Czy Weekend Gwiazd NBA stracił swoją magię?
Jeszcze kilka lat temu portale traktujące o koszykówce prześcigały się w przedstawianiu swoim czytelnikom dziesięciu, dwudziestu czy nawet trzydziestu pomysłów na to jak "naprawić" Weekend Gwiazd NBA. W 2022 roku spora część tych tekstów uległa już zdezaktualizowaniu, gdyż liga poczyniła w ostatnich latach wiele zmian, z których każda miała się przyczynić do urozmaicenia rywalizacji w All Star Weekend. Czym tak naprawdę jest dla fanów koszykówki Weekend Gwiazd i czy rzeczywiście powinien być traktowany z nabożną czcią? Wreszcie, czy tak jak sugerowało się kilka lat temu, całe wydarzenie rzeczywiście wymaga naprawy?
Weekend Gwiazd NBA to szczególny okres w kalendarzu ligi, która w tym czasie nie rozgrywa żadnych oficjalnych spotkań. Najlepsi koszykarze zjeżdżają się do wskazanego przez organizację miasta i rywalizują ze sobą we wielkim meczu gwiazd, meczu wchodzących gwiazd, a także licznych pobocznych konkurencjach. Szczególną uwagę zwykle poświęca się konkursowi wsadów, ale swoje pięć minut z pewnością miał również konkurs rzutów za trzy punkty. O co więc chodzi w całym tym wydarzeniu? Ano oczywiście o show.
W meczu gwiazd, który rokrocznie wieńczy całe przedsięwzięcie nie poświęca się zbyt wiele uwagi założeniom taktycznym, a już na pewno nikt nie myśli zbytnio o defensywie. Wynik meczu oscyluje zwykle wokół remisu, a jakkolwiek poważne granie rozpoczyna się w samej końcówce meczu. Wcześniej, wszelkie próby zatrzymywania spektakularnych wjazdów pod kosz nie są raczej mile widziane, chyba że są one jeszcze bardziej spektakularne niż akcja ofensywna, którą niweczą.
Brak zaciętej rywalizacji w All Star Game oraz nieobecność wielkich nazwisk w konkursach wsadów i trójek to z pewnością mocne argumenty w ręku osób, które twierdzą, że Weekend Gwiazd kiedyś był zdecydowanie bardziej interesujący, a nawet owiany pewną magiczną aurą. Czy rzeczywiście są to słuszne zarzuty i jak na to wszystko reaguje sama NBA?
„Weekend Gwiazd to nie święto koszykówki”
Jeśli chodzi o poziom oglądalności, to w ostatnich latach All Star Weekend zaliczał swoje wzloty i upadki. W 2020 roku liczba widzów śledzących na żywo przebieg Meczu Gwiazd wzrosła o ponad 7% w porównaniu z poprzednią edycją i wynosiła średnio 7.3 mln. Rok 2021 roku ponownie naznaczony był sporym spadkiem oglądalności i to aż o 18% w porównaniu do poprzedniego Meczu Gwiazd. Według dostępnych danych rok 2022 NBA ponownie może zaliczyć do dość udanych, bowiem liczba widzów wzrosła o prawie 6% i wynosiła średnio 6.28 mln. Jak jednak wyglądało to w przypadku innych wydarzeń z lutowego All Star Weekend?
Zdecydowanie najniższym zainteresowaniem cieszył się All Star Celebrity Game, czyli spotkanie, w którym rokrocznie biorą udział amerykańscy celebryci. Kogo mieliśmy okazję zobaczyć na parkiecie w tym roku? Między innymi rapera Machine Guna Kelly’ego, innego rapera Quavo czy aktorkę Tiffany Haddish. Wygląda to dość mizernie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w przeszłości w meczu celebrytów wystąpili między innymi Justin Bieber, Snoop Dogg, Usain Bolt czy Kevin Hart. Nie może więc też specjalnie dziwić, że tegoroczne Celebrity Game zanotowało najsłabszą oglądalność od 2007 roku.
Zbyt dużą popularnością nie cieszył się również Mecz Wschodzących Gwiazd, który w piątek przyciągnął przed odbiorniki telewizyjne niespełna 2 miliony Amerykanów, co jest najgorszym wynikiem od 2017 roku. Spore spadki oglądalności zaliczyły także sobotnie konkursy, które zanotowały najgorszą oglądalność od dwudziestu lat. Jak już wspomnieliśmy stacja TNT odnotowała jednak spory wzrost oglądalności w niedzielę, kiedy to na parkiet wychodzą najlepsi koszykarze ligi i rywalizują ze sobą w Meczu Gwiazd. Warto przy tym przypomnieć, że formuła All Star Game przeszła pięć lat temu gruntowną przemianę, a w 2020 roku NBA również pokusiła się o drobną modyfikację zasad.
