Jak bardzo pandemia wpłynęła na biznesową działalność Radosława Majdana?
Gdy Radosław Majdan kilka lat temu zakład biznes w branży perfumeryjnej wiele osób nie wróżyło mu sukcesu. Opinie ekspertów branżowych były sceptyczne. Co ciekawe prognozy te nie sprawdziły się od razu, gdyż początek działalności VABUN pod względem finansowym był optymistyczny. Ostatnie dwa lata już jednak tak dobre nie były, ponieważ przyniosły stratę. Oczywiście częściowo wpływ miała na to pandemia koronawirusa, która pokrzyżowała niektóre plany marce perfum należącej do byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej. Kryzys wpłynął także na inny projekt biznesowy Radosława Majdana, który tworzy wraz z Wealth Solutions, polską spółka zajmująca się produkcją alkoholi premium.
Strata VABUN
Jak wcześniej wspomnieliśmy wyniki finansowe VABUN za ten rok, a także poprzedni łagodnie mówiąc nie są zbyt optymistyczne. Wystarczy powiedzieć, że w roku ubiegłym spółka założona przez Radosława Majdana oraz MBF Group SA zanotowała przychody na poziomie 1,95 mln złotych, co należy uznać za wyniki słaby. W roku 2018 wyniosły one bowiem 3,02 mln zł. Nastąpił więc spadek o niemal 35% – porównując rok do roku.
Źródło/Emitent
Ubiegły rok nie był także najlepszy dla VABUN pod względem rentowności, gdyż spółka wygenerowała stratę netto wysokości 112 000 złotych. Choć to i tak lepszy wynik niż w roku 2018, gdy strata wyniosła 156 000 złotych. I to do końca nie jest zła informacja, ponieważ zmniejszona strata netto – porównując rok do roku – to mały promyczek nadziej, że sytuacja nie jest zła. Tak zresztą uważa sama spółka: – Należy zaznaczyć, iż odnotowana strata jest niższa niż w roku ubiegłym. Dzięki temu możemy z optymizmem patrzeć na perspektywy dalszego rozwoju spółki – czytamy w sprawozdaniu finansowym.
Spór z Chanel
W listopadzie 2018 ubiegłego roku firma VABUN otrzymała pismo z kancelarii, która reprezentowała dom mody Chanel. Światowy potentat domagał się wycofania ze sprzedaży flagowego produktu marki należącej do Radosława Majdana – Vabun for Lady No.5. Chanel swoje żądanie uzasadnił tym, że perfum ten może się kojarzyć z marką Chanel No.5. Początkowo VABUN upierało się, że ich perfum nie ma nic wspólnego z tym Chanel, ale ostatecznie postanowiło zawrzeć ugodę.
– Mieliśmy jedno spotkanie z prawnikami Chanel, po którym zniszczyliśmy opakowania, a nazwę zmieniliśmy na Compromise, trochę nawiązując do całej tej sytuacji. Wiem, że potem niektórzy mówili, że przez tę sytuację byliśmy na skraju upadku i zapłaciliśmy horrendalne kary – powiedział nam Radosław Majdan.
Polubowne załatwienie sprawy polegało na tym, iż VABUN musiało wycofać Vabun for Lady No.5 z rynku. Zmienić opakowania produktu, a także banery reklamowe. Dopiero po rebrandingu tego produktu mogła być wznowiona sprzedaż, co oczywiście wiązało się z dodatkowymi kosztami.
– Ugoda ma zastosowanie na całym świecie, a prawem właściwym jest prawo polskie. Wszelkie spory z niej wynikające poddane będą jurysdykcji właściwych sądów polskich – napisano w oficjalnym komunikacie.
Pandemia koronawirusa
O tym, że pandemia koronawirusa wpłynęła znacząco na branżę perfumeryjną wiadomo od dłuższego czasu. Zamknięte sklepy, salony, czy galerie handlowe mocno ograniczyły ten sektor biznesu. Dotknięty tym został również VABUN, który w trakcie lockdownu postanowił rozpocząć produkcję maseczek: – Należy zaznaczyć, iż początek 2020 roku był dla Spółki dość trudnym okresem, ponieważ wybuch pandemii COVID-19 oraz związane z tym ograniczenia w dostępności do galerii, drogerii oraz innych punktów handlowych, w których obecne są kosmetyki VABUN, w znaczący sposób ograniczało możliwość sprzedaży. W odpowiedzi na zmianę otoczenia rynkowego zdecydowaliśmy, aby Spółka, przynajmniej przejściowo, zajęła się dystrybucją maseczek chirurgicznych oraz innego asortymentu medycznego wykorzystywanego do ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa – czytamy w oficjalnym dokumencie spółki.
Więcej o tym jak pandemia wpłynęła na VABUN i nie tylko opowiedział nam Radosław Majdan:
Jesteś pierwszym polskim sportowcem, który postanowił się podjąć własnej linii perfum. Co sprawiło, że zdecydowałeś się na taki krok?
