Ekstraklasa: Jak wyglądała frekwencja w mijającym sezonie?
W sobotę dobiegł końca sezon 2021/2022 w Ekstraklasie. Piłkarze mają trochę czasu, by odpocząć. To jednak również okres, w którym możemy podsumować rozgrywki. Czas sprawdzić, jak wyglądała frekwencja na trybunach osiemnastu stadionów.
Tylko cztery kluby zanotowały średnią frekwencje powyżej 10 tysięcy widzów na spotkanie. Kolejnych pięć przebiło barierę pięciu tysięcy, a połowie ligi nawet taka sztuka się nie udała. Oczywiście każdy przypadek trzeba rozstrzygać indywidualnie. Nie ma jednak wątpliwości, że nadal kibiców na naszych stadionach nie ma zbyt wielu.
Mistrz + 100-lecie = sukces frekwencyjny
To był bardzo ważny sezon dla Lecha Poznań. Ubiegłe rozgrywki były fatalne – 11. miejsce – a teraz czas na 100-lecie, więc i oczekiwania ogromne. Jednak drużyna oraz kibice stanęli na wysokości zadania. Co ciekawe jednak Kolejorz rozpoczynał sezon z… bojkotem kibiców. Ci jednak błyskawicznie wrócili, gdy wyniki były zgodne z oczekiwaniami.
Lech Poznań jako jedyny klub przebił barierę 20 tysięcy kibiców na mecz. Dokładny wynik 22560 robi wrażenie, chociaż to nieco ponad połowę możliwości stadionu przy Bułgarskiej. Kolejorz jako jedyny spośród trzech gospodarzy Euro, nie ma większych kłopotów frekwencyjnych na dłuższym dystansie. Dodatkowo lechici zdystansowali stawkę jeszcze w innej klasyfikacji. Mowa o meczach z najwyższą frekwencją. W dziesiątce, brakuje ich tylko na dwóch ostatnich miejscach. Na ósmym są przy okazji wyjazdowego meczu z Legią Warszawa. Pozycje 1-7 to to domowe mecze Kolejorza. Największą publikę zgromadziło spotkanie ostatniej kolejki – 41008 fanów obejrzało mecz z Zagłębiem Lubin i mistrzowską fetę. Podium zamykają spotkania z Jagiellonią i Legią. Zazwyczaj to mecze z warszawianami przyciągają najwięcej kibiców na trybuny stadionu Lecha. Tym razem jednak trudno się dziwić trzeciemu miejscu. Wygrał mecz ze świętowaniem mistrza, a tuż za nim spotkanie, na którym odbyły się główne obchody 100-lecia klubu.
Ogromna strata dla ligi
Na drugim miejscu… spadkowicz. Wisła Kraków, mimo relegacji, była drugim najchętniej oglądanym klubem. Średnia na poziomie 15275 kibiców na każdym spotkaniu przy Reymonta robi wrażenie. Zwłaszcza że w końcówce przecież kibice mogli odwrócić się od Białej Gwiazdy. Tego nie zrobili nawet w dwóch ostatnich meczach. Na spotkaniu z Wartą – gdy Wisła już spadła – pojawiło się praktycznie tylu kibiców, ile wynosi średnia. O trzy tysiące lepiej było dwie kolejki wcześniej z Jagiellonią. Bez niespodzianki najlepsza frekwencja miała miejsce podczas derbów Krakowa – 25317. Tych zabraknie w kolejnym sezonie, co na pewno odbije się negatywnie na frekwencji po obu stronach krakowskich Błoń.
Ponadto brak krakowskiego zespołu, to nie tylko spadek frekwencji pod kątem ich domowych meczów. Mówimy także o ich spotkaniach wyjazdowych, które w wielu miastach budziły sporo emocji i podnosiły frekwencję. To również wpłynie negatywnie na frekwencje w wielu przypadkach.