Czy elastyczność formuły wydarzenia to droga do tego, by All Star Weekend nadal pozostawał świętem w kalendarzu miłośników koszykówki? Weekend Gwiazd to z pewnością interesująca atrakcja dla osób przeciętnie zainteresowanych rozgrywkami NBA. Głównym celem całego przedsięwzięcia jest zrobienie show i podanie koszykówki w sposób przystępny dla odbiorcy, który niekoniecznie ma ochotę zagłębiać się w taktyczne zawiłości gry. Jak jednak All Star Weekend jest odbierany przez osoby, które śledzą NBA na co dzień?
– Weekend Gwiazd od lat jest dla mnie już „tylko” sympatyczną ciekawostką. Zamiast podchodzić do tematu analitycznie, skupiam się przede wszystkim na sytuacjach „wokółboiskowych”, relacjach między zawodnikami i trenerami, absurdalnymi i zabawnymi sytuacjami. Na pewno warto było obejrzeć końcówkę samego Meczu Gwiazd czy turniej debiutantów, ale największym „highlightem” były dla mnie żarciki Giannisa, zbijanie piątek przez wesołego i wszędobylskiego Michaela Jordana czy złośliwe rzucanie piłeczek w Lukę Doncicia przez Nikolę Jokicia. Bardzo podobała mi się też ceremonia ogłaszania listy 76. najlepszych zawodników w historii ligi. Paradoksalnie Weekend Gwiazd nie jest świętem koszykówki. To święto… gwiazd – ocenia Łukasz Szwonder, założyciel kanału keepthebeat.
By odpowiedzieć sobie na pytanie czy Weekend Gwiazd rzeczywiście utracił swoją magię musimy więc najpierw ustalić czego oczekujemy od tego wydarzenia. All Star Weekend to nie Super Bowl i pomimo że mamy okazję oglądać na parkiecie najlepszych koszykarzy ligi, to tak naprawdę nie chodzi tutaj o koszykówkę, jako dyscyplinę sportową. Chodzi o podanie odbiorcom koszykówki w najprostszej, najbardziej przystępnej formie. Celem NBA nie powinna być więc próba sprawienia, by Mecz Gwiazd był rywalizacją sportową na najwyższym poziomie, lecz dążenie do tego, by starcie to było przede wszystkim wyjątkowym widowiskiem, w którym zwycięzca nie jest aż tak ważny.
Naprawić Weekend Gwiazd
W dążeniach do tego, by uczynić All Star Weekend „great again” liga stara się więc jak najbardziej urozmaicić każde z wydarzeń w ramach Weekendu Gwiazd. Rokroczne serwowanie widzom odgrzewanego kotleta w postaci pojedynku Wschód vs Zachód dziś chyba nie zdałoby już egzaminu. Dlatego też w 2018 roku NBA zdecydowało się zmienić format Meczu Gwiazd. Od tamtej pory na podstawie głosowania wybiera się dwóch liderów drużyn (po jednym z każdej konferencji), którzy to, już bez podziału na konferencje, kompletują swoje drużyny spośród najlepszych graczy ligi.
Co więcej, w 2020 roku NBA wpadła na pomysł jak uczynić końcówkę All Star Game jeszcze bardziej interesującą. Wprowadzono zasadę wyniku docelowego, który osiągnąć musi drużyna, aby wygrać. Przy tej okazji zdecydowano się również oddać hołd Kobiemu Bryantowi, który w 2020 roku zginął w katastrofie lotniczej. Docelowy wynik ustalany jest bowiem na podstawie dorobku punktowego drużyny prowadzącej po trzech kwartach, do którego dodaje się 24 punkty. Ekipa, która jako pierwsza zdoła osiągnąć ustaloną liczbę punktów wygrywa.
– Liga zdaje się więc rozumieć potrzeby kibiców i niemal co roku stara się zaprezentować im coś zupełnie nowego. Nowe pomysły i wariacje starych to świetny sposób na odświeżenie formuły Weekendu Gwiazd. Czwarta kwarta głównego meczu z zasadą dodatkowych 24 punktów czy też sama statuetka dla MVP to nie tylko uhonorowanie Kobiego Bryanta, ale też coś świeżego dla widza i przede wszystkim dodatkowa motywacja dla graczy – jak pokazują ostatnie trzy lata, pomysł się sprawdził – mówi keepthebeat.
