Polscy i zagraniczni dziennikarze ocenili igrzyska. Jak było w Paryżu i na… Tahiti?
Emocje jeszcze nie opadły. Wciąż analizujemy igrzyska olimpijskie, występy Polaków i zagranicznych gwiazd. A jak imprezę w Paryżu oceniają ci, którzy byli na miejscu, dziennikarze pracujący dla polskich i zagranicznych redakcji? Mamy jeszcze jeden smaczek - ocenę rywalizacji na Tahiti!
Dziennikarz sportowy Polskiego Radia Tomasz Kowalczyk, który relacjonował igrzyska w Paryżu, ma ciekawy punkt odniesienia, bo nieco wcześniej pracował w Niemczech podczas finałów mistrzostw Europy w piłce nożnej:
– Paryż rewelacyjnie pokazał swoje uroki, wkomponował areny sportowe w najpiękniejsze rejony miasta. Słuchając starszych kolegów, którzy pracowali np. w Rio w 2016, którzy mówili, że notorycznie nie przyjeżdżały autobusy, to tu nie miałem ani jednej takiej sytuacji. Miasto było odrobinę sparaliżowane tuż przed ceremonią otwarcia, ale to tylko przez dwa dni. Prawie zawsze metro, pociągi czy autobusy były na czas, czego nie można powiedzieć o Niemczech, gdzie relacjonowałem finały mistrzostw Europy w piłce nożnej – przyznaje.
Kończymy igrzyska! Paryż pożegnał sportowców z rozmachem, wielka ceremonia zakończenia, wspaniali artyści, Tom Cruise, udowodnił, że niemożliwe nie istnieje! To były świetnie zorganizowane igrzyska i mocna ceremonia! Dziękuję i kłaniam się nisko! @sport_pr24pl @RadiowaJedynka… pic.twitter.com/MVGh1rAAGl
— Tomasz Kowalczyk (@TKowalczyk2020) August 11, 2024
A jakie były warunki pracy dziennikarzy i atmosfera w trakcie imprezy?
– Wolontariusze czasem nie wiedzieli, gdzie są wejścia dla mediów i nie zawsze mówili po angielsku, ale przyzwyczaiłem się już przynajmniej do tego pierwszego. Atmosferę oceniam bardzo dobrze, zawodnicy byli chętni do rozmów. Urzekła mnie naturalność Klaudii Zwolinskiej, która cztery dni przed najważniejszym startem w życiu spokojnie i na luzie opowiadała o przygotowaniach.
– Otwartość, z jaką zostałem przyjęty przez żeglarzy i media team PZŻ oraz kadrę trenerską i wreszcie naszych zawodników, którzy potem odwiedzili studio Polskiego Radia w Paryżu, to coś fenomenalnego i niezapomnianego. A przecież oni startowali w Marsylii. Warunki pracy i mieszkaniowe w wiosce dziennikarskiej bardzo dobre, legendarne kartonowe łóżka były bardzo wygodne. Jeżeli mam na coś ponarzekać, to na monotematyczne śniadania, ale to już tak na siłę – dodaje Kowalczyk.
Sebastian Muraszewski, autor w Czytelni VIP TVP Sport, który po powrocie z Paryża napisał reportaż dla sport.tvp.pl, komentuje:
– Przed igrzyskami w przekazach medialnych krążyły wieści o niebezpieczeństwie, strajkach czy ogólnym chaosie, jaki miał pogrążyć Paryż. Tymczasem ujrzeliśmy najlepszą imprezę sportową w epoce postpandemicznej. Owszem, wielokrotnie trzeba było się posiłkować francuskim w rozmowach z wolontariuszami czy w paryskim metrze, ale organizacja, mimo tłumów na arenach i w transporcie publicznym, była na najwyższym poziomie. Przyszli gospodarze igrzysk będą mogli się wzorować na paryskich doświadczeniach, choć nie wiem, czy będą w stanie im dorównać – pod względem zaangażowania w różne dyscypliny sportu, łatwości dotarcia dla osób z całego świata oraz niezwykłych ujęć stolica Francji nie miała sobie równych…
Dzień dobry. Przez nieco ponad tydzień byłem w Paryżu, by przekonać się na własne oczy, jakie naprawdę będą te igrzyska. Co przykuło moją uwagę? Czemu Francuzom należała się impreza takiej rangi? Zapraszam do lektury na @sport_tvppl https://t.co/b1ydEle4zf
— Sebastian Muraszewski (@SMuraszewski) August 6, 2024
Należy pamiętać, że surferzy rywalizowali na… Tahiti. O wrażenia z tego egzotycznego miejsca zapytaliśmy niemieckiego dziennikarza Roberta Witta, który przygotowywał relacje dla Norddeutscher Rundfunk:
Uważam, że zawody surfingowe na Tahiti były wyjątkowym i spektakularnym przedsięwzięciem. Chociaż odbywały się 15 000 kilometrów od Paryża, najdalej od miejsca zawodów, Teahupoo nadal robiło wrażenie wyjątkową scenerią. Jednak nie było takiej rzeszy fanów jak we Francji. Niemniej organizatorzy stworzyli strefę kibica tuż przy plaży, która była bardzo głośna i nastrojowa, szczególnie gdy rywalizowali miejscowi. Kibice byli naprawdę blisko sportowców tylko wtedy, gdy ci docierali na brzeg na skuterach wodnych i robili krótkie okrążenie honorowe obok strefy kibica. Igrzyska były również testem wytrzymałości dla lokalsów. Niektórzy dostawcy musieli tymczasowo zrezygnować z prowadzenia barów z przekąskami usytuowanych na plaży, w pobliżu miejsca rozgrywania zawodów i narzekali na brak klientów w dniach poprzedzających rozpoczęcie igrzysk olimpijskich. Liczne kontrole na drogach dojazdowych wywołały niezadowolenie lokalnych mieszkańców. Kłopot był zawsze ten sam: MKOl i sama Francja prawie nie rozmawiały z mieszkańcami Tahiti albo przynajmniej nie wystarczająco. Nie miało to jednak wpływu na przyjazność. Ludzie z Tahiti zawsze byli wspaniałymi gospodarzami.
– Były to moje pierwsze igrzyska, więc nie mam punktu odniesienia, ale ogólnie towarzyszą mi bardzo pozytywne odczucia. Największymi wygranymi paryskich IO są kibice. Niezależnie od pory dnia czy położenia obiektu, gdzie byśmy się nie wybrali, niemal wszędzie na trybunach widzieliśmy komplet fanów, którzy nie tylko przyszli oglądać rywalizację, ale byli maksymalnie zaangażowani w doping, tworząc znakomitą atmosferę.
Jeśli chodzi o warunki pracy dla przedstawicieli mediów, nie było idealnie, ale nie ma powodów do narzekania:
– Co do samej organizacji – z perspektywy pracy dziennikarza oczywiście zdarzały się pewne niedociągnięcia, ale chyba trudno, by nic takiego nie miało miejsca podczas organizacji imprezy na tak dużą skalę. Zdecydowanie największym minusem był zazwyczaj nieklimatyzowany transport olimpijski. O ile na krótkich odcinkach jeszcze dało się jakoś wytrzymać, o tyle podróż na obiekty oddalone od Paryża na pewno nie należała do najbardziej komfortowych.
Mateusz Ligęza, dziennikarz „Radia Zet”, wyraził pozytywną opinię. Uważa, że można mieć tylko drobne zastrzeżenia:
– Choć przed startem IO wiele osób miało obawy związane z tym, jak Francja funkcjonuje, muszę przyznać, że gospodarze imprezy udźwignęli to wyzwanie organizacyjnie w sposób fenomenalny. Rywalizacja toczyła się w najważniejszych punktach miasta, często na tymczasowych arenach. To świetnie wyglądało, a jednocześnie nie było konieczności ponoszenia gigantycznych kosztów na budowę nowych obiektów. Pola Marsowe, Place de la Concorde, okolice Wieży Eiffla – miejsca, które stanowią wizytówkę Paryża, przy okazji można było zwiedzić, bo tam działy się ważne wydarzenia. Rzeczywiście były to igrzyska w mieście, niewiele działo się na przedmieściach. Oczywiście chociażby tory kajakarskie czy kolarskie były trochę dalej, niemniej wszędzie można było sprawnie dojechać. Zwracam uwagę na świetne oznakowanie miasta i znakomitą pracę wolontariuszy.
– Tym, co nie mogło się podobać, była prowizorka dla dziennikarzy. Miały to być igrzyska proekologiczne, jednak w strefie medialnej była często tylko woda i brak jedzenia. Przydałyby się stołówki, punkty gastronomiczne, tym bardziej że praca dziennikarza podczas IO jest bardzo intensywna każdego dnia. Czasami pewne obszary były odgrodzone, szczególnie w trakcie ceremonii otwarcia. Byłem na miejscu w przeddzień inauguracji IO. Ale tu istotne zastrzeżenie; gdy rozpoczęły się zawody, już nie było takich kłopotów, natomiast wiem, że wielu paryżan wyjechało często na urlopy w trakcie igrzysk (prosili ich o to pracodawcy), bo była świadomość paraliżu komunikacyjnego w mieście ze względu na natłok turystów, fanów, dziennikarzy, sportowców. Dlatego w centrum nie było strasznych korków.
fot. Paris 2024 i France 24 English (YouTube)