Stały zestaw za plecami
Na kolejnych miejscach Legia Warszawa i Górnik Zabrze. Dwa legendarne kluby wykręciły odpowiednio 14503 i 12043 widzów na swoich meczach. W przypadku KSG mówimy o ponad połowie wypełnienia stadionu, co przy miejscu w połowie tabeli jest wynikiem dobrym. Nadal mówimy o chętnie odwiedzanej Arenie Zabrze, ale do lepszych wyników frekwencyjnych potrzebne będą lepsze wyniki sportowe.
W Warszawie średnia nie sięgnęła nawet połowie stadionu. Z jednej strony największe miasto, z drugiej Legia od lat ma kłopoty, żeby wypełnić stadion częściej niż przy kilku meczach w sezonie. Europejskie puchary to jedno, a drugie to fatalna ligowa postawa. Grudniowy mecz z Zagłębiem Lubin skusił ledwie 7754 kibiców, chociaż paradoksalnie wtedy był najlepszy występ warszawskiego zespołu w sezonie – wygrana 4:0. Nie ma jednak wątpliwości, że wynik poniżej 20 tysięcy to słaby rezultat dla klubu z takim potencjałem kibicowskim.
Ofiary Euro
Tak nadal można nazwać Śląsk Wrocław i Lechię Gdańsk. Wrocławianie 9313, gdańszczanie 8787 widzów na mecz. Gdyby to było na obiektach wielkości 20 tysięcy, jeszcze można byłoby mówić o nie najgorszych rezultatach. Jednak tutaj nie mogą wypełnić swoich stadionów nawet w 1/4! W przypadku Śląska można to jeszcze zrzucić na karb słabego piłkarsko sezonu. Ale w Gdańsku? Czwarte miejsce, europejskie puchary, a frekwencja niska.
Szczecin z ogromnym potencjałem
W tym sezonie średnio 7665 kibiców odwiedzało stadion Pogoni Szczecin. Zainteresowanie było znacznie większe. Na przeszkodzie stanęła jednak budowa stadionu. Do tej pory kibice mieli udostępnioną połowę nowej areny. Wraz z początkiem rozgrywek 2022/2023 cały obiekt będzie już gotowy do użytku. Wówczas średnia frekwencja, przy podobnej grze Portowców, może pójść w górę razy dwa. Oczywistym jest, że wyniki to pierwsze, co napędza frekwencję. Drugim jest magia nowego stadionu. Zazwyczaj chwilę po otwarciu jest największe boom na mecze i wtedy klub musi zrobić wszystko, by taką tendencję podtrzymać.
Co nas czeka w kolejnym sezonie?
Z Ekstraklasą żegna się Górnik Łęczna i Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Pod kątem średniej frekwencji to też dół tabeli. Gorsze wyniki osiągnęli tylko kibice Warty i Wisły Płock. Pierwsi jednak muszą jeździć do Grodziska, a drudzy lada moment będą mieli do dyspozycji ładny stadion, a nie jedną trybunę. To powinno znacząco pomóc w podniesieniu frekwencji w Płocku.
Z Ekstraklasą jednak żegna się także Wisła Kraków, czyli drugi najchętniej oglądany w domu klub. Ich miejsce zajmie Widzew Łódź. Bez utraty na frekwencji, a pewnie nawet z małym plusem. W końcu łodzianie wypełnienie swojego stadionu mogą już teraz zakładać na ponad 90%. Ponadto wraca także Miedź Legnica, która ma większy potencjał od wspomnianych dwóch spadkowiczów. Co z trzecim beniaminkiem? W niedzielę poznamy odpowiedź, jednak i tutaj pod kątem frekwencji może być spory rozstrzał. Chrobry i Odra raczej wielkich liczb nie zrobią. Zwłaszcza ci drudzy, którzy po awansie mają grać w zaprzyjaźnionym Lubinie. Na pewno lepiej pod tym względem wyglądałaby Korona i Arka.
W tym drugim przypadku mowa o dwóch meczach derbowych z Lechią, a także czterech kolejnych spotkaniach przyjaźni z Lechem czy Cracovią. To z pewnością pozytywnie wpłynie na frekwencje. Czy tak się stanie? Odpowiedzi poznamy w czwartek i niedzielę.