Brooklyn Nets – czyli pożegnać rozrzutność
Gdy ogłoszono, że Nets przenoszą się na Brooklyn, wiele osób wierzyło, że to nowy rozdział w historii klubu.
Jay-Z, nowe barwy, świetny marketing i głośne nazwiska w składzie. Po fatalnym sezonie 2011/2012, ekipa Nets miała rozpocząć drogę ku dominacji. Zmiana adresu zamieszkania z New Jersey na Brooklyn była pierwszym krokiem. Drugim było utworzenie Big 3, które mogło powalczyć z Miami Heat. Do Derona Williamsa i Brooka Lopeza dołączył więc Joe Johnson. Wszystko miało iść ku lepszemu i rzeczywiście na początku tak było. Wyglądało to na tyle dobrze, że wrócili do play-offów po pięciu latach przerwy (najdłuższej od przełomu lat 80 i 90).
Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jay-Z osiągnął sukces marketingowy, a Michaił Prochorow zapewniał ogromny dopływ gotówki. To właśnie rosyjski miliarder dał możliwość posiadania w składzie trzech zawodników z maksymalnymi kontraktami. Jednak pierwsza próba podbicia PO była nieudana. Nets odpadli już w pierwszej rundzie, ale po niezwykle zaciętym, siedmiomeczowym boju z Chicago Bulls. Prochorow był spokojny i przewidywał, że w przeciągu maksymalnie trzech lat, jego zespół zdobędzie mistrzostwo.
Dziś mamy początek 2015 roku, a w Nets nie jest już tak sielankowo. Prochorow w obecnym sezonie wyda na kontrakty rekordowe 91 milionów dolarów, płaci horrendalnie wysoki podatek za to i mówi dość. Otwarcie stwierdził, że chce sprzedać klub. Mówi się, że nie zejdzie poniżej 2 miliardów dolarów. Era rosyjskiego właściciela nieodwołalnie kończy się w Nets.
Dostęp do ogromnych pieniędzy często sprawia, że władze klubu wpadają we własne sidła. W Brooklynie chciano stworzyć dream team oparty na największych nazwiskach. W sezonie 13/14 sprowadzono więc Paula Pierce’a i Kevina Garnetta, a na trenera mianowano Jasona Kidda. Startowa piątka: Williams, Johnson, Pierce, Garnett i Lopez brzmiała jak mokry sen wszystkich tych, którzy uwielbiają grać w Dynasty Mode, w NBA 2K. Jednak jak często bywa przy takich projektach, wiele rzeczy nie poszło tak jak powinno.
Minusów tego składu było wiele. Średnia wieku tej piątki wynosiła 31,8. KG, D-Will i Lopez byli podatni dodatkowo podatni na kontuzje. No i pieniądze. Na parkiet w barwach Nets miała wybiegać piątka warta 82,1 milionów! A przecież potrzeba było zapłacić jeszcze rezerwowym. I tak szybko jak fani BRO byli podnieceni wizją gry wielkich nazwisk, równie prędko marzenia o potędze się rozpadły.
I choć znów Nets zakończyli rozgrywki z dodatnim bilansem i zaliczyli progres w PO, to wiadomo było, że nie wszystko wygląda tak jak powinno. Skłócony z władzami Jason Kidd odszedł po sezonie do Milwaukee Bucks, a jego miejsce zajął Lionel Hollins, który tym samym został czwartym trenerem Brooklynu, od kiedy Prochorow kupił klub. Doszło także do zmian w składzie. Warto tutaj zaznaczyć, że z sezonu 12/13 obecnie w Nets gra zaledwie czterech tych samych graczy.
Czy projekt nowych Nets miał prawo się udać? Od momentu gdy z New Jersey przenieśli się do Brooklynu, Prochorow wydał na pensje samych zawodników 279 milionów. I nie ma co ukrywać. Były to pieniądze wyrzucone w błoto. Odkąd Nets grają w Barclays Center ich bilans wynosi (łącznie z obecnym sezonem) 109-94. Dwa awanse do play-offów, najdalej dojście do drugiej rundy.
Co dalej z Nets? Czeka ich przebudowa. Niestety dla władz klubu, D-Will i JJ mają ważne umowy jeszcze przez jeden kolejny sezon. Trudno będzie im ich wymienić, bo wątpliwe, by ktoś chciał wiecznie kontuzjowanego Williamsa wartego w sezonie 15/16 21 mln i Johnsona, który zarabiać będzie 22,3 mln. Zobaczymy też czy znajdą się chętni na kupno klubu. I jakie wtedy nowy właściciel podejmie decyzje.
Jedno jest pewne. Prochorow swoją przygodę z klubem NBA zaliczy do bardzo nieudanych. W sezonie 13/14 Nets finansowo wypadli tragicznie. Nie było żadnych zysków, a strata 114 milionów to potężny cios. Właściciel Brooklynu musiał zapłacić rekordowy luxury tax w wysokości ponad 90 milionów dolarów. Mocarskie plany nie spełniły się, a fani zostają z niepewnością i pytaniem: co dalej?
Szukając jednak optymistycznych rzeczy. Nowy właściciel może w końcu zrobić porządek i sprawić, że Nets ogarną się nie tylko finansowo, ale i sportowo. Potrzeba będzie jednak cierpliwości i wytrwałości, bo tego typu zabiegi nie idą szybko, łatwo i przyjemnie. Oby tylko znalazł się ktoś na tyle mądry, by nie popełnić błędów Prochorow.
Autor jest właścicielem bloga NBA wg Kubosława