Wojna brandingowa
Wojna brandingowa rozkręca się na dobre. Ulokowanie logotypów w eksponowanych miejscach jest dla koncernów sportowych czymś, za co warto płacić. Dużo...
Nike i Adidas – globalni liderzy na rynku produkcji odzieży i akcesoriów sportowych, od dawna trzymają w garści najlepszych sportowców świata. Chociaż ich pozycję, starają się w ostatnim czasie sabotować pozostałe firmy, pokroju Warrior i Mizuno, to ich walka nie wygląda tak ostentacyjnie.
Konflikt interesów pojawił się wtedy, kiedy koncerny odzieżowe rozpoczęły podpisywanie indywidualnych umów sponsorskich z zawodnikami. Co zrobić, kiedy piłkarz związany własnym kontraktem z Nike, ma pojawić się na prezentacji w nowym klubie i paradować z koszulką Adidasa? Stosownie się ubrać…
Bohaterem ostatniej koszulkowej aferki został nowy nabytek FC Bayernu – Mario Goetze. Młody Niemiec nie przejmował się faktem, że sponsorem technicznym i udziałowcem jego pracodawcy jest Adidas, bo i dlaczego miałby to robić? Dba o swój interes, więc zaprezentował dumnie na swoich piersiach charakterystyczną łyżwę. Co na to klub? Kara finansowa, liczona w pięciocyfrowych sumach (prawdopodobnie 10 tysięcy euro). Śmiem podejrzewać, że zawodnikowi zwróćiła się z nawiązką.
Podobnie sprawa ma się z Isco, nowym nabytkiem Realu Madryt, chociaż nie odbiła się tak szerokim echem w piłkarskim środowisku. Nadzieja hiszpańskiego futbolu, również pojawiła się na klubowych obiektach w nie tym stroju, co trzeba, ale na jego szczęśce, sprwa rozeszła się po kościach.
Piłkarze już dawno zarabiają więcej na kontraktach reklamowych, niż podstawowej pensji w klubach. Leo Messi w 2012 roku zainkasował 32 miliony euro, z czego 22 pochodziły z umów sponsorskich. Nie można się więc dziwić, że sportowcy dorabiają "na boku". Każdy orze, jak może…