26.12.2022 18:41

Wizerunek reprezentacji Polski, piłkarzy, trenera i PZPN-u po MŚ. Kto zyskał i kto stracił po Mundialu w Katarze?

Od występu reprezentacji Polski na Mundialu w Katarze minęły już ponad trzy tygodnie, ale dyskusja dotycząca wizerunku biało-czerwonych po tej imprezie wciąż nie dobiegła końca. Kto zatem najbardziej mógł zyskać w oczach opinii publicznej po mistrzostwach świata? A kto najbardziej stracił?

Wizerunek reprezentacji Polski, piłkarzy, trenera i PZPN-u po MŚ. Kto zyskał i kto stracił po Mundialu w Katarze?

Dobre imię reprezentacji mocno nadszarpnięte

Reprezentacja Polski swój występ na mistrzostwach świata zakończyła dokładnie 4 grudnia. Od tego czasu na jaw wyszło co najmniej kilka mniejszych lub większych afer, które nie pomogły w ogólnym wizerunku całej reprezentacji. Na czele należy oczywiście umieścić aferę premiową,  która wypłynęła już dzień po spotkaniu z reprezentacją Francji, a ujawnił ją portal Wirtualna Polska.

– Bez dwóch zdań, największy wpływ na negatywny obraz reprezentacji polski miała afera premiowa. Nikomu z nas nie podobała się gra reprezentacji, ale jestem absolutnie pewien, że od zakończenia naszego udziału do teraz, nabralibyśmy dystansu do tej sprawy. A afera premiowa rozpętała piekło, w którym dostało się każdemu, choć mam wrażenie, że najmniej temu, kto ją wywołał, czyli premierowi – twierdzi Przemysław Langier, dziennikarz Goal.pl, który relacjonował wydarzenia z Mundialu będąc bezpośrednio w Katarze.

Jak zatem odbudować obraz reprezentacji Polski po całej sytuacji? Obecnie wiadomo, że prezes Cezary Kulesza zabronił wszystkim pracownikom PZPN-u publicznie zabierać głos w tej sprawie. Sam również nie chciałby podejmować tego tematu, co zaznaczył w niedawnej rozmowie z Interią.

– Samo zwolnienie trenera, który został poniekąd wrzucony na minę, co sprawiło, że podejmował w tej sytuacji złe działania, niekoniecznie ten obraz naprawi, bo dziś piłkarze też mają wizerunek tych, którzy chętnie niezasłużone premie byli gotowi przytulić. Takie wywiady jak Grzegorza Krychowiaka dla Meczyków miały im pomóc, a zaszkodziły – uważa Langier.

Czesław Michniewicz nie wytrzymał ciśnienia

Trudno jednak dzisiaj nie odnieść wrażenia, że to właśnie przez sytuacje pozaboiskowe swojej pracy nie będzie kontynuował Czesław Michniewicz. Jak wspomnieliśmy, nikt z PZPN-u publicznie nie zabiera głosu na temat afery premiowej czy domniemanych konfliktów w zespole, jednak komunikat związku o nieprzedłużeniu umowy z selekcjonerem brzmiał dość klarownie. – Nowy selekcjoner musi również poprawić wizerunek drużyny narodowej i odbudować zaufanie kibiców. Nasz wybór musi być przemyślany, dlatego nie będziemy deklarować konkretnych dat prezentacji selekcjonera – podkreślił w oficjalnej wypowiedzi Cezary Kulesza.

A gdzie błędy w całej tej historii popełnił Czesław Michniewicz? Wydaje się, że niemal wszędzie. Co najbardziej szokujące, selekcjoner poległ między innymi na polu relacji z mediami. – Myślę, że Czesław Michniewicz popełnił masę błędów w swoich relacjach z mediami, co jest o tyle dziwne, że on ma naprawdę spory talent do mówienia o piłce, do rozluźniania atmosfery czy zwyczajnego wychodzenia do mediów i łapania z nimi kontaktu. Przegrał na stawianiu twierdzy i przekonaniu, że jest ona oblężona. Przecież po takich meczach jak z Meksykiem pytania typu: czy taki był plan, by grać tak okropną piłkę nastawioną na stworzenie jednej okazji i próby wygrania 1:0, były naturalne. A on się na nie oburzał. Zaczął werbalną walkę z dziennikarzami, a jeszcze nie było trenera, który na takiej walce cokolwiek by ugrał – uważa Przemysław Langier.