Pomysł powstał pod wpływem impulsu. Kiedyś pracowałem z agentem, który zaproponował mi wejście w branżę kosmetyczną. On organizował producentów i rynki zbytu, a ja miałem zająć się zapachem, designem i miałem decydujący głos w podejmowaniu działań. Wtedy traktowałem to jako przygodę, ale po latach już się przekonałem, jak wygląda biznes kosmetyczny – jak trudno wejść do sieci, z czym to się wiąże, jakie podejmuje się ryzyko finansowe. Ale również w jakim kierunku pójść, jeśli chodzi o zapachy. Vabun jest firmą polską, dlatego moim warunkiem było, żeby produkt był na tyle dobry, żeby konkurować z zagranicznymi markami. Nieskromnie powiem, że mi się udało, perfumy są trwałe.
Know how kluczem do sukcesu.
Dobrze wiemy, jak konsumenci podchodzą do polskich perfum. Potentatami są firmy francuskie i amerykańskie, które są lobbowane bardzo szeroko i inwestuje się w nie miliony dolarów. My, jako mała firma, postawiliśmy na jakość – mamy w tej chwili pięć zapachów – mamy trzy męskie i dwa damskie. Cieszę się, że nasi klienci wracają, są zadowoleni. A to jest trudne, bo zapach jest sprawą indywidualną, każdy lubi coś innego.
Powiem teraz zdanie, z którym się bardzo zgadzam – perfumy męskie robi się dla kobiet. Jeżeli się kobietom nie spodobają perfumy męskie, to się nie przebiją na rynku, dlatego przy naszych dwóch pierwszych zapach właśnie panie były recenzentkami.
Testerką była Anna Nowak-Ibisz.
Wiem że nasze perfumy spodobały się Ani i jeszcze kilku innym znajomym. To zresztą sprawdziło się w życiu – na różnych targach do naszych stoisk zazwyczaj podchodziły pary albo same kobiety. Wyglądało to tak, że albo ona mówiła: “fajny zapach, kup sobie” albo sama mu kupowała w prezencie. Dlatego, jeśli zapachy męskie nie spodobają się paniom, nie mają prawa zaistnieć na rynku. Stąd też często reklamy oparte o seksualność i zmysłowość, ponieważ perfumy są zmysłowe.
Przy rozpoczęciu tego przedsięwzięcia kierowałem się też tym, że pomagamy innym ludziom zostać zauważonym. Poznając kogoś, często nie poznajemy od razu, czy lubimy kogoś bardziej czy mniej i dlaczego. A zapach może sprawić, że wywołujemy u drugiej osoby pozytywne emocje.
W takim razie, domyślam się, że u kobiet zawsze zwracałeś uwagę na perfumy.
Tak, zawsze zapach był dla mnie ważny. Uważam, że jest to taka kropka nad “i” naszego wizerunku. Myślę, że ludzie, którzy stawiają na estetykę i to, żeby dobrze wyglądać, taki jeden zapach muszą mieć. To pozwala w pierwszym kontakcie zrobić dobre wrażenie poprzez nasze zadbanie. Co ciekawe mężczyźni jeszcze jakiś czas temu się wstydzili mówić o kosmetykach, że używają kremów…
Wiemy, jakie w Polsce jest podejście u wielu mężczyzn do takich spraw.
Mówiło się, że to jest metroseksualizm. Dochodziło przy tym do różnych zabawnych sytuacji. Pamiętam, że kiedyś w jednej z telewizji śniadaniowych jednego dnia krytykowano takie podejście, a już następnego mówiono, że faceci za rzadko zmieniają skarpetki. Nie można tak generalizować – są jedni i drudzy, dlatego trzeba to wszystko wypośrodkować i z niczym nie przesadzać.
Do twojej firmy ludzie na początku niechętnie podchodzili – niektórzy twierdzili, że w ten sposób chcesz zrobić szum wokół swojej osoby.
Niektórzy mieli do tego dużą rezerwę. Myślę, że u nas ogólnie wytworzyło się takie podejście, że jeśli ktoś wchodzi w branżę, z którą nie był do tej pory kojarzony, jest to traktowane jako chęć zaistnienia i zauważenia. Cóż mogłem zrobić – postarałem się, żeby perfumy zostały wykonane jak najlepiej. Pozyskaliśmy ekstrakt z Francji właśnie, żeby zadać kłam opiniom, które pojawiły się przed wypuszczeniem pierwszych produktów Vabun.
Kiedyś jeden kolega podrzucił mi tekst, jak jeden dziennikarz-aferzysta skrytykował moje perfumy. Nie wiem, czy je sprawdzał i testował, ale opinia bardziej wynikała z jego charakteru – jest złym człowiekiem. Wtedy mnie naszła refleksja – czy dobrze się u nas pisze tylko o tych, którzy po karierze się rozjechali, są alkoholikami i jest nam ich szkoda. A jeśli ktoś próbuje sobie radzić, nie okradając nikogo, robiąc to wedle własnej wytyczonej drogi, to już trzeba z nim jechać. Ja już wcześniej byłem kojarzony trochę z modą, dlatego nie było to oderwanie od rzeczywistości.
Co najgorsze wciąż są różne głosy – jedni robią to z zawiści, drudzy bo są negatywnie nastawieni do tego typu akcji, a jeszcze inni po prostu mnie nie lubią. Dlatego też się cieszę, że przetrwaliśmy tyle lat.
Jak wygląda kreacja zapachu?
