Hubert Nowicki: Po tym turnieju Ponitka szybko powinien otrzymać interesujące oferty
Ostatnie dni są dla polskich fanów koszykówki naprawę wyjątkowe. Reprezentacja Polski pokonała w ćwierćfinałowym spotkaniu EuroBasketu Słowenię i już w piątek zagra o awans do finału z Francją. Sukces naszej kadry przyczynił się do ogromnego zainteresowania postronnych kibiców, którzy na co dzień nie śledzą wydarzeń z koszykarskich parkietów. Jak nie zmarnować nadarzającej się okazji i zrobić krok w kierunku popularyzacji koszykówki? Jaka jest anatomia sukcesu naszej reprezentacji, której forma w miesiącach poprzedzających turniej pozostawiała wiele do życzenia? Ile na swoich świetnych występach na EuroBaskecie może zyskać Mateusz Ponitka? O to wszystko zapytaliśmy prowadzącego "Program do Kosza" w Kanale Sportowym, Huberta Nowickiego.
Który obraz reprezentacji Polski jest prawdziwszy? Ten, który widzieliśmy w środę na parkiecie czy bardziej ten trapionej wewnętrznymi konfliktami kadry, która odpada z walki o mistrzostwa świata?
Naszą reprezentację trzeba podzielić na szatnię i jej atmosferę wewnątrz zespołu oraz na obraz, który wydostaje się na zewnątrz. Kibice regularnie otrzymują informacje o kolejnych konfliktach. Mam tu na myśli sytuację związaną z Adamem Waczyńskim i jego nieobecnością w reprezentacji, kłótnie rodzinne braci Ponitka czy obraźliwe komentarze w kierunku Marcina Gortata od naszego obecnego kapitana. Z drugiej strony widzimy zespół, który fantastycznie ze sobą współpracuje. Po meczu ze Słowenią Aleksander Balcerowski dziękował Mateuszowi Ponitce i mówił, że gdyby nie on, nie byłoby go w tym miejscu. Inni reprezentanci podchodzili do niego w trakcie wywiadu i gratulowali mu kapitalnego występu. Na boisku również widać zgranie. Każdy jest w stanie pójść za drugiego w ogień. Komuś, kto na co dzień nie śledzi losów polskiej kadry, ciężko pewnie będzie zrozumieć stan, który obecnie wokół niej panuje, właśnie ze względu na różnicę w atmosferze wewnątrz zespołu w porównaniu z przekazem, który wychodzi na zewnątrz.
Na ile do reprezentacji Polski pasuje określenie „drużyna turniejowa”. Jak należy to sformułowanie rozumieć w przypadku naszych koszykarzy? Jesteśmy wśród ośmiu najlepszych drużyn świata, czterech najlepszych drużyn Europy, a jednocześnie zespołem, którego zabraknie na kolejnym światowym czempionacie, który o Eurobasket musi walczyć od fazy prekwalifikacji.
Określenie „drużyna turniejowa” bardziej pasuje mi do ekip, które na większości imprez kręcą się wokół strefy medalowej. My taką nie jesteśmy. Ósme miejsce na poprzednich mistrzostwach świata było niesamowitym wyczynem, awans do półfinału EuroBasketu jest jeszcze większą sensacją. Polacy potrafią podejść skoncentrowani do każdego kolejnego meczu, a na przestrzeni jednego meczu koszykówki wszystko może się zdarzyć. Jeśli Polska wygrałaby 1 na 10 meczów ze Słowenią, to nieprzypadkowo ten 1 przypadł właśnie na tak ważny moment w EuroBaskecie. Na tym turnieju nie byliśmy faworytem w żadnym ze spotkań poza starciem z Holandią. Mimo to wygraliśmy pięć na siedem meczów. Fakt niebycia faworytem wiele jednak mówi, bo jeżeli spojrzymy na szerszy kontekst, to tak jak mówisz, w najbliższych latach zabraknie nas na wielkich imprezach. Musimy więc cieszyć się chwilą.
Największy wygrany tego turnieju to bez wątpienia Mateusz Ponitka. W jaki sposób polski koszykarz może realnie skorzystać na swoich sukcesach podczas Eurobasketu? Czy ten turniej może otworzyć przed nim nowe perspektywy?
Mateusz Ponitka pozostaje jednym z głównych kandydatów do zdobycia tytułu MVP całego turnieju, a w piekielnie ważnym meczu ze Słowenią jako dopiero trzeci zawodnik w historii EuroBasketu zanotował triple-double. Jego celem było oczywiście prowadzenie reprezentacji Polski do kolejnego zwycięstwa, ale przy okazji zrobił sobie świetną reklamę. Popisy Luki Doncicia w jednym z meczów w hali w Kolonii w fazie grupowej oglądali Marc Cuban i Jason Kidd, czyli najważniejsze osoby w Dallas Mavericks. Na hali w Berlinie regularnie można zobaczyć legendę NBA Dirka Nowitzkiego oraz generalnego menedżera Boston Celtics Brada Stevensa. To są naprawdę duże postaci w NBA. Aby Mateusz trafił do tej ligi musiałoby się złożyć na siebie wiele czynników. Przede wszystkim kluby ze Stanów Zjednoczonych rzadko są zainteresowane zawodnikami w tym wieku, zamiast tego wolą inwestować w młode talenty, a przypomnijmy, że nasz kapitan ma już 29 lat. Mimo wszystko pozostaje cień szansy, że któraś organizacja zdecyduje się na niego postawić. Nawet jeżeli tak się nie stanie, jestem przekonany, że Ponitka nie pogra zbyt długo w swoim obecnym klubie we Włoszech. Po takim turnieju bardzo szybko powinien otrzymać interesujące oferty z Euroligi.
