05.02.2015 17:29

Frekwencja sportowa a sprawa Google

Krajobraz w Polsce się zmienia. Nowe drogi, nowe biura, nowe galerie. Zamiast obsikanych i śmierdzących, nowoczesne i ładne dworce. Zamiast ruin, nowoczesne i piękne stadiony.


Dodatkowo poziom życia się poprawia. W czystej teorii portfele Polaków są coraz bardziej wypchane gotówką. Dlaczego więc, mimo usilnych starań, frekwencja na stadionach piłkarskich wciąż spada?

Problem na pewno składa się z wielu aspektów, poczynając od stadionów wybudowanych na przekór zapotrzebowaniu lokalnej społeczności, a kończąc na niskim poziomie rozgrywek sportowych. Brak gwiazd i głośnych, medialnych transferów. Brak sukcesów w europejskich pucharach. To, że Legia wygrała kilka meczów w Lidze Europy nie oznacza sukcesu na miarę naszych oczekiwań. Owszem, jest to osiągnięcie na miarę czasów. Ba, w dobie ciągłych, bolesnych lekcji jest to wyczyn niesamowity, ale czy to zmienia cokolwiek w ogólnym postrzeganiu tego, gdzie obecnie znajduje się polski futbol?

Reprezentacja to inna bajka, czysty fenomen, którego zrozumieć po prostu nie można. Na meczach kadry, która przez długi czas była zlepkiem przypadkowych piłkarzy z różnych stron świata, pojawiały się tysiące kibiców. Organizatorzy meczów z udziałem Lewandowskiego i spółki nie mieli żadnych problemów z zapełnieniem ostatniego wolnego miejsca na stadionie.

Marketingowo? Liga opakowana jest jako produkt zdecydowanie lepszej jakości, niż jest w rzeczywistości. Najlepsze kluby zaczęły zatrudniać ludzi, a nawet całe zespoły odpowiedzialne za to, by Legię Warszawa czy Lecha Poznań uznać za poukładane podmioty i takie, które powinny przyciągać fanów na stadiony.

Dlaczego tak się nie dzieje? Być może przyczyną jest fakt, że kluby zbyt mocno skupiają się na tym, jak opakować własny produkt, zapominając przy tym, że o względy mieszkańców swoich miast muszą rywalizować z kinami, parkami, teatrami, parkami linowymi, restauracjami i setkami innych atrakcji, które czekają na mieszkańców Gdańska, Warszawy, Krakowa, Poznania czy Wrocławia.

Gdy jesteśmy kibicami futbolu i jedziemy do Madrytu, Mediolanu lub Manchesteru, to oczywiste jest, że chcemy na żywo zobaczyć stadiony Realu, Milanu czy United. Co więcej, chcemy też przeżyć ogromne widowisko na żywo. Nierzadko zapłacimy kilkaset euro/funtów za półtorej godziny euforii. Co innego w przypadku Legii, Wisły czy Lecha Poznań. Owszem, kibice tych klubów są lojalni i stanowią liczną grupę, ale oni sami nie zapełnią stadionów zbudowanych ponad miarę. A przecież Wrocław, Kraków czy Warszawa to miasta bardzo chętnie odwiedzane nie tylko przez polskich turystów, ale i zagranicznych. Dla przykładu Wrocław w 2013 roku wg danych GUS odwiedziło aż 750 tys. turystów, z czego ponad 250 tys. to turyści zagraniczni. Ilu z nich odwiedziło stadion Śląska Wrocław. Ilu z nich zobaczyło na żywo mecz jednej z najlepszych polskich drużyn? Zapewne był to niewielki odsetek.

Samo miasto nie przykłada wielkiej wagi do promowania tego typu rozrywki. Na oficjalnych stronach miasta Wrocław nie znajdziemy informacji o stadionie czy najbliższych meczach rozgrywanych przez Śląsk. Co może dziwić sam klub też nie wpadł na pomysł pozycjonowania się na zapytania typu: „co zwiedzać we Wrocławiu?”.

Jaka jest szansa na to, by zwiększyć zasięg prowadzonych działań marketingowych? Dla specjalisty digital marketingu i SEO odpowiedź wydaje się jasna. Zaangażować się tam, gdzie ludzie szukają informacji o tym, co mogą robić w wolnym czasie. Co to za miejsce? To Google po prostu. Szukając ciekawych atrakcji, pierwsze co robimy to udanie się z pytaniem do komputera i naszego poczciwego wujka Google’a. Jeżeli szukamy rozrywki w weekend to po prostu uruchamiamy komputer i wpisujemy w przeglądarkę „co robić w weekend”. Możemy też wpisać: atrakcje na weekend, jak spędzić weekend itd. Opcji jest mnóstwo. A co się stanie, gdy wpiszemy te frazy w Google? Znajdziemy tam repertuar kin, teatrów; znajdziemy informacje na temat atrakcji turystycznych, muzeów, ale czy znajdziemy jakiekolwiek informacje na temat atrakcji sportowych, które zapewniają kluby piłkarskie?

Niestety nie. Jest tutaj olbrzymie pole do popisu. Myśląc o marketingu kluby powinny myśleć nie tylko o tym, jak ściągnąć kibiców, którzy futbolem żyją na co dzień. Z działaniami marketingowymi trzeba wyjść szerzej i zaangażować się zarówno w SEO, jak też w działania mogące zapewnić rozrywkę kibicom na stadionach.

Wiele jest do zrobienia, ale mając na uwadze jak późno polskie kluby sportowe zaczynają rozumieć, jakimi prawami rządzi się świąt, to niestety ich przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Owszem, dużo roboty wykonano w kategorii „marketing sportowy”, ale jeszcze dużo pracy jest do wykonania w kategoriach digital marketingu i marketingu miejsc.

Przemysław Śmit, Product Manager w największym technologicznym serwisie blogowym w Polsce, SpidersWeb.pl oraz SEO & Digital Manager w BinarLink

Udostępnij
Bartosz Burzyński

Bartosz Burzyński