12.09.2024 08:10

Echa pożegnania Polaków w BVB. „Na rozgrzewce serce podchodziło mi do gardła”

Pożegnalny mecz Łukasz Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego na Signal Iduna Park obfitował w gole. MVP został nieoczekiwanie Kamil Grosicki, w obronie Marcin Wasilewski przechodził samego siebie, trener BVB Nuri Sahin zaimponował efektowną podcinką. Co ciekawe, w tym niezwykłym wydarzeniu uczestniczyli ludzie z Goczałkowic, o których Łukasz Piszczek wciąż pamięta. Warto poznać ich odczucia.

Pożegnalny mecz Błaszczykowskiego i Piszczka w Dortmundzie z udziałem piłkarzy LKS Goczałkowice i chłopców z akademii BVB w Polsce.

Olivier Korner, menedżer LKS-u Goczałkowice, opowiedział o udziale graczy tej drużyny w meczu pożegnalnym Łukasza Piszczka i Kuby Błaszczykowskiego:

Działam stricte w seniorach LKS-u Goczałkowice. Jeśli chodzi o graczy naszego klubu, Dominika Ziębę i Krzysztofa Kiklaisza, może to była spontaniczna decyzja. W każdym razie kilka dni przed meczem rozmawiałem z Łukaszem Piszczkiem i przyznał, że myśli o zaproszeniu dwóch zawodników LKS-u. Trzeba bowiem mieć na uwadze, że dla obecnego asystenta trenera BVB jest to nadal bardzo ważny projekt – Łukasz zbudował boiska i przygotował dobre warunki do gry w piłkę w mieście, wywalczyliśmy także awans do trzeciej ligi. Po przyjeździe z Dortmundu Łukasz był aktywnym zawodnikiem. Jest główną postacią dla Goczałkowic i chciał docenić piłkarzy, którzy mają najdłuższy staż w naszym klubie. Kapitan Dominik Zięba rozgrywa już siódmy sezon, w poprzednim dostał opaskę kapitańską.

A pod koniec sierpnia musiał być w euforii…

Łukasz zadzwonił do Dominika z propozycją wzięcia udziału w meczu w Dortmundzie 30. sierpnia, czyli w dniu… jego urodzin. Tak więc to całkiem prawdopodobne, że Dominik dostał najlepszy prezent w życiu. Tego dnia mieliśmy trening. Piłkarze byli zaskoczeni, ale oczywiście pozytywnie, wręcz podekscytowani. Krzysztof Kiklaisz zadebiutował już w Ekstraklasie w Górniku Zabrze. Gdy przyszło mu zagrać przy dwudziestu tysiącach kibiców, pomyślał sobie: wow. To była prawdopodobnie najwyższa frekwencja na meczu w jego karierze. Niestety cztery razy zerwane więzadła krzyżowe nie pozwoliły na grę w piłkę na wyższym poziomie. Niemniej po wejściu na boisko Signal Iduna Park, przy słynnej piosence śpiewanej przez fanów BVB, widziałem, że Dominik miał nawet łzy w oczach. 81 tysięcy kibiców na trybunach, spełnienie marzeń, chapeau bas dla Łukasza za to, że cały czas myśli o Goczałkowicach i chciał uhonorować chłopaków.

W Dortmundzie zagrali dwaj piłkarze LKS-u Goczałkowice. Jak do tego doszło, że okazał się pan jednym z tych szczęśliwców?

Dominik Zięba, kapitan LKS-u Goczałkowice: Jak do tego doszło? Myślę, że nikogo nie zdziwi to powiązanie. Łukasz był trenerem Goczałkowic, a jeszcze wcześniej brał czynny udział w życiu klubu, przez ten czas zdążyliśmy się dobrze poznać i zostaliśmy z Krzysztofem przez Łukasza zaproszeni. W klubie jesteśmy najdłużej stażem, więc wybór padł na nas, za co z tego miejsca chciałbym mu jeszcze raz podziękować. Było i nadal jest to niesamowite przeżycie. Na rozgrzewce serce podchodziło mi do gardła, ale taka sytuacja prawdopodobnie zdarzy się raz w życiu, więc chciałem czerpać z tego jak najwięcej przyjemności i cieszyć się czasem spędzonym na boisku.

Jestem ciekaw, co pana najbardziej zaskoczyło i zachwyciło. O kim z perspektywy boiska może pan powiedzieć: to jest pan piłkarz?

Największym zaskoczeniem był dla mnie oczywiście pełny stadion. Nikt dotychczas z polskich zawodników nie miał takiego pożegnania, jakiego doświadczyli Łukasz i Kuba. Co do piłkarzy, z którymi miałem przyjemność zagrać, to największe wrażenie zrobili na mnie Julian Brandt, Henrich Mkhitaryan i Kamil Grosicki. Byli najbardziej aktywni w meczu. Udział w takim spotkaniu to spełnienie marzeń, doświadczenie samych pięknych emocji z grania na tak dużym stadionie i u boku tak wspaniałych zawodników.

