Krótka refleksja na temat polskich kibiców
Kibice byli przedmiotem różnorakich badań. Usystematyzowana została ich charakterystyka społeczno-demograficzna, a także powstały typologie.
Ja chciałbym natomiast przedstawić moją krótką refleksję dotyczącą polskich kibiców. Mianowicie rozgrywkom wszystkich najpopularniejszych dyscyplin towarzyszy zorganizowany doping. Prowadzi się go na wiele sposobów, ale w mniejszym lub większym stopniu jest nieodzownym elementem.
Przed kilkoma dniami byłem na spotkaniu pomiędzy reprezentacjami Włoch i Portoryko, które rozgrywane było w ramach siatkarskich mistrzostw świata. Gdy rozpoczynały się zmagania, na jednej z trybun wybijał się ekspresyjny portorykański kibic z wielką flagą swojego kraju. Wraz z biegiem czasu gromadziła się wokół niego coraz większa grupka, by pod koniec czwartego seta liczyć sobie kilkadziesiąt osób. W dużej mierze złożona była z polskich sympatyków siatkówki, którzy po prostu mieli ochotę na zabawę i prowadzenie dopingu dla gości z Ameryki. Jest to pewna zaobserwowana historia, której waga naukowa jest oczywiście ograniczona, aczkolwiek zwraca uwagę na pojawiające się zachowania.
Weźmy pod lupę kilka dyscyplin. Piłka nożna – absolutnie najpopularniejsza dyscyplina w naszym kraju. Czy są to spotkania reprezentacji, czy drużyn klubowych, istnieje kultura głośnego dopingowania czy tworzenia opraw meczowych. Innym znakomitym przykładem jest wspomniana siatkówka, w której za sprawą kreacji autorstwa Grzegorza Kułagi i Marka Magiery jesteśmy benchmarkiem dla całego świata. Nieco odmienny styl prezentuje widownia skoków narciarskich, ale i tam pojawiają się przecież elementy dopingu zorganizowanego. Kibice stroją się, przynoszą flagą, charakterystyczne trąbki czy kołatki. Listę z tego typu przykładami można by znacząco rozbudować. Wspólnym mianownikiem jest jednak fakt, że w naszej kulturze kibicowskiej aktywne wspieranie swojego zespołu stanowi ważny element.
Na drugim biegunie jest między innymi tenis, który mimo impulsów w postaci Agnieszki Radwańskiej czy Jerzego Janowicza nie potrafi zawładnąć polskimi kibicami. Kolejnym przykładem jest choćby lekkoatletyka, mająca w swojej naturze publiczność bez większego temperamentu. Niedawny Memoriał Kamili Skolimowskiej zgromadził około 20 tysięcy widzów podczas występu Usaina Bolta, który jest niekwestionowanym liderem wśród sportowców uprawiających dyscypliny z gatunku lekkoatletyki. Frekwencja ta nie była oczywiście zła, ale równocześnie nie jest choćby równoznaczna z wypełnieniem połowy trybun Stadionu Narodowego. Pozostając przy tym obiekcie nasuwa mi się na myśl impreza „Windsurfing na Narodowym”, podczas której trybuny świeciły pustkami, mimo iż było to przecież wydarzenie bezprecedensowe. Ale jednak – bardziej do obserwowania niż uczestniczenia (choćby właśnie w formie aktywnego kibicowania).
Nie wchodzę w rozważanie, czy taka forma kibicowania jest lepsza, gorsza czy równie wartościowa (bo każdą społeczność budują osoby o różnej charakterystyce i niemal wszystkie są dla niej istotne). Nie widzę natomiast sensu w forsowaniu radykalnych zmian stylu kibicowania. Naprzeciw temu wychodzi przypadek byłego już prezesa piłkarskiej Wisły Kraków, Jacka Bednarza. Starał się on przekonywać, że doping i oprawy są sztucznym tworem i nikomu nie są potrzebne. W moim odczuciu był to element, który w dalszej fazie narastającego konfliktu między nim a częścią społeczności kibicowskiej doprowadził do regresu całej organizacji, a zarazem podwójnej porażki prezesa Bednarza. Nie zaproponował bowiem niczego w zamian (za zwaśnionych z nim ludzi odpowiedzialnych za koordynację dopingu, którzy w ramach protestu nie przychodzili na mecze), ponieważ posiadał zupełnie odmienne wyobrażenie na temat atmosfery na stadionie (zupełnie niespójne z naszą kulturą kibicowania). Czy nie większy sens miałaby próba stworzenia widowiska na wzór tego, co dzieje się w halach siatkarskich? Byłaby to jakaś próba, tymczasem poległ podwójnie, bo pierwszemu spotkaniu po jego odejściu sprzyjała najwyższa od wielu miesięcy frekwencja i świetna atmosfera, która była tworzona przez wszystkich widzów na stadionie.
Dla mnie zdecydowaną konkluzją jest, że możliwość aktywnego uczestniczenia w obserwowanym widowisku stanowi sporą wartość dla polskich kibiców, o czym muszą pamiętać organizatorzy imprez. Nie udało mi się znaleźć badań, które dotykały wspomnianych problemów. Z pewnością jest to obszar do zbadania i głębszej analizy, wyniki bowiem mogą w znaczącym stopniu wpłynąć na konkurencyjność widowisk sportowych.
Autor prowadzi bloga robertblaszczyk.wordpress.com