25.12.2022 13:02

Ranking SportMarketing: Frekwencja na piłkarskich stadionach w Polsce

Na koniec roku każdy wybiera swoje jedenastki. Czas zatem wybrać... jedenaście klubów piłkarskich, które jesienią zgromadziły na swoich trybunach największą publikę. Czy były niespodzianki? Zdecydowana większość była spodziewana w naszym gronie, w którym jest dziewięć ekip z Ekstraklasy i dwóch pierwszoligowców. W ostatnich przypadkach mowa jednak o ogromnej historii polskiej piłki.

Udostępnij
Ranking SportMarketing: Frekwencja na piłkarskich stadionach w Polsce

Kryterium było proste: średnia frekwencja. To ona decydowała o miejscu w naszym zestawieniu. Zastanawialiśmy się nad procentem wypełnienia stadionów. W tym przypadku – głównie – mocno promowalibyśmy jednak kluby z małymi obiektami. Nie chcieliśmy stawiać żadnych progów, zatem stosujemy najprostszy zabieg – średnią. W każdym przypadku jednak informujemy, czy to dużo w danym miejscu, czy może nikłe zapełnienie trybun.

Zwycięzca w stolicy

W ostatnich latach były spore kłopoty z frekwencją przy Łazienkowskiej. Mistrz Polski nie był w stanie regularnie zapełniać swojego obiektu. Teraz jest już lepiej i nie ma co tego ukrywać. Średnia frekwencja na poziomie 2/3 obiektu to dobry wynik. Ponad połowę meczów – 5 z 8. – udało się przebić wynik ponad 20 tysięcy kibiców, który powinien być granicą przyzwoitości dla tak popularnego klubu, z największego miasta w kraju. Dwie kolejne frekwencje – Piast i Miedź – były również niezłe, odpowiednio: 19045 i 18712. Jedynie liczba kibiców na pierwszy domowym meczu – z Zagłębiem Lubin – raczej należała do tych bardzo słabych, gdyż przy Łazienkowskiej było ledwie 12 tysięcy kibiców.

Jednym z priorytetów klubu w obecnym sezonie jest systematyczna budowa frekwencji. Prezes Marcin Herra w przedsezonowych wywiadach określił nasz cel: min. 20 tys. kibiców na każdym meczu. Wspólnie z kibicami ta sztuka nam się udała – w rundzie jesiennej zanotowaliśmy średnią 20 174. Warto ją docenić również pod tym kątem, że to też najwyższa frekwencja na meczach ligowych od momentu otwarcia nowego stadionu, czyli 2010 roku – mówi Aleksandra Kalinowska, Manager ds. komunikacji i marketingu.

Warto także zauważyć, że pięć z ośmiu domowych spotkań, Legia rozegrała w piątki. Oczywiście w telewizyjnym prime time – 20:30. Wydaje się, że te dni zawsze są nieco trudniejsze pod względem frekwencyjnym, chociaż tutaj zdania mogą być podzielone. – Z naszego doświadczenia wynika, że piątek jest bardzo dobrym terminem, szczególnie w okresie letnim. Również w kontekście ewentualnego planowania weekendu przez kibiców, którzy nie muszą rezygnować z innych atrakcji, wydarzeń w sobotę lub niedzielę zaplanowanych ze znajomymi lub rodziną – zauważa Kalinowska

Wysoka średnia w Poznaniu, jednak amplituda frekwencji była ogromna. Na meczu z Piastem Gliwice pojawiło się zaledwie 11223 widzów, czyli ponad trzykrotnie mniej, niż na spotkaniu z Legią – ponad 35 tysięcy kibiców. Ogólna średnia może i wysoka, ale nie przekracza nawet połowy zapełnienia stadionu. W Poznaniu mogą się jednak bronić dużym natłokiem meczów. Poza dziewięcioma potyczkami ligowymi, kibice Kolejorza obejrzeli sześć meczów w europejskich pucharach oraz spotkania z Superpucharu i Pucharu Polski. Dodatkowo „wyjazdowe” derby z Wartą Poznań odbyły się przy Bułgarskiej. Łącznie 18 razy można było pojawić się na własnym stadionie przez pół roku! To oraz wysokie ceny – na wiele meczów – biletów sprawiły, że niełatwo było regularnie pojawiać się na stadionie. Najlepszym przykładem różnica we frekwencji na dwóch ostatnich meczach w roku. Na Villarreal przyszło 30117 kibiców, a trzy dni później na Koronę 12745. Jasnym jest, że mowa o dwóch światach atrakcyjności rywali, ale różnica jest ogromna, jak na trzy dni pomiędzy tymi spotkaniami.