Jak pokazały kolejne dni, im dalej w las, tym robiło się coraz bardziej nerwowo. Czesław Michniewicz nie przestał toczyć swojej wojenki z dziennikarzami także po mistrzostwach świata, kiedy udzielił trzech wywiadów. W niemal każdym z nich nadal sprawiał wrażenie, jakby wszędzie widział tylko swoich wrogów, czym jeszcze mocniej pogarszał swoją sytuację. Czy to jednak oznacza, że Michniewicz będzie musiał długo czekać na propozycję nowej pracy? Pomimo wszystko, chętnych nie powinno brakować i raczej moglibyśmy zastanawiać się która oferta zadowoli 52-latka.

Akcja rodziła reakcję. Dziennikarze pytali, on w nich w rewanżu uderzał, to oni się odwdzięczali prostowaniem słów Michniewicza już w mniej pokojowej formie. Tak to się kręci. Co do pytania, czy długo się to będzie za nim ciągnęło… Szczerze mówiąc – nie sądzę. Michniewicz moim zdaniem wciąż ma bardzo wysoką renomę trenerską. Zaryzykuję, że obok Adama Nawałki – oczywiście mam na myśli czas bezpośrednio po jego odejściu z kadry – posiadał najlepszą wśród polskich trenerów prowadzonych w XXI wieku kadrę. Miał łatkę zadaniowca, teraz spokojnie może mieć świetnego zadaniowca. Klub potrzebujący takiego trenera nie będzie patrzył na to, że niedawno Michniewicz kłócił się z dziennikarzami. Po prostu zainwestuje w jego umiejętności trenerskie – twierdzi Langier.

Anonimowe głosy z szatni

Informacje, które przy okazji kolejnych dni wypływały do mediów były dość jasne – według większości dziennikarzy piłkarze nie chcieli już współpracować z Czesławem Michniewiczem, a selekcjonera pogrążył opisywany przez Romana Kołtonia konflikt z Jakubem Kwiatkowskim. Warto jednak zauważyć, że po Mundialu publicznie głos zabrali tylko Robert Lewandowski oraz Grzegorz Krychowiak, którzy udzielili wywiadów dla Onetu oraz Meczyków. Pozostałe głosy płynące z szatni o braku chęci dalszej pracy z Michniewiczem są anonimowe.

Poniekąd wspomniałem już o tej sytuacji odnosząc się do wywiadu Grzegorza Krychowiaka, bo właściwie każdy głos w tej sprawie im nie pomaga. Inna sprawa, że milcząc też nie zyskują sympatii. Zacytuję Zbigniewa Bońka z naszej niedawnej rozmowy: Jeśli piłkarz ma odwagę powiedzieć, że nie chce z tym trenerem pracować w kadrze, niech ma odwagę publicznie się pod tym podpisać. Ja się z tym zgadzam. Anonimowość w relacjach z szatni to coś w rodzaju wbijania noża w plecy. A to nigdy nie jest pozytywnie odbierane. Inna sprawa, że mam wrażenie, że Robert Lewandowski, którego łączyło się z rozjeżdżaniem trenerów w przeszłości, chyba chciał oderwać od siebie tę łatkę i dlatego w wywiadach kontrował sam siebie. Najpierw mówił, że nie miał radości z gry i musi pomyśleć, co dalej, by zaraz powiedzieć, że między nim a Michniewiczem nie ma żadnego problemu. No chyba jednak jest – ocenia Langier.

Który z piłkarzy zyskał na swoim wizerunku?

Czy można zatem wskazać jakiegokolwiek piłkarza, który zyskał na swoim wizerunku po tych mistrzostwach świata?To jest jakiś totalny paradoks. Robimy najlepszy wynik na mundialu w całym życiu dzisiejszych trzydziestokilkolatków, a ja szczerze mówiąc nie widzę postaci, która zyskała wizerunkowo. Jakby wszystko przykrył cały smród, który pojawił się zaraz po mistrzostwach – zauważa Przemysław Langier.

Gdyby jednak pokusić się o wskazanie jednego zawodnika, który z pewnością zyskał w oczach opinii publicznej, to byłby nim Wojciech Szczęsny. Obecny bramkarz Juventusu podczas poprzednich wielkich turniejów nie ustrzegł się wpadek, a jego pozycja niemal do dzisiaj była przez wielu mocno podważana. – Jeśli kogoś miałbym wybrać jako wizerunkowego zwycięzcę, faktycznie wskazałbym Szczęsnego, ale czy jest to takie zwycięstwo, taka jego skala, jaka powinna być po takim turnieju w jego wykonaniu? Tu mam wątpliwości. Natomiast Szczęsny bez wątpienia zyskał jeszcze większą renomę jako bramkarz. To jest czołówka europejska i jeśli ktoś miał wątpliwości, to chyba już nie ma. No i wreszcie nie będzie kojarzył się już tylko z błędami na turniejach – potwierdza dziennikarz Goal.pl.

