Czy Mateusz Ponitka może trafić do NBA? Pytamy eksperta
Mateusz Ponitka był bez wątpienia najjaśniej świecącą gwiazdą reprezentacji Polski na zakończonym w niedzielę EuroBaskecie. Polak wyróżnił się zwłaszcza swoim występem przeciwko reprezentacji Słowenii, w którym udało mu się przyćmić gwiazdę NBA – Lukę Doncicia. Słoweński rozgrywający przyznał po zakończeniu spotkania, że lider polskiej kadry jest według niego godzien gry w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Czy była to czysta kurtuazja? Czy 29-letni Ponitka ma jeszcze realne szanse na angaż do NBA? O to zapytaliśmy Karola Śliwę, oficjalnie akredytowanego dziennikarza na mecze National Basketball Association, który doskonale zna realia ligi.
Wielki sukces polskiej reprezentacji
Na zakończonych w niedzielę koszykarskich mistrzostwach Europy reprezentacja sprawiła niemałą sensację. Po raz pierwszy od 1971 roku nasza kadra znalazła się w gronie czterech najlepszych drużyn Starego Kontynentu. Podopieczni Igora Milicicia wygrali trzy z pięciu spotkań w grupie oraz dwa z czterech w fazie pucharowej. Biorąc pod uwagę fakt, że w roli faworyta do zwycięstwa biało-czerwoni podchodzili do zaledwie jednego meczu, mamy pełne prawo mówić o wyniku powyżej oczekiwań.
Podczas trwania turnieju kilku naszych koszykarzy pokazało się ze swojej najlepszej strony. W meczu 1/8 finału z Ukrainą błysnął przede wszystkim Michał Sokołowski, a z bardzo dobrej strony wielokrotnie pokazywali się również pozostali gracze pierwszej piątki polskiej reprezentacji. Świetny turniej mają za sobą między innymi: Aleksander Barcelowski, A.J. Slaughter czy Aleksander Dziewa. – Olek (Balcerowski) pokazał, że może być nowoczesnym centrem grającym z dala od kosza, nawet inicjującym akcje. Sokół z kolei pokazał się jako stoper na najlepsze „dwójki” i „trójki” rywali. Taki gracz „3&D” (specjalista od obrony i rzutów za trzy punkty – przyp. red) to prawdziwy skarb w obecnej koszykówce – ocenia Karol Śliwa.
Najjaśniej świecącą polską gwiazdą podczas EuroBasketu był jednak kapitan i lider reprezentacji – Mateusz Ponitka. W trakcie trwania turnieju 29-latek wzorowo wywiązywał się ze swoich obowiązków, a w fazie pucharowej wszedł na najwyższe obroty. Najpierw mocno przyczynił się do zwycięstwa nad reprezentacją Ukrainy, kiedy zanotował 22 punkty, 9 zbiórek i 6 asyst, jednak to co najlepsze Polak zachował na ćwierćfinałowe spotkanie z reprezentacją Słowenii, w którym nasza reprezentacja od samego początku była skazywana na porażkę. Kapitan polskiej kadry zapisał wówczas na swoim koncie triple-double (26 punktów, 16 zbiórek i 10 asyst), co było dopiero trzecim tego typu osiągnięciem w historii mistrzostw Europy, a na dodatek, w kluczowym momencie, wyeliminował z gry gwiazdę Słoweńców – Lukę Doncicia.
Czy Mateusz Ponitka trafi do NBA?
Jeszcze podczas trwania ćwierćfinałowego usłyszeć można było, skierowane do Ponitki, głośne okrzyki „MVP!”, a po meczu, dzięki zaangażowaniu kibiców na Twitterze i Instagramie, Polak wysunął się na pierwsze miejsce w głosowaniu na najbardziej wartościowego gracza turnieju. Poziom gry 29-latka docenił również Luka Doncić: – Prawdopodobnie jest graczem na miarę NBA, ale to nie ja decyduję. Jestem tylko zawodnikiem – stwierdził po meczu reprezentant Słowenii. Bardzo mocno zaogniło to dyskusję na temat tego czy Mateusz Ponitka rzeczywiście, po tak świetnym turnieju, ma szansę na angaż do jednego z klubów NBA. Czy słowa Luki Doncicia to czysta kurtuazja, a rozważania o potencjalnej grze Ponitki w NBA to zaledwie pobożne życzenia? – To nie są mrzonki. Swego czasu miał na stole do podpisania kontrakt z NBA, ale ówczesny klub nie zgodził się go puścić. Więc ta liga nie była dla niego tak daleko, jak mogłoby się wydawać – mówi Karol Śliwa.
– Problemy tutaj są dwa. Nie jestem pewny czy jakiś klub NBA da mu latem gwarantowaną umowę na cały sezon. Mateusz jest wyróżniającą się postacią w Europie, ale nie jest gwiazdą. Nie został wybrany w drafcie, więc kluby NBA nie mają obowiązku płacić mu wiele. Przynajmniej na początku. A to są ważne rzeczy, szczególnie dla zawodnika, który za rok skończy 30 lat. Zamiast jechać do niepewnej sytuacji (może zostać zwolniony po obozie przygotowawczym, albo w trakcie rozgrywek) wybiera pewną ofertę z Hiszpanii, Rosji czy Włoch – dodaje dziennikarz.
– Pewne, niemałe pieniądze, zapłacone podatki przez klub, minuty i pewna rola w rotacji. To jest „wróbel w garści” obok którego trudno przejść. Przez lata odbyłem wiele rozmów z Petteri Koponenem (koszykarz, który został wybrany w drafcie, ale nie zadebiutował w NBA – przyp. red) na temat jego wyjazdu za ocean. Fin zdradził mi, że Mark Cuban wydzwaniał do niego regularnie i zapraszał do Mavs. Jego odpowiedź była zawsze taka sama – daj mi kontrakt, a na pewno przyjadę. Jeśli na szali były pewne, niemałe, pieniądze z Rosji, a na drugiej „przyjedź, pograj, się zobaczy”, to wybór był prosty. Fajnie jest móc spełniać sportowe marzenia, ale na koniec dnia, to jest ich praca, a kariera nie trwa wiecznie. Więc gdyby Mateusz chciał, to jestem pewny, że byliby w stanie z agentem dopiąć deal, który dałby przynajmniej szansę gry w drużynie NBA. Ale na tym etapie życia i kariery, nie jest to już jego priorytet – uważa Śliwa.
Mateusz Ponitka pozostaje obecnie koszykarzem włoskiego Pallacanestro Reggiana, gdzie przeniósł się po tym, jak w marcu tego roku rozwiązał kontrakt z Zenitem Sankt Petersburg. Klub z siedzibą w Reggio Emilia podpisał z Polakiem 3-miesięczny kontrakt z opcją przedłużenia do końca sezonu 2022/23. Jak dalej może potoczyć się kariera Ponitki?
Jeszcze przed półfinałem z Francją pojawiły się doniesienia, że usługami kapitana reprezentacji Polski zainteresowany jest Euroligowy Virtus Bologna. Nasz rozmówca jest pewien, że dzięki swojej renomie Mateusz Ponitka będzie w stanie znaleźć zatrudnienie w silnych ligach: – Patrząc po jakiej trajektorii przebiega kariera Mateusza, można zauważyć, że nasz kapitan od początku budował ją w sposób przemyślany, mając na uwadze szeroką perspektywę. Wyjechał z Polski do Belgii, a nie był i nie jest to najpopularniejszy kierunek dla zawodowego koszykarza. Potem był powrót do Polski, a następnie trampolina do silnych lig w Hiszpanii i Rosji. Nie wiem, gdzie Mateusz pojedzie po wypełnieniu umowy we Włoszech, ale jestem więcej, niż pewny, że poniżej mocnego poziomu europejskiego nie zejdzie. Ma zbyt dużą renomę, zbyt silną agencję, żeby nie wylądować w mocnej lidze.
***
Niezależnie od tego, czy jego dalsza koszykarska ścieżka wiedzie przez Stany Zjednoczone czy Europę, Mateusz Ponitka może być więc spokojny o swoją przyszłość. Swoimi występami na EuroBaskecie Polak potwierdził, że jest koszykarzem dużego formatu. Ponitka zdołał przebić się także do świadomości polskich kibiców, którzy na co dzień nie interesują się koszykówką. Fantastyczna postawa kapitana naszej kadry i ogromny sukces reprezentacji Polski są kolejną doskonałą okazją do tego, by postarać się spopularyzować koszykówkę w naszym kraju. Już w 2025 roku czekają nas kolejne mistrzostwa Europy, których nasz kraj będzie współgospodarzem. Jak nie zmarnować tej szansy?
– Należy wpuścić basket na salony i zerwać z nieprawdziwym przekonaniem, że jest to sport niszowy w naszym kraju. Odpolitycznić środowisko (tak, wiem, że jest postulat z rodzaju „weź i przestań być biedny”). Dofinansowywać trenerów młodzieżowych, żeby swoją pracę mogli nazywać prawdziwą pracą. Jest garstka pasjonatów, którzy nawet dopłacaliby, żeby być blisko koszykówki, ale przecież to nie tak powinno wyglądać w zdrowym systemie. Lepiej opakować i mocniej promować PLK. Bez stawania na głowie, jednym kliknięciem, chciałbym, na przykład, móc kupić sobie koszulkę czy bluzę każdego klubu naszej ligi. Hasztag nosiłbym. Ale generalnie nie łudźmy się tym, że jeden event przyniesie monumentalne zmiany. Promowanie i rozwijanie powinno odbywać się u samego dołu piramidy. Sukcesy kadr seniorskich to tylko iskra, ale ta musi spadać na podatny grunt, żeby zapłonąć – kwituje Karol Śliwa.