Najbardziej zapełniony piłkarski stadion w Polsce

Mocno wahaliśmy się, co będzie głównym kryterium. Przy liczbach bezwzględnych było jasnym, że Widzew Łódź nie miał szans na pierwsze miejsce, ze względu na rozmiar stadionu. Gdyby było wypełnienie obiektu, wówczas łodzianie nie mieliby najmniejszego kłopotu z wygraniem. – Jeżeli chodzi o zapełnienie stadionu to w chwili obecnej, jeżeli chodzi o naszych kibiców jest to około 99%-100%. 94% wynika z miejsc wolnych buforowych oraz niezapełnienia miejsc przez kibiców gości. Wynik jest praktycznie niemożliwy do poprawienia ze względu na liczbę miejsc na stadionie Widzewa – informuje zarząd klubu!

Wyniki frekwencyjne Widzewa są równe od lat. Adam Małysz chciał zawsze oddać dwa równe skoki, zaś Widzew takowych oddał już siedem i zapowiadają się kolejne. Najlepszy wynik: 17532 kibiców na meczu z Rakowem, a „najgorszy” to 16486 na spotkaniu z Lechią Gdańsk. Różnica to ledwie 1046 widzów! Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wiosną można z góry założyć, że łodzianie osiągną podobny rezultat frekwencyjny. Wyniki na boisku mogą mieć drugorzędne znacznie. Wszystko dlatego, że od lat karnety na Widzew są towarem deficytowym w Łodzi. Nawet, jeśli kilku stałych bywalców miałoby się „obrazić” na klub za ewentualne słabsze wyniki, to w kolejce czekają zastępy kolejnych.

W Zabrzu frekwencja nigdy nie była kłopotem. Liczby nadal mogą zadowalać, mimo że gra KSG już nie do końca. Efekt Lukasa Podolskiego raczej minął. Mimo tego fani w Zabrzu nadal tłumnie stawiają się na Roosevelta. Górnik jest w czwórce klubów, które nie zeszły z frekwencją poniżej 10 tysięcy widzów na jednym meczu. Pod względem wypełnienia obiektu zajęli miejsce tuż za podium. Wszystko to nadal przy trzech trybunach przy Roosevelta. Od czasu do czasu miasto wypuszczało w eter informacje na temat budowy ostatniej trybuny i „zamknięcia” obiektu.

Teraz wszystko będzie na dobrej drodze. Lada moment cała infrastruktura „telewizyjna” zostanie przeniesiona na trybunę wschodnią. To oznacza, że trybuna zachodnia będzie mogła zostać zrównana z ziemią. Po chwili ruszy budowa czwartej. Dzięki temu stadion pomieści już niedługo ponad 31 tysięcy kibiców. Już niedługo w Zabrzu będą zatem w stanie wyjść na prowadzenie w takich rankingach! Oczywiście po warunkiem utrzymania takiego procenta zapełnienia stadionu po jego ukończeniu.

Spadek nie przeszkadza we frekwencji

Wszystkie mecze jesienne zgromadziły przynajmniej 10-tysięczną publikę przy Reymonta. Najgorszy wynik to 11711 widzów na spotkaniu z Podbeskidziem. Większość ekstraklasowiczów chciałoby mieć taki najgorszy wynik. Biała Gwiazda pokazuje, że mimo spadku i nie najlepszej otoczki, nadal jest bardzo popularnym klubem. Nie w internecie, nie w social mediach, ale w tym najważniejszym mierniku – wśród kibiców na stadionie. Najlepszy wynik także robi wrażenie, bo mowa o 22117 widzach meczu Wisły z Ruchem. Oczywiście przyjaźń kibiców obu ekip zrobiła swoje i Niebiescy licznie podbili frekwencje, ale to było niejako zadośćuczynienie za brak kibiców gości na pozostałych spotkaniach. Sektor gości świecił bowiem pustkami przez całą rundę. Takie spotkania, jak z Arką czy GKS-em Katowice sprawiłyby, że „klatka” byłaby solidnie wypełniona. To przeniosłoby się także na frekwencje po drugiej stronie stadionu.

Za pół roku podium?

