Aktualności 6 sierpnia 2024

Legendarny komentator o walce z chorobą i zawieszeniu

Włodzimierz Szaranowicz, legenda TVP, jeden z najwybitniejszych komentatorów sportowych w Polsce w całej historii, rzadko udziela wywiadów. Jednak Dariusz Faron z Wirtualnej Polski przekonał go do szczerej rozmowy. Przytaczamy najciekawsze fragmenty.

Szaranowicz uchodzi za autorytet w polskim sporcie, dlatego środowisko przyjęło z radością informację o tym, że słynny dziennikarz został honorowym attache prasowym reprezentacji Polski podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu.

Jak Parkinsons utrudnia normalne funkcjonowanie

Włodzimierz Szaranowicz od czterech lat zmaga się z chorobą Parkinsona. W rozmowie z Dariuszem Faronem nie ukrywał, że obecnie napotyka wiele trudności w życiu:

To tylko werdykt, walka zaczyna się później. Mogę ją porównać do pojedynku bokserskiego. W pierwszej rundzie wszystko jest w porządku, później człowiek słabnie. Parkinson dysponuje bardzo silną bronią. Atakuje mięśnie, aparat ruchu. Całe życie byłem sprawny jak młody bóg. A gdybym teraz chciał dogonić autobus albo przeskoczyć dwa schody, byłby to dla mnie nie lada wyczyn. Przez kilkadziesiąt lat regularnie siadałem na rower. Wie pan, jak wyglądała moja ostatnia jazda? Dojechałem pod bramę domu i się przewróciłem. Dość mocno się poobijałem. Lekarz powiedział, że z rowerem trzeba się rozstać – przyznał Szaranowicz.

To było jak uderzenie biczem. Ktoś nieznany w twoim życiu zaczyna ingerować, podpowiadać, w końcu dominować. Muszę znosić jego obecność, choć wiem, że w końcu zniszczy mnie i moją osobowość – wyznał.

Boję się wystąpień publicznych. Ten strach wiąże się z realną oceną sytuacji. Mam poczucie braku sił. Starzenie to okres, w którym człowiek nie czeka już na cud i nie dyskutuje z losem. Moja starość nie jest łagodna. Wręcz przeciwnie — w miarę upływu czasu staje się przeraźliwie bezlitosna. Trzeba przyjąć ten los. Według mnie nie ma innego sposobu, by wytrzymać ciężar życia — zdradził.

Radosne chwile z rodziną

Włodzimierz Szaranowicz widział wiele, był w różnych zakątkach świata, skąd relacjonował rywalizację wybitnych sportowców. Teraz docenia chwile spędzone z najbliższymi:

Dziś nie mam już wielkich oczekiwań od życia. Załatwiłem, co miałem załatwić. Mam dom, rodzinę, kochających i troskliwych ludzi wokół. Zapisałem sobie w notatniku: „Gdy nie oczekujesz od życia niczego, nie przeżywasz wielkich rozczarowań. A kiedy czekasz na najgorsze, każdy dzień, w którym najgorsze nie nadeszło, jest prawdziwym świętem.

Jak został zawieszony w TVP

W ostatnim czasie cała Polska żyła zawieszeniem Przemysława Babiarza po tym, jak znany komentator pokusił się o ocenę piosenki „Imagine”. Co ciekawe, Włodzimierz Szaranowicz przed laty również był zawieszony, jednak przez dłuższy czas.

Tak, pamiętam chociażby 1984 r., gdy wpadłem w czarną dziurę. Miałem zaczynać „Wiadomości”, gdy nadszedł komunikat rosyjskiej agencji TASS, dlaczego Polacy i państwa bloku wschodniego, tzw. demoludy, mają bojkotować igrzyska w Los Angeles. To był stek bzdur nieudolnie napisany nowomową. Powiedziałem, że tego nie przeczytam, chyba że po każdym zdaniu będę dopowiadał: „jak podaje agencja TASS”.

– Nie będziesz nas uczył, jak to przeczytać. Wiesz, jakie głowy nad tym siedziały?

– Może rzeczywiście, tylko chyba pospadały im kapelusze, bo to jest bełkot!

Uznałem, że liczy się nie tylko to, co mówimy i robimy, ale też to, co przemilczamy (..).

I dodaje:

W programie wystąpił jeden ze starszych kolegów, a mnie na rok zawieszono, żeby ludzie o mnie zapomnieli. Potem miałem zostać zwolniony. Nie bardzo wiedziałem, co robić: inwestować dalej w sport i telewizję, czy wyjechać na stałe do USA? Miałem już żonę i dwójkę dzieci. Mimo to stwierdziłem, że mogę nie zarabiać przez jakiś czas, ale przeżyć związanych ze sportem nikt mi później nie zabierze. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Żona w pełni mnie poparła. Przez rok pracowałem z Markiem Grotem, który organizował zawody dla dzieci ze szkół i pracowników dużych zakładów. To też pozwoliło mi przetrwać trudny czas (…). Traf chciał, że ówczesny szef TVP, pan Mirosław Wojciechowski, oglądał z rodziną Teleranki. Zapytał: „Jak to? Wyrzucicie faceta, który ma taki talent?”. I wróciłem na antenę wcześniej niż po roku. Z biegiem czasu robiłem prawie wszystkie sporty: lekkoatletykę, boks, piłkę ręczną, siatkówkę… Jeździłem nocnym pociągiem z Przemyśla do Szczecina, komentowałem rano i wieczorem. I byłem w pełni szczęśliwy, bo po prostu to kochałem„.

fot. PKOl