Ja za nią odpowiadam – dostaję określoną liczbę próbek od naszego producenta. Metodą prób i błędów testuję je na sobie. Mówię, co mi nie pasuje, co bym poprawił i w którym kierunku powinniśmy iść.
Zresztą zajmuję się także doborem koloru i designu butelki. Wiadomo, że mamy trzy butelki o takim samym kształcie, co wiąże się z ekonomią – łatwiej zamówić dziesięć czy dwadzieścia tysięcy butelek. Chciałem jednak, żebyśmy się jakoś odznaczali. Żeby też potem w łazience wszystko równoważnie wyglądało. Nawet kosztem swojego zarobku zależało mi na tym, żeby to było dopracowane.
Myślę, że nasze butelki dobrze się prezentują. Mamy Vabun Classica, Vabun Gold w kształcie sztabki złota i Vabun Sport z moimi plecami na okładce. Przyznam, że trochę się w tym ostatnim inspirowaliśmy Abercrombie, na których jest przód.
Twoja żona pomaga ci czasem przy kreacji?
Męskie zapachy wprowadziłem jeszcze zanim się poznaliśmy, ale dawałem jej do sprawdzenia próbki damskich. Sugerowałem się jej podpowiedzią i opinią. Wprowadziliśmy wtedy Vabun for Lady No. 1 dla kobiet, a potem No. 5 skierowany bardziej do młodszych klientek. O drugą linię mieliśmy potem sprawę z Chanel. Tę piątkę dodałem u nas nie po to, żeby się jakoś podkleić pod nich, tylko dlatego, że moja żona jest numerologiczną piątką.
Mieliśmy jedno spotkanie z prawnikami Chanel, po którym zniszczyliśmy opakowania, a nazwę zmieniliśmy na Compromise, trochę nawiązując do całej tej sytuacji. Wiem, że potem niektórzy mówili, że przez tę sytuację byliśmy na skraju upadku i zapłaciliśmy horrendalne kary.
Wspomniałeś o perfumach dla kobiet. Zacząłeś jednak od opracowania linii dla mężczyzn – docelowo produkty Vabun miały być jedynie męskie?
Rynek perfum dla pań jest nieco trudniejszy niż dla mężczyzn. Perfumy męskie robi się dla kobiet – to jedno, ale mężczyźni są też bardziej lojalni – jeżeli używają jakiegoś zapachu i się do niego przyzwyczają to nie lubią go zmieniać.
Początkowo chcieliśmy robić perfumy tylko dla mężczyzn, dopiero potem w formie eksperymentu wprowadziliśmy produkty dla pań. Pierwsze opinie zebraliśmy jednak bardzo dobre. Ciekawiło mnie, jak zareagują na to ludzie z show biznesu i podeszli do tego dość pozytywnie. Szczególnie, jeśli chodzi o jedynki, bo piątki musieliśmy wycofać i dopiero teraz z nimi wracamy.
Na razie nie zamierzamy rozszerzać oferty dla kobiet ze względu na panującą sytuację. Myślę, że wiele firm z branży kosmetycznych ma teraz problemy. Ludzie nie wychodzą na spotkania, nie ma imprez, lokale i knajpy są zamknięte.
Ile osób pracuje w Vabun?
Mamy podwykonawców – zamawiamy nakrętki, butelki, mamy producenta zapachu. Możemy to wszystko nazwać rękodziełem. Nasza firma to nie jest taśma produkcyjna i robota mechaniczna. Zresztą bardzo mi się podobała jedna z pierwszych rozmów z naszym producentem – mówił, że zależy mu na jakości, gdyż też się pod tym podpisuje.
Olejek, żeby się nasycił zapachem jest rozrabiany przez kilka miesięcy i potem przetwarzany jako perfumy. To też nie jest tanie – ludzie teraz często decydują się na obniżenie jakości produktów, a poza tym podwyższają ceny, co dla mnie jest niedopuszczalne. Nie żyłem jednak z tego, nie był to mój główny sposób zarabiania. Wolałem wydać trochę pieniędzy i zarobić mniej niż żeby ktoś mi potem zarzucił, że zrobiłem chałturę albo coś nietrwałego.
Wejście na giełdę NewConnect wpłynęło na rozwój firmy Vabun?
Doinwestowała nas wtedy firma MBF Group, która zajmuje się wprowadzaniem produktów na giełdę NewConnect. Musieliśmy przygotować do tego masę dokumentów, które musiały się zgadzać. Myślę, że ta decyzja poprawiła nasz wizerunek. Ci którzy wtedy wątpili w to przedsięwzięcie, zobaczyli że nie jest to tylko zabawa czy skok na popularność.
W jaki sposób pandemia wpłynęła na twoją firmę?
Nie jest lekko, ale jakoś sobie radzimy. Próbujemy szukać nowych rynków, ponieważ nasz produkt się broni. Bez żadnej fałszywej skromności ani autopromocji za wszelką cenę – sam tych perfum używam.
Moja żona zawsze mi mówi: “słuchaj, najbardziej lubię, jak pachnie tobą w łazience” i uważa, że to jest fenomen, co zrobiliśmy z Vabun Classic i Vabun Gold. Bez wątpienia to są najlepsze zapachy, jakich jej zdaniem używałem. Zresztą sam nie podpisywałbym się pod tym jednoznacznie, gdybym nie wiedział, że to jest produkt dobrej jakości.
