Liga Zakodowanych Mistrzów. Jak przez 30 lat europejskie telewizje zniekształcały Champions League
Wiele reform Ligi Mistrzów i europejskich pucharów ma swoje podłoże w woli nadawców telewizyjnych. Przed rozpoczęciem nowego, przełomowego sezonu warto zwrócić uwagę na to, jak mocno wpływają oni na popularność tych rozgrywek. I czy znalezienie się zbyt dużej liczby transmisji w kodowanych programach się do tego negatywnie nie przyczyniło.
Meteorologiczne i kulinarne perturbacje
Jak to przez ostatnie 30 lat bywało, tak i teraz zawarcie nowych kontraktów telewizyjnych wywołało po części reformę rozgrywek. W Polsce po raz kolejny w celu pokazywania rozgrywek stworzono całkowicie nowe kanały telewizyjne. Transmisje wszystkich meczów znajdą się w CANAL+ Extra – pakiecie, do którego będzie trzeba wykupić dodatkowy dostęp, jeśli oczywiście ma się taką możliwość. Wygląda na to, że abonenci największych polskich sieci kablowych w przypadku co najmniej pierwszej kolejki fazy ligowej będą w kropce i jedynie pozostanie im posiłkować się pojedynczymi transmisjami z CANAL+ 360 i TVP1.
Dla kibica między Odrą a Bugiem taki galimatias to nie pierwszyzna. 18 lat temu koncern ITI ogłosił, że przejmie prawa do transmisji LM, które przedtem posiadał Polsat. Całkowity koszt kontraktu na lata 2006-09 wyniósł 13 milionów euro. Kwota miała się zwrócić w postaci dochodów z platformy cyfrowej należącej do firmy. Koszt jej uruchomienia według szacunków wynosił nawet pół miliarda złotych. Problem leżał w tym, że jej start się mocno opóźnił. Odsprzedaż praw innemu podmiotowi była niemożliwa, podobnie jak pokazanie meczów w odkodowanym TVN (wyłączność na ten rodzaj transmisji miała TVP). Rozważano nawet wykorzystanie pogodowego TVN Meteo, ale jesienne spotkania znalazły w końcu swe miejsce w TVN Turbo. ITI podawało, że docierał wówczas do 4 milionów widzów sieci kablowych. Dopiero wiosną przeniesiono transmisje do kanałów nadających wyłącznie w platformie n.
Gdy Liga Mistrzów sześć lat temu wróciła do Polsatu, sytuacja wyglądała odrobinę lepiej. Owszem, uruchomiono specjalne kanały zwane też serwisami pay-per-view, ale możliwość wykupienia osobnego abonamentu umożliwiono abonentom innych platform kablowym i satelitarnej, w tym konkurencyjnej nc+, znanej później jako CANAL+. Warte uwagi jest też nietuzinkowe prowadzenie działań promocyjnych przez Polsat jak chociażby specjalna gra memory na stronie graliga.pl. Wśród nagród do wygrania były gadżety z logo Ligi Mistrzów, bilety na mecze lub bardziej powszechne vouchery na miesięczny/roczny dostęp do kanałów Polsat Sport Premium na platformie IPLA. Akcja trwała wyłącznie przez jeden sezon, ale później pakiet zyskał więcej abonentów przez promocje uruchamiane przez operatorów. Pojawiały się głosy krytyki dotyczące zbyt dużej liczby pozasportowych aspektów transmisji (na przykład kulinarny segment „Kuchnia Mistrzów”) czy braku przekazu z wielu spotkań jednocześnie, czyli tak zwanej „multiligi”. Chwalono się jakością Super HD, czyli poprawioną przepływowością obrazu względem tradycyjnych programów w wysokiej rozdzielczości. Tylko parametry techniczne nie zawsze były tak dobre. Transmisje w 4K możliwe były do odbioru jedynie przez Internet na Ipli i późniejszym Polsat Box Go.