Do „odratowania” pozostały jednak wciąż inne rywalizacje, które odbywają się w ramach Weekendu Gwiazd. Mowa tu chociażby o meczu debiutantów, w którym na parkiet wychodzą koszykarze, którzy niedawno rozpoczęli swoją przygodę z NBA. W tym przypadku jednak liga również przygotowała coś wyjątkowego. Rising Stars Challenge, który przez bardzo długi czas odbywał się w formacie Debiutanci vs Drugoroczniacy, a następnie NBA vs Reszta Świata został przekształcony w turniej czterech drużyn. – Tegoroczna wizja draftu kilku ekip do miniturnieju debiutantów i graczy z G-League to strzał w dziesiątkę. Mecze były szybkie, końcówki emocjonujące, a nowe twarze ligi miały okazję zaprezentować się na wielkiej scenie – komentuje Łukasz Szwonder.
Nie możemy zapomnieć również o creme de la creme sobotniego wieczoru, czyli konkursach. Konkursy trójek i wsadów jak dotąd nie doczekały się spektakularnych zmian, ale trudno byłoby na potrzeby rywalizacji zupełnie przedefiniować ważne elementy gry w koszykówkę. Do tego dochodzi jeszcze Skills Challenge, czyli walka o tytuł najbardziej wszechstronnego zawodnika. Wszystkie te konkursy, zdecydowanie bardziej niż formatem rywalizacji, żyją obsadą i nazwiskami, które wyraziły chęć wzięcia w nich udziału. O ocenę konkursowych zmagań w ramach All Star Weekend również poprosiliśmy twórcę kanału keepthebeat.
– Konkurs trójek zawsze jest interesujący, w szczególności gdy biorą w nim udział największe gwiazdy. I ta zasada zapewne też sprawdziłaby się w konkursie wsadów… ale sądzę, że nie ma co liczyć na uczestnictwo nazwisk z ekip All-NBA. Chęć odpoczynku, ryzyko kontuzji czy też kiepskie oceny konkursu z ostatnich lat skutecznie odbierają argumenty za tym, by wziąć w nim udział. Dodajmy do tego potencjalną plamę w CV takiej gwiazdy w przypadku tragicznego występu. Po co ryzykować, prawda? Niestety mamy tu błędne koło, bo bez największych gwiazd nie odratujemy poziomu konkursu wsadów. Taki Cole Anthony ładnie dunkuje, ale dla większości widzów Weekendu Gwiazd to wciąż postać anonimowa – mówi.
Czy rzeczywiście jest co ratować?
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, że zarzuty o utracie magii przez Weekend Gwiazd NBA to bardziej kwestia niezbyt precyzyjnie sformułowanych wymagań kibiców, którzy chcieliby oglądać rywalizację na najwyższym poziomie, a jednocześnie być świadkami wspaniałego widowiska. Zawsze miło jest powspominać Vince’a Cartera, który w 2000 roku czarował na obręczą czy pojedynki gwiazd całej dyscypliny, które stawały oko w oko w Meczach Gwiazd. Niemniej jednak, obecnie All Star Weekend to przede wszystkim starcie ogromnej liczby wielce utalentowanych indywidualności. NBA robi wszystko, by każdy z koszykarzy mógł zaprezentować się od swojej najlepszej strony i dołożyć swoją cegiełkę do całego widowiska.
– Można zgodzić się z tym stwierdzeniem (że NBA utraciła swoją magię – przyp. red.), ale nie z powodu gorszych meczów czy talentu zawodników w stosunku do tych sprzed 25 lat. Weekend Gwiazd to scena teatru, na której jednocześnie gra kilkudziesięciu najwspanialszych aktorów. To robiło przeogromne wrażenie kiedyś, gdy mieliśmy bardzo wąski dostęp do jakichkolwiek materiałów wideo czy wypowiedzi z ich strony. A dziś? Codziennie rano jesteśmy zasypywani contentem z social mediów, twitter pozwala każdemu na świecie bezpośrednie skomentowanie posta LeBrona Jamesa, niektóre gwiazdy takie jak Kevin Durant czy Kyrie Irving wdają się w dyskusje z fanami w internecie. Tej magii już nie ma, bo przestała być magią. Stała się codziennością – puentuje Łukasz Szwonder.