Przychody netto ze sprzedaży w III kwartale 2020 r. zamknęły się na poziomie 59 622 zł. W tym samym okresie rok temu było to 330 956 zł, więc jest to spadek o 82 proc. w ujęciu rok do roku. Co więcej porównując wszystkie 3 kwartały obecnego roku do tego samego okresu w roku 2019, przychody netto ze sprzedaży wyniosły 583 966 zł w stosunku do 1 392 391 zł, czyli spadły o 64,5 proc. rok do roku. Jak się do tego odniesiesz, co tutaj zawiniło?
Pandemia. Każda firma próbowała się przed tym bronić, ale gdy galerie i sklepy stacjonarne są zamknięte, nikt na tym nie wygra. Mieliśmy też plan marketingowy polegający na udziale w targach w całej Polsce, ale wszystko zostało odwołane, a dogadaliśmy się już wcześniej w sprawie stoisk.
Ale w latach 2018 i 2019, gdy pandemii nie było, spółka osiągała następujące straty netto: 112 tys. złotych w 2019 roku i 156 tysięcy złotych w 2018 roku. Z kolei przykładowo w 2016 roku mieliście zysk 160 tys. złotych. Czyli można wnioskować, że problemy zaczęły się nieco wcześniej?
Sporo zainwestowaliśmy w nowe produkty. Każda inwestycja w perfumy zwraca się tak naprawdę dopiero po pewnym czasie sprzedaży. Wprowadzanie nowych serii wiązało się też z wydatkami na reklamę. W takich sytuacjach trzeba się liczyć z doinwestowaniem firmy.
Czy w związku z faktem, że pandemia wpłynęła negatywnie na wyniki finansowe Vabun, staraliście się skorzystać z jakiejś tarczy rządowej?
Nie korzystaliśmy z żadnej tarczy rządowej, nic takiego nie miało miejsca. Być może będziemy się starać o dofinansowanie z Unii Europejskiej na targi.
Na stronie internetowej Vabun przeczytałem, że firma planuje ekspansję do innych państw europejskich. Czy pandemia zahamowała te ruchy?
W Czechach i Słowacji jesteśmy dostępni w kilku sklepach. Był też projekt propagowany przez Unię Europejską polegający na dofinansowaniu różnych przedsiębiorstw. W naszym przypadku miało to polegać na udziale w targach kosmetycznych. Żeby zaistnieć na jakimś rynku, najpierw trzeba się pokazać. Złożyliśmy projekt, mieliśmy być dostępni w różnych miejscach na świecie, nie tylko w Europie. Pandemia jednak zamknęła wszystko i praktycznie zostaliśmy uziemieni. Ten projekt obecnie jest niewykonalny – wszystkie imprezy masowe są odwoływane. Siła wyższa.
Mieliście plan kryzysowy na aktualną sytuację?
Nikt nie przewidział, że nastąpi coś takiego. Na początku zamykane były hotele, restauracje czy firmy przewozowe, ale sklepy były czynne. W pewnym momencie uzmysłowiliśmy sobie jednak, że nie ma imprez masowych, dyskotek i ludzie się nie spotykają. W ten sposób zmalało użycie perfum jako codziennego produktu i zaobserwowaliśmy, że skala sprzedaży zmalała.
Możesz powiedzieć, jakie to miało przełożenie procentowe na waszą sprzedaż?
Na razie trudno powiedzieć. Wakacje jeszcze były dla nas w miarę dobre, ale potem nie było wiadomo, czy będzie lockdown czy nie. Większość drogerii, w których sprzedajemy nasze produkty mieszczą się w galeriach handlowych, które też nie były do końca pewne tego, czy będą mogły normalnie funkcjonować.
Wierzę, że okres przedświąteczny okaże się rekompensatą za ten cały rok. Black Friday okazał się dla nas udany i od tamtej pory sprzedaż naszych produktów rośnie.
Przygotowaliście specjalną ofertę na święta?
Właśnie omawiamy szczegóły z Pako Lorente w sprawie oferty świątecznej w salonach. Z kolei my zamierzamy, także z racji tego trudnego okresu, wprowadzić zniżkę naszych produktów o 25-30%. Chcemy też dołączać do każdych perfum nasz perfumowany żel.
Skąd pomysł na wprowadzenie do asortymentu tego produktu?
Chcieliśmy rozszerzyć linię i zastanawialiśmy się nad tym, jaki produkt wprowadzić. Myśleliśmy o sztyfcie i dezodorancie, ale uznaliśmy, że żel będzie najlepszym pomysłem. Nasz żel jest perfumowany, czyli nie jest jak zwykłe mydło. Jest oleistej konsystencji, ładnie pachnie, a zapach długo utrzymuje się na ciele. Ma 2,5% nasycenia zapachowego, czyli jest już na granicy pH. Poszliśmy tutaj bardzo mocno w jakość.
Można powiedzieć, że te żele też są elementem wizerunku firmy?
Tak, zdecydowanie. Widzę po nabywcach, że są zadowoleni i to mnie cieszy. Wracają zresztą do nas i naszego sklepu internetowego, w którym żele bardzo dobrze się sprzedają.