Którego zawodnika poza Szczęsnym można jeszcze wyróżnić? Jak uważa Przemysław Langier, do tego grona można dopisać Jakuba Kamińskiego oraz Bartosza Bereszyńskiego. – Sporo dobrego dla swojej „twarzy” zrobił na przykład Jakub Kamiński, który pokazał się jako taki fajny gość, chłopak z sąsiedztwa, który każdemu powie dzień dobry, a staruszkę przeprowadzi przez jezdnię. Nie odmawia wywiadów, mówi w nich dużo i ciekawie, zawsze się uśmiecha. Ma duży dystans do własnych umiejętności, nie zadziera nosa. Chyba nikogo innego, kto by zyskał wizerunkowo, nie widzę. No chyba, że pod wizerunek podciągniemy grę w piłkę, to wielkim zwycięzcą przed polskimi kibicami jest Bartosz Bereszyński.

Przy całej dyskusji o wizerunku zawodników nie może zabraknąć tematu Roberta Lewandowskiego, a więc osoby, która jest twarzą polskiej reprezentacji. Trudno dzisiaj mówić o tym czy Lewy mógł zachować się lepiej lub gorzej, ale można pochylić się nad tym jak jego osoba w reprezentacji będzie postrzegana przez kibiców. Zresztą nie brakuje dzisiaj głosów mówiących o tym, że to właśnie napastnik Barcelony przyczynił się do odejścia Czesława Michniewicza. – Niestety, pamiętaj, że jesteś tylko piłkarzem. Dwa razy zmieniłeś trenerów reprezentacji Polski, a trener klubowy stoi z boku i się patrzy – stwierdził niedawno Antoni Piechniczek, który apelował do Roberta Lewandowskiego w wypowiedzi dla RMF FM.

Jeśli u nowego selekcjonera Robert będzie strzelał jak u Nawałki czy Sousy, bardzo łatwo zapomnimy o wydarzeniach z Kataru i po nim. Jeśli znów będziemy go widzieć zmęczonego kadrą, machającego rękami, to faktycznie ten wizerunek może się zmieniać na gorsze. Tym bardziej, że dopiero skończył się mundial, na którym najlepsze drużyny były ciągnięte przez swoich liderów. Pytania, czemu znów u nas, u kolejnego trenera, nie jest to możliwe w przypadku Lewandowskiego, będą się pewnie kumulować – twierdził Przemysław Langier.

Brak kontroli ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej

Ogólny obraz reprezentacji Polski, Czesława Michniewicza i piłkarzy to jedno, ale bardzo nadszarpnięty wydaje się także wizerunek Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zasadna wydaje się zatem rozkmina czy nad całą sytuacją panuje Cezary Kulesza? – PZPN działa po omacku. Ewidentnie brakuje komunikacyjnej strategii. Najlepiej widać to w przypadku konta twitterowego Cezarego Kuleszy. Najpierw po wybuchu afery premiowej czytamy tam bzdurę z podziękowaniami dla premiera za pieniądze, które rzekomo od początku miały wspierać szkolenie, a gdy się okazuje, że tak oczywistej bujdy nikt nie kupił, wpis zniknął – uważa Langier.

Jak zatem mawiał klasyk, można zadać pytanie „czy leci z nami pilot?” – Z jaką strategią mamy tu zatem do czynienia? Podobnie z komunikatem o klauzuli – nikt na ten komunikat nie czekał. Osobiście odebrałem to, jako cios w Michniewicza i jego wiarygodność, bo przecież sam dopiero mówił, że klauzuli nie było. Jaki inny cel można w tym komunikacie dostrzec? Albo przypomnijmy sobie dzień zatrudnienia byłego już selekcjonera. Kulesza był zaskoczony, żeby nie powiedzieć zszokowany, pytaniami o przeszłość Michniewicza. Mimo, że nawet moje trzyletnie dziecko pewnie takich pytań by się spodziewało. Komunikat o końcu współpracy był już naturalny. Jeśli prezes PZPN podjął decyzję, że musi szukać kogoś nowego, przedłużanie ogłoszenia jej np do dnia końca kontraktu Michniewicza wizerunkowo szkodziłoby PZPN-owi. W tym wypadku zdecydowanie im szybciej, tym lepiej – dodaje Langier.

***

W najbliższych dniach i tygodniach będziemy świadkami okresu czasu, w którym Polski Związek Piłki Nożnej będzie wybierać nowego selekcjonera. Czy jednocześnie klimat wokół reprezentacji się poprawi? Wydaje się, że będzie to bardzo trudne zadanie, bo wiele spraw zabrnęło już za daleko. Niemniej, wszystkim życzymy znacznie krótszej telenoweli od tej sprzed roku i oby zakończyła się ona trafionym wyborem.

Udostępnij
Bartłomiej Płonka

Bartłomiej Płonka