Weronika Nowakowska: ciągle czuję się jak żółtodziób [WYWIAD]
Weronika Nowakowska w obszernej rozmowie w ramach cyklu Kobiety/Sport/Biznes opowiedziała o swoim życiu zawodowym, pasji do biathlonu i o tym, co ją stresuje. Znana ekspertka, komentatorka i reporterka zdradziła także, kto dał jej szansę w nowym zawodzie, a także od kogo wiele się nauczyła.
Adrian Janiuk, Sportmarketing.pl:– Świetnie się pani odnalazła w życiu po karierze sportowej podejmując pracę w telewizji. Obecnie jest pani nie tylko ekspertką, ale również komentatorką i reporterką. Początkowo było to trudne, czy od zawsze podpatrywała pani pracę dziennikarzy sportowych?
Weronika Nowakowska: – To wszystko zaczęło się już podczas mistrzostw Europy w Dusznikach-Zdrój. Byłam świeżo upieczoną mamą i pracowałam wtedy przy studiu Polsatu Sport. Dyrektorowi Marianowi Kmicie przypadło do gustu to w jaki sposób wypadam na antenie i to w jaki sposób wypowiadam się o biathlonie. I zaprosił mnie już wtedy, kiedy miałam przerwę macierzyńską do komentowania próby przedolimpijskiej w Pjongczang. Wówczas też dostałam propozycję pracy od dyrektora Kmity, ale grzecznie za nią podziękowałam.
– Odmówiła pani, bo miłość do sportu była silniejsza?
– Można tak powiedzieć, bo wtedy rzeczywiście wróciłam do zawodowego sportu. Natomiast zaznaczyłam, że jak zakończę karierę to się odezwę i spróbuję swoich sił. Tak też zrobiłam. Zadzwoniłam i zapytałam dyrektora Kmity, czy propozycja jest nadal aktualna. Odpowiedź była twierdząca, a później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Najpierw byłam drugim komentatorem. Później przyszła pandemia i sytuacja wiadomo jaka była. Dyrektor Kmita obdarzył mnie dużym zaufaniem, bo w tamtym czasie zostałam pierwszym komentatorem i komentowałam samodzielnie zawody biathlonowe. Zaczęłam pracować także w studio olimpijskim i najwyraźniej podołałam. Wyrosłam na eksperta nie tylko od samego biathlonu, ale ogólnie od sportów zimowych. Bardzo dużo się wtedy nauczyłam. Miałam pewien czas, żeby oswoić się z kamerą i z pracą na antenie nie tylko służąc głosem, ale także zasiadając w studiu.
– Co doradziłaby pani sportowcom, którzy kiedyś chcieliby zająć się pracą w telewizji?
– Ważny i być może znaczący jest szereg uniwersalnych umiejętności, które nabyłam bardzo wcześnie. Jako dziecko uczęszczałam na kółko teatralne, a więc powiedzmy, że poziom mojej dykcji był na niezłym poziomie. Czytałam dużo książek, więc byłam przygotowana teoretycznie i praktycznie również, bo jestem po Akademii Wychowania Fizycznego. Poza tym wiele lat spędziłam w sporcie, więc te wszystkie umiejętności, które przez lata zdobywałam, na dzień dobry w telewizji bardzo mi się przydały.
– Czuła pani, że jest stworzona do pracy przed kamerą?
– Na pewno byłam z nią oswojona z racji tego chociażby, że przez lata udzielałam wywiadów. Reszta jest kwestią doskonalenia warsztatu. Każda godzina przed kamerą czy w czasie komentarza wnosi kolejne ważne umiejętności. Cieszę się, że jestem dzisiaj w tym miejscu, w którym jestem. Zgadzam się też, że między innymi jest to kwestia szczęścia – trafienia na odpowiednich ludzi i tego, żeby ktoś nas zauważył. Ja miałam to szczęście, że moje predyspozycje dostrzegł dyrektor Kmita.
– Po kilku latach spędzonych w telewizji, najpierw w Polsacie Sport, teraz w TVP Sport, zdarza się pani mieć tremę lub towarzyszy mały stres przed wejściem na antenę?
