Historyczny rok w polskim rugby
Chociaż rugby nie jest w Polsce dyscypliną numer jeden i wciąż musi walczyć, by przekonać do siebie kibiców, to jednak mijający rok był dla jajowatej piłki bardzo dobry i obfitował w historyczne osiągnięcia. Prym wiodły podopieczne Janusza Urbanowicza, ale i kadra Chrisa Hitta miała kilka ważnych dla rozwoju dyscypliny momentów.
Końcówka grudnia to tradycyjny czas podsumowań tego, co wydarzyło się przed ostatnie dwanaście miesięcy. W polskim rugby był to bardzo intensywny, ale i udany czas, w którym nie brakowało historycznych momentów, a przede wszystkim emocji, będących przecież solą tego sportu.
„Biało-Czerwone” z historycznym medalem
Zwykło się mówić, że rugby to chuligański sport, w który grają dżentelmeni. Jednak nie tylko zasady savoir-vivre’u każą rozpocząć od reprezentacji kobiet. Już od kilku lat okrętem flagowym polskiego rugby jest właśnie siódemkowa kadra prowadzona przez Janusza Urbanowicza. Związany z Gdańskiem szkoleniowiec po raz kolejny wraz ze swoimi zawodniczkami zapisał się złotymi zgłoskami w historii jajowatej piłki w naszym kraju. I nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Dla „Biało-Czerwonych” był to szalony czas, ze względu na intensywność i rangę turniejów, w których rywalizowały. Początkowo towarzyszył im pech, bo kilka czołowych zawodniczek miało problemy z kontuzjami. Zespół musiał radzić sobie m.in. bez kapitan Karoliny Jaszczyszyn. Na dodatek ponownie nie udało się awansować do prestiżowego cyklu World Series ani obronić tytułu mistrzyń Europy.
W najważniejszym momencie sezonu Polki pokazały jednak pazur i sięgnęły po historyczny medal Igrzysk Europejskich, rozgrywanych w Krakowie. Na stadionie miejskim im. Henryka Reymana podopieczne Janusza Urbanowicza awansowały aż do finału, gdzie musiały uznać wyższość ekipy Wielkiej Brytanii. Mimo tego mogły być z siebie dumne, bo oprócz tego, że zawiesiły srebro na swojej szyi, to jeszcze dostały się do kwalifikacji olimpijskich, które w czerwcu zostaną rozegrane w Monako.
Żadna inna drużyna nie budziła w polskich kibicach takich emocji, jak właśnie kadra kobiet. Tysiące ludzi na finale Igrzysk Europejskich i „Mazurek Dąbrowskiego” odśpiewany po części acapella, to obrazki, których życzylibyśmy sobie jak najwięcej. Na dodatek gąska, maskotka drużyny, stała się jednym z najbardziej pozytywnych symboli całej imprezy.
Polacy zapłacili frycowe
Również i dla męskiej kadry „15” 2023 rok był historyczny. Po wywalczonym sezon wcześniej awansie podopieczni Chrisa Hitta po raz pierwszy wystąpili na poziomie Championship. Tam przyszło im zmierzyć się z dużo wyżej notowanymi rywalami i odebrać surową, choć konieczną lekcję na drodze do rozwoju.
W grupie przegrali z Rumunią i Portugalią, czyli ekipami, które oglądaliśmy na tegorocznym Pucharze Świata, a na koniec wygrali z Belgią, co ustawiło naszą reprezentację w korzystnej sytuacji przed fazą pucharową.
Tam najpierw minimalnie przegraliśmy z Niemcami, a w starciu o 7. miejsce pechowo, różnicą jednego punktu, ulegliśmy Belgom i niestety zakończyło się na ostatniej, ósmej pozycji. Na nasze szczęście system rozgrywek jest tak ułożony, że awanse i spadki decydują się w okresie dwuletnim, co wciąż daje nam szanse na pozostanie na poziomie Championship.
Spore zmiany zaszły za to w reprezentacji siódemek. Nowym szkoleniowcem został Chris Davies, który odmłodził zespół i stara się od nowa poukładać polską kadrę. Pierwszy rok pracy był ciężki, bo Polacy na Igrzyskach Europejskich zderzyli się z potęgami i dość boleśnie przekonali się, że długa droga przed nimi, ale zwycięstwo nad Rumunią w tym turnieju było jak iskra, od której może zapłonąć ogień. Selekcjoner wprowadził regularne zgrupowania i ma plan na zespół więc kolejny sezon powinien wyglądać już znacznie lepiej.
Nowy rok – nowy skok! Na głęboką wodę!
Pierwszy wywiad z nowym prezesem Polskiego Związku Rugby Jarosławem Prasałem.
Szykuje się intensywny rok pracy.
A potem kolejne trzy 😉https://t.co/W5yu5TWlEG— Polski Związek Rugby (@pzrugby) December 22, 2023
Mistrz z Aleksandrowa Łódzkiego
Bardzo ciekawie było w Ekstralidze rugby, gdzie działo się naprawdę dużo. W starciu o złoto spotkali się dwaj wielcy faworyci, Ogniwo Sopot i Budo 2011 Aleksandrów Łódzki. Triumfowali ci drudzy, którzy zamienili Łódź na nowe miejsce i od razu zaczęli od mistrzostwa! Niestety jesienią ogromny spadek formy sprawił, że obrońcy tytułu wygrali tylko dwa mecze i spadli na przedostatnie miejsce w tabeli.
W ekipie z Trójmiasta po finale doszło do sporych przetasowań, bo po latach z klubem rozstał się trener Karol Czyż, a zastąpił go szykowany do tej roli od jakiegoś czasu Tom Fidler, który w trwającym sezonie występował jako grający trener, wspomagany zresztą przez grającego asystenta Wojciecha Piotrowicza.
W innych drużynach też nie było stagnacji, szczególnie w Siedlcach, gdzie trafili zawodnicy z rozpadającej się Skry Warszawa. Do ligi wrócili też Budowlani Łódź, którzy budują zespół z myślą o przyszłości w oparciu o wychowanków i pojedyncze wzmocnienia z zagranicy.
Rewelacją rundy jesiennej była odmieniona Juvenia Kraków, która pod wodzą Konrada Jarosza prezentowała ofensywną, atrakcyjną grę i z kompletem zwycięstw przewodzi w tabeli, zmierzając po historyczny sukces, jakim byłaby gra w finale.
W grudniu doszło także do wyboru nowego prezesa Polskiego Związku Rugby, którym został Jarosław Prasał. Na niego, a także nowy zarząd, czeka sporo pracy, bo kolejny rok zapowiada się jeszcze intensywniej. Oprócz turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, który odbędzie się w Monako, nasz kraj zorganizuje jeden z challengerów do World Series. I tym razem kibice mają ogromną nadzieję, że występ u siebie pomoże Polkom spełnić marzenie i awansować do tego prestiżowego cyklu, a potem pójść krok dalej i zakwalifikować się na igrzyska w Paryżu. W końcu, jak pisał Ernest Hemingway: „głupio jest nie mieć nadziei”.