Od zera do finału o mistrzostwo Polski. Żużlowy Lublin błyskawicznie odrodzony
Pięć lat temu nie było lubelskiego klubu na żużlowej mapie Polski. Od tamtej pory jednak stało się coś, co trudno racjonalnie wytłumaczyć. Najpierw zbudowano podwaliny organizacyjne, później napędzono modę na żużel w Lublinie, a lada moment mogą zostać mistrzem Polski. Motor Lublin już w czwartek jedzie pierwszy finałowy mecz ze Spartą Wrocław!
6 września 2015 roku. KMŻ Motor Lublin ma pojechać półfinałowy mecz II ligi(trzecia klasa rozgrywkowa) z Polonią Piła. Do spotkania jednak nie doszło, gdyż sędzia ogłosił walkower na korzyść gości. Wszystko przez nieregulaminowy tor przygotowany przez lublinian. Na półtora roku w stolicy województwa lubelskiego znowu zniknął żużel. Znowu, gdyż to nie był pierwszy upadek speedwaya w Kozim Grodzie w XXI wieku. Wcześniej to samo nastąpiło po porażce w barażach z Lokomotivem Daugavpils z 2007 roku. Spadek do II ligi okazał się brzemiennym w skutkach. Co ciekawe wówczas spory udział w wygranej Łotyszy miał Grigorij Łaguta, czyli jeden z obecnych liderów Motoru!
Błyskawiczna jazda w górę
Pod koniec 2016 roku ogłoszono szumnie reaktywacje żużlowego klubu. Miasto umożliwiło używanie nazwy Motor Lublin, takiej samej, jak w przypadku piłkarskiego klubu. Tyle że od dawien dawna oba podmioty nic nie łączy poza nazwą. Co ciekawe do dzisiaj wielu kibiców nadal myśli, że to jedna organizacja. Można to zobaczyć choćby po barwach na trybunach. O ile na piłkarskich meczach rzadko widywane są barwy żużlowego Motoru, o tyle w drugą stronę to nagminna praktyka. Sportowo odbudowa żużla poszła błyskawicznie:
2017: Awans do I ligi po barażach
2018: Awans do Ekstraligi po wygranej w lidze
2019: 6. miejsce w Ekstralidze
2020: 6. miejsce w Ekstralidze
2021: Finał Ekstraligi
***
Zdecydowanie nie byłoby tego, gdyby nie zaangażowanie wielu osób w odbudowę speedwaya na Lubelszczyźnie. Najbardziej medialną osobą w tym towarzystwie był i jest Jakub Kępa. Prezes klubu i twórca drużyny, który ma swoich wielbicieli i przeciwników. Pierwsi chwalą budowę klubu i drużyn na kolejne sezony. Drudzy – głównie ligowi rywale – ganią za podbijanie cen na rynku. Jakkolwiek rozumieć argumenty drugiej strony, Kępa był i jest współtwórcą dobrze naoliwionej maszyny.
W tym gronie warto wymienić takie osoby jak Piotr Więckowski oraz Aleksandra Marmuszewska. – Profesjonalny sport to przede wszystkim biznes, który tworzy się od mocnych i stabilnych fundamentów, a nie od dachu i komina – mówił ten pierwszy na łamach lubelskiej Gazety Wyborczej w maju 2018 roku. Ten duet wywodzi się z klubu… motocrossowego. KM Cross Lublin powołał do życia Motor Lublin.
Co ciekawe Marmuszewska znalazła się także w naszym rankingu 50. najbardziej wpływowych kobiet polskiego sportu. – Niezwykle zaangażowana w reaktywację żużla w Lublinie. Prezes Speed Car Motor Lublin i wiceprezes Speedway Lublin, który w 2018 roku, po 23 latach przerwy, wywalczył awans do żużlowej Ekstraligi. Miłość do dyscypliny i wysokie kompetencje biznesowe sprawiły, że Marmuszewska nazywana jest matką sukcesu lubelskiego żużla – tak pisaliśmy 8 marca na dzień kobiet.
Moda na żużel
Mówi się, że sukcesy napędzają frekwencje. W przypadku żużlowego Motoru to zdecydowanie prawda. Kończy się piąty sezon nowej ery speedwaya w Lublinie i trzeba przyznać, że klub pozyskał mnóstwo nowych kibiców. A to wszystko nie rozpoczęło się w momencie sukcesów ekstraligowych czy awansu na najwyższy poziom. Już wcześniej trybuny pękały w szwach. Spora w tym zasługa zewnętrznej firmy Robimy Marketing, która zapewniła całą obsługę marketingowo-medialną dla klubu w poprzednich latach.