Franki za finały
Pierwszy zagraniczny mecz Pucharu Mistrzów w polskiej telewizji miał miejsce w maju 1962 roku. Finał Benfica Lizbona – Real Madryt został przez to owiany aurą mistycyzmu, co było obecne chociażby w opowieściach Stefana Szczepłka. Podobnie jak to było wówczas w Stanach Zjednoczonych, tak i europejskie organizacje sportowe obawiały się, że zaangażowanie telewizji wpłynie negatywnie na frekwencję kibiców na wszelakich wydarzeniach. Transmisje miały zabierać widzów nie tylko z trybun pokazywanych meczów, ale również innych spotkań niższych poziomów rozgrywkowych.
Ostatecznie Europejskiej Unii Nadawców (EBU) udało się pokazać finał Pucharu Mistrzów w 1956 roku, a w samej Francji śledziło go ponad dwa miliony widzów. W 1960 roku EBU i UEFA doszły do porozumienia w kwestii pokazywania finałów Pucharu Mistrzów oraz Pucharu Zdobywców Pucharów. Lata później udało się nawiązać kontrakt z operującą po drugiej stronie żelaznej kurtyny Interwizją. W 1968 roku UEFA dostała od EBU 700 tysięcy franków szwajcarskich za pokazanie obu finałów, a od następnego sezonu kwota wynosiła milion franków rocznie.
Tradycja pokazywania finałów na żywo utrzymała się w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. W erze, gdy zagraniczny futbol w telewizji był rzadkością, mecze stanowiły nie lada gratkę dla kibiców. Niestety w 1985 roku święto zmieniło się w tragedię. Obrazy ofiar na trybunach stadionu Heysel widzieli widzowie z 27 państw. Tylko niemiecka telewizja oraz niemieckojęzyczny kanał szwajcarskiej telewizji publicznej zrezygnowały z pokazania rozegranego z opóźnieniem finału Pucharu Mistrzów, mimo że zdawano sobie już sprawę ze śmieci 39 kibiców.
Wraz z upływem lat zmieniał się rynek telewizyjny. Pojawili się prywatni nadawcy, którzy mieli możliwości i fundusze do pokazywania jeszcze większej liczby meczów. Z najbardziej dopracowanym pomysłem wyszedł Silvio Berlusconi, właściciel AC Milan i koncernu medialnego Fininvest, władającego kanałami telewizyjnymi w całej Europie. Wizja piłkarskiej Superligi zaimponowała wielu klubom obawiającym się odpadnięcia w pierwszej rundzie europejskich pucharów. UEFA poczuła się zmuszona działać, zatem wprowadziła system grupowy w mistrzowskich rozgrywkach. Najpierw w ramach testu w Pucharze Mistrzów, a od 1992 jako już pełnoprawne rozgrywki Ligi Mistrzów.
Środa wieczór to dobry czas na grę w piłkę
Nadchodząca centralizacja wymagała sprawnego działania na wszystkich frontach. W tym celu zaangażowano firmę TEAM. Jej działaniom zawdzięczamy jedną porę spotkań, logo, piłkę (gwiaździsta ujrzała światło dziennie dopiero w 2001 roku) oraz sponsorów. Wcześniej to, co znajdzie się na bandach reklamowych zależało od klubów, co oznaczało, że reklamowanych mogło być tam nawet kilkadziesiąt firm. Znacznie zmniejszono tę liczbę, dbając o wyraźną ekspozycję kilku ważnych sponsorów, którzy są obecni w Lidze Mistrzów po dziś dzień. Nawet politycy zwracali uwagę na umocnienie przez to integracji na kontynencie. Godzina 20:30, 20:45 czy jak jest obecnie 21:00 jest stałym punktem w kalendarzu kibiców piłkarskich.
Wymiar tej centralizacji był ograniczony do końca sezonu 1993/94, gdy wciąż prawa do transmisji finału miała Europejska Unia Nadawców. Zdarzało się, że stacje telewizyjne zamiast meczów Ligi Mistrzów wolały pokazać toczące się w tym samym czasie spotkania Pucharu Zdobywców Pucharów oraz Pucharu UEFA z udziałem ich rodzimych ekip. Wtedy jeszcze wszystkie europejskie puchary klubowe rozgrywano w środy. W sezonie 1994/95 środa była dniem na wyłączność Ligi Mistrzów, Puchar UEFA przeniesiono na wtorek, a Puchar Zdobywców Pucharów na czwartek. Od sezonu 1995/96 od nadawców zaczęto wymagać pokazywania spotkań wszystkich faz, nawet gdy krajowy mistrz odpadł na wcześniejszym etapie.
To ryzyko z sezonu na sezon coraz bardziej malało w przypadku największych państw, a co za tym idzie, najważniejszych pod względem przychodu praw telewizyjnych. Pomagał w tym wzrost liczby drużyn poprzez zwiększenie liczby reprezentantów najlepszych lig. W 1999 roku, gdy zlikwidowano Puchar Zdobywców Pucharów, czwartkowe wieczory zostały zajęte przez mecze Pucharu UEFA, a Liga Mistrzów rozrosła się na dwa dni, na wtorek i środę. I na 32 zespoły. I na dwie fazy grupowe.
To właśnie wtedy, w latach 1999-2003, podobnie jak za sprawą nadchodzącej zmiany w rozgrywkach, klub, który będzie musiał grać w play-offach po fazie ligowej, a następnie dojdzie do finału, rozegra aż 17 spotkań (te z czołowej ósemki fazy ligowej o dwa mniej). 25 lat temu w dwóch fazach grupowych grano co tydzień, a przesyt spotkań stał się wówczas ciężarem dla UEFA. Upatrywano w nim zwiększonej liczby kontuzji piłkarzy, a federacja twierdziła, że nadawcy narzekają na zbyt niską oglądalność drugiej fazy grupowej. Kluby obawiały się mniejszych zysków, ale ostatecznie, po 4 latach udało się zastąpić drugą fazę grupową meczami 1/8 finału.
Cztery lata trwał spór UEFA z Komisją Europejską odnośnie sprzedaży praw transmisyjnych do Ligi Mistrzów i monopolistycznych działań organizacji. Problem rozwiązano poprzez podział praw na pakiety w zależności od terminu meczów lub jego rangi, nie mówiąc o przekazaniu klubom praw do transmisji powtórek spotkań z ich udziałem, które te mogły przekazać innym nadawcom bądź pokazać na własnych antenach klubowych. UEFA poszła też na rękę nadawcom w 2009 roku, rozdzielając mecze 1/8 finału na cztery tygodnie meczowe, tak by o jednej porze nie rozgrywano więcej niż dwóch spotkań fazy pucharowej. Teraz znów zmieni się to wraz z tym sezonem.
Ujrzeć najlepszych. Za każdą cenę i w najlepszej jakości
Oczywistym jest, że nowy format wynikał też z coraz śmielszych planów podmiotów odpowiedzialnych za Superligę. Firma A22 Sports Management zapowiada, że gdyby ostatecznie doszło do powstania tych rozgrywek, wszystkie mecze byłyby pokazywane bez dodatkowych opłat. Oficjalny nadawca, platforma Unify, w darmowym plakiecie zapewniałaby transmisje z reklamami, pobierając opłaty od bardziej zaangażowanych kibiców chcących oglądać swych ulubieńców w spersonalizowany sposób, samodzielnie wybierając kamery.
Ruch miał na celu zaskarbić sympatię kibiców, którzy w kwietniu 2021 roku wyrażali gorący sprzeciw wobec Superligi, blokując próby jej utworzenia. Kodowanie transmisji jest największą bolączką europejskich pucharów klubowych. Jeszcze 20 lat temu w wielu europejskich państwach otwarte telewizje pokazywały wtorkowe, jak i środowe spotkanie. Późniejszym standardem stało się transmitowanie jednego meczu na kolejkę, ale w połowie zeszłej dekady pakiet odkodowany zaczął ograniczać się niemal wyłącznie do finału.
Sytuacja przyjęła kuriozalny obrót na Wyspach Brytyjskich. Angielskie zespoły za każdym razem dochodzą do późnych faz turnieju, ale nie wiąże się to z pokazywaniem ich spotkań szerszej publice. Finał ostatnio był dostępny bez dodatkowych opłat wyłącznie na platformach internetowych jak YouTube, z tym że obejrzenie ostatniego meczu na Wembley wiązało się ze stworzeniem konta na Discovery+. I nie zmieni się to co najmniej przez trzy następne lata – BBC przejęła wyłącznie pakiet powtórek.
Finały mają swój telewizyjny otwarty dom we Francji (M6) i Niemczech (ZDF). Zwiększanie dostępności ma miejsce na innym polu – internetowym. Tak samo jak dzieje się na innych polach, tak i tutaj platformy streamingowe odciskają swoje większe piętno. Amazon Prime pokazuje po jednym meczu w kolejce LM w takich krajach jak Niemcy, Włochy, Wielka Brytania i Irlandia. W zależności od rynku są to wtorkowe lub środowe spotkania, pokazywane na wyłączność. Cena pakietu Prime jest niższa niż pozostałych nadawców, w wielu krajach studenci mają do niego darmowy dostęp, ale nabycie abonamentu jest koniecznością dla kibiców, którzy chcą zobaczyć każdy mecz swojego klubu. Wciąż zaangażowanie Amazona w europejski sport to ułamek tego amerykańskiego, gdzie na pokazywanie przez 10 lat czwartkowych meczów NFL i organizację spotkań w Czarny Piątek wydano miliard dolarów.
W Niemczech i Portugalii głównym nadawcą Ligi Mistrzów jest serwis DAZN. Na uwagę zasługuje zaangażowanie platformy w transmisje Ligi Mistrzyń. Od czterech lat platforma zapewnia możliwość śledzenia wszystkich spotkań na swojej platformie, a wielu na kanale DAZN na YouTube. W pełni za darmo we wszystkich krajach. Wiadomo, że prędzej czy później część lub całość relacji znajdzie się w płatnych pakietach, co początkowo planowano już w tym sezonie. Finał edycji 2022/23 obejrzało ponad pięć milionów widzów.
Wszystko to służy zwiększeniu popularności kobiecej piłki, podobnie jak … męskiej w Stanach Zjednoczonych. Tamtejszy kibic może liczyć na znacznie korzystniejszy cenowo dostęp do Ligi Mistrzów niż europejski. Zarówno w anglojęzycznych, jak i hiszpańskojęzycznych mediach, oglądalność meczów mimo południowych pór sięga milionów i rośnie z sezonu na sezon. Wielu operatorów kablowych i telekomunikacyjnych zapewnia bezpłatny abonament hiszpańskojęzycznego serwisu ViX, pokazującego wszystkie mecze LM. Koszt rocznego abonamentu do hinduskiego nadawcy LM, czyli platformy SonyLIV to niespełna 70 zł. Dla porównania francuski kibic musi zapłacić 30 euro miesięcznie (specjalna oferta CANAL+), niemiecki 40, angielski 30 funtów, a szwedzki aż 70!
Polska oferta w kwestii odkodowanych i płatnych transmisji LM nie wygląda zatem źle w porównaniu z resztą kontynentu. W najbliższym czasie nie należy się spodziewać transmisji w rozdzielczości 4K. CANAL+ musi wyłączać przekaz dwóch kanałów na czas meczów LM, by zapewnić wystarczającą przepływność i jakość czterem dodatkowo otwartym programom. Pozostałe trzy zostaną otwarte wyłącznie drogą internetową. UEFA ostatnio zrezygnowała z realizacji transmisji w 4K w przypadku finału poprzedniej edycji LM i EURO 2024, skupiając się na wykorzystaniu HDR w przekazie Full HD. Z drugiej strony francuski CANAL+ zapewnia, że tym razem wszystkie spotkania mogą liczyć na transmisje w 4K, co widać po wypełnionej meczami ramówce dwóch stacji nadających w tym standardzie. Polski kibic będzie musiał na to na razie poczekać, ale rodzime telewizje zdołały go przygotować do dynamiki sytuacji.
fot. UEFA