880 milionów dolarów czy futurystyczna wizja? O tym jak Katar dostał mundial
2 grudnia 2010 roku może być z perspektywy czasu oceniany jako jedna z najbardziej niechlubnych dat w historii współczesnego futbolu. Właśnie wtedy Międzynarodowa Federacja Piłkarska ogłosiła, że gospodarzami mistrzostw świata w 2018 i 2022 roku będą kolejno Rosja i Katar. Już wówczas decyzja podjęta przez FIFA spotkała się ze sporymi wątpliwościami. Przez ostatnie dwanaście lat wszyscy zyskaliśmy jednak szerszą perspektywę na tę kwestię, a postanowienia światowej federacji, choć stały się nieco łatwiejsze do wyjaśnienia, zaczęły budzić znacznie więcej kontrowersji.
Można się spodziewać, że Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej nie jest obce pojęcie sportwashingu. Niestety w tym przypadku znajomość fachowych sformułowań nie jest przejawem kompetencji. Gwoli ścisłości przypomnijmy, że sportwashing to zjawisko, które zakłada wykorzystanie przez państwa i organizacje sportu jako drogi do poprawy swojego wizerunku. Biorąc pod uwagę nadchodzący mundial oraz mistrzostwa świata rozgrywane w Rosji, dalsze wyjaśnienia nie są chyba konieczne. Obie te imprezy są przejawem sportwashingu, a FIFA jest tutaj nie tylko biernym obserwatorem, ale również aktywnym uczestnikiem całego procederu.
Szczytna idea
O organizację mistrzostw świata w 2022 roku ubiegało się pięć krajów: Stany Zjednoczone, Australia, Korea Południowa, Japonia oraz Katar. Kandydatura Australii odpadła już w przedbiegach, Japonii w drugiej turze głosowania, a Korei Południowej w trzeciej. W ostatniej rundzie w grze pozostały więc jeszcze dwie kandydatury: Stany Zjednoczone oraz Katar. Ostatecznie kraj Bliskiego Wschodu otrzymał 14 głosów, a USA o 6 mniej. Dziś wiemy, że mundial w Ameryce Północnej faktycznie dojdzie do skutku, lecz dopiero w 2026 roku.
Gęsto klimat panujący wokół kandydatury Kataru dało się jednak wyczuć już nieco wcześniej. Wielkim jej zwolennikiem był ówczesny prezydent FIFA Sepp Blatter, który twierdził, że jedno z państw Bliskiego Wschodu zasługuje na organizację tak wielkiej imprezy, bowiem żaden kraj z tego regionu nie miał nigdy okazji być gospodarzem mundialu. Idealnym kandydatem miał być właśnie Katar: – Kiedy byłem pierwszy raz w Katarze, było tu 400 000 ludzi, a teraz jest 1,6 miliona. Jeśli jesteś w stanie zorganizować Igrzyska Azjatyckie, które obejmują ponad 30 różnych wydarzeń, to nie ma wątpliwości, że poradzisz sobie także z organizacją mundialu – zapowiadał szef FIFA.
W bardzo podobny sposób swoją kandydaturę uzasadniali także Katarczycy. Chodzić miało przede wszystkim o zmniejszenie politycznego dystansu pomiędzy Bliskim Wschodem i pozostałymi krajami świata. Katar miał być przedstawicielem państw arabskich, reprezentantem i wizytówką całego regionu. Trudno się więc dziwić, że ta kontrowersyjna kandydatura znalazła poparcie wśród wszystkich członków Ligi Arabskiej.
Jeszcze przed oficjalnym wyborem Kataru na gospodarza mundialu kraj położony nad Zatoką Perską postanowił udowodnić, że potrafi udźwignąć organizację wielkich sportowych wydarzeń. 17 listopada 2010 roku na stadionie Khalifa International Stadium w Dosze rozegrano towarzyskie spotkanie pomiędzy Brazylią i Argentyną. Miał być to przedsmak tego, co Katar będzie mógł zaoferować kibicom za równo 12 lat. Mecz nie obfitował w bramki, ale popisy Messiego, Ronaldinho i Neymara były uświetnieniem całego widowiska.
Khalifa International Stadium to zresztą jedyny obiekt, który w 2010 roku mógł być gospodarzem piłkarskiego klasyku. Pozostałe 7 stadionów, na których rywalizować będą piłkarze podczas najbliższego mundialu istniały wówczas wyłącznie na papierze. Projekty mogły jednak robić wrażenie. Stadiony wyposażone w klimatyzację zasilaną energią słoneczną czy planowana rozbiórka górnych kondygnacji obiektów i propozycja przekazania ich krajom regionu o słabszej infrastrukturze sportowej. Z pewnością pozwalało to snuć spektakularne wizje dotyczące futurystycznego mundialu.
12 lat później okazało się, że futurystyczna będzie wyłącznie fasada najbliższych mistrzostw świata. Kopiąc nieco głębiej dochodzimy do wniosku, że kulisy organizacji mundialu przez Katar nie noszą nawet znamion cywilizowanej współczesności, nie mówiąc już o futuryzmie. Defekty katarskiej kandydatury widać było bowiem od samego początku. Począwszy od klimatu, który zmusi krajowe federacje do kompletnego przeorganizowania terminarza rozgrywek na sezon 2022/23, na ustroju politycznym, a zarazem religijnym kończąc.
880 mln dolarów dla FIFA
Niespełna rok po po oficjalnym ogłoszeniu Kataru organizatorem mistrzostw świata zaczęło wychodzić na jaw, że do przymknięcia oka na potencjalne niedogodności, delegatów wcale nie miały skłonić wizjonerskie projekty stadionów czy idee zacieśniania więzi z krajami Bliskiego Wschodu. W maju 2011 roku angielska federacja zgłosiła do FIFA podejrzenia dotyczące potencjalnej korupcji przy wyborze gospodarza mundialu. Międzynarodowa Federacja Piłkarska rozpoczęła wewnętrzne śledztwo i zapowiedziała, że jeśli wykaże ono nieprawidłowości, to głosowanie zostanie powtórzone. Takiej możliwości nie wykluczał nawet Sepp Blatter.
Fakty, które stopniowo wychodziły na jaw zdawały się potwierdzać doniesienia FA. W swoich zeznaniach przedstawiciel angielskiej federacji Lord Triesman ujawnił, że jest w posiadaniu dowodów świadczących, że przynajmniej dwóch delegatów FIFA zostało przekupionych przez Katarczyków. Jack Warner z Trynidadu i Tobago otrzymać miał rzekomo 4 mln dolarów na budowę ośrodka edukacyjnego w swoim kraju, a Nicolás Léoz z Paragwaju dostać honorowe tytuły szlacheckie w Katarze. Reporterzy Sunday Times donieśli także wkrótce, że przekupieni zostali również Jacques Anouma z Wybrzeża Kości Słoniowej i Issa Hayatou z Kamerunu, którzy za swoje głosy na katarską kandydaturę otrzymać mieli po 1,5 mln dolarów.
Na tym jednak nie koniec. Po oficjalnym pojawieniu się zarzutów o przekupieniu 25 członków komitetu FIFA, szef komitetu organizacyjnego mundialu, Mohammed bin Hammam, wycofał swoją kandydaturę na prezydenta Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. Pozostałe osoby, wobec których skierowane były zarzuty stanowczo zaprzeczyły sensacyjnym doniesieniom, natomiast władze Kataru zasugerowały, że tego typu oskarżenia są przejawem nieufności świata wobec państw Bliskiego Wschodu.
W kwestii przyznania Katarowi praw do organizacji mistrzostw świata wspomnieć należy jeszcze o dwóch podejrzanych transakcjach, które w sumie opiewały na kwotę 880 mln dolarów, podawanych dziś jako opłatę, którą kraj Bliskiego Wschodu uiścił za przychylność FIFA.
Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem gospodarza mundialu w 2022 roku, do FIFA wpłynęła oferta stacji Al Jazeera (obecnie beIN Sport), która zaproponowała Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej 400 mln dolarów za prawa do transmisji mistrzostw świata, z zaznaczeniem, że 100 mln dolarów zostanie wpłaconych na wskazany przez FIFA rachunek bankowy, jeśli Katar otrzyma prawa do organizacji mistrzostw świata. Dodatkowe 480 mln dolarów zaoferować miał katarski rząd, trzy lata po zgłoszeniu kandydatury. Do dziś żadna ze stron nie odniosła się oficjalnie do zarzutów, które znalazły się jednak pod lupą śledztwa badającego sprawę potencjalnej korupcji.
Przyznanie praw do organizacji mistrzostw Katarowi pośrednio przypłacił posadą sam Sepp Blatter, a po dziś dzień oddziałują one negatywnie także na wizerunek obecnego szefa FIFA – Gianniego Infantino. Decyzja o organizacji mistrzostw świata w Katarze z pewnością nie przysporzyła międzynarodowej federacji zwolenników. Wielu uważa ją dziś za skorumpowaną organizację. W całej tej historii mamy bowiem nieco zbyt wiele zbiegów okoliczności i szczęśliwych przypadków. Dla organów badających sprawę okazują się one jednak wciąż niewystarczające.