„Koszulkowa rywalizacja” 4F i adidasa. Opinie są jednoznaczne…
W piątek miał miejsce premierowy pokaz strojów polskich olimpijczyków na ceremonię otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu oraz strojów sportowych, w który Polacy będą rywalizować o medale. Zamiana polskiej firmy 4F na Adidas wzbudziła kontrowersje i ożywione dyskusje.
Dzień przed premierą w Polsce znani sportowcy z naszego kraju zaprezentowali stroje w Paryżu. Byli tam m.in. młociarka Anita Włodarczyk czy siatkarze Aleksander Śliwka i Łukasz Kaczmarek.
Stroje reprezentacji Polski na igrzyska olimpijskie w Paryżu oficjalnie zaprezentowane 🇵🇱
Co sądzicie? 🤔#Paris2024 I @adidas @PKOL_pl pic.twitter.com/R4SCpLkgky
— Polsat Sport (@polsatsport) April 18, 2024
Zachwyt prezesa
Co ciekawe, prezes PKOI ma odmienną opinię ws. strojów niż większość użytkowników mediów społecznościowych:
– Osobiście jestem zachwycony. To może być bardzo subiektywna opinia, ale dla mnie najważniejsza jest opinia naszych sportowców. W czwartek byłem we Francji na oficjalnej prezentacji kolekcji i widziałem, że nasi sportowcy byli zachwyceni. To jest dla mnie najważniejsze i to pokazuje, że idziemy w dobrą stronę – powiedział w rozmowie ze sport.pl.
Radosław Piesiewicz odsłania w tej rozmowie kulisy:
– Ja tak słyszałem [przed igrzyskami w Tokio ówczesny prezes PKOl-u Andrzej Kraśnicki ujawnił w rozmowie ze Sport.pl, że 4F dostało 3,5 mln złotych za przygotowaną kolekcję – red.]. A Adidas nie tyle sfinansował stroje, co płaci PKOl-owi pieniądze. Z Adidasem pracowaliśmy nad projektem rok. Niemal równo rok temu zostałem prezesem PKOl-u – dokładnie 22 kwietnia – i praktycznie od razu spotkałem się z Adidasem i z firmą 4F, rozpisaliśmy bardzo szybko zapytania ofertowe i w maju wybraliśmy firmę, która będzie produkowała stroje, po czym od razu ruszyły prace projektowe. A z firmą Bizuu to trwało dziewięć miesięcy. To było mało czasu, ale jesteśmy naprawdę bardzo zadowoleni. I dużo więcej czasu będziemy mieli przed zimowymi igrzyskami w Cortinie.
Ministerstwo Sportu nie miało wpływu na decyzję
Jak wiadomo, podczas poprzednich prestiżowych imprez sportowych, w tym igrzysk olimpijskich, to polska firma 4F dostarczała stroje rodzimym sportowcom. Niektórzy zastanawiają się, jak przebiegał proces decyzyjny i co sprawiło, że ostatecznie to Adidas ma ubierać Polaków na igrzyskach. Ministerstwo Sportu zdystansowało się od działań PKOI, który jest autonomiczną organizacją. Oba podmioty nie wchodzą sobie w drogę, nie ingerują w swoje wybory:
„Odpowiadając na liczne pytania, informujemy, że decyzję o tym, kto ubierze polskich sportowców na Igrzyska Olimpijskie, podjął w 2023 niezależnie Polski Komitet Olimpijski, a MSiT nie miało na nią wpływu. MSiT dokłada i będzie dokładać wszelkich starań, aby współpracować z polskimi firmami” – tak brzmi komunikat resortu sportu opublikowany w mediach społecznościowych.
Taka reakcja Ministerstwa Sportu była konieczna, by stroje nie zostały wykorzystane do gry politycznej przez nikogo. Rezygnacja z umowy z polską firmą na rzecz zagranicznej, jakkolwiek oceniamy te stroje, mogłaby być przyczynkiem do rozpętania kolejnej wojenki polsko-polskiej, w której nie liczyłyby się argumenty, tylko populistyczna narracja. Fakt, że mamy tu do czynienia z firmą z Niemiec, wzmagałby tylko taką falę populizmu. Na szczęście do tego nie doszło.
Michał Mączka, pasjonat i krytyk koszulek piłkarskich i dostawców sprzętu, tym razem wypowiedział się o obecnej sytuacji związanej z IO:
– Na kwestię zmiany sponsora z 4F na Adidasa należy spojrzeć bez uproszczeń. Zaznaczmy, że umowę z niemiecką firmą zawarł PKOl, zatem Ministerstwo Sportu nie ma z tym nic wspólnego. Doszło do tego rok temu. W zasadzie niemożliwe jest przygotowanie takiej umowy w ciągu kilku dni, więc decyzja nie ma charakteru politycznego i zmiana władzy w Polsce w żaden sposób nie miała na nią wpływu. Zresztą warto mieć na uwadze, że 4F ubierze polskich lekkoatletów. Notabene wcześniej podobnie działał Adidas w przypadku siatkarzy, mimo że PKOl miał podpisaną umowę z 4F. Związki są autonomiczne i samodzielnie podpisują umowy. Jeśli polska firma jest w stanie konkurować pod względem jakości i w aspekcie finansowym z innymi oferentami, to można przychylić się do argumentu, że warto stawiać na rodzimy kapitał. Z tym że obecnie są to hipotetyczne rozważania.
