w Canal+, wspierany przez TVP. Mecze drugiej ligi także trafiają do TVP, kanału Łączy nas Piłka, a pozostałe byy do zagospodarowania przez gospodarzy. W I lidze przez długi czas dominował system trzech meczów na antenach Polsatu Sport i na tym koniec. Teraz mecze nietelewizyjne trafiają do serwisu Ipla za darmo. Jest jednak haczyk. Transmisje odbywają się z jednej kamery, bez komentatorów i powtórek.

Dzięki nowym technologiom i możliwościom stworzonym przez platformy transmisyjne, widzowie każdej klasy rozgrywkowej mają szansę na transmisje każdego meczu swojego ulubionego klubu. Całe zjawisko powstało zarówno, dzięki pasji osób tworzących platformy do transmisji, jak i dzięki ekipom realizującym transmisje.  Transmisje internetowe pojawiły się całkiem niedawno, a ich gwałtowny przyrost możemy zaobserwować na przestrzeni ostatnich 3 sezonów. Jest to też nowością dla klubów. Wiele drużyn od razu przekonało się do tego rozwiązania i stało się to dla nich narzędziem do pozyskiwania dodatkowych środków. Niektórzy działacze musieli na spokojnie zapoznać się z nowymi możliwościami, ale po wymianie argumentów i transmisjach testowych ich również udało się przekonać. Transmisje wzbudzają też coraz większe zainteresowani wśród sponsorów – rozpoczyna Wojciech Tracz prowadzący telewizje Wute.tv, która transmituje mecze II, III i IV ligi na platformie Polsport.live.

Są mecze, na które znajdujemy sponsorów, a relacja w Widzew TV jest też miejscem na ekspozycje sponsorskie. Podstawowym celem zawsze było jednak to, aby kibice Widzewa mogli oglądać mecze swojej drużyny. Dzięki temu, że były one płatne udało nam się wchodzić na coraz wyższy poziom ich realizacji. Dokładaliśmy kolejne elementy, jak studio przed i po meczu, transmisję konferencji prasowej. Mogliśmy realizować też telewizyjne projekty poboczne – jak program Piłsudskiego 138, czy RETROnsmisja – dodaje redakcja WidzewTV, czyli prawdopodobnie najbardziej rozwinięta telewizja klubowa pod kątem transmisji w Polsce.

Pozyskiwanie praw

Istnieją dwie drogi pokazywania meczów przez kluby. Jedna to własna ekipa, a więc operator, osoba od realizacji i – opcjonalnie – komentator. Drugą jest zewnętrzna firma, która sama realizuje mecze:  – Współpracujemy już od dłuższego czasu z wieloma klubami. Jesteśmy bardzo zadowoleni z ciepłego przyjęcia i okazywanej nam życzliwości. Bardzo chwalimy sobie współpracę z kibicami. Kluby zwracają się do nas z zapytaniem o możliwość realizacji transmisji albo my wysyłamy swoją ofertę. W ostatniej rundzie ze względu na specyficznie uwarunkowania z rozgrywaniem meczów, zainteresowanie transmisjami było tak duże, że nie byliśmy w stanie zrealizować całego zapotrzebowania. Od 1 sierpnia do połowy grudnia wszystkie weekendy spędziliśmy przy realizacji meczów z 2,3 i 4 ligi piłki nożnej – dodaje Tracz.

Na poziomie 3. i 2. ligi każdorazowo przed spotkaniem poza Łodzią były prowadzone negocjacje, co do warunków organizacji transmisji. Poza kilkoma, dosłownie na palcach jednej ręki licząc, brakami zgód – dochodziliśmy do porozumienia. Po ustaleniu warunków finansowych transmisji, dalsza organizacja warunków technicznych była zwykle formalnością. Do każdego takiego wyjazdu w niższych ligach musieliśmy też indywidualnie weryfikować możliwości techniczne panujące na obiekcie i konsultować je z gospodarzem obiektu – wspominają obecność w niższych ligach widzewiacy.

