16.10.2022 09:43

Wirtualny futbol rośnie w siłę. O fenomenie Fantasy Premier League

Fantasy Premier League pojawiła się na horyzoncie równo dwie dekady temu. Przez ostatnie dwadzieścia lat zdecydowano się na ledwie kosmetyczne zmiany w modelu rozgrywki, jednak popularność gry niezmiennie wzrastała z roku na rok. W ostatnich latach Fantasy Premier League urosła już do miana prawdziwego fenomenu, równoległego przemysłu sportowego z własnym ekosystemem gwiazd i ekspertów. Poruszenie wywoływane przez grę o raczej niezbyt skomplikowanych zasadach zostało w końcu dostrzeżone także przez tradycyjne media, które dziś poświęcają FPL całe dedykowane programy lub wydzielają osobne segmenty tych już istniejących. Dla wszystkich jasne stało się, że ten sektor rozrywki traktować należy jak najbardziej poważnie. 

Udostępnij
Wirtualny futbol rośnie w siłę. O fenomenie Fantasy Premier League

Skromne początki

Koncept Fantasy Football narodził się jeszcze na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, za sprawią włoskiego dziennikarza Riccardo Albiniego. Sformułowanie „narodził się” może być przy tym uznawane za lekkie nadużycie, bowiem na dobrą sprawę pomysł sportowej rywalizacji fantasy przywędrował do Europy ze Stanów Zjednoczonych. Włoch mocno zainspirował się bowiem bejsbolowymi rozgrywkami fantasy, których korzeni możemy doszukiwać się natomiast jeszcze w latach 50.

come inventai il fantacalcio 30 anni fa – parla riccardo albini, il papa' di tutti i fantallenatori - Sport

Tak jest, sportowe ligi fantasy funkcjonowały jeszcze na długo przed upowszechnieniem się Internetu. Gracze pamiętający tamte czasy wspominają, że choć pozyskiwanie informacji na temat występów zawodników, kontuzji i formy poszczególnych zespołów było wówczas mocno utrudnione, to jednak podwórkowe, sąsiedzkie czy koleżeńskie ligi zdecydowanie miały swój urok. Reguły tamtej rywalizacji nie różniły się zbytnio od tego, co obserwujemy dzisiaj. W latach 80. i 90. składy nie były jednak oczywiście kompletowane przed ekranem komputera, a na kartce papieru, natomiast punkty poszczególnych graczy zliczane były przez desygnowaną do tego osobę, a nie algorytm.

Nowe perspektywy przed sportami fantasy otworzyła ekspansja Internetu. U schyłku lat 90. i na początku XXI wieku rywalizacja coraz częściej przenosiła się już do sieci. Umożliwiło to znacznie szerszy dostęp do informacji i przede wszystkim rzucenie wyzwania osobom zamieszkującym inne szerokości geograficzne. W krótkim czasie ESPN ruszyło z ligą fantasy baseball, a CBS stworzyło platformę rywalizacji dla miłośników futbolu amerykańskiego. W 1998 roku powstała nawet Fantasy Sports & Gaming Association (FSGA), czyli organizacja, której celem była koordynacja wszystkich sportów fantasy.

W obliczu tak prężnego rozwoju tego nowego sektora rozrywki trudno się dziwić, że w 2002 roku na karuzelę zdecydowała się wsiąść również Premier League. Ogólne zasady rywalizacji nie zmieniły się szczególnie w porównaniu do tych, na których opierała się gra przed erą internetu i aktualne pozostają one do dziś. Gracze desygnują do gry swoje jedenastki, a piłkarze gromadzą punkty zapisując na swoim koncie trafienia, asysty czy interwencje na prawdziwej murawie.

Wszystkie twarze Fantasy Premier League

Fantasy Premier League zaliczało swoje wzloty i upadki, jednak do masowej świadomości przebijało się już w pierwszej dekadzie XXI wieku. – Pamiętam, że około 15 lat temu na stronie BBC jeden z czytelników wspomniał o posiadaniu pewnego piłkarza w w swoim zespole Fantasy Premier League. Osoba prowadząca wówczas transmisję na żywo skomentowała: „Czyli ktoś nadal w to gra…” – wspomina Mark Sutherns, założyciel strony internetowej Fantasy Football Scout. Udowadnia to, że FPL nie od razu znalazła drogę do serc kibiców.

Dzisiaj raczej nikt już nie odważyłby się na taki komentarz. Fantasy Premier League zaliczyło imponującą transformację z nieco wstydliwego hobby, którym być może lepiej jest się głośno nie chwalić, w prawdziwy suplement kibicowskiego życia. Po raz kolejny, ogromna w tym zasługa Internetu i coraz szerszego dostępu do szczegółowych danych oraz transmisji spotkań. O FPL coraz więcej mówi się także w tradycyjnych mediach i dziś nikt nie śmiałby skwitować już tego uśmiechem politowania.

Kiedy Patrick Bamford z Leeds zapytany został o to, jak czuje się po zdobyciu bramki i zanotowaniu dwóch asyst w meczu przeciwko Leicester City, Anglik stwierdził krótko: „Wiesz co, akurat przed tym meczem odebrałem sobie kapitana w Fantasy Premier League, więc jestem wściekły”. Co ciekawe, miesiąc później Aston Villa zabroniła swoim piłkarzom gry w FPL uznając, że ich wybory mogłyby być dla analityków innych klubów Premier League wskazówką. Jeśli zawodnicy mówią o grze w pomeczowych wywiadach, wobec czego obojętne nie pozostają kluby, komentatorzy podczas transmisji analizują, czy konkretny gracz był dobrym wyborem na kapitana, a dziennikarze tworzą kolejne portale i podcasty dotyczące FPL, to chyba wyraźny znak, że mówimy tutaj już o piłkarskim mainstreamie. W 2012 roku sezon rozpoczęło 2,5 mln graczy, dekadę później FPL najprawdopodobniej, po raz pierwszy w historii, przekroczyło barierę 10 mln użytkowników.

Sporty fantasy były z pewnością świetną rozrywką w czasach przedinternetowych, jednak zabawa rozpoczęła się na dobre w momencie ich integracji z nową technologią. Jest to z pewnością ważny element przyszłości sportowego biznesu. Przy coraz większej liczbie platform internetowych, aplikacji, podcastów, programów telewizyjnych skupionych wokół FPL, naturalne wydaje się, że cały ekosystem powiększał będzie się z każdym kolejnym rokiem. Dla osób, które na początku drugiej dekady XXI wieku uchodziły za fantasy geeków, Fantasy Premier League stała się kilka lat później sposobem na życie i niekiedy okazją do zarabiania na nie. „Zawodowcy” oferują dziś na swoich blogach wiedzę i wskazówki dla graczy, którzy chcieliby zdobywać w każdej kolejce więcej punktów i pokazać swoją wyższość nad znajomymi.

– Moja przygoda z FPL zaczęła się od sezonu 2017/18, czyli ponad 5 lat temu. Przyjaciel ze studiów namówił mnie do tego, aby założyć konto. Już w poprzednich sezonach wiedziałem, że taka gra istnieje, ale zawsze zapominałem ułożyć skład przed pierwszą kolejką. Akurat wtedy wyjątkowo sezon rozpoczynał się w piątek od meczu Arsenalu, który mieliśmy wspólnie obejrzeć w pubie. Pierwszy skład ułożyłem naprędce i był bardzo słaby – miałem trzech defensywnych pomocników, dramat. Mimo tego szybko się wkręciłem, założyłem konto na Twitterze, chłonąłem wiele informacji i skończyłem sezon wśród najlepszych 50 tysięcy graczy na świecie, a w kolejnym sezonie postanowiłem założyć kanał YouTube – wspomina założyciel kanału „Mam go na kapitanie„, Patryk Tritt, którego twitterowy profil o tej samej nazwie śledzi przeszło 10 tysięcy obserwujących.

Z racji iż Fantasy Premier League cieszy się największą popularnością wśród mężczyzn (stanowią oni 92% graczy), 32-letni Shaun Seaton z Sheffield postanowił wykorzystać popularność gry w szczytnym celu. Stworzył on profil FPL Mental Health (@FPL_health), na którym stara się przekonać mężczyzn, że warto otwarcie mówić o swoich uczuciach oraz przekazuje wiedzę dotyczącą tego, w jaki sposób radzić sobie z trudnościami. Seaton mówi, że zaledwie 2 miesiące po założeniu profilu otrzymał mnóstwo wiadomości od osób, które chciały się otworzyć. Rozmowa zaczynała się od tematów związanych z grą, ale bardzo często obierała ona później nieoczekiwany kierunek.

Emocje to zresztą kolejny niemal nieodłączny element rywalizacji fantasy. Złość po nietrafionych decyzjach, rozczarowanie, gdy nasz kapitan nie zagra na miarę oczekiwań, frustracja, gdy pomimo kilku godzin poświęconych na analizę, znajomi i tak mogą pochwalić się bardziej okazałym wynikiem. Niekiedy mogą pojawić się nawet plany ostatecznego pożegnania się z Fantasy Premier League, jednak chęć ponownego skonfrontowania swoich przewidywań z rzeczywistością najczęściej okazuje się silniejsza. Ponownie stajemy więc przed dylematem właściwego wyboru kapitana i skompletowania najbardziej optymalnej jedenastki.

– Do samej gry podchodzę bardzo analitycznie – zawsze zwracam uwagę na statystyki, gole oczekiwane, kursy bukmacherów, nadchodzący kalendarz etc. W trakcie streamów na YouTube dokładnie analizuję zawodników. Nie kieruję się też sympatiami klubowymi. Oczywiście po kilku słabych kolejkach, niekiedy odechciewa mi się grać, ale zazwyczaj to uczucie bardzo szybko mija. Zwykle do każdej serii spotkań podchodzę z optymizmem i nowym planem na kilka najbliższych kolejek z nadzieją, że moje założenia się sprawdzą – opisuje nasz rozmówca.

Nie mamy się czego wstydzić

Trudno w tym przypadku mówić o eksplozji popularności samej gry. Bardziej odpowiednim określeniem wydaje się w tym przypadku dynamiczny wzrost, na który złożyło się kilka czynników. Kluczową rolę w całej zabawie odegrał oczywiście coraz szerszy dostęp do Internetu, który stanowi istotny fundament dla rozwoju całego sektora fantasy. Dzięki temu, wspomniane wcześniej podcasty, programy czy blogi były w stanie przedstawić Fantasy Premier League szerszej kibicowskiej publiczności. Istotny wydaje się także element rywalizacji, która teraz może mieć o wiele większy zasięg, co zręcznie wykorzystują dziennikarze i całe portale, tworząc dedykowane ligi prywatne dla swoich czytelników.

Nie zawsze chodzi jednak wyłącznie o samą satysfakcję z wyniku. Coraz częściej pojawiają się bowiem ligi, w których najlepsi gracze mają szansę powalczyć o nagrodę finansową lub materialną. Rozwój FPL nieodłącznie idzie także w parze z rozwojem samej Premier League, która na świecie cieszy się coraz większą popularnością. Oba projekty pozostają jednak w symbiotycznym związku, bowiem Fantasy Premier League w ogromnym stopniu przyczynia się do większego zaangażowania kibiców najwyższej angielskiej klasy rozgrywkowej.

– Premier League rośnie w siłę, jest coraz lepiej opakowana i jest jedną z najczęściej oglądanych lig w Polsce, co przekłada się na liczbę osób zainteresowanych grą w FPL. Patrząc na samą zabawę, głównym atutem jest możliwość rywalizacji ze znajomymi oraz osobami z pracy. Wiem z doświadczenia, że poniedziałkowe dyskusje często zaczynają się od tego, jak poszła poprzednia kolejka fantasy. To też dodaje dodatkowych emocji w trakcie oglądania spotkań, bo chcemy zdobyć jak najwięcej punktów, aby pokonać innych. Jeżeli ktoś lubi rywalizację, to z pewnością szybko połknie bakcyla – uważa Patryk Tritt.

Nie powinno być żadnym zaskoczeniem, że Fantasy Premier League zdecydowanie najlepiej ma się na Wyspach Brytyjskich, jednak trudno jest tutaj mówić o absolutnej angielskiej dominacji. Okazuje się bowiem, że osoby z Wielkiej Brytanii i Irlandii stanowią około 36,6% wszystkich graczy. Zaskoczeniem mogą być natomiast kolejne miejsca w zestawieniu. Szeroko reprezentowanymi nacjami wśród społeczności FPL są bowiem gracze z Egiptu (8,64%), Nigerii (4,25%) i Malezji (3,68%), a w pierwszej piętnastce znajdują się także Stany Zjednoczone, Norwegia, Kenia, RPA oraz Indie.

Polski nie uświadczymy co prawda w ścisłej czołówce, ale również nie mamy się czego wstydzić. W naszym kraju także rozwinęła się w ostatnich latach całkiem spora społeczność, która wspólnie przeżywa wzloty i upadki w grze i wymienia się przemyśleniami dotyczącymi chociażby wyboru kapitana. – Z roku na rok coraz bardziej widać rosnącą popularność. Na spotkania graczy FPL w większych miastach potrafi przychodzić po kilkaset osób, a i w autobusie czy tramwaju coraz częściej można zobaczyć odpaloną aplikację FPL na ekranie telefonu. Wśród fanów Premier League, gra jest bardzo popularna. Myślę, że w tym roku możemy dobić do 100 tysięcy graczy w Polsce (aktualnie ponad 90 tysięcy) – dodaje założyciel podcastu „Mam go na kapitanie”.

Do Wielkiej Brytanii wciąż nam jednak daleko: – Nadal uważam, że to niszowy temat i zupełnie nie możemy tego porównywać z sytuacją w UK. Tam największe telewizje mają programy dedykowane graczom FPL. Dzięki temu część twórców internetowych mogła zrezygnować ze swojej regularnej pracy i zająć się profesjonalnym tworzeniem contentu związanego z grami fantasy. W Polsce ciężko o choćby krótki, regularny segment poświęcony FPL, a zarabianie jest praktycznie niemożliwe – kwituje nasz rozmówca.

Ligi fantasy to bez wątpienia dynamicznie rozwijający się sektor, którego nie sposób lekceważyć, również w naszym kraju. Wydaje się jednak, że po sukcesie Fantasy Premier League, lekceważyć tego tematu nikt nie zamierza. Nieprzypadkowo w ostatnich latach w Polsce ruszyły rozgrywki fantasy Ekstraklasy oraz 1. ligi, gdzie nasi rodacy mają okazję pogłowić się i pospierać, czy lepszym wyborem na kapitana w najbliższej kolejce będzie Mikael Ishak czy Davo.

 

Udostępnij
Mateusz Mazur

Mateusz Mazur