Kilka meczów z dwiema dostępnymi trybunami, jedno z trzema i od niedawna grają przy całym dostępnym stadionie. Przy Twardowskiego jednak od dawna nie mogą narzekać na zainteresowanie. Zazwyczaj bilety rozchodzą się, jak świeże bułeczki. Od dłuższego czasu nie było karnetów na rundę/sezon, ze względu na budowę stadionu. Jednak już teraz można kupować abonamenty na wiosnę 2023. Wówczas będziemy mieli kolejne informacje na temat frekwencji w Szczecinie. Wtedy będzie to można miarodajnie zestawić z innymi klubami, w dłuższej perspektywie. Zwłaszcza, że wiosną trafią się mecze wyczekiwane w Szczecinie: Legia, Raków czy Cracovia, ale także takie z mniejszym zainteresowaniem: Miedź czy Stal Mielec.

W 3/4 pusty obiekt

Ogromny stadion i ogromne kłopoty z jego zapełnieniem. Tylko raz Tarczyński Arena zapełniła się w ponad połowie! Mowa o ostatnim meczu rundy, z Legią Warszawa. Poza tym niezła frekwencja na Widzewie, przyzwoite liczby – ponad 10 tysięcy – na Pogoni oraz Rakowie – i reszta gier do przemilczenia. Tak należy określić wynik, gdy przychodzi poniżej 1/4 pojemności stadionu. Zdecydowanie najgorzej wyglądała potyczka z Wartą Poznań. Wówczas na wrocławskim obiekcie pojawiło się 5126, co stanowiło około 12% pojemności. Katastrofa!

Pod względem zapełnienia trybun, trzecie miejsce, zaraz za Widzewem Łódź i Ruchem Chorzów. Koroniarze wrócili do Ekstraklasy z przytupem pod względem frekwencji. Wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby nie mecze ze Stalą i Piastem, na których było poniżej ośmiu tysięcy widzów. Co ciekawe to dwa z czterech meczów, gdzie było poniżej 10 tysięcy kibiców. Aż czterokrotnie udawało się przebić ten sufit. Na spotkaniach z Legią, Pogonią czy Górnikiem nie mogło to aż tak dziwić. Jednak ponad 12 tysięcy widzów na meczu z Wartą, w sierpniowym terminie wakacyjnym, to było chyba największe zaskoczenie.

Końcówka rundy była słabsza sportowo, zatem wyniki frekwencyjne nie mogły być na takim poziomie, jak na początku. Stąd zapewne hitowy – z perspektywy kielczan – mecz z Widzewem – nie przebił granicy 10 tysięcy widzów. W skali całej rundy osiągnęli jednak kapitalny rezultat.

Granica przyzwoitości

Tylko trzy domowe mecze przebiły granicę pięciocyfrowej frekwencji. Mowa o spotkaniach z Widzewem Łódź, Legią i Lechem. W każdym z nich goście dość mocno „dorzucili się” do liczby kibiców na trybunach. Oczywiście mogą narzekać w Białymstoku, że terminarz pod względem atrakcyjności rywali nie dopisał i będą mieli racje. Z całym szacunkiem, ale Piast, Radomiak, Miedź, Stal, Korona czy Wisła Płock, to raczej nigdy nie były ekipy przyciągające fanów na trybuny w Białymstoku. Co innego w przypadku dwóch ostatnich meczów Jagi, którymi zakończyli rok przy Słonecznej – Legia i Lech. Wówczas ta średnia podskoczyła o tysiąc! Nadal jednak nie przekroczyli granicy 10 tysięcy.

Dobry wynik Pasów, którzy wyprzedzili m.in. Lechię Gdańsk ze znacznie większym stadionem. Cracovia potrafiła wypełnić obiekt na wysokim poziomie z Legią czy Lechem. Pozostałe spotkania wyglądały nieco gorzej, jednak pewnego poziomu nie opuszczali. Zdecydowana większość meczów to ponad 50% wypełnienia obiektu. Do lokalnego rywala nadal im daleko, nawet mimo obecnego poziomu sportowego. Tutaj z pewnością jest wiele do nadrobienia. Wiosną lekko nie będzie, bowiem kilka najciekawszych drużyn z czołówki już grało przy Kałuży. To będzie test dla publiczności i kibiców Pasów.