Trzeba pamiętać, że tych obowiązków na nadawcy sygnału trochę spoczywa. W dodatku najczęściej są to przedsięwzięcia prowadzone przez pojedyncze osoby. Mowa o takich, które nie są stricte związane z poszczególnymi klubami. Najczęściej jednak to kluby swoimi siłami realizują transmisje. Wówczas ekipa jest bardzo wąska. Często jedna osoba łączy funkcje operatora, realizatora i technika w jednym!

Kogo i gdzie obejrzymy?

Zacznijmy od tego, że każdy klub od II ligi w dół sam dysponuje prawami do meczów na własnym stadionie. W II lidze istnieją pojedyncze przypadki, gdy „traci się” te prawa. Najczęściej chodzi o transmisje w TVP Sport lub na kanale związku Łączy nas Piłka. Zrobiliśmy jednak listę klubów drugoligowych według miejsca, gdzie możemy je najczęściej obejrzeć w internecie:

TVCom.pl: Górnik Polkowice, Wigry Suwałki, Chojniczanka Chojnice, KKS Kalisz, Sokół Ostróda, Stal Rzeszów, Pogoń Siedlce, Bytovia, Olimpia Elbląg, Błękitni Stargard, Olimpia Grudziądz, Znicz Pruszków, Hutnik Kraków

Polspot.live: Motor Lublin, Garbarnia Kraków

Youtube: Lech II Poznań, Śląsk II Wrocław, Skra Częstochowa*

W przypadku tych ostatnich jeden mecz był transmitowany w systemie PPV. W zestawieniu brakuje GKS-u Katowice, który ma swoją platformę. Podobnie zresztą jest w przypadku Ruchu Chorzów w III lidze. Oni również transmitują mecze domowe własnymi sposobami. Różnica jest jednak taka, że chorzowianie do tej pory wszystkie swoje mecze przy Cichej później udostępniali, w ramach retransmisji, za darmo na Youtube.

Platformy

Skoro jesteśmy przy platformach, warto o nich powiedzieć coś więcej. Od kilku sezonów dominują głównie dwie na rynku PPV piłki nożnej. TVcom.pl, który jak widać wyżej niemal zdominował II ligę oraz Polsport.live. Ci drudzy mają pojedyncze kluby w swoim portfolio na trzecim szczeblu centralnym, ale nie mogą narzekać pod kątem niższych poziomów. W zasadzie niemal cała III liga gr. 4 znajduje się właśnie na Polsporcie, podobnie jak wybrane mecze grupy trzeciej, choć tutaj dominują wyjazdy… Ruchu Chorzów. Trudno się dziwić, skoro Niebiescy to zdecydowanie najbardziej popularny klub na tym poziomie rozgrywkowym, bez względu na grupę. W ten sposób jesienią kibice mogli obejrzeć choćby spotkania Ruchu we Wrocławiu, Świdnicy czy Gaci.

Przykładowe ceny PPV (dane: ostatnie domowe mecze)

Ceny? Zróżnicowane. Ostatnia transmisja meczu Olimpii Grudziądz z Motorem Lublin kosztowała 18 złotych. Wcześniej jednak za domowe mecze Olimpii Elbląg, Chojniczanki czy Górnika Polkowice płaciliśmy po 15 złotych. To właśnie najpopularniejsza kwota, za którą kibic może wykupić transmisje. Tutaj mowa o drugoligowych spotkaniach na TVCom.pl. Jak to wygląda w Polsporcie? Najtańsze opcje oferują czwartoligowe Karpaty Krosno – 10zł, nieco więcej zapłacimy za mecze trzeciej ligi: 12 za Wisłokę Dębica, 12,90 oferuje Chełmianka, złotówkę droższe będą transmisje ze spotkań Podhala Nowy Targ i ŁKS-u Łagów, a za niecałe 15 złotych obejrzymy mecze KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Obok tych ostatnich widnieje ikonka mikforonu, dzięki której kibic wie, że dostaje transmisje z komentarzem.

