30.09.2021 17:04

PSG nie przejmuje się Finansowym Fair Play. My chyba też już nie powinniśmy…

Wszystko wskazuje na to, że dotarliśmy do momentu, w którym pytanie, dlaczego w dobie Finansowego Fair Play, Nasser Al-Khelaifi jest w stanie budować w Paryżu drużynę marzeń przestaje mieć jakikolwiek sens. UEFA wprowadziła przepisy Financial Fair Play na początku sezonu 2011/12. Po 10 latach możemy być chyba zgodni, że projekt nie wypalił i przyniósł UEFA więcej szkody niż pożytku. Wszyscy byliśmy świadkami tego jak swobodnie do FFP podchodziły Manchester City i PSG i jak bierna była wobec nich UEFA. Projekt pod tytułem Finansowe Fair Play powoli odchodzi w niepamięć. 

Udostępnij
PSG nie przejmuje się Finansowym Fair Play. My chyba też już nie powinniśmy…

Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której Aleksander Ceferin wychodzi na konferencję prasową i oficjalnie przyznaje przed wszystkimi, że projekt Financial Fair Play okazał się kompletną porażką. Ostatnie lata „funkcjonowania” przepisów FFP i tak przysporzyły UEFA ogromnych wizerunkowych problemów. Minione sezony dobitnie pokazały, że nie ma takiej siły, która zabroni najbogatszym klubom Europy wydawać tyle pieniędzy ile im się podoba. Jeśli ktokolwiek uważa inaczej i będzie się starał ograniczać wydatki najbardziej zamożnych, to bardzo szybko stanie się twarzą największego w historii rozłamu w europejskim futbolu.

Schizma była już zresztą o krok. Gdy potęgi europejskiego futbolu przedstawiły projekt Superligi, UEFA pogroziła co prawda palcem i zagroziła, że działania te będą miały ogromne konsekwencje. Pomysł utworzenia Superligi udało się póki co zdusić w zarodku, ale wydaje się, że projekt wcale nie upadł. Upadł za to pomysł ukarania klubów zaangażowanych w utworzenie Superligi. Dwa dni temu UEFA wydała następujące oświadczenie: – W sprawie dotyczącej potencjalnego naruszenia ram prawnych UEFA w związku z tak zwaną „Superligą”, Komisja Apelacyjna UEFA ogłosiła, że postępowanie jest nieważne, tak jakby nigdy nie zostało otwarte. Futbolowi giganci znów triumfowali, a Unia Europejskich Związków Piłkarskich nie jest w stanie jakkolwiek zareagować.

Nie pytajcie o Finansowe Fair Play

Założenia Financial Fair Play były szczytne. UEFA chciała ograniczyć swobodę klubów w wydawaniu ogromnych pieniędzy, a tym samym uniknąć sytuacji, w której ultrabogaci właściciele budowaliby sobie drużyny rodem z gry FIFA. W obliczu tego co minionego lata wydarzyło się w PSG brzmi to co najmniej zabawnie. Pierwszą poważną klęskę w tej kwestii UEFA poniosła już jednak jakiś czas temu. Pamiętacie jeszcze, że Manchester City został na dwa lata wykluczony z europejskich rozgrywek? Tak, my też zdążyliśmy już puścić to w niepamięć. Miało być dwuletnie zawieszenie, a skończyło się na dziesięciu milionach euro kary. Szejk Mansour mógł tylko uśmiechnąć się pod nosem.

Równie zabawnie brzmią obecnie deklaracje właściciela PSG Nassera Al-Khelaifiego, który na pytanie o łamanie przez klub zasad Finansowego Fair Play, ze śmiertelnie poważna miną odpowiedział: – Dostosowujemy się do Finansowego Fair Play od pierwszego dnia w klubie. Zanim cokolwiek zrobimy, nasz zespół analityków finansowych wszystko weryfikuje. Dzięki temu wiedzieliśmy, że możemy podpisać umowę z Messim. Zawsze będziemy przestrzegać zasad. Dostosowanie się do zasad FFP rzeczywiście może nie stanowić dla PSG większego problemu. Dlaczego?