Odbudowa na starym stadionie

Liczby Ruchu Chorzów robią wrażenie. Byłyby na pewno lepsze, gdyby nie… ograniczenie związane z obecnym stadionem przy Cichej. Zdecydowanie najstarszy spośród wszystkich wypełnianych obiektów. Nijak nie pasuje ani do tak wielkiego klubu, ani do ligi, w której grają. Niebiescy mogą jednak liczyć na wyjątkowe wsparcie kibiców. W tej rundzie dopisał także terminarz, stąd do Chorzowa trafiały ciekawe drużyny. M.in. dzięki temu udało się trzykrotnie w lidze zaliczyć komplet widzów: Arka Gdynia, Zagłębie Sosnowiec i GKS Katowice! Takowy był także na pucharowych derbach z Górnikiem Zabrze. Wiosną nie musi być gorzej. Przyjedzie ŁKS, Wisła Kraków czy derbowy rywal GKS Tychy. Krótko mówiąc nie powinno być kłopotów z zapełnieniem wysłużonego, ale niezwykle klimatycznego stadionu.

Jak podkreślają w klubie, wszyscy są niezwykle zadowoleni z notowanej frekwencji. Podkreślali właśnie kilka kompletów w rundzie jesiennej, a także wzrost frekwencji. Wg danych przesłanych przez chorzowski klub, mowa o 18% lepszej widowni, względem rundy wiosennej, gdy Niebiescy grali jeszcze w II lidze. Średnia frekwencja z tego sezonu to także najwyższa średnia Ruchu licząc wszystkie rundy jesienne w XXI wieku!

Zdecydowana większość fanów chodzi na Cichą bez względu na wyniki i klasę rozgrywkową, to pewna tradycja, wierność i przywiązanie do Ruchu. Ponadto ostatnie lata to olbrzymia mobilizacja kibiców w proces odbudowy Klubu i jest to nie tylko liczna obecność na meczach, ale także wsparcie finansowe, duży wzrost sprzedaży gadżetów, zaangażowanie w różnego rodzaju akcje. Od momentu rozpoczęcia odbudowy Klubu zauważamy pewną „modę na Ruch”. Kibice po latach niepowodzeń widzą zmiany i wspierają Klub na każdym polu, chodzą na mecze bez względu na nazwę przeciwnika, porę rozgrywania zawodów – powiedział nam Tomasz Ferens, rzecznik Ruchu Chorzów.

Kogo brakuje?

W dużej mierze trudno mówić o jakichkolwiek niespodziankach w tym rankingu. Najwyższy procent zapełnienia stadionu po stronie Widzewa Łódź, czyli coś, co funkcjonowało bez względu na klasę rozgrywkową łodzian od kilku lat. Jednak najwyższa frekwencja przy Łazienkowskiej w Warszawie, a więc powrót legionistów na czoło tabeli pod tym względem i przekroczenie magicznej bariery 20 tysięcy kibiców na każde spotkanie. Jednym z aspektów, który pozwolił na taki wynik, były akcje promocyjne stołecznego. Im wyższa frekwencja na najbliższym meczu, tym odpowiednio tańsze bilety na kolejny. W ten sposób kibice bez karnetów sami mogli wywalczyć dla siebie i pozostałych atrakcyjne zniżki.

Ta akcja faktycznie okazała się dużym sukcesem i ma swoją kontynuację. W związku z frekwencją na ostatnim meczu przed przerwą zimową, bilety na mecz z Koroną Kielce obniżamy o 25%. Jeśli 29 stycznia frekwencja przekroczy ustalony poziom, ceny na kolejny mecz z Cracovia również zostaną obniżone. To będzie finał tej akcji, o czym poinformowaliśmy już kibiców. Chcemy być fair wobec karnetowiczów, którzy związali się z nami na cały sezon i mogą liczyć na największe przywileje – opowiada o akcji Aleksandra Kalinowska.

Drugi Lech nie zaskakuje, a wydaje się, że Kolejorz stał się „ofiarą” dużej liczby meczów tej jesieni. Jak pisaliśmy wyżej, mistrz kraju już rozegrał w Poznaniu tyle spotkań, co większość klubów przez cały sezon! W kolejnym notowaniu tego rankingu liczymy na skok Pogoni Szczecin, po tym, gdy przez cały okres będzie mogła korzystać z całego stadionu. Następny w tej kolejności będzie Górnik Zabrze po zbudowaniu czwartej trybuny. Być może to takiego grona dołączy Wisła Płock, która już od początku wiosny powinna móc skorzystać ze wszystkich czterech trybun nowego stadionu.

