Gęsta atmosfera wokół Huawei. Czy gigant wyjdzie cało z opresji?
Chiński gigant technologiczny w ostatnich latach nie przeżywa najlepszego czasu. Jeszcze w 2019 roku wybuchła afera szpiegowska związana z pracownikiem wysokiego szczebla w polskim oddziale Huawei. Zatrzymani przez ABW zostali Weijing W. - jeden z dyrektorów polskiego oddziału Huawei oraz Piotr D - były oficer ABW, który pracował wówczas w Orange. Z kolei na początku 2020 roku amerykański Departament Sprawiedliwości złożył oskarżenie przeciwko firmie Huawei m.in. za wykradanie tajemnic handlowych amerykańskiej firmy. Sytuacji wizerunkowej chińskiego giganta nie poprawiło również oskarżenie o łamanie praw człowieka, które zostało w mediach mocno nagłośnione przez Antoine'a Griezmann'a. Francuz właśnie z tego powodu zerwał umowę z Huawei w pierwszej połowie grudnia 2020 roku.
Oskarżenia o łamanie praw człowieka
Oskarżenia o łamanie praw człowieka wobec Huawei i Megvii (firma zajmująca się tworzeniem systemów do rozpoznawania twarzy – przyp. red) pojawiły się już na początku grudnia 2020 roku. Wówczas amerykańska firma badawcza IPVM opublikowała raport, z którego wynikało, że chiński potentat używa najnowszych technologii do rozpoznawania twarzy, by inwigilować ujgurskich muzułmanów. System miał zostać zastosowany w chmurze danych Huawei. Zdaniem mediów oprogramowanie było odpowiedzialne za wysyłanie powiadomień służbom bezpieczeństwa, gdy tylko zidentyfikowało mniejszość narodową. Śledztwo przeprowadzone przez „AP” wykazało, że chiński rząd stara się ograniczyć populację Ujgurów.
Mniejszość ujgurska jest prześladowana z kilku powodów. Głównymi z nich są dążenia separatystyczne Ujgurskiego Regionu Autonomicznego Sinciang, a także rzekoma działalność terrorystyczna. O sprawie jest głośno od wielu lat, jednak większa część świata o Ujgurach usłyszała w 2020 roku po reportażu dziennikarzy BBC, którzy dotarli do dokumentów z Pekinu. Potwierdzały one bowiem przetrzymywanie tysięcy ujgurskich muzułmanów w chińskich obozach internowania. Jedyną podstawą do zatrzymania miały być przejawy religijne.
Nic więc dziwnego, że po tym jak Washington Post i wspomniany IPVM ujawnili poufny dokument ukryty na europejskiej stronie internetowej Huawei, który posiadał wyniki testu „podstawowych funkcji” (jedna z funkcji miała nazwę „ostrzeżenie ujgurskie” – przyp. red) Antoine Griezmann usłyszał o tym i postanowił rozstać się z chińską firmą technologiczną, a także sprawę nagłośnić. A warto dodać, że odszedł nie tylko Francuz, ponieważ już 5 grudnia firmę opuścił wiceprezes działu komunikacji Huawei w Danii, Tommy Zwicky. Swoją dymisję tłumaczył tym, że nie potrafi wytłumaczyć sprawy „alarmów ujgurskich”.
Apel gwiazdy FC Barcelony
Antoine Griezmann jest znany z tego, że często używa swoich mediów społecznościowych, by nagłośnić problemy społeczne. Z uwagi na fakt, że obserwują go miliony fanów na całym świecie, takie wpisy bardzo szybko się rozpowszechniają. Dla przykładu, gdy gracz Barcelony upublicznił film, na którym francuski policjant bił jednego z producentów muzycznych, sprawą zajął się sam prezydent Emmanuel Macron, który zapowiedział publicznie, że przeprowadzi reformę w strukturach organów ścigania. Tym razem wpis mistrza świata z 2018 roku dotarł do milionów ludzi, w tym polityków z niemal wszystkich krajów.
