Niemcy udźwignęli rolę gospodarza EURO 2024? Opinie polskich i zagranicznych dziennikarzy
Zbliża się czas podsumowań kolejnych finałów mistrzostw Europy. Wydaje się, że w trakcie turnieju przeważały negatywne opinie dziennikarzy na temat tej imprezy od strony organizacyjnej. Poprosiliśmy o wypowiedź kilku przedstawicieli mediów z Polski i innych krajów oraz pracownika produkcji TV z Whisper Films/UEFA.
Michał Zawacki (komentator TVP)
Bartłomiej Najtkowski, SportMarketing.pl: – W mediach można zetknąć się z całkiem sporą liczbą zastrzeżeń do gospodarzy EURO 2024, a pan, jako komentator TVP, jakie ma odczucia?
Michał Zawacki, komentator TVP – Myślę, że mogę być w mniejszości jeśli chodzi o ocenę kwestii organizacyjnych podczas tego EURO, ponieważ nie spotkałem się z jakimikolwiek niedogodnościami. Wiem, że inni dziennikarze mieli takie sytuacje, natomiast ja nie podróżowałem pociągami, które podobno miały duże opóźnienia w Niemczech. Na początku latałem samolotem ze względu na to, jak był ułożony kalendarz meczów (mecz w Hamburgu o 15 i następnego dnia o tej godzinie rywalizacja w Monachium). Później przemieszczałem się samochodem. Autostrady są w Niemczech rozkopane, o czym wiadomo od dawna i faktycznie jazda samochodem może nie jest najłatwiejsza, bo chociażby droga z Hamburga do Düisseldorfu wynosi 400 kilometrów. Nawet w niedzielę, czyli gdy nie ma ruchu ciężarowego, podróż może zająć sześć godzin ze względu na remonty.
Jak wyglądała praca stricte komentatorska, wszystko było w porządku?
– Jeśli chodzi o pracę na stadionach, centra medialne, uważam, że możemy porównać to EURO do poprzednich, ale to wynika z tego, że UEFA i FIFA dbają o takie same standardy na każdej imprezie pod swoją egidą. Dlatego to zawsze wygląda tak samo. Dla mnie to był taki turniej jak poprzednie, z jedną uwagą – Telewizja Polska zadbała od strony organizacyjnej o komfortowe warunki do komentowania meczów, bo my z Kazimierzem Węgrzynem mieliśmy podczas wszystkich sześciu spotkań tych mistrzostw stanowiska w pierwszym albo drugim rzędzie komentatorskim, w zasadzie na środkowej linii boiska, czyli najlepsze, co mogło się przytrafić.
🇨🇭kontra 🇩🇪 o wygraną w grupie A #EURo2024 przy zamkniętym dachu. @sport_tvppl od 19.00 🎙️ Kazimierz Węgrzyb pic.twitter.com/cAnpRghQvO
— Michał Zawacki (@zawackim) June 23, 2024
To prawda, że turniej nie był promowany w odpowiedni sposób, a na ulicach nie czuło się tej atmosfery imprezy najwyższej rangi, piłkarskiego święta?
– Tutaj faktycznie można mieć pewne uwagi, bo miasta nie były obrandowane tak bardzo jak podczas poprzednich turniejów. Katar i Doha to była inna sytuacja, bo tam wpompowano gigantyczne pieniądze i zadbano o to, by człowiek czuł się jak w bajce. Rosja to też mundial z ogromnymi inwestycjami. Wiadomo, z jakich względów… Z olbrzymią skalą brandingu na ulicach, gdziekolwiek. Jeśli chodzi o to EURO w Niemczech, rzeczywiście trzeba przyznać, że było tego mniej. Pytanie, z czego to wynikało. Może z oszczędności Niemców, bo to jest kraj, który – wbrew wszystkiemu, co się w tej chwili mówi – boryka się z dość dużymi problemami finansowymi. Niewykluczone, że to kwestia charakteru, Niemcy bowiem są trochę mniej wylewni jako ludzie. Gdy przypominam sobie mundial z 2006 roku, na którym byłem jako kibic, dochodzę do wniosku, że wtedy turniej był promowany znacznie bardziej niż teraz. Tym razem branding był dość dyskretny.