Okazuje się, że w życie wejść mają niebawem nowe zasady Finansowego Fair Play. UEFA opracowała je przy pomocy Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, tak by żaden europejski zespół nie mógł czuć się pokrzywdzony. Z pewnością nie zgadniecie kto od kwietnia tego roku piastuje stanowisko prezesa Europejskiego Stowarzyszenia Klubów. Tak jest – Nasser Al-Khelaifi. Racjonalne wydaje się więc przeświadczenie PSG, że o konsekwencje wynikające z łamania zasad FFP klub nie będzie musiał się martwić. PSG w ogóle nie będzie łamać przepisów, gdyż zostaną ona znacznie poluzowane.

Nowe zasady nie uderzą w PSG, Manchester City, czy Chelsea. Wygląda to jakby UEFA zrozumiała, że nie może egzekwować planowanych sankcji wobec klubów, których właścicielami są katarscy szejkowie czy rosyjscy oligarchowie i zmieniła przepisy, tak by po prostu nie musieć tego robić. Na łamach Sportmarketing.pl pisaliśmy już o tym, że zmiany najprawdopodobniej najmocniej uderzą w kluby Bundesligi. Z kronikarskiego obowiązku przypomnijmy jednak, że chodzi o trzy kontrowersyjne zapisy:

  • Zniesienie zasady progu rentowności – do tej pory właściciele europejskich klubów mogli pokryć straty wynoszące maksymalnie 30 mln euro. Od przyszłego sezonu to ograniczenie miałoby zniknąć, co ponownie postawiłoby w uprzywilejowanej pozycji kluby z najbogatszymi właścicielami.
  • Limit wynagrodzeń – według nowych zasad kluby miałyby móc wydawać jedynie 70% swoich przychodów na transfery. Limit ten dotyczy jednak jedynie transferów zawodników zgłoszonych do rozgrywek UEFA. Kluby Bundesligi chciałyby żeby zasada ta odnosiła się do wszystkich zawodników pierwszego zespołu. Dzięki temu nie mogłoby dojść do sytuacji, w której najbogatsze kluby mogły zbudować sobie dwie silne jedenastki. Jedną na europejskie puchary, a drugą na rozgrywki ligowe.
  • Podatek od luksusu – UEFA chciałaby aby na kluby, które nie przestrzegają zasad FFP nakładane były kary finansowe. Kluby Bundesligi uważają, że w żadnym stopniu nie powstrzyma to najbogatszych przed łamaniem zasad Finansowego Fair Play i proponuje, by karą za to było wykluczenie z europejskich rozgrywek.

Jeśli powyższe zmiany dojdą do skutku to na dobrą sprawę będzie to koniec projektu Finansowego Fair Play.

Ostateczny cios zadała pandemia

Rok 2020 był dla piłki nożnej bardzo trudny. Większość europejskich klubów zanotowała w tym czasie spore straty, które wynikały najczęściej z minimalnych przychodów pochodzących z dnia meczowego. W związku z tym przestrzeganie zasady FFP dopuszczającej jedynie straty na poziomie 30 mln euro stało się dla wielu nieosiągalne. UEFA wzięła to pod uwagę i zdecydowała się połączyć lata 2020 i 2021 w jeden rok budżetowy. Lata te nie podlegają bieżącej ocenie UEFA, która monitoruje obecnie jedynie rok 2018 i 2019. Wydaje się, że właśnie ten fakt postanowiło wykorzystać PSG i sprowadzić do siebie między innymi Sergio Ramosa, Leo Messiego czy Gianluigiego Donnarumę.

Czy UEFA na zawsze wymaże ze swoich rejestrów ostatnie okno transferowe? Najprawdopodobniej nie. Na to PSG również ma swój sposób i wcale nie chodzi tym razem o Nassera Al-Khelaifiego dyktującego nowe zasady FFP. UEFA ocenia bowiem klub w perspektywie trzech ostatnich lat budżetowych. Jeśli klub zanotuje w najbliższych latach spore zyski, co z uwagi na zbudowanie galaktycznej drużyny wydaje się całkiem prawdopodobne, to pieniądze zainwestowane w drużynę tego lata umkną uwadze Finansowego Fair Play. O ile w tamtym momencie ktokolwiek w UEFA będzie sobie jeszcze czymś takim jak FFP zaprzątał głowę.

Udostępnij
Mateusz Mazur

Mateusz Mazur