Polityka ustalania cen

Dochodzimy do najciekawszego punktu. Ile kibic musi zapłacić za konkretny mecz? Poznaliśmy już kwoty i najczęściej mowa o przedziale 10-15 złotych za dostęp do jednego spotkania. Często w komentarzach przy postach o transmisjach pojawiają się pretensje, że to bardzo wysoka cena. Za punkt odniesienia służy choćby pakiet miesięczny Eleven, który kibic może wykupić za 15,90. Tyle że mowa o kompletnie innej skali.

Żeby zrealizować transmisję w Internecie producent sygnału musi zainwestować w sprzęt. Zakup kamer, komputerów, okablowania, mikrofonów, statywów, urządzeń przetwarzających sygnał, urządzeń nadawczych i oprogramowania nie jest małym wydatkiem. Czasem trzeba dojechać na mecz, co generuje kolejne koszty. Żeby rozpocząć transmisję w systemie ppv trzeba skorzystać też z platformy transmisyjnej, która pobiera odpowiednią prowizję za obsługę techniczną, obsługę płatności i dystrybucję sygnału. Na końcu trzeba odprowadzić 23% podatku VAT i 17-19% podatku dochodowego. W przypadku tańszych transmisji, np. za 10 złotych, nadawany jest jedynie obraz i dźwięk ze stadionu. Natomiast te droższe – ok. 15 zł – są już zazwyczaj z komentatorem, powtórkami i ujęciami z dodatkowych kamer. Trudno jest nas porównywać do Eleven Sports, bo tam mamy do czynienia z gigantyczną oglądalnością i wpływami – tłumaczy Wojciech Tracz.

Za darmo robią nieliczni

W pojedynczych przypadkach mamy transmisje, za które nie musimy płacić. Głównie dzieje się tak w przypadku największych. Mowa o meczach rezerw Lecha czy Śląska, ale podobnie jest w przypadku Skry Częstochowa, która nie ma swojej bazy kibiców, więc trudno byłoby jej przyciągnąć oglądających. Wspominamy jednak o tych, gdzie transmisje nie cieszą się wielkim powodzeniem. Przeciwieństwem tego był Widzew.

Do sytuacji, w której daliśmy kibicom możliwość oglądania naszych transmisji za darmo doszło w 2020 roku, gdy wróciliśmy do rozgrywania rundy wiosennej po okresie lockdownu. Uznaliśmy, że właśnie tak należy zachować się wobec naszych fanów. Zamknięte stadiony, do tego wykupione karnety. Możliwość oglądania meczów, była też wówczas, ze społecznego punktu widzenia, bardzo ważnym aspektem w zachowaniu jakiejkolwiek normalności życia codziennego. Pozostawiliśmy jednak kibicom możliwość dokonania dobrowolnej wpłaty za transmisję i część osób z tego skorzystała. Podobnie było podczas relacji z tegorocznych sparingów w okresie zimowym, gdzie zaoferowaliśmy dobrowolność wpłat – porusza kwestie cen redakcja WidzewTV.

Trzeba jednak przyznać, że rozmach z jakim łódzki klub transmitował mecze był ogromny. Dwóch operatorów, dwóch komentatorów, realizator, koordynator transmisji, a także graficy wspierający całe przedsięwzięcie. Do tego studio, powtórki itd. Zdziwicie się przy słowie „powtórki”, bo uznajecie to za standard. W końcu każdy z nas się przyzwyczaił do meczów na Elevenie czy Canal+. To jednak nie jest regułą. Dlaczego? Wszystko zależy od budżetu oraz mocy przerobowych. Widzew to klub wielki, w którym pracuje trochę ludzi. Jednak są miejsca, gdzie tych pracowników poza działami sportowymi jest niewielu.

Jak wyglądała oglądalność spotkań RTS-u? – Mecze w ubiegłym roku miały rekordową oglądalność, sięgającą kilkunastu tysięcy widzów w jednym momencie na naszym kanale YouTube. Zimowe, tegoroczne sparingi to widownia w granicach 2000-3000 widzów w jednym momencie. Natomiast najwyższą oglądalność w historii bezpłatnej transmisji miał mecz z Ruchem Chorzów w 2. Lidze. Wówczas mieliśmy w jednym momencie 25000 oglądających – oświadcza nam WidzewTV.