Czytając analizy w trakcie turnieju, spotkałem się z hipotezą, że Niemcy teraz są spolaryzowani, mają wiele trudności i stąd EURO nie wzbudziło euforii w całym kraju. Ale no właśnie, to hipoteza, my nie rozstrzygniemy, czy to jest prawda…
– Dokładnie, nie rozstrzygniemy i to jest najlepsza puenta.
Przemysław Langier (dziennikarz goal.pl)
Znamy już opinię jednego z komentatorów, natomiast Przemysława Langiera, dziennikarza piszącego, zapytaliśmy o ewentualne niedogodności:
„Nie powiem nic odkrywczego w stosunku do tego, co przewija się przez polskie media – o organizacji tego EURO nie da się powiedzieć nic dobrego i to na każdym poziomie. To był mój szósty turniej i z czystym sumieniem powiem, że nigdy nie spotkałem się z takim bałaganem komunikacyjnym. Na palcach jednej ręki zliczyłbym „moje” pociągi, które przyjeżdżały o czasie. Dochodziło nawet do tego, że reprezentacja Polski musiała opóźniać harmonogram (np konferencję prasową, trening), bo i jej transport nie przyjeżdżał o czasie. Trudno mieć wyrozumiałość w tej kwestii, jeśli nigdzie wcześniej nie zdarzała się taka sytuacja na tę skalę„.
Langier miał zastrzeżenia chociażby do pracy mundurowych:
„Do tego dochodziły inne sprawy, jak choćby nadmiarowo agresywna policja. Sporo filmów krąży po internecie, a sam byłem świadkiem, gdy podczas zbiórki polskich kibiców w centrum Berlina jeden z naszych fanów odpalił świecę dymną i dosłownie policjanci rzucili się na niego, jak na terrorystę„.
Niesamowicie mnie wkurza ta nasza krótkodytansowość i odbijanie się od ściany do ściany na dystansie jednego meczu.
Cały vlog: https://t.co/Z118yhhbHw pic.twitter.com/5j52obrCyt
— Przemek Langier (@plangier) June 26, 2024
Dziennikarz goal.pl, podobnie jak Michał Zawacki, nie ma zastrzeżeń do warunków pracy podczas EURO:
„Co do warunków pracy, trudno się przyczepić. UEFA wyznacza pewne standardy, według których funkcjonują biura prasowe, i to akurat nie odbiegało od innych turniejów„.
Nie zgadza się też z krytyką atmosfery turnieju:
„Jeśli chodzi o atmosferę, chyba bym się nie zgodził. Przebywanie w mieście-organizatorze w dniu meczowym zawsze łączyło się ze spotykaniem tłumów kibiców. Strefy kibica „na oko” nie wypełniały się tak, jak choćby podczas naszego Euro 2012, ale jednak były tam tłumy„.
Miha Trošt (słoweński dziennikarz, Val 202 – Radio Slovenija)
Dziennikarz ze Słowenii, który pierwszy raz pracował w finałach mistrzostwach Europy, nie kryje zadowolenia z pobytu w Niemczech:
„Moim zdaniem EURO 2024 było zorganizowane na wysokim poziomie. Różne kampanie promocyjne w miastach gospodarzach, a także w mediach społecznościowych. W każdym mieście wiedziałeś, że coś się tam dzieje. Strefy kibica były wypełnione ludźmi, którzy dobrze się bawili i dopingowali swoje reprezentacje. To było moje pierwsze EURO w pracy, ale wyznaczyło wysokie standardy, których spodziewam się także na kolejnych tego typu imprezach. Wolontariusze byli przyjaźni i pomocni, podobnie jak inni ludzie pracujący na stadionach i w salach prasowych„.