– Po pojawieniu się poważnych podejrzeń, jakoby firma Huawei przyczyniła się do rozwoju „ostrzeżenia ujgurskiego” poprzez oprogramowanie do rozpoznawania twarzy, ogłaszam, że natychmiast kończę współpracę łączącą mnie z tą firmą. Pragnę wykorzystać tę sytuację również do zaapelowania do firmy Huawei, by nie tylko zaprzeczyła tym oskarżeniom, ale też podjęła kroki mające na celu potępienie tych restrykcji i wykorzystała swoje możliwości do walki o prawa człowieka – czytamy w oświadczeniu piłkarza.
Czy Griezmann nie postąpił zbyt pochopnie?
Zdaniem Grzegorza Kity, specjalisty z zakresu marketingu i konsultingu sportowego sprawę trzeba podzielić na dwa aspekty. Pierwszy ogólny: – Gdyby analizować to na poziomie strategicznym, to Griezmann podjął słuszną decyzję. Wycofał się bowiem ze współpracy z firmą i sytuacji, która jest ryzykowna i grozi dalszymi, różnymi perturbacjami. Trzeba sobie bowiem powiedzieć jasno, że atmosfera wokół Huaweia na przestrzeni ostatniego roku stała się gęsta. Co więcej ma niestety potencjał, by rozwinąć się w jeszcze bardziej negatywny sposób. Więc z punktu widzenia kogoś kto myśli o swoim wizerunku profesjonalnie, długoterminowo, to jest słuszna decyzja.
– Pochodną sytuacji z problemami Huawei jest również fakt, że media chętnie wyciągają do tablicy i przepytują osoby czy firmy, które są związane współpracą z chińską marką biznesową. Stawiają zarzuty, zadają trudne pytania, zmuszają do określania się. Nawet tylko w tej warstwie, zawodnik Barcelony zrywając umowę z Huaweiem odciął się od tego typu problemów i komplikacji – kontynuuje Kita.
– Na poziomie szczegółowym sytuacja jest nieco inna. Przede wszystkim nie wiemy, jaka była motywacja Griezmanna, by podjąć takie kroki. Po pierwsze nie wiemy, czy to była decyzja przemyślana, czy podjęta pod wpływem emocji. Czy pod wpływem rzeczywistych własnych przekonań czy pewnego rodzaju trendów. Poza tym nie wiemy, jak wygląda jego całkowita konfiguracja biznesowa. Być może ten kontrakt Francuzowi się nie opłacał albo komplikował życie, a może umowa się już kończyła lub miał ofertę od konkurencji? Albo miał klauzule umożliwiające mu stosunkowo łatwe zakończenie umowy. Trudną całościowo ocenić tę sytuację, ponieważ nie znamy wielu szczegółów – kończy Kita.
Huawei odpiera zarzuty
Oczywiście chiński gigant technologiczny po oświadczeniu Griezmanna wydał swoje oświadczenie:
– Huawei CBG żałuje decyzji Antoine’a Griezmanna o zakończeniu partnerstwa. Szanujemy jego decyzję i traktujemy tę sytuację bardzo poważnie. Wyjaśniamy, że Huawei nie tworzy algorytmów ani aplikacji rozpoznawania twarzy w kontekście grup etnicznych. Huawei tworzy technologie ogólnego przeznaczenia z dziedziny sztucznej inteligencji, oparte o międzynarodowe standardy. Huawei nie jest zaangażowany w tworzenie warstwy aplikacyjnej, która definiuje sposób, w jaki technologia jest wykorzystywana. Nasze produkty i rozwiązania są zgodne ze standardami branżowymi i wymogami prawnymi. Huawei w pełni przestrzega wytycznych Organizacji Narodów Zjednoczonych na temat biznesu i praw człowieka i działa zgodnie z prawem obowiązującym w 170 krajach, w których prowadzi działalność – czytamy w oświadczeniu firmy.
Sceptyczne podejście do reakcji Huaweia ma Grzegorz Kita: – Huawei robi to co jest w takiej sytuacji konieczne i wymagalne w standardzie komunikacyjnym. Przedstawiają kontroświadczenia ale nie poświęcają się wojnom medialnym. Idą do sądów.
–To jest zresztą kanon komunikacyjny. Gdy jest poważny zarzut, druga strona zazwyczaj powinna wrzucić przeciwwagę czyli własne oświadczenie aby dać mediom i opinii publicznej możliwość poznania zdania drugiej strony – dodaje Kita.
Milczenie Roberta Lewandowskiego
Po tym jak swoje oświadczenie w sprawie oskarżenia Huaweia o prześladowanie muzułmańskich Ujgurów na terenie Chin wydał Antoine Griezmann wielu ekspertów, a także opinia publiczna zaczęła się zastanawiać, co zrobi inny światowy ambasador chińskiej firmy, Robert Lewandowski. Polak nie poszedł jednak drogą aktualnego mistrza świata i nie tylko nie wypowiedział umowy Huawei, a sprawę najzwyczajniej w świecie przemilczał. Czy postąpił słusznie, zapytaliśmy Grzegorza Kitę: – Teoretycznie wydawałoby się, że świeżo po wybuchu tej sytuacji powinien zareagować i wyrazić swoje stanowisko. Natomiast praktyka i pragmatyka w jego przypadku są zupełnie inne. Okazuje się, zresztą już nie pierwszy raz, że Lewandowskiemu milczenie w sprawach marketingowych nie szkodzi. Mówię oczywiście o sferze ogólnej, ponieważ pojedynczo był atakowany i egzaminowany przez niektóre media czy organizacje. Ale mówimy tutaj o promilu takich reakcji, który jest prawie niezauważalny wśród innych informacji dotyczących naszego rodaka… Zresztą jak widać, wrzawa wokół sprawy Griezmann – Huawei wybuchła, chwilę pohałasowała w mediach i właściwie kompletnie znikła. To też taki współczesny, swoisty znak czasu.
– Lewandowskiemu dotychczas milczenie marketingowe ogólnie nie szkodziło. I to nie jest akurat nic dziwnego, ponieważ jedną z ważnych zasad w sytuacjach kryzysowych jest…”profesjonalne milczenie”. Umiejętność powstrzymania się przed młócką w przestrzeni publicznej. Jeżeli nie dorzucasz do pieca… ogień szybciej zgaśnie. Jeśli robisz inaczej, nawet mając dobre intencje, argumentujesz poprawnie, wydajesz rzetelne oświadczenie itp. to jednak podtrzymujesz ogień pod problemem. Zainteresowanie mediów i gapiów nie zanika. Oczywiście, w wielu wypadkach trzeba zareagować, ale cienką granicą oddzielona jest konieczna reakcja, a reakcja nieumiejętna i niezasadnie rozwlekana – kontynuuje Kita.
– Taka taktyka ogólnie jest skuteczna, ale w wielu sytuacjach tylko do czasu. W konkretnym wypadku Lewandowskiego jest ryzykowna, ponieważ jeśli wynikną kolejne afery z Huawei, czego wykluczyć nie można, Lewandowskiemu wszystko zostanie wytknięte po raz kolejny a jeszcze wzmocnione zarzutem o milczenie i bierność. Padną zarzuty, że zareagował zbyt późno. Trzeba będzie się wtedy mierzyć ze znacznie gorszą sytuacją.
– Generalnie patrząc na strategię komunikacyjną Roberta Lewandowskiego można zauważyć, że niemal zawsze milczy w przypadku kontrowersyjnych tematów – zakończył Kita.
Czy współpraca z Huaweim może ciążyć sportowcom na wizerunku?
Warto przypomnieć, że to nie pierwszy raz, gdy Robert Lewandowski nie komentuje afer związanych z firmą, której jest ambasadorem. Nasz reprezentant nie zabrał głosu także na początku 2020 roku, gdy amerykański Departament Sprawiedliwości złożył oskarżenie przeciwko firmie Huawei m.in. za wykradanie tajemnic handlowych jednej z amerykańskich firm. Z kolei w 2019 roku Lewandowski nie wypowiedział się także po aferze szpiegowskiej w Polsce, o której wspominamy wcześniej.
– Tak jak już mówiłem. Jeśli milczenie mu nie szkodzi, teoretycznie można tak postępować. To ocena pragmatyczna a nie doktrynalna. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli te afery będą nadal wypływać a sytuacja zaogniać, straci po wielokroć. W tym konkretnym przypadku Lewandowski sporo ryzykuje. Trzeba bowiem pamiętać, że przy Huawei – szczególnie w Stanach Zjednoczonych – występował cały korowód zarzutów. Praktycznie przez cały rok 2020 wypływało coś nowego. Dodatkowo, patrząc globalnie, zarzuty stawiają różne organizacje i kraje. Przy czym zarzuty są różnorodne, a to tajemnice handlowe, a to zagrożenie bezpieczeństwa, a to szpiegostwo – tłumaczy Grzegorz Kita.
– Poza tym jeszcze jest kwestia, że to nie tylko Stany Zjednoczone są negatywnie nastawione do Huawei. Był moment, że rządy brytyjski czy czeski oświadczyły wprost, że nie będą używały sprzętu Huaweia. Atmosfera wokół tej firmy jest naprawdę specyficzna i każdemu kto z nimi współpracuje wizerunkowo czy reklamowo zaczyna to ciążyć na wizerunku. Z biegiem czasu pojawią się też zapewne zarzuty o sportswashing. Rzecz jasna bardziej w oparciu o indywidualnych sportowców, a nie państwowo-eventowy jak w przypadku Białorusi, Kataru, czy Azerbejdżanu, ale to i tak poważna sprawa, z którą nikt nie chciałby być indywidualnie łączony. To w przyszłości może być spory zarzut, że ktoś był i godził się być „indywidualnym narzędziem” do czyszczenia sobie wizerunku przez Huawei – zauważa specjalista z zakresu marketingu i konsultingu sportowego.
Biznes albo wartości
W pewien sposób postawa Roberta Lewandowskiego – choć niepotwierdzona przez niego – może kojarzyć się ze strategią legendarnego koszykarza, Michael Jordana, gdy ten był czynnym zawodnikiem. Wówczas w 1990 roku, gdy Jordan był u szczytu sławy, toczyła się walka o miejsce w Senacie w Karolinie Północnej. Regionie ważnym dla gwiazdy Chicago Bulls, ponieważ właśnie w tym stanie wychowywał się i zaczynał sportową karierę. W 1982 roku z uniwersytecką drużyną zdobył mistrzostwo NCAA. Nic więc dziwnego, że społeczeństwo oczekiwało od niego, iż poprze jednego z kandydatów. Naciski były tym większe, gdyż nie był to zwykły pojedynek o polityczny stołek, a także walka z rasizmem.
W rywalizacji o mandat senatora stanęli wówczas Harvey Gantt, czarnoskóry burmistrz Charlotte, i republikanin Jesse Helms, który nie stronił od rasistowskich wypowiedzi. Demokraci nie wyobrażali sobie więc, by Jordan nie poparł stanowczo Gantta, co z całą pewnością przesądziłoby o jego zwycięstwie. Jordan tego jednak nie zrobił, a wybory minimalnie wygrał Helms (w stosunku 53 proc. do 47 proc. – przyp. red). Legendarny gracz NBA tłumaczył się później tym, że zawsze stronił od polityki i skupia się tylko na koszykówce. Wypowiedział przy tym słowa, które od lat cytowane są we wszystkich mediach świata: – „Republikaninie też kupują buty”. Słowa te generalnie są uznawane jako jedna z największych rys na wizerunku Michaela Jordana.
– To powiedzenie brzmi ładnie choć jest merkantylne. Ale trudno powiedzieć, ponieważ każdą z tych postaw da się obronić. Przede wszystkim wiele zależy od tego jaki ślad po sobie chce zostawić sportowiec. Trzeba też pamiętać, że żyjemy w czasach, gdy sportowcy sami stają się „mediami”. Wpływ ma na to oczywiście rozwój mediów społecznościowych. Wiadomo przecież, że znani sportowcy mają miliony obserwujących w całej palecie platform społecznościowych. Tym samym są osobami realnie wpływającymi na opinię publiczną a nawet realnie tworzą albo wzmacniają trendy. Za czasów Michaela Jordana nie było takiej swobody i prostoty docierania z przekazem pozasportowym do milionów. Jeśli chodzi o samo zagadnienie, czy się angażować, czy niekoniecznie, to obydwie teorie są słuszne i zależą od tego kim chce być dany sportowiec. Jeżeli chce być kimś więcej niż sportowcem, influencerem nowych czasów – może odnosić się do takich sytuacji. Jeśli oczywiście jego zamiarem nie jest zostawienie po sobie śladu tylko poprzez wyniki sportowe, ale także poprzez zaangażowanie społeczne i polityczne. Jeśli jednak sportowiec nie ma takich ambicji, może nie wyrażać zdania w temacie problemów społecznych czy politycznych. To jego wolne prawo choć i tak bierność może mu zostać wypomniana. Warto też mieć świadomość, że sportowiec na takim zaangażowaniu raczej nie zyska ani sportowo ani biznesowo. Wręcz odwrotnie, mechanizmy psychologiczne są takie, że końcowo takie zaangażowanie odciśnie się negatywnie na jego wynikach sportowych. Kolejnym elementem jest także to, że aby odpowiedzialnie funkcjonować w takiej przestrzeni społeczno-politycznej trzeba poświęcać znacznie więcej czasu na analizę zjawisk i poszerzanie wiedzy z tych obszarów. A do tego potrzeba wiele energii, analiz i przemyśleń a przede wszystkim czasu, który sportowiec raczej poświęca na swój rozwój sportowy – tłumaczy Grzegorz Kita.
– Oczywiście żadna z takich postaw nie jest zero-jedynkowa, ponieważ są sytuacje, do których wypada się odnieść. Spójrzmy na przykład na akcję Black Lives Matter, do której odnosiło się wielu czarnoskórych sportowców. Niektórzy jednak traktowali to bardzo osobiście, a inni tylko szerowali, podawali dalej artykuły, czy wpisy innych osób. Social Media mają to do siebie, że bardzo łatwo w nich wyczuć przekaz, czy ktoś robi coś w związku ze swoimi przekonaniami, czy udziela się tylko po to, by podążać za trendami, być modnym czy spełniać oczekiwania swoich fanów czy mediów – zakończył Kita.
***
Po latach Michael Jordan, już na sportowej emeryturze, zmienił strategię. W ostatnim czasie w ostrych słowach zareagował bowiem na śmierć Georga Floyda: – Czuję ból i zwykły gniew. Solidaryzuję się z tymi, którzy krzyczą o zakorzenionym w naszym kraju rasizmie i przemocy wymierzonej w osoby o innym kolorze skóry. Mamy dość.
Czy Lionel Messi był w stanie i mógł wywołać efekt kuli śnieżnej?
Huawei w ramach swojej strategii marketingowej zrzesza wokół siebie jednych z najbardziej popularnych sportowców. Globalnym ambasadorem marki jest również Leo Messi, który uznawany jest za jednego z najlepszych piłkarzy w historii futbolu. Bez wątpienia w obecnych czasach Argentyńczyk jest jednym z najbardziej wpływowych sportowców świata obok Cristiano Ronaldo, czy LeBrona Jamesa. Kapitan Blaugrany nie zdecydował się jednak pójść ścieżką Griezmanna i sprawę oskarżeń wobec Huaweia przemilczał, podobnie jak Robert Lewandowski.
– Gdyby Messi zabrał głos, to byłaby bomba. Na pewno sprawa byłaby znacznie poważniejsza i głośniejsza. Mogłaby uruchomić lawinę, ale wiele zależałoby od formy podania tej informacji na rynek. Trudno powiedzieć, czy nastąpiłby efekt kuli śnieżnej. W mediach, owszem, wrzawa i krytyka dla Huawei byłaby nieporównywalna, ale czy inni by za nim poszli? Mamy za mało danych, by odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ musielibyśmy znać szczegóły umów, które Huawei podpisuje z klubami, czy sportowcami. Może są tam ciężkie klauzule z poważnymi karami umownymi za zerwanie umowy – tłumaczy Grzegorz Kita.
Zdaniem Kity, nawet gdyby sam Argentyńczyk chciał postąpić podobnie jak Griezmann, mogły go blokować zapisy prawne w umowie: – Być może też Messi ma tak podpisany kontrakt z Huaweiem, że kary umowne są gigantyczne. Argentyńczyk to w dużym stopniu flagowiec marki, więc tam umowa może być tak skonstruowana, że nie sposób jej wypowiedzieć albo skala potencjalnych kar i odszkodowań jest gigantyczna. Niewykluczone, że jest w niej nawet punkt, który zabrania Messiemu wypowiadanie się publicznie na takiego typu tematy? Jeśli miałbym zgadywać, możliwe że Griezmann miał tak skonstruowaną umowę, że mógł sobie pozwolić na takie działanie.
Podsumowując można wątpić również w to, że nawet gdyby Messi poparł Griezmanna i także zakończyłby współpracę z firmą Huawei – nie patrząc przy tym na konsekwencje finansowe – czy za jego głosem poszliby inni piłkarze, a zwłaszcza kluby piłkarskie? Żadną tajemnicą nie jest bowiem fakt, że np. Barcelona jest w najgorszej sytuacji finansowej w historii klubu. Konflikt z tak potężną firmą jak Huawei jest im obecnie najmniej potrzebny. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że w 2019 roku po stronie mniejszości ujgurskiej stanął Mesut Özil. Arsenal jednak odciął się od tego i lakonicznie zakomunikował, że wypowiedź była opinią zawodnika, a sam klub nie chce angażować się w sprawy polityczne. Oczywiście Messi jest dużo ważniejszą personą, ale nie sposób zagwarantować, że byłby w stanie wywołać efekt kuli śnieżnej w tak poważnej sprawie.
Przyszłość Huaweia
Afera szpiegowska w Polsce, oskarżenia o łamanie praw człowieka, czy liczne stawiane zarzuty przez stronę amerykańską o wykradanie tajemnic handlowych firm działających w USA sprawiają, że zgodnie z tym co mówi Grzegorz Kita atmosfera wokół Huaweia nie jest najlepsza. Zdaniem prezesa i założyciela Sport Management Polska niekoniecznie wpłynie to jednak na sprzedaż produktów chińskiej marki: – Warto podkreślić, że cała sytuacja wokół Huaweia odbywa się w dwóch równoległych światach, dwóch grupach odbiorców. Pierwsza to dziennikarze, eksperci, politycy i analitycy, administracje rządowe. Relatywnie jest to wąska grupa. Wiele wie na temat sytuacji bieżącej, śledzi ją, komentuje, analizuje. Natomiast niezależnie od tego jaki tutaj będzie przekaz, pozostaje konsument ogólny, który stanowi drugą grupę. Nieporównanie większą. Przykładowego Kowalskiego nie interesują kwestie szpiegowskie, czy prześladowania grup etnicznych, o których wcześniej nie słyszał. Jego interesuje cena, funkcjonalność sprzętu, zaawansowanie technologiczne, design, gwarancja. Jeśli będą dla niego satysfakcjonujące, kupi po prostu sprzęt tej firmy.
– Oczywiście można się zastanawiać czy i ile np. Huawei straci pozbawiony wparcia sprzedażowego poprzez brak reklam sportowych opartych o wizerunek Griezmana czy ew. innych sportowców i klubów. Ile straci na ekspozycji, dotarciu do mas czy nawet wiarygodności konsumenckiej. Ale jednak już tyle uzyskał z tego rodzaju współpracy, że stał się marką rozpoznawalną i uznaną. Autonomiczną wizerunkowo w stosunku do ew. wsparcia promocyjnego z sektora sportowego. Na pewno realnym zagrożeniem dla Huaweia będzie natomiast stawianie barier cywilnoprawnych i handlowych przez poszczególne kraje a zwłaszcza USA czy Unię Europejską – dodaje Kita.
Nieco inaczej sytuacja może zmienić się na rynku sponsoringu sportowego: – Zakładam, że jak ktoś ma sporo sponsorów i nie musi ich szukać, może w obecnej sytuacji negocjować znacznie wyższy kontrakt z Huawei gdyby ta marka była zainteresowana współpracą. Pozycja negocjacyjna jest dużo mocniejsza, ponieważ może oczekiwać od Huawei premii za ryzyko reputacyjne, ponieważ nie wiadomo jeszcze, jak ta sytuacja się skomplikuje. Mówię tutaj jednak o podmiotach, czy sportowcach, którzy posiadają dobrostan finansowy. Natomiast większość klubów czy sportowców, zwłaszcza w czasach pandemii, podpisze umowę z Huawei na normalnych zasadach, ponieważ potrzebuje pieniędzy. Rynek marketingu sportowego nadal należy do kupującego – kończy Grzegorz Kita.