Awans i… koniec transmisji

Promocja do wyższej ligi kojarzy się tylko z pozytywami. Był jednak jeden minus w przypadku Widzewa. Awans do I ligi wymusił zakończenie tej roli pracy klubowej telewizji. Wszystko bowiem przejął Polsat. Czy była szansa na kontynuowanie transmisji? – Próbowaliśmy. Stanowisko Polsatu było jasne. Nie było żadnego pola do rozmów nawet w zakresie odkupienia sublicencji. Jednak w trakcie sezonu doszło raz do sytuacji, gdy na mecz z Koroną Kielce, zaplanowany pod koniec zeszłego roku, uzyskaliśmy od Polsatu zgodę na to, aby zrealizować transmisję własnymi środkami z naszym komentarzem i powtórkami, ale na antenę Ipla. Ostatecznie jednak do tego nie doszło z uwagi na przełożenie tamtego meczu na wiosnę – opowiada redakcja WidzewTV.

Dzień meczowy

To nie jest transmisja live rodem z Instagrama, do której wystarczy nam jedynie telefon. Tym bardziej że ktoś płaci swoje pieniądze i daje zarobić. 90 minut spotkania trzeba przemnożyć kilkukrotnie:- Najczęściej dzień przed meczem przygotowywany jest sprzęt, grafika meczowa, a także odpowiednie ustawienia techniczne do realizacji danej transmisji. W dniu meczu staramy się tak zaplanować podróż, żeby być na stadionie co najmniej 3 godziny przed meczem. Wyjątkiem są tu stadiony, które dobrze znamy z bogatą infrastrukturą techniczną. Wtedy wystarczy się pojawić 2 godziny przed meczem. W przypadku boisk, gdzie musimy postawić rusztowanie i zadaszenie musimy oczywiście być zdecydowanie wcześniej – rozpoczyna temat Wojciech Tracz.

Podróż do miejsca docelowego to dopiero początek całej „zabawy” dla ekipy realizującej transmisję: – Gdy już jesteśmy na miejscu, rozkładamy po kolei: kable zasilające, urządzenia przetwarzające i nadawcze oraz statywy z kamerami. Następnie kable odpowiedzialne za dźwięk, stanowisko komentatorskie i wszystko podłączamy do naszych komputerów. Musimy wszystko przetestować – kamery, audio, łączność z serwerami. Później wprowadzanie składów i 15 minut przed pierwszym gwizdkiem ruszamy – tłumaczy pokazując, ile pracy jest przed 90-minutowym wydarzeniem.

Po meczu zanim zwiniemy się ze stadionu, musimy jeszcze przekazać zapis wideo gospodarzom, sędziom, a czasem też obserwatorowi i delegatowi. Składamy sprzęt i możemy ruszyć na nasz ulubiony punkt, a więc dobrą kolację i powrót do domu – kończy.

Łatwe w realizacji? Nic z tych rzeczy. Mówimy bowiem o złożonym procesie, który w przypadku stadionów z kiepską infrastrukturą staje się na dodatek skomplikowany.

Infrastruktura

Warunki bywają bardzo różne. Każdy stadion jest inny i daje mniej lub bardziej komfortowe warunki do realizacji transmisji. Czasami pracujemy w klimatyzowanej/ogrzewanej kabinie sportowej ze stabilizowanym napięciem w gniazdkach i bardzo szybkim światłowodowym internetem – co nazywamy luksuesem – ale nie zawsze jest tak kolorowo. Niekiedy przyjeżdżamy na stadion, na który jedziemy z własnym rusztowaniem, okablowaniem, specjalnymi namiotami, antenami kierunkowymi ze wzmacniaczem sygnału. Zdarzyło się również pracować z agregatem prądotwórczym. Latem często jesteśmy wystawieni na mocną ekspozycję słoneczną i wysokie temperatury, z kolei w ostatnich jesiennych kolejkach lub pierwszych meczach rundy rewanżowej zdarza się praca w temperaturach poniżej zera – zauważa właściciel Wute.tv