Karlo Tasler (chorwacki dziennikarz, freelancer, na EURO przedstawiciel Kurdsat News z Kurdystanu)
Przedstawiciel chorwackich mediów zwraca uwagę na udogodnienia dla dziennikarzy podczas EURO 2024:
„Turniej był dobrze zorganizowany. Dziennikarze mieli darmowy transport publiczny w miastach i bilety ulgowe na podróże między miastami. Chociaż niektórzy krytykowali transport kolejowy, uważam, że sytuacja poprawiła się wraz z postępem turnieju i mniejszą liczbą ludzi w kraju. Nie było tak źle, jak niektórzy mówili. Niemcy to duży kraj. Kibice byli spokojni przez większość czasu. Nie spotkałem się z żadnymi problemami z żadną grupą kibiców„.
Karlo zaznacza, że Niemcy, co naturalne, mieli na uwadze kwestie bezpieczeństwa:
„Niemcy to dość drogi kraj, ale można znaleźć dobre jedzenie. Policja była wszędzie, zadbała o bezpieczeństwo. Przywiązywania dużej wagi do ochrony wiąże się z wysokim poziomem kontroli, więc można powiedzieć, że było to dość kontrolowane środowisko. Niemcy są bardzo zróżnicowanym krajem, a kibice z całej Europy dodali kolorytu do ogólnego wizerunku Niemiec. Dziennikarze byli traktowani w porządku. Jedzenie w centrach medialnych na stadionach było drogie”.
I dodaje, że zaletą było rozgrywanie sporej liczby meczów w Westfalii:
„Zawsze można było poprosić wolontariuszy o pomoc. Wprawdzie zdarzało się, że nie wiedzieli, co się dzieje, ale generalnie wszystko było dobrze. Niemcy to ogromne państwo składający się z różnych krajów związkowych i zakładam, że nie jest łatwo sprawić, aby wszystko działało spójnie na poziomie całego kraju. Ale prawdą jest również to, że większość stadionów została umieszczona na terenie Niemiec Zachodnich. Cztery stadiony (Dortmund, Gelsenkirchen, Düsseldorf i Kolonia) znajdują się w tym samym regionie (kraju związkowym), więc wygodnie było podróżować z jednego miasta do drugiego. Najbardziej piłkarskim miastem był Düsseldorf, gdzie kibice ze wszystkich krajów zbierali się i świętowali. Düsseldorf był również moim miastem bazowym, z którego podróżowałem do innych miast”.
Vladimir Novak (Serb, pracownik produkcji TV związany z Whisper Films/UEFA)
Pracujący dla Whisper Films/UEFA Serb miał sporo zastrzeżeń:
„Organizacja była daleka od ideału. Dziwaczne było to, że wielu dziennikarzy przy odbiorze akredytacji miało kłopoty, jeśli w ich nazwisku było č, ć, đ, dž, ñ itd, musieli przyjść ponownie po 24 godzinach. To szaleństwo. Również transport kolejowy dla kibiców i mediów najwyraźniej nie był zbyt dobry. Duże opóźnienia, przepełnione stacje kolejowe i perony. I nigdy nie widziałem tylu wtargnięć na boisko. Co, do cholery, robili stewardzi? Myślę, że atmosfera była świetna (z tego, co widziałem w mediach społecznościowych) Cały czas byłem w Augsburgu. Byliśmy tylko na dwóch meczach w Monachium, więc tak naprawdę nie miałem okazji doświadczyć atmosfery na ulicach, w strefach kibica itp„.
Anna Szylagyi (fotoreporterka z Węgier, EPA)
„Dla mnie praca na EURO w roli fotoreporterki była komfortowa. Podróżowałam z naszym zespołem do różnych miast, ale dziennikarze z akredytacją mieli też zniżki na pociągi, chociaż słyszałam, że były wielokrotne opóźnienia. Atmosfera była dobra na stadionach i wokół nich. Nie odwiedziłam stref kibica, ale myślę, że widziałeś filmy stamtąd. Mam wrażenie, że był odpowiedni klimat, szczególnie tłumy można było zaobserwować podczas meczów Niemców. Na ulicach pojawiły się różne reklamy EURO, a także na dworcach kolejowych były duże plakaty, więc myślę, że było to dobrze promowane”.
fot. UEFA