Cięliście koszty w związku z pandemią?
Najbardziej ucierpieliśmy właśnie na tym, że odwołali targi w kraju i za granicą. Zawsze zatrudniamy hostessy, które rozdają próbki naszych zapachów. Można powiedzieć, że przez jeden weekend poprzez targi zyskujemy potencjalne tysiące nowych klientów.
A co z kosztami, które firma Vabun przeznaczała na marketing?
Ograniczyliśmy kontrakty z firmami, które miały promować nasze produkty. Jeśli chodzi o marketing i reklamę, są to pierwsze gałęzie, w których należy szukać oszczędności. Poza tym trochę pomaga nam to, że ja sam jestem twarzą perfum i sam mogę je zareklamować. Myślę, że dzięki temu mogliśmy zaoszczędzić wiele pieniędzy na te cele.
Pandemia zahamowała jeszcze jakieś wasze plany?
Teraz nawet jeśli ma się jakiś pomysł to nawet się o tym nie mówi, ponieważ nie można tego zrealizować. Obecnie nie ma na nowe plany koniunktury. Czas pandemii zmusza do tego, żeby oszczędzać, a nie angażować się w nowe działania i rozszerzanie horyzontów. Oczywiście, są biznesy internetowe i wysyłkowe – myślę, że te firmy dobrze sobie radzą, ale są to marki, które od lat istnieją na rynku.
Jak wspomniałeś, sprzedaż w obecnej sytuacji opiera się głównie na Internecie. Czy w czasie pandemii wzrosła proporcjonalna sprzedaż sieciowa produktów Vabun?
Teraz sprzedaż w ten sposób jest zdecydowanie wyższa niż była wcześniej. Wiele też zależy od okazji – czy to są Walentynki, czy Dzień Matki. W Black Week nie mogliśmy się wyrobić z wysyłaniem paczek, podobnie w Mikołajki i czeka nas również gorący okres świąteczny.
Myślałem też, żeby zwiększyć naszą promocję. Z jednej strony dlatego, że w Black Week cieszyła się ona dużym zainteresowaniem, ale także dlatego, że nie żyje się lekko. Dlatego chcieliśmy wyjść naprzeciw naszym klientom, dlatego na naszej stronie Vabun.pl promocja 30% będzie trwać do końca miesiąca.
Macie jakieś plany na 2021 rok?
W 2020 roku planowaliśmy rozszerzyć serię męską o dwa zapachy. Jeden z nich miałem już kompletnie przygotowany, ale ze względu na pandemię, trzeba było to odłożyć. Mieliśmy feedback z rynku, że branża perfum ucierpiała i na razie z tym się wstrzymujemy.
***
Biznes alkoholowy
W sierpniu tego roku Wealth Solutions, polska spółka zajmująca się produkcją alkoholi premium nawiązała współpracę z Radosławem Majdanem. Początkowo w ramach umowy miała powstać seria whisky z kategorii single cash, czyli bardzo ekskluzywna. Alkohol ten bowiem pochodzi jedynie z konkretnych beczek, a co za tym idzie jego ilość jest mocno ograniczona – często do kilkuset butelek w każdej z limitowanych edycji. Pandemia sprawiła jednak, że premiera tego produktu odbędzie się nieco później. W pierwszej kolejności na rynek wejdzie seria mniej ekskluzywna, która będzie sprzedawana w większym nakładzie.
O pomyśle na sam biznes, rynku alkoholi w Polsce porozmawialiśmy także z Radosławem Majdanem:
Jak wpadłeś na pomysł, żeby zaangażować się w świat whisky?
Dostałem propozycję od firmy Wealth Solutions, żebym poprzez swoją twarz i mój wizerunek promował to przedsięwzięcie. Cały czas jednak aktywnie w nim uczestniczę, co mi się bardzo podoba. To projekt, który zamierza trafić do sprzedaży w dwóch odsłonach. Pierwsza – 600 butelek – to whisky czternasto- i piętnastoletnia, ekskluzywna, w szlachetnych butelkach. A druga jest bardziej zbliżona do whisky dziesięcio- i dwunastoletniej, więc cena ma być tutaj nieco bardziej przystępna.
Wealth Sollutions to fachowcy, którzy zrobili już wiele takich projektów. Szybko nawiązaliśmy nić porozumienia – to miał być szlachetny produkt. Zależało mi na tym, żeby ta seria nie była określana jako powszednia, tylko jako “dobra whisky”, kojarząca się z miłym poczuciem spędzania czasu. Spodobało mi się, że jest to edycja limitowana, gdyż lubię wyjątkowe rzeczy.
Czyli nie trzeba było cię długo namawiać?
Nasza pierwsza rozmowa na temat jakości i ekskluzywności produktu mnie przekonała. A to, że długo nam zajął wybór tej ostatecznej wersji, dodatkowo mnie utwierdziło w świadomości, że nie idziemy po taniości i nie będziemy chcieli wszystkiego szybko zrobić. Oczywiście to będzie miało też wpływ na cenę, ale ta whisky po prostu będzie jej warta.
W jaki sposób twoja whisky będzie wyróżniać się na rynku?