Nasz rozmówca dodaje:
– Niemcy pokazują nam, że da się stawiać na rodzimą markę tak, by zarazem rozwijać konkretne dyscypliny czy technicznie, czy marketingowo. Jednak realia rynkowe są takie, że często o wielu sprawach decyduje pragmatyzm. I patrząc na to z takiej perspektywy, nie wolno nikogo faworyzować. Tym bardziej że 4F dostarcza stroje innym, zagranicznym reprezentacjom. Nie jestem w stanie ocenić, czy 4F może rywalizować z Adidasem w każdej dyscyplinie olimpijskiej, ale gdybym podejmował decyzję, czy należy powierzyć im piłkarską reprezentację zamiast Nike, to porównując obie marki (możliwości finansowe, jakość i osobiste kryterium designu), subiektywnie odpowiedziałbym teraz: nie. Są argumenty za, są przeciw. Design nowej kolekcji każdy oceni sam.
Reakcje użytkowników platformy X
Przedstawiamy dosadne komentarze dotyczące strojów polskich olimpijczyków:
20.04.2024 r. – na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, naszych olimpijczyków ubierała POLSKA firma 4F.
I wyglądali porządnie;– na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu ubrała ich firma Adidas.
I wyglądają, jakby ich stroje przeleżały swoje w lumpeksie. pic.twitter.com/ycUpsogrGi— Historia Fotografią Pisana (@Jan34733995) April 20, 2024
Pytam serio. Stroje reprezentacji Polski na igrzyska olimpijskie w Paryżu – dlaczego Adidas, a nie 🇵🇱4F?
Bez żadnych "Dojczlandów". Po prostu uważam, że nasza firma robi naprawdę dobre produkty, jak wspierać – to swój kapitał.
— Mateusz Grzeszczuk – Podróż bez Paszportu (@PBPaszportu) April 19, 2024
W zasadzie dominują negatywne opinie. Chyba wyjątkiem był komentarz Tomasz Lisa, jeśli chodzi o osoby publiczne, które są powszechnie rozpoznawalne. Znany dziennikarz, który jest fanem sportu, o którym wielokrotnie się wypowiadał na przestrzeni lat, stwierdził:
Ładne te stroje naszych olimpijczyków. I fajne jest to, że niemiecka firma przygotowuje dla polskich sportowców stroje nawiązujące do pięknej historii polskiego olimpizmu.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) April 19, 2024
Na Tomasza Lis za ten wpis spadła fala krytyki:
Jesteś chyba jedyną osobą, której podobają się te szpetne szmaty. Jak nic nie mam do Adidasa jako producenta strojów dla Polski tak wyglądają one graficzne, niczym bazarowe podroby z lat 90.
— Kacper Pecka (@Kacper_Pecka) April 19, 2024
PKOI tłumaczy główne motywy
Jeśli chodzi o idee, które przyświecały PKOI przy tworzeniu tych strojów, to czytamy o nich w komunikacie:
„W kolekcji przygotowanej dla polskich sportowców dominują dwa kolory narodowej flagi. Nieodłącznym elementem jest, nawiązujący do godła Polski, orzeł. Na odzieży wyróżniać się będzie także unikalny nadruk – zakrzywione linie imitujące tańczące ruchy ognia, symbolizujące wewnętrzny ogień pasji. Jest to element łączący projekty wszystkich komitetów olimpijskich oraz paraolimpijskich występujących w kolekcji marki adidas”
Komentarz autora
Wydaje się, że choć adidas ma teraz gorszą passę w Niemczech (oczywiście mowa o zapowiadanym końcu współpracy po wielu dekadach z reprezentacją Niemiec, którą będzie za kilka lat ubierało Nike), w Polsce oferta tej zagranicznej marki okazała się wystarczająco kusząca i intratna.
Trudno się dziwić, że prezes PKOI otwarcie przyznał, że przy wyborze partnera nie decydowały sentymenty, tradycja czy też polski kapitał. Kierowano się względami biznesowymi. To rzeczywiście jest widoczne gołym okiem. Koszulki nie mają polotu, dynamiki. Nie przyciągają uwagi. Są raczej monotonne, jakby wyjęte sprzed kilku dekad.
Nie widzimy pozytywnego vibe’u, nowoczesności. Raczej przywodzą na myśl przeciętność, bezbarwność. Zobaczymy, jak spiszą się polscy olimpijczycy w Paryżu, niemniej z sukcesami te trykoty z całą pewnością się nie kojarzą. Nie ma w nich nic efektownego.
Koszulki, z których wcześniej nasi sportowcy korzystali dzięki współpracy z 4F, od razu rzucały się w oczy. Żywe barwy, odpowiednia kolorystyka, swego rodzaju wyrazistość. Obecne są nie tyle stonowane, „konserwatywne”, co raczej właśnie pozbawione wyrazu. Moglibyśmy je postrzegać jako symbol przeciętności lub – o zgrozo – nijakości.
fot. PKOl