28.11.2024 00:58

Legia Sport Business Programme: o żołądek kibica trzeba zadbać

Każdy, kto przychodzi na mecz, chce wrócić do domu z dobrymi wspomnieniami. Im więcej kibic płaci za bilet, tym lepszą ofertę musi dostać. Liczy się oryginalność i dobry smak, nie tylko parówek, ale też w wystroju wnętrz.

Legia Sport Business Programme: o żołądek kibica trzeba zadbać
Autor zdjęcia: Press Focus

Dzień meczowy to ukoronowanie ciężkiej pracy nie tylko piłkarzy i sztabu szkoleniowego drużyny, ale też wszystkich osób, które pracują na stadionie i dbają o dobrą ofertę dla kibiców. Uczestnicy Legia Sport Business Programme mogli posłuchać osób, które pracują na najwyższym poziomie: Agaty Jurek, która od kilkunastu lat dba o hospitality i aktywacje sponsorskie na meczach UEFA oraz Rafała Głowackiego z firmy Food Bowl, który doradza m.in. zarządowi Legii Warszawa w kwestii cateringu.

Agata Jurek opowiadała o ofercie dla klienta premium, który często przychodzi na stadion, żeby spotkać się z partnerami biznesowymi, a Rafał Głowacki mówił, jak zaplanować i przygotować jedzenie dla kibiców, którzy wypełniają trybuny i zdzierają gardła np. na Żylecie. W obu przypadkach wniosek był spójny: nie ma drogi na skróty i kibica trzeba traktować wyjątkowo.

Polka, która od wielu lat dba o ofertę hospitality na meczach Ligi Mistrzów ma doświadczenia z różnych stadionów: z Anglii, Hiszpanii, Grecji, Skandynawii czy Rosji. W każdym miejscu trzeba pracować inaczej. – Różnice kulturowe są widoczne, chociaż wszystkie stadiony są położone w Europie. Trzeba się do tego musimy dostosować. Małe finger food idealnie sprawdziły się w Skandynawii, gdzie goście biorą jedną przekąskę i piwo na cały mecz. W Rosji czy Grecji nakładano sobie dużo więcej – opowiadała twórczyni podcastu Praca w sporcie.

Ważne jest nie tylko, ile jedzenia się przygotuje, co będzie w menu, ale też jak zostanie to wszystko podane. Na meczach UEFA odchodzi się od srebrnych bemarów, znanych ze „szwedzkich bufetów”, a także od mebli obciągniętych białą tkaniną.

Champions Club jest przeznaczony dla wyjątkowych gości UEFA, partnerów i sponsorów. Działa na każdym stadionie od fazy ligowej. Potrzebujemy na to minimum 400 metrów kwadratowych, gdzie na mecze fazy ligowej zapraszamy 300-400 gości. Mamy tam nasz branding, podświetlane bannery, welcome desk. Jest bezpłatne jedzenie, ale nie tylko to się liczy. Prezentacja jedzenia też jest ważna, dlatego często mamy gotowanie na żywo. Jest bar Heinekena, jednego ze sponsorów Ligi Mistrzów. Czasem urządzamy aktywacje dla gości z prezenterem i muzyką na żywo. Nasza strefa czynna jest tak, jak hospitality „klubowe” na danym stadionie, ale Champions Club jest zawsze zamknięty w trakcie gry – opowiadała Agata Jurek.

Dla „zwykłych” kibiców oferta jest przygotowywana inaczej, ale też musi być wysokiej jakości i nie ma tutaj drogi na skróty. Czemu? Kibice mają dziś olbrzymi wybór i nie muszą jeść na stadionie. Jak to wygląda na Legii? – Trzeba się wyróżnić, czyli mieć wartościowe produkty, a z tym wiąże się konieczność współpracy z uznanymi dostawcami i dobrze wyszkolony personel. Ancypo dostarcza nam kiełbasy i wędliny, bez komponentów chemicznych, wręcz kraftowe, firma Łuków dostarcza parówki o 93 proc. zawartości mięsa, Green Fox robi zapiekanki na prawdziwej bagietce – wyliczał Rafał Głowacki.

Liczy się też szybkość obsługi, bo kibic na stadionie ma ograniczony czas na kupienie jedzenia. Najczęściej robi się to w przerwie, która trwa 15 minut, a w tym czasie trzeba jeszcze dotrzeć do kiosku, złożyć zamówienie i poczekać na realizację. Dlatego na Legii jest 130 kas, 55 kranów z piwem i 60 kranów z napojami. Wszystko po to, by kibic nie czekał w kolejce zbyt długo – zakładany czas to 180 sekund od momentu ustawienia się w kolejce do podejścia do pracownika i 60 sekund na złożenie zamówienia.

Cały czas też zmienia się oferta. Bywają potrawy „tematyczne”, jak choćby fish&chips na mecz z Aston Villą, ale generalnie króluje hot dog w różnych odmianach. Czas obsługi i dobór oferty (ale też ceny, bo nie można odbiegać za bardzo od tych „na mieście) przekłada się na to, ile pieniędzy kibic „zostawi” na stadionie. Na Legii średnio jest to 15 zł, a że frekwencja wynosi grubo nieco ponad 25 tys. widzów, to łatwo policzyć, o jak wielkie pieniądze toczy się gra.

Udostępnij
Łukasz Majchrzyk

Łukasz Majchrzyk