Z pewnością brakuje Lechii Gdańsk, co patrząc na liczby można uznać za… kompromitacje gdańszczan. Jeżeli narzekamy na frekwencje we Wrocławiu – 1/4 zapełnienia stadionu – to, co powiedzieć w przypadku Lechii? Ich w rankingu potrafił wyprzedzić Ruch Chorzów posiadający czterokrotnie mniejszy stadion. W dodatku standardy obiektów w Chorzowie a Gdańsku nijak nie da się porównać, bowiem mowa o obiektach z innych epok.

Większe lub mniejsze stadiony

Wydaje się, że w przypadku wielu stadionów nie uwzględniono masy czynników pod kątem frekwencji. Stąd obiekty w Gdańsku czy Wrocławiu świecą regularnie pustkami. Kilka, a nawet kilkanaście tysięcy widzów na tych stadionach nie robi na nikim wrażenia i słabo wygląda na żywo oraz w telewizyjnym obrazku. W Poznaniu lepsze liczby, ale nawet druga średnia frekwencja nie pozwoliła na przebicie granicy połowy zapełnienia swojego stadionu. Weźmy jednak pod uwagę Lechię Gdańsk, której nie ma w naszym rankingu. Rundę jesienną zakończyli ze średnią frekwencją na poziomie 6900 widzów. To oznacza, że tylko 16% krzesełek na Polsat Plus Arena było zajętych!

Pojemność naszego stadionu jest duża. Gdybyśmy mieli obiekt na 20 tys., dzisiaj mówilibyśmy o zajętym jednym na trzy krzesełka. Kubatura stadionu jest spora, ale daje również spore możliwości. Dzięki niej mogliśmy spokojnie zmieścić prawie 24 tysiące na meczu z Rapidem Wiedeń. Chcemy, aby na naszych meczach zawsze było tylu kibiców, jednak trzeba ich do tego przekonać: sportowo oraz marketingowo. Staramy się wyjść naprzeciw oczekiwaniom fanów i dlatego w ostatnim czasie mocno skoncentrowaliśmy działania na docenieniu naszych karnetowiczach, którzy mogli po zakończeniu rundy spotkać się ze swoimi ulubieńcami i cała ta akcja przyniosła bardzo fajny oddźwięk. Chcemy zachęcać kibiców korzyściami, które płyną z przyjścia na stadion, ale też tym, co poza samym wydarzeniem sportowym. Mamy na to pomysły i z pewnością w drugiej rundzie ujrzą one światło dzienne. Krok po kroku, mecz po meczu, będziemy starali się zachęcić naszych fanów do powrotu na nasz obiekt, bo to nie jest tak, że osoby, które kiedyś chodziły, a teraz już nie, już nigdy nie powrócą. Powrócą, jeśli damy im do tego powody – czytamy w odpowiedzi gdańskiego klubu.

Dwa rodzynki

Są jednak dwa przypadki w naszym rankingu, gdy możemy mówić o odwrotnej tendencji. Pierwszym i oczywistym jest Widzew Łódź. Stadion przy Piłsudskiego mieści nieco ponad 18 tysięcy widzów, co jest niewystarczające na potrzeby klubu. Jak duże są?

Z badań przez nas wykonanych, optymalna pojemność stadionu wynosiłaby około 30 tysięcy. Na najważniejsze mecze, jak np. z Legią, czy Łks-em Łódź zapotrzebowanie na bilety wynosiło ponad 60 tys. osób. Na meczu z Legią około półtora tysiąca osób była „pod stadionem” licząc na możliwość zakupu biletów i oglądała mecz poza bramami stadionu. Jednakże Widzew na każdym meczu jest w stanie sprzedać około 30 tys. biletów i takie badania zostały jeszcze wykonane przed budową stadionu i potwierdzone w 2022 r. W chwili obecnej ze względu na wprowadzenie systemu zwalniania miejsc, możemy stwierdzić, że „uprawnionych” na każdy mecz jest około 21 tysięcy osób (średnia zwalniania miejsc wynosi około 3 tys. miejsc na mecz) – czytamy w odpowiedzi łódzkiego klubu na zadane pytanie. 