Jedna liga i kilkanaście lat różnicy

Wewnątrz jednej ligi standardy potrafią być od siebie odległe o kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt lat. Weźmy pod uwagę Motor Lublin, który od kilku lat gra na pięknej i nowoczesnej Arenie Lublin. Specjalna trybuna prasowa, gdzie operatorzy mają podest, a komentatorzy dwie oddzielne i przeszklone budki, do których nikt z zewnątrz nie ma dostępu.

Ten sam Motor przez kilka lat jeździł jednak po trzecioligowych rozgrywkach i trafiał w różne miejsca. W Przeworsku komentator został usadzony na środku drewnianej trybuny. O słuchawkach z mikforonem nie było mowy, a w grę wchodził zwykły mikrofon, który dla wygody został… przyklejony do drewnianej barierki. Kłopot pojawił się w momencie, gdy okazało się, że to miejsce od kilkudziesięciu lat „należy” do jednego ze starszych kibiców. Trzeba było się podzielić miejscem i uważać czy ów kibic nie należy do tych, którzy będą chcieli powiedzieć dwa słowa za dużo do mikrofonu obok.

Jestem już przyzwyczajony do komentowania w spartańskich warunkach. Mało co mnie zaskoczy. Są stadiony fajnie przystosowane, jak np. nowy obiekt w Stalowej Woli, ale zdecydowana większość spotkań to komentowanie z rusztowania lub dachu. Czasem zdarza się komentować po prostu siedząc wśród kibiców. Do tego dochodzą warunki atmosferyczne. Komentowałem już przy -10 i padającym śniegu, ale także w 40-stopniowym upale. Czasem jest niewygodnie i warunki dalekie są od idealnych, ale… to ma swój urok. Ja to kocham, że każde miejsce ma swoją specyfikę. Często mowa o partyzantce, bo zdarzają się kłopoty – skąd wziąć zasilanie. Tutaj szczególny ukłon dla mojego partnera „na robocie” Wojtka Tracza, który, niczym McGyver, jest przygotowany na dosłownie każda ewentualność zarówno sprzętowo, jak i życiowo  – mówi Maciej Szcześniewski komentator meczów niższych lig.

Komentatorzy a „komentatorzy”

Przeglądając media społecznościowe, po każdym ważnym meczu kibice oceniają już nie tylko piłkarzy. Komentatorzy również są pod nieustanną obserwacją i obstrzałem. Krótko mówiąc stali się uczestnikami wydarzenia, czasem na równi z piłkarzami. Jak w każdej profesji są komentatorzy i „komentatorzy”. W przypadku największych telewizji mamy prawo wymagać od zawodowców właściwego przygotowania się do meczu. Styl to już inna para kaloszy. Jak to jest w przypadku transmisji realizowanych przez mniejsze podmioty?

Nie każda transmisja odbywa się z udziałem komentatora. Jeśli klub ma ochotę i budżet, zatrudni dodatkowo taką osobę. Czasami będzie to pracownik działu marketingu/mediów, innym razem ktoś z zewnątrz. Jednak zazwyczaj są to osoby w jakimś stopniu powiązane z klubami, a co za tym idzie raczej trudno oczekiwać obiektywizmu z ich strony. Określenia „nasi chłopcy” nie są rzadkością. Tyle że w normalnych czasach, gdy kibice byli na stadionach, z transmisji korzystali… głównie goście. Wypadałoby więc zachować nieco większy obiektywizm.