Jednym z głównych nośników reklamowych w pierwszych latach były banery wywieszane na płotkach przy największych lubelskich skrzyżowaniach. Trudno mówić o jakiejś nowości na niwie marketingu sportowego, ale „zażarło”. Liczba poinformowanych mieszkańców Lublina była przeogromna i przełożyła się na zapełnianie trybun. Dodatkowo wielkie banery z napisem „Lublin to żużel” na jakiś czas wpisały się w miejski krajobraz. Krótko mówiąc klubowy marketing rozpoczął ściąganie fanów na trybuny, a zawodnicy ich zatrzymali kapitalnymi wynikami.
Zapełniona ruina
Od kilku sezonów bardzo trudno o bilety na mecze żużlowego Motoru. Gdy sprzedaż odbywała się stacjonarnie, wówczas tworzyły się gigantyczne kolejki. Niektórzy potrafili w nich stać po kilkanaście godzin lub koczować od późnych godzin, do początku sprzedaży. Od dłuższego czasu żółto-biało-niebiescy sprzedają bilety wyłącznie za pośrednictwem portalu biletowego Eventim.pl. Procedura wygląda bardzo podobnie przy okazji większości spotkań. Początek sprzedaży, kilka minut i… jest po wszystkim. Każdy, kto próbował chociaż raz kupić bilet/karnet wie, że nie ma czasu na wybieranie miejsc. Bierze się, co jest pod ręką.
A to wszystko na stadionie, który… od dawna prosi się albo o gruntowny remont, albo o wyburzenie. Po awansie do Ekstraligi doszło do wielkiej liczby zmian. Mnóstwo renowacji, począwszy od trybun, po całe zaplecze dla zawodników. Tyle że to nadal kropla w morzu potrzeb. Miejsca na rozbudowę po prostu nie ma. Z jednej strony ruchliwa ulica łącząca centrum ze wschodem miasta, z drugiej rzeka. Dodatkowo tuż obok stadion lekkoatletyczny. Krótko mówiąc sytuacja bez wyjścia.
Chwaleni kibice
Nie było prawdopodobnie mediów zajmujących się żużlem, które nie chwaliłyby publiki ze stadionu Alejach Zygmuntowskich. Powodów było sporo. Jednym z głównych atmosfera zgodnie, z którą każdy był mile widziany na tym obiekcie. I nie chodzi tutaj o gospodarzy, ale przede wszystkim o przyjezdnych. Zawodnicy gości oklaskiwani przed, w trakcie i po meczu. To samo tyczyło się kibiców rywali Motoru.
Podniebny sektor
W Lublinie wiele rzeczy na trybunach odbiło się szerokim echem, jednak fani oglądający mecze kilka, kilkanaście metrów nad ziemią to niemalże już lubelska specjalność. Prawdopodobnie pionierem tego rozwiązania był kibic Śląska Wrocław, który wynajął podnośnik w Płocku. Wówczas stadiony były zamknięte i to była jedyna opcja obejrzenia meczu na żywo. Pomysł szybko podłapali fani żużla w Lublinie. Te osoby, które nie załapią się na bilety, po prostu wynajmują podnośniki oglądając mecze z wysokości.
Na każdym spotkaniu można zauważyć kilkanaście „koszyków” z dodatkowymi kibicami na wysokościach. Rekordem było postawienie ponad 30 dźwigów z podnośnikami na jednym z meczów! Byłoby ich więcej, ale… to maksymalne obłożenie placu za stadionem od strony rzeki Bystrzycy. Tymczasem ten sektor został zauważony na całym świecie. Żużel śmiało można nazwać niszowym sportem w perspektywie Europy i świata. Jednak oglądanie meczów z wysokości to był ewenement godny pokazywania przez zagraniczne media. Zdjęcia z Lublina obiegły amerykański ESPN, brazylijskie Globo czy pojawiły się na okładce niemieckiego Bildu!
Trzy wygrane w konkursie Miss Ekstraligi
Motor powoli kończy trzeci sezon w elicie i w jednej z materii jest bezkonkurencyjny. Chodzi o… konkurs miss startu Ekstraligi. W 2019 Klaudia Kraska, rok temu Magdalena Orkiszewska, teraz Karolina Wojtiuk. Z jednej strony dla klubu to tylko dodatek, a z drugiej od dawna wiadomo, że piękne kobiety przyciągają uwagę. Pod względem marketingowym kolejny mocny strzał lublinian.
***
Tempo oraz rozmach w jakim odbudowano lubelski żużel robi wrażenie, nawet na największych sceptykach dyscypliny lub klubu. W krótkim czasie żużlowy Motor zbudował sobie ogromną bazę kibiców, z której zbiera dzisiaj plony. Weryfikacja przyjdzie w trudnych czasach, ale na dzisiaj trudno znaleźć minusy w działalności klubu znad Bystrzycy. Przez wiele lat Lublin był utożsamiany z sukcesami piłkarek ręcznych Montexu – dzisiaj MKS-u – ale żużlowcy stają przed ogromną szansą na zmienienie tego trendu. Sportowo i marketingowo już zrobili wyniki ponad stan. Teraz w przeciągu kilku dni mogą jeszcze zrobić kolejny krok do przodu!