– Może zaskoczę wiele osób, ale przyznaję, że ciągle czuję się jak żółtodziób. Wciąż bardziej myślę o sobie jako o sportowcu niż o dziennikarzu, choć w mediach pracuję już ponad pięć lat. Na ten moment szczególnie stresuje mnie rola prezenterki, ale oczywiście chętnie ją realizuję, ponieważ jest to dla mnie możliwość oswojenia się w tej roli. Tak naprawdę ciągle mam jakiś stres, bo cały czas wychodzę poza strefę komfortu moich umiejętności, o których wiem, że na pewno je mam. Chętnie jednak próbuję swoich sił w nowych projektach. Zawsze lubiłam skoki na głęboką wodę i tak mi najwyraźniej zostało.
Pierwszy tydzień biathlonowego Pucharu Świata prawie za nami. Są pierwsze pucharowe punkty Joanny Jakieły i Anny Mąki.
Dzisiejsze biegi pościgowe wraz ze studiem do zobaczenia w aplikacji TVPSPORT. Bądźcie z nami! pic.twitter.com/Hy4e04JgPS— Weronika Nowakowska (@wera_nowakowska) December 4, 2022
– W telewizji próbowała pani już niemal wszystkiego. Co było skokiem na najgłębszą wodę?
– Wszystko toczy się tak szybko i z perspektywy czasu stwierdzam, że dobrze. Bardzo ważne w tych nowych doświadczeniach jest to, że nie mam kiedy się stresować, ponieważ zwyczajnie nie ma na to czasu. Najpierw byłam ekspertem i komentatorką, gdzie w zasadzie czułam się jak ryba w wodzie. Później przyszedł czas na pierwsze kroki w roli reporterki, później robienie wywiadów i długich rozmów, co jest też zupełnie inną umiejętnością. Dostałam szansę na Igrzyskach Europejskich jako prezenterka i dzisiaj można powiedzieć, że miksuję wszystkie te role. Wiele dała mi praca przy Macieju Kurzajewskim, od którego mnóstwo się nauczyłam, ale także od całego zespołu.
– Na początku zakładała pani, że poprzestanie na komentowaniu?
– Chyba tak miało być. W komentarzu oczywiście czuję się najpewniej, bo robię to już od wielu lat. Natomiast wszystkie inne role zawsze są dla mnie wyzwaniem i wciąż towarzyszy mi stres, ale cenię sobie każdą godzinę przed kamerą. To doświadczenie jest niesamowicie ważne w kontekście jego zdobywania.
– Nie ma w pani tęsknoty za sportem?
– Muszę przyznać, że czuję ogromną wdzięczność, że mogę być na co dzień w tym biathlonowym świecie. Nie wiem, czy gdybym nie pracowała w telewizji to bym obejrzała wszystkie biathlonowe zawody Pucharu Świata. Oglądam je oczywiście z pasji, ale również muszę to robić z racji wykonywanego zawodu. Przyznaję, że udało mi się bardzo płynnie przejść na drugą stronę rzeki, jeśli chodzi o moje życie zawodowe. To nie była nagła decyzja, bo nie doznałam kontuzji, która mnie wykluczyła z rywalizacji. Byłam przygotowana na koniec kariery sportowej. Byłam gotowa na to mentalnie, ale też finansowo. Miałam poduszkę, która dawała mi trochę czasu na to, żebym mogła skończyć dodatkowe studia. Wtedy mogłam rozpocząć nową ścieżkę zawodową. Zrobiłam zawodowe studia coachingu, a także psychologię sportu. Przez wiele lat studiowałam i nadal to robię.
– Jaki kierunek w tej chwili pani studiuje?
– Jestem aktualnie studentką „pełnej” psychologii sportu. Wcześniej skończyłam studia podyplomowe w tym kierunku. Całe moje życie było skupione wokół sportu i wspaniale, że tak pozostało. Wcześniej byłam sportowcem, teraz jestem dziennikarką sportową, a uważam, że dopełnieniem tego wszystkiego będą studia z psychologii sportu.
– W pani przypadku sport to już nie tylko biathlon. Trudno było otworzyć się na coś nowego poza pani dyscypliną?
– Najwięcej działam wokół biathlonu, ale to naturalne. Otworzenie się na inne sporty było jednak ciekawym doświadczeniem. Doceniam fakt, że mogę się rozwijać. Lubię zmiany, lubię ruch i lubię jak coś się dzieje. Praca dziennikarza jest tak naprawdę dla mnie wymarzonym zajęciem, bo tam cały czas coś się dzieje. Pracując w mediach zawsze mogę liczyć na emocje i zmiany. Odpowiada mi to, ponieważ jestem aktywnym człowiekiem. Przez mój temperament świetnie się w tym odnajduję i mam nadzieję, że dobrze się sprawdzam w tej roli.
Mistrzostwa Świata 2023 za nami! Królem Oberhofu został Johannes Thinges Boe
5x🥇1x 🥈 1x 🥉
Królową Hanna Oeberg
2x🥇 1x🥈 1x🥉Dziękuję wszystkim za wspólny czas z biathlonem!#docelu #biathlon #biathlonPL pic.twitter.com/PrMbFN6dvi
— Weronika Nowakowska (@wera_nowakowska) February 19, 2023
– Pani praca wiąże się z częstymi wyjazdami, ale przez lata można chyba do tego przywyknąć?
– Na pewno tych wyjazdów jest mniej w porównaniu do tego, gdy byłam zawodniczką, to niezaprzeczalne. Przez cztery miesiące w roku praktycznie co weekend jeżdżę do Warszawy, ale moje życie jest bardziej ustabilizowane. Bardzo mi to odpowiada, ponieważ jestem mamą dwójki dzieci i cenię sobie to, że jestem znacznie częściej w domu. Przede wszystkim kocham to co robię i czuję się spełniona, a do tego spędzam czas z rodziną.
– Jak wspomina pani swoje wystąpienie podczas VI Kongresu Sport Biznes Polska?
– Ubiegły rok był tak naprawdę rokiem różnych konferencji. Wcześniej miałam samodzielny występ na Impact i to było dla mnie bardzo stresujące. Natomiast uwielbiam wydarzenia tego typu jak Kongres Sport Biznes Polska. Jest wtedy możliwość nie tylko wystąpić przed ludźmi, ale przede wszystkim z nimi porozmawiać. Jest sposobność, żeby wymienić się spostrzeżeniami z bardzo mądrymi osobami, od których można czerpać pełnymi garściami. Doceniam, że mogłam się tam znaleźć i na dodatek podzieliłam się swoją wiedzą.
– To już kolejny dowód na to, że jest pani człowiekiem orkiestrą. Nie brakuje doby na realizację pani wszelkich aktywności?
– Jakoś daję radę, ale przyznaję, że poprzedni rok był pracowity i dynamiczny, ale obecny… na szczęście też taki będzie. Tak się zapowiada. Podczas Kongresu SBP opowiadałam o zupełnie innych sprawach niż praca w telewizji. Mam również pewne doświadczenie z zarządzania projektami związanymi ze sportem. Prowadziłam projekt Polskiego Związku Biathlonu pt. „Biathlon dla każdego”. Przekazywałam wiedzę i swoje doświadczenia z budowaniem wydarzeń sportowych.
– Na scenie wraz z panią zasiadały znakomite osobistości. Czuła się pani dzięki temu swobodniej?
– Zgadza się. Towarzyszył mi dyrektor Toru Służewiec – Dominik Nowacki i dyrektor Memoriału Kamili Skolimowskiej – Marcin Rosengarten. Są to ludzie, od których warto zasięgnąć opinii na różne tematy. Wiedza dotycząca różnych aspektów sportu, również organizacyjnych, może być pomocna także na antenie. Wartościowe jest to, że mogę nieco zajrzeć do kwestii organizacyjnych, technicznych i psychologicznych. Im szersza jest świadomość dziennikarza, tym ciekawiej może opowiadać o sporcie. Staram się rozwijać na różnych polach.
Materiał został stworzony we współpracy z ORLEN.