Jak to często w życiu bywa – wszystko zależy od chęci. Nie ma się co czarować w większości klubów z mniejszych miejscowości strona internetowa czy media społecznościowe nie są na zadowalającym poziomie. Informacji trzeba szukać w czeluściach Internetu lub po prostu dzwoniąc do klubu i zdobywać ciekawostki niczym dziennikarz śledczy. Na przygotowanie do meczu poświęcam dużo czasu średnio ok.2 h i na szczęście zawsze udaje mi się coś zanotować odnośnie poszczególnych zawodników czy statystyk. Z drugiej strony, tym bardziej nie rozumiem komentatorów czy ekspertów pracujących w telewizji, którzy bywają nieprzygotowani mając do dyspozycji InStata, heatmapy, bardzo dokładne statystyki itp. Dla mnie szperanie w Internecie jest ciekawe, lubię to robić więc jest z tym sporo pracy, ale satysfakcjonującej – mówi nam Szcześniewski

Anegdoty

Czas na ostatnią i ulubioną część, a więc anegdoty, których, co zrozumiałe ze względu na różne warunki, nie brakuje przy realizacji tego typu transmisji.

– Kiedyś zdarzyło się nam realizować materiał na dachu, gdzie temperatura przekraczała 45 stopni, innym razem filmowaliśmy mecz w czasie marznących intensywnych opadów. Zdarzyła się też realizacja przy 17 stopniowym mrozie. Najgroźniej zrobiło się na jednym z meczów kiedy to, kilkadziesiąt metrów od mojego stanowiska do filmowania, piorun uderzył w drzewo. Wtedy nie było nam do śmiechu, bo od razu wytypowaliśmy się jako drugi cel – mówi Tracz.

***

Część anegdot w jednym z odcinków magazynu „#Piłsudskiego138” autorstwa klubowej telewizji Widzewa.

***

Podczas meczu barażowego Jutrzenka Giebułtów – Unia Tarnów policja bardzo „mądrze” zaprowadziła kibiców Unii na taki wał, na którym akurat stacjonowaliśmy. Kibice nie żałowali sobie alkoholu, było upalnie i ciężko się komentowało… Po zakończonym meczu jeden z kibiców Unii podszedł do mnie wyrwał mi od tyłu mikrofon i zaczął krzyczeć że „Tarnovia to kur*a” i musieliśmy szybko wyłączyć końcówkę transmisji –  opowiada Szcześniewski

***

– W Gaci mieliśmy problem z wjechaniem na stadion. Policja napełniała polewaczkę z hydrantu tuż przy jednym z 3 popegieerowskich bloków, które akurat są przy stadionie Foto-Higieny. Funkcjonariusze dostali mocny ochrzan od pani z 2 piętra, że przez to nie ma wody w mieszkaniu, a ona nastawiła pranie… Historie można mnożyć i mnożyć. Przeważnie ciekawie jest na meczach wyjazdowych Ruchu, bo miejscowi policjanci zabezpieczają te wydarzenia niczym przyjazd prezydenta USA i czasami dochodzi do kuriozalnych sytuacji – komentuje Tracz.

***

– Na meczu Unia Oświęcim – Beskid Andrychów kibice odpalili pirotechnikę a wiatr wiał tak, że mecz trwał, a ja przez 5 minut nic nie widziałem – mówi Szcześniewski.

***

– W ostatniej rundzie między sierpniem a połową grudnia zrobiliśmy ponad 15 tysięcy kilometrów przy realizacji transmisji – kończy Tracz

***

Reasumując, transmisje PPV z meczów niższych lig to coraz bardziej rozwijająca się gałęź piłkarskiego biznesu. Obecna sytuacja pokazuje, że może to być forma zarobku, reklamy i promocji klubu. Dlatego warto, by każdy transmitujący klub/podmiot wziął sobie to do serca i zadbał o kibiców, którzy płacą pieniądze za oglądanie meczu ukochanego klubu. Na poziom piłkarski organizatorzy nie mają wpływu, ale na poziom i jakość transmisji jak najbardziej. Mówi się „jak cię widzą, tak cię piszą”, więc warto dołożyć kilka stów i pokazywać w najlepszych możliwych warunkach. Tym bardziej że dzisiejsza technologia daje coraz większe możliwości, nawet bez wielkich nakładów finansowych. A „wejściówki” często do najtańszych nie należą.

Udostępnij
Rafał Szyszka

Rafał Szyszka