Chcieliśmy, żeby nie odrzucała zapachem i smakiem. Czasami whisky ma ostrą woń, taką mocno torfową, że aż wykrzywia. Zależy mi na tym, żeby była też na tyle szlachetna, żeby pić ją z lodem. Czasami nie jest to łatwe, ponieważ powiem szczerze, że są gatunki whisky, które trudno pić jedynie z lodem.
Dobry singel malt z colą to przestępstwo.
Chociaż jeśli pije się te tańsze, to czasami przestępstwem jest je w ogóle pić (śmiech), szkoda żołądka. Można tylko wtedy powiedzieć, że cola rozrabia ten smak.
Zależało mi na tym, żeby alkohol miał charakter whisky, ale też żeby jego picie sprawiało przyjemność i by nie trzeba było się do niego zmuszać. Sam nie lubię ciężkich alkoholi tego typu, więc tutaj też byliśmy zgodni. Idziemy więc w jednym kierunku i czekamy na efekt.
Opracowaliście już jakiś plan na promocję?
Wiele działań zostało zablokowanych przez pandemię. Myślimy nad tym, żeby była dostępna w Polsce i za granicą. Butelkę już mamy opracowaną, teraz zastanawiamy się nad opakowaniem. Cały czas nad tym dyskutujemy i wkrótce podejmiemy decyzję.
W jaki sposób pandemia zablokowała to przedsięwzięcie?
W momencie przystąpienia do projektu, mieliśmy do czynienia z postępującą premiumizacją zakupów alkoholu w naszym kraju. Covid-19 zweryfikował tę sytuację. Zależy nam na produkcie, który dotrze do szerszej rzeszy odbiorców. Dlatego zdecydowaliśmy, żeby dostosować naszą propozycję do aktualnej siły nabywczej Polaków. Chcemy znaleźć ten hot spot, który połączy nasze marzenia o jakościowej whisky z obecnie mniejszą zasobnością portfeli jej miłośników. Efektów nowej strategii należy oczekiwać w pierwszym kwartale 2021.
Zanim wszedłeś w tę branżę, nie miałeś wrażenia, że obecnie jest już przesyt alkoholu firmowanego przez znane osoby?
Myślę, że w naszym kraju jeszcze tak nie do końca. Z reklam pamiętam Bruce’a Willisa, który reklamował wódkę i Bogusława Lindę reklamującego whisky. Nie wydaje mi się, że jest to produkt u nas spowszedniały pod względem doboru osób – zresztą sądzę, że dwie wymienione przeze mnie osoby nadawały się do tych projektów.
Dobrze, jeśli produkt, który trafia na rynek, ma jakąś twarz. Z drugiej strony wiem, że jeśli chodzi o whisky – w Polsce jej sprzedaż wzrosła. Polacy coraz częściej zaczęli wybierać szlachetny alkohol zamiast wódki, ta tendencja w ostatnich latach coraz bardziej się odwraca. To też świadczy o tym, że podejście do alkoholu u nas ewoluuje. My Polacy, tak jak zresztą Rosjanie, byliśmy głównie kojarzeni z wypicia dużej ilości wódki, nawet były różne żarty o tym, że u nas i w Rosji dawka śmiertelna wynosi więcej promili. A dobra whisky kojarzyła się ze Szkocją, Anglią – a u nas tylko ta wódka.
Podoba mi się, że coraz bardziej idziemy w tę stronę, stąd też moje zaangażowanie. Zresztą z tego, co obserwuję, whisky zdobywa coraz większą popularność w kolejnych krajach. Choćby w Japonii dobrze się sprzedaje i mam tutaj na myśli taką, która leżakuje wiele lat, czyli odmiany z wyższej półki.
Whisky spotkała się z lepszym odbiorem niż perfumy na początku?
Na pewno tak. To dlatego, że teraz jestem już w innym miejscu. Wtedy jeszcze kończyłem karierę piłkarską, dlatego niektórzy krzywo na to patrzyli. Potem w życiu robiłem różne rzeczy, ale nikt mi nie może zarzucić tego, że to co robiłem, wykonywałem nierzetelnie. Poza tym z racji wieku ludzie oceniają mnie już bardziej poważnie. Zależy mi również na tym, żeby to, co reklamuję albo w co się angażuję, niosło ze sobą jakieś określone wartości
Wpływ pandemii na biznes alkoholowy
– Zdecydowaliśmy, że chcemy pokazać dwie odsłony whisky. Pierwotny pomysł osadza się na stworzeniu niewielkiej serii kolekcjonerskiej whisky typu single cash, a więc wytworzonej z pojedynczej, ściśle wyselekcjonowanej przez ekspertów Wealth Solutions beczki. Wspólnie z Radosławem Majdanem przetestowaliśmy kilka wariantów i określiliśmy styl, jaki nas interesuje, a który odzwierciedlałby ducha tej współpracy. To produkt klasy premium, więc jego cena, choć dość wysoka (około 700-800 zł), jest wypadkową naszych starań o jakość i bezkompromisowego podejścia do dbałości o detale. Od tego chcieliśmy zacząć. W drugim etapie, myśleliśmy o whisky bardziej przyjaznej dla portfeli polskich konsumentów, mniej wysublimowanej, łagodniejszej, przekonującej harmonijnym, acz bardziej czytelnym przekazem, który trafi do szerszej publiczności. Epidemia koronawirusa pokrzyżowała nasze plany, postanowiliśmy je więc przemodelować. W porozumieniu z Radosławem Majdanem doszliśmy do wniosku, że odwrócimy kolejność wypuszczania na rynek naszej whisky. Kolekcjonerska whisky trafi na rynek dopiero w drugim etapie, a nie w pierwszym, jak wcześniej zakładaliśmy – powiedział nam Adam Śmieżewski, Development Manager w Wealth & Spirits Business.
„Naturalność i rozeznanie na rynku, to klucz do sukcesu”
Oczywiście z Adam Śmieżewskim porozmawialiśmy również o obecnie panujących trendach na rynku alkoholowym, produkcie tworzonym z Radosławem Majdanem, a także o wielu innych sprawach związanych z tym tematem:
Jaka będzie cena tańszej whisky?
Tańszą whisky będziemy plasować w okolicach 150 złotych brutto. Będzie to whisky single malt z regionu Speyside w północno-wschodniej Szkocji. Mogę zdradzić, że ta whisky będzie delikatniejsza w smaku, bez ciężkich akcentów dymu i torfu. Whisky z tego regionu należy do najbardziej słodkich szkockich maltów. Należy się więc spodziewać, że będzie to alkohol łatwo pijalny, popowy – w dobrym znaczeniu tego słowa, czyli będzie schlebiać gustom większej liczby osób i przez to trafi do szerszej dystrybucji.
Jeśli chodzi o nasycenie rynku, żeby miało to sens ekonomiczny, planujemy wypuścić w pierwszym rzucie co najmniej kilkanaście tysięcy butelek. Będziemy bacznie przyglądać się, jak rynek chłonie naszą propozycję i nasycać go w miarę potrzeb.
Już wiadomo, kiedy whisky trafi na rynek i gdzie będzie można ją kupić?
W tej chwili trwają rozmowy z inwestorami, po których sfinalizowaniu przejdziemy do etapu końcowej kreacji butelki, szaty graficznej etykiety i opakowania. Najprawdopodobniej, gotowa whisky Radosława Majdana pojawi się w szerokiej ofercie wiosną przyszłego roku. Będzie można ją kupić wszędzie tam, gdzie zwykliśmy kupować najbardziej popularne alkohole mocne. Bardzo nam zależy na tym, żeby pojawiła się w szerokim strumieniu dystrybucyjnym i dotarła do jak największej liczby klientów.
W obecnej sytuacji wiele ludzi przyzwyczaiło się do zakupów przez Internet. Niestety z alkoholem jest to niemożliwe.
W Polsce sprzedaż alkoholu przez internet jest zabroniona i nie będziemy robić nic, co jest niezgodne z prawem. Z pewnością jednak ważną część strategii komunikacji o whisky będziemy plasować w przestrzeni social mediów. Tworząc wspólnie z Radosławem Majdanem koncepcję wejścia na rynek, zadbaliśmy o dobór jakości samego destylatu, ale i o odpowiednią oprawę.
To nie tylko alkohol, to część osobowości Radosława Majdana, którą chcemy wspólnie przemycić w tej whisky. Szukaliśmy na to pomysłu i któregoś wieczoru, przeglądając Instagram pana Radosława, wpadłem na pomysł, żeby nawiązać do jego uwielbienia dla buldogów angielskich i francuskich. Urzekła mnie bowiem historia francuskich buldogów, które określone są mianem Weaver’s dog (z ang. psy tkaczy). Przywędrowały one do Francji wraz z angielskimi tkaczami, stwarzając podwaliny pod ich francuską odmianę. Radosław Majdan znany jest z zamiłowania do mody i zdobnych kreacji, które zachowują szyk i elegancję. Jako właściciel gromadki buldogów, przyznaje, że brylują w towarzystwie, są inteligentne, mają dostojny, wyrazisty, muskularny, a przy tym przyjazny styl bycia. Dokładnie tak, jak nasza whisky.
Nie zależało nam na tym, żeby wyprodukować jakikolwiek alkohol – od razu odrzuciliśmy, żeby to była wódka. Myślę też, że ten produkt nie będzie się odklejał od wizerunku Radosława Majdana, a tylko go wzmocni.
To pan wpadł na pomysł, by nawiązać współpracę właśnie z Radosławem Majdanem?
To był konkretnie mój pomysł i zrodził się z kilku powodów. Zacznę od tego, że Wealth Solutions, to rdzennie polska firma, która bardziej znana jest na zagranicznych rynkach kolekcjonerskich, gdzie dała się poznać, jako niezależny independent bottler. Firma przede wszystkim wyszukuje destylarnie, z którymi współpracuje, kupując od nich płyn. Później przeprowadza kreację produktu od stworzenia etykiety, butelki i wszystkiego, co się wiąże z wizerunkową stroną produktu.
Na rynku międzynarodowym jesteśmy dość szeroko rozpoznawalni. Produkty spod ręki WS na stałe zagościły na giełdach w Londynie, Hong Kongu i Singapurze. Nasza firma trafiła chociażby do Księgi Rekordów Guinessa, za sprawą sprzedaży najstarszego koniaku i rumu sprzedanego na aukcji. Może też pochwalić się m.in. sprzedażą butelki japońskiej whisky Karuizawa, dla której zrobiła unikalną oprawę. Butelka tego kolekcjonerskiego alkoholu była sprzedana za równowartość około 700 tysięcy złotych. Zadaniem, jakie przed sobą postawiłem, było zwrócenie uwagi polskiego konsumenta na ten aspekt działalności, który tak silnie oddziałuje na emocje, a więc kreatywność.
Można powiedzieć, że Wealth Solutions chce wreszcie zaistnieć także na polskim rynku?
Chcieliśmy wyjść poza rynek, do którego aktualnie jesteśmy przypisani, czyli giełda londyńska, Singapur i Hongkong. Zależało nam na tym, żeby polska firma mogła pokazać się również w Polsce. Stąd pomysł, żeby wesprzeć te starania dużym nazwiskiem. Od kilkunastu lat pracuję w branży winiarskiej; przez dziesięć pierwszych lat rozwijałem sprzedaż zarządzając koszykiem klientów kanału B2B i VIP w markach winiarskich Marka Kondrata. Mając za sobą współpracę z tak dużym nazwiskiem i rozumiejąc, że taka osoba pomaga upowszechnić kulturę degustacji, postanowiłem stworzyć coś razem z Radosławem Majdanem.
Od razu padło na Radosława Majdana, czy mieliście również inne opcje?
Mieliśmy giełdę nazwisk, natomiast doszedłem do wniosku, że Radosław Majdan ze wszystkim, co sobą reprezentuje, swoim emploi, będzie najbardziej odpowiednią osobą. Za pośrednictwem naszego produktu można poczuć wewnętrzną identyfikację z czymś, co na co dzień zdaje się być poza zasięgiem Kowalskiego. Radosław Majdan komunikuje kawałek lepszego świata w taki sposób, że jest on dotykalny dla każdego z nas. To wyjątkowa umiejętność i dar.
Jak wyglądają obecnie trendy na rynku alkoholowym?
Jeszcze 20-30 lat temu w Polsce wino było produktem luksusowym. Teraz widzimy u nas premiumizację wyborów konsumenckich. Polacy mają coraz większą skłonność do marek luksusowych. Spójrzmy na to tak: jeszcze 20 lat temu mało kto zamawiał wino na okoliczności takie jak wesela, a teraz trudno sobie wyobrazić, żeby wesele odbyło się bez choćby małego akcentu winiarskiego.
Zauważamy także trend polegający na tym, że Polacy coraz bardziej skłaniają się ku jakościowym whisky. Myślę, że Radosław Majdan może być ambasadorem, który połączy te dwa światy. Tym bardziej że jest osobą bardzo naturalną. Zanim rozpoczęliśmy rozmowy, nigdy nie miałem z nim bliskiej styczności, dlatego zakładałem, że negocjacje będą długie. Okazało się jednak, że pomysł, z którym wyszedłem, bardzo mu się spodobał.
Jak sam pan wspomniał, pracuje pan w branży alkoholowej już od wielu lat i współpracował pan z Markiem Kondratem. Coraz częściej można zauważyć tendencję, że znane osoby angażują się w alkohole ekskluzywne – tworzą własne linie albo nawiązują współpracę z przedsiębiorstwami z branży, jak w państwa przypadku. Z czego to wynika?
Rzeczywiście, alkohol powiązany z osobami rozpoznawalnymi to pomysł na biznes coraz bardziej w Polsce popularny. Nietrudno jednak zauważyć, że wiele takich inicjatyw zwyczajnie nie wypaliło biznesowo. Uważam, że o sukcesie decydują tutaj co najmniej dwie rzeczy. Po pierwsze: produkt musi być szczery – połączenie go ze znanym nazwiskiem nie może być nachalne. Po drugie: musi mieć silne konotacje ekonomiczne, które pozwolą mu się odnaleźć w naszej rzeczywistości konsumenckiej.
Radosław Majdan uczestniczy w procesie tworzenia whisky?
Mogę powiedzieć, że w tym, co chcemy zrobić, jesteśmy równorzędnymi partnerami. To nie wygląda tak, że Radosław Majdan tylko daje nam nazwisko, ale uczestniczy również w całym procesie kreacji. Wszystkie pomysły, które zrodziły się w mojej głowie i chcemy je zrealizować z Wealth Solutions, są konsultowane z nim. Mało tego, brał udział w testach próbek whisky, które przyszły do nas z destylarni i ostatecznie akceptował wybór naszych ekspertów.
Takie produkty wciąż będą się pojawiać. Jeśli my osiągniemy sukces rynkowy, myślę, że otworzy to kolejny rozdział w tej przestrzeni bardzo chłonnego wciąż rynku. Bardzo dobrze swoją działalność w przestrzeni kraftowych alkoholi rozwija Janusz Palikot – też osoba medialna. Naturalnie prowadzi narrację biznesową, wykorzystując swoją rozpoznawalność. Ważne, żeby połączyć jakość z bardzo jasnym komunikatem do rynku i z osobą, która, jako twarz przedsięwzięcia, potrafi przekonać, że warto… Naturalność i rozeznanie na rynku, to klucz do sukcesu.
***
Autorzy tekstu: Bartosz Burzyński i Przemysław Chlebicki