Nieco mniejsze potrzeby „zgłaszają” w Chorzowie. Tam jednak sytuacja jest kompletnie inna. To jedyny klub, który wskoczył do naszego rankingu, mimo fatalnej infrastruktury. – W tym sezonie kilkukrotnie liczba dostępnych miejsc na stadionie była dużo mniejsza niż liczba chętnych, zwłaszcza w przypadku spotkań derbowych. Wydaje się, że obiekt o pojemności co najmniej 20 tys. byłby optymalny. Jestem przekonany, że notowalibyśmy na nim kilkunastotysięczną średnią frekwencję, a na hitowe spotkania zapełniałby się on do ostatniego miejsca – opowiada Tomasz Ferens, rzecznik Ruchu.

Mamy więc na co narzekać, jeśli chodzi o frekwencję?

W przypadku takich rankingów zawsze będą dyskusje, czy powinniśmy liczyć zapełnienie stadionu, czy może średnią frekwencję. Jedni narzekają na zbyt duże stadiony, a drudzy na zbyt małe. Warto więc pamiętać przed budową obiektu, by wykonać odpowiednie badania, które pozwolą określić, jak pojemny stadion powinien powstać w danym mieście. Oczywiście później przychodzi weryfikacja finansowa i rzeczywistość, która nie pozwala zbudować stadionu, na jaki jest zapotrzebowanie. I działa to niestety w dwie strony. Poza tym niektóre kluby zostały beneficjentami stadionów, które powstały na Euro 2012. Jednym z nich jest Lechia Gdańsk, która blado wypada w naszym zestawieniu.

– Oczywiście trzeba pamiętać, że Lechia Gdańsk nie miała możliwości zrobienia badań przed budową stadionu, które pozwalałby określić optymalną liczbę miejsc. Stadion powstał z myślą o EURO 2012 i tak naprawdę każdy wiedział, że Lechia nigdy nie będzie w stanie go zapełnić w rozgrywkach ligowych, czy nawet pucharowych. Takie obiekty w Polsce zapełnić może Bon Jovi, Dawid Posiadło, czy ewentualnie reprezentacja Polski. Nawet Widzew Łódź miałby bowiem problem, by na każdym meczu pojawiało się prawie 42 000 widzów. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli chodzi o frekwencję na stadionie Lechia jesienią zaliczyła kompromitujący wynik, bo jak inaczej nazwać zapełnienie jedynie 16% krzesełek? – powiedział nam Content Manager w Shark Agency, Bartosz Burzyński. 

– Jasne, obiekt na którym grają gdańszczanie jest ogromny, ale jeśli na Lechię średnio nie przychodzi nawet 7000 osób, to coś tutaj jest nie tak i to powinien być jasny sygnał dla klubu, że musimy zacząć coś robić, by ludzie, którzy wcześniej chodzili na mecze, wrócili. By zachęcić nowe osoby, doceniać karnetowiczów. I tutaj dobrym przykładem jest Legia, która w tym sezonie różnymi akcjami pokazała, że jak się chce, można sprzedać znacznie więcej wejściówek – kontynuuje Burzyński.

Narzekać na frekwencję możemy z całą pewnością, ponieważ na wielu stadionach stoi ona na naprawdę niskim poziomie. Rzecz jasna winne nie są jedynie kluby, ponieważ często bywa tak, że kibic chce obejrzeć mecz na żywo, ale nie może, ponieważ zabrania tego np. policja.

Niestety winnych niskiej frekwencji jest naprawdę wielu. I nie są to tylko klubowe działy marketingu, czy piłkarze, którzy zwykle nie prezentują odpowiedniego poziomu sportowego. Właściwie bowiem, co roku od pierwszych kolejek słyszy się, że kibice nie mogą jechać na wyjazd, ponieważ mają zakaz wejścia na dany obiekt. Klub podpiera się decyzją policji, która często wydaje takie zakazy dla świętego spokoju. Innym razem mecze są o absurdalnych godzinach w środku tygodnia, jak ma to miejsce w Pucharze Polski. Rozumiem, że telewizja płaci i wymaga zapewnienia pewnych spraw, ale na sam koniec nawet w przekazie telewizyjnym lepiej wyglądają pełne trybuny, niż puste. Wystarczy spojrzeć, jak ogląda się mecze Widzewa, a jak Lechii – powiedział Bartosz Burzyński.

By było znacznie lepiej wyciągnąć wnioski musi więc wiele osób i instytucji. Inaczej dajmy sobie spokój z hasłami piłka nożna dla kibiców, ponieważ obecnie bardziej pasuje hasło piłka nożna dla wszystkich poza kibicami na stadionie – zakończył Burzyński.

Udostępnij
Rafał Szyszka

Rafał Szyszka