Co słychać w akademii?

W przerwie pożegnalnego meczu Łukasza Piszczka i Kuby Błaszczykowskiego na boisku doszło do konfrontacji polskich legend i obecnego trenera BVB Nuriego Sahina z… setką dzieci. Wśród nich nie mogło zabraknąć adeptów futbolu z Polski?

Michał Zioło (dyrektor sportowy akademii BVB w Goczałkowicach): Tak, zaangażowanie dzieci z naszej akademii w ten mecz było świetną inicjatywą. Młodzi gracze mogli pokopać piłkę w przerwie, a przed meczem wyprowadzali renomowanych piłkarzy i byli na murawie, skąd entuzjastycznie machali szalikami. 22 naszych zawodników uczestniczyło w tym fantastycznym przedsięwzięciu. Były to dzieci, które wyraziły zainteresowanie udziałem w meczu. Myślę, że będzie to dla nich niezapomniane przeżycie.

Jak wiele kategorii wiekowych jest w Goczałkowicach?

Najmłodsza kategoria to U-8 (rocznik 2017), a najstarsza – U-16 (rocznik 2009), mamy dziewięć roczników, które na co dzień w naszej akademii grają.

Istnieje pewien wzorzec, na którym musicie się opierać?

Funkcjonujemy od strony merytorycznej, organizacyjnej i ekonomicznej jako jednolita akademia Borussi jeśli chodzi o całą strukturę. Działamy we wszystkich aspektach podobnie. Jesteśmy chyba najbliżej Dortmundu ze wszystkich akademii, które współpracują z tym klubem. Rozpoczęliśmy szósty sezon w ramach tej współpracy. Od samego początku jest to bliska kooperacja z trenerami, osobami, z którymi miałem przyjemność pracować na miejscu, w Dortmundzie. Cieszymy się, że utrzymujemy bliski kontakt, co pozwala zrealizować wiele rzeczy, nie tylko związanych z tym meczem. Mam na myśli także system szkoleniowy.

Wymiana poglądów między trenerami z Polski i Niemiec trwa w najlepsze?

Przede wszystkim mamy koncepcję kształcenia, na której bazujemy i którą w tym sezonie aktualizujemy. To jest w aspekcie merytorycznym jeden z najważniejszych punktów dotyczących współpracy. Staramy się też regularnie jeździć z naszymi grupami do Dortmundu, by tam potrenować, być na meczu Bundesligi i podjąć rywalizację z drużynami Borussii. To jest ważne, by dziecko mogło w takim naturalnym środowisku zmierzyć się i potrenować z chłopakami, którzy tę koszulkę BVB noszą. Taka wymiana jest corocznie, cyklicznie przez nas realizowana. Oprócz tego dochodzi do wymiany trenerów, dzięki czemu szkoleniowcy z Goczałkowic raz w roku mają okazję być w Dortmundzie i odbyć warsztaty szkoleniowe. Tak samo działa to w drugą stronę, gdyż gościmy w Polsce trenerów z Niemiec.

A jeśli chodzi o atrakcje dla najmłodszych?

W wakacje prowadzimy campy piłkarskie dla dzieci w całej Polsce (z trenerami Borussii i naszej akademii). W tym roku organizowaliśmy w maju trzecią edycję BVB 09 Panattoni Cup, czyli międzynarodowy turniej piłkarski dla kategorii U-9, w którym oczywiście Borussia co roku uczestniczy. Ta współpraca jest, jak widać, wielopłaszczyznowa.

Był pan na tym meczu pożegnalnym dwóch polskich piłkarzy na Signal Iduna Park. Co przykuło pana uwagę?

Po pięciu latach byłem na stadionie Borussii (wcześniej przez 7 lat pracowałem w klubie z Dortmundu, gdy Łukasz i Kuba grali w BVB). Byłem pod wielkim wrażeniem naturalnej wdzięczności, autentyczności i radości, oddania Łukaszowi i Kubie tych wszystkich lat i tego, czego zrobili dla tego klubu.

Domyślam się, że za jakiś czas Borussia będzie chciała w podobny sposób uhonorować Marco Reusa, a jak było do tej pory z tego typu meczami? Jeśli chodzi o polskich piłkarzy, to pożegnanie z taką pompą jest wydarzeniem bez precedensu…

Uczestniczyłem pierwszy raz w takim przedsięwzięciu, ale wydaje mi się, że Roman Weidenffeler miał również mecz pożegnalny. Kilka takich wydarzeń na stadionie Borussii miało miejsce, przy czym zaznaczam, że jako kibic pierwszy raz byłem uczestnikiem tego typu wyjątkowego na skalę światową wydarzenia.

fot. LKS Goczałkowice i Borussia Dortmund – Facebook

Udostępnij
Bartłomiej Najtkowski

Bartłomiej Najtkowski