Jak oceniasz obecną skalę zainteresowania dokonaniami naszych koszykarzy? Więcej w tym temacie dzieje się po stronie kibiców – „zajawkowiczów” czy za pośrednictwem oficjalnych kanałów PZKosz?
W takich momentach taka inicjatywa zawsze wychodzi oddolnie. Koszykówka w Polsce mimo wszystko jest sportem niszowym, więc jeśli nagle staje się sportowym tematem numer jeden w kraju, to tego typu pomysły wychodzą od ludzi, którzy mimo jej niszowości śledzili ją już wcześniej. Myślę, że na ten moment, gdy turniej wciąż trwa, a Polacy mają szansę na złoto w EuroBaskecie, nie ma sensu wyliczać kto robi więcej dla promocji tej dyscypliny w naszym kraju. Być może przyjdzie na to czas później. Jako fani koszykówki musimy się cieszyć, że półfinałowy mecz Polaków zostanie puszczony na TVP1, a według informacji podanych przez Marka Szkolnikowskiego na Twitterze spotkanie ze Słowenią śledziło w telewizji ponad milion widzów.
Do tego w sieci można znaleźć wiele słów motywacji oraz gratulacji w kierunku naszych koszykarzy od innych polskich sportowców lub po prostu celebrytów. To w tym momencie też jest bardzo ważne. Koszykarze mają swoją pracę do wykonania na parkiecie, ale my nie chcemy, by temat ucichł dzień po EuroBaskecie. Trzeba robić wszystko, by dotrzeć do jak największej grupy odbiorców i zaszczepić w nich pasję do koszykówki. By nowe osoby poszły na mecz drużyny ze swojej okolicy, by ktoś zdecydował się kupić koszulkę naszej reprezentacji lub wstać o 3:30 na mecz San Antonio Spurs z Jeremym Sochanem w składzie. Trzeba napędzić tę machinę.
Jak nie zmarnować tego sukcesu i chwilowego skoku zainteresowania koszykówką w naszym kraju? Co według ciebie byłoby krokiem w dobrą stronę?
To dobre pytanie dla specjalistów od marketingu, którzy muszą odpowiednio wyczuć rynek. Kibic jest dzisiaj „klientem”. Tak jak poszczególne restauracje chcą zachęcić, by ktoś wstąpił do właśnie ich lokalu, tak związki sportowe lub poszczególne drużyny zabiegają, by ktoś taki wybrał właśnie ich zespół, wspierał go i interesował się jego losami. Swoją rolę odgrywają też oczywiście sami sportowcy. Z jednej strony poprzez swoje osiągnięcia, które powodują tak dużą widownię i „boom” na daną dyscyplinę. Z drugiej strony jednak pracują też na jej popularność w zupełnie inny sposób. Po takim sukcesie, jakim jest znalezienie się w strefie medalowej EuroBasketu, oczekuję, że nasi koszykarze będą „wychodzić z lodówki”. Niestety nie jestem przekonany, że na pewno tak się stanie. Wracamy tutaj do toksycznej atmosfery wokół kadry. Niektórzy z naszych liderów, w tym Mateusz Ponitka, nie udzielają wywiadów i unikają mediów. A taką drogą moim zdaniem donikąd nie zajdziemy.
Normalnego zjadacza chleba, którego chce się w Polsce zachęcić do interesowania się koszykówką, nie interesuje tylko to, ile dany zawodnik miał zbiórek w ofensywie albo czy dobrze bronił na zasłonach. Interesuje go również to co taki zawodnik ma do powiedzenia, czy jest godny uwagi i czy chce nosić jego nazwisko na plecach. Nasi reprezentanci powinni zaprzyjaźnić się z mediami, zbliżyć się tym samym do kibiców, zapracować na swój wizerunek, pojawić się w kilku reklamach, z których przecież też będą mieć korzyści. To zdecydowanie byłby moim zdaniem krok w dobrą stronę. O koszykówce zaczęłoby się więcej mówić, a to samo w sobie spowodowałoby wzrost jej popularności. Pamiętajmy z jak ciężkim zadaniem mamy do czynienia. Polska nie zagra na najbliższych wielkich imprezach, a nasi zawodnicy po turnieju wrócą do swoich klubów. Niektórzy będą grać w Polsce, liderzy reprezentacji będą występować w mocnych ligach zagranicznych, które w Polsce cieszą się bardzo małym zainteresowaniem. W NBA będzie za to grał Jeremy Sochan, który jednak nie gra na EuroBaskecie. Zainteresowanie na wysokim poziomie będzie więc